Etykiety

poniedziałek, 7 października 2024

Majka Wielądek "Srebrzystooki"


Wszystko w życiu ma swoje miejsce i cel. Czasami dzieje się w nim bardzo dużo złego i zastanawiamy się, z jakimi wyzwaniami jeszcze przyjdzie nam się zmierzyć. Tak właśnie jest w przypadku bohaterki książki „Srebrzystooki” Marty Wielądek.
Jest to opowieść o Adzie, która właśnie pochowała męża po długiej chorobie. W dniu pogrzebu dowiaduje się o śmierci ukochanej babci, którą planowała odwiedzić, lepiej o nią zadbać. Młoda kobieta nie dzieliła się ze starszą kobietą troskami, aby nie martwić jej. Uświadamia sobie jak bardzo mało miała z babcią kontaktu w ostatnich miesiącach. Nim upora się z jedną stratą czeka ją kolejny pogrzeb. Do tego pojawiają się pewnego rodzaju wyrzuty sumienia, że jedyna bliska jej osoba pod koniec życia mogła czuć się samotna i porzucona. Taki początek zapowiada nam opowieść o radzeniu sobie z żałobą, a akcja będzie godzeniem się z odejściem bliskich osób, ale bardzo szybko okazuje się, że jest to dużo bardziej skomplikowana opowieść. W życiu Ady, jej przyjaciółki Anny, Soni, opiekującej się babcią pojawia się Violett wprowadzająca do świata aniołów, amuletów oraz magicznych artefaktów. Tajemnicza i nagła śmierć babci zaczyna coraz bardziej być jasna. Bardzo szybko akcja nabiera tempa. Pojawiają się kolejne osoby należące do kręgu dobra. Ich zadaniem będzie konieczność przeciwstawienia się złu ujawniającemu się pod postacią satanistycznej sekty, której przywódca chce rządzić światem oraz czasem.
W życiu bohaterów zaczynają się dziać różne dziwne, zaskakujące rzeczy. Pojawiają się magiczne przedmioty, aniołowie, a opowieści o nich stają się ich codziennością. Na strychu domu dziadków Ady znajduje się tajemnicza skrzynia, wokół której tworzy się aura zagrożenia, a do prowadzonego przez nią antykwariatu trafia parawan z malunkami aniołów. Istotną rolę odegra Kolejnym wydarzeniom towarzyszy wiele cudów. Zwyczajne realia okraszone są tu magią. W powieści znajdziemy wątki kryminalne, ale główne tło stanowi realizm magiczny. Bardzo bliskie nam realia wzbogacone są o niezwykłe wydarzenia. Początkowo bohaterzy są nimi zaskoczeni, ale bardzo szybko przyjmują je jako nieodłączny element świata.
"Srebrzystooki" Majki Wielądek to niezwykła powieść podsuwająca wiele ciekawostek i tematów kulturalnych pojawiających się przy okazji próby rozwikłania kolejnych zagadek związanych najpierw ze śmiercią babci, później tajemniczą skrzynią, jej zawartością, ważną księgą i innych przedmiotów. Pisarka umiejętnie buduje napięcie oraz ciekawie kreśli wątek związany z sektami i rytuałami. Dzięki temu pojawia się poczucie zagrożenia, niepewność, mrok, odczucie czyhającego wszędzie zła oraz dobra, które stara się pomóc ludziom. W powieści pojawia się temat zielarstwa, umiejętności przewidywania przyszłości, podróży w czasie, anioły. Sporo tu nawiązań do Talmudu i elementy kabały.
Zapraszam na stronę wydawcy




Agata Żbikowska "Zakazana prawda. Tom 1"


Z największą ilością zła młodzi ludzie spotykają się w rodzinnych domach i w najbliższym otoczeniu, które ma chronić i kształtować dzieci i młodzież oraz wspierać w procesie dorastania. Podcinanie skrzydeł, przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna odbija się piętnem na całe życie. Od tego jak poradzimy sobie z traumą zależy teraźniejszość. Patologiczne doświadczenia prowadzą do wypaczenia życia młodych ludzi. I tak jest właśnie w przypadku Dagmary, głównej bohaterki książki pt. „Zakazana prawda” Agaty Żbikowskiej.
Opowieść otwiera obraz przerażonej ostatnimi wydarzeniami nastolatki przygarniętej przez właściciela klubu ArMMAgedon. Znaleziona w ciężkim stanie na ulicy jest ofiarą przemocy w domu. Trzynastolatka poznała czym jest strach, głód, ból, wyziębienie, gwałt, samotność i żałoba. Traumatyczne doświadczenia sprawiają, że jest otępiała i wycofana. Nowy opiekun jednak postanawia jej pomóc i ukształtować silną kobietę, której już nikt nie będzie mógł skrzywdzić. Z tego powodu uczy ją boksu. Będzie to też jej sposób na zarabianie na życie. Dagmara walczy jako Merida. Bardzo szybko staje się mistrzynią walk. Po kilku latach jest niepokonana. Walki w klatkach to dla niej zwyczajna codzienność. Zdaje sobie sprawę z tego, że poza klubem istnieje inne życie, mniej dochodowe zajęcia i z premedytację wybiera walkę dającą jej niezależność finansową. Poza nią w nocnym klubie spotkamy też tancerki erotyczne, barmanki, ochroniarzy. Mamy tu typowy mafijny światek, w którym kluby i ich właściciele ostro ze sobą rywalizują. Młode kobiety są w nim cennym nabytkiem pozwalającym na pomnażanie dochodów. Każda ma jakąś traumatyczną historię na własnym koncie i może pracować w ramach własnych umiejętności. Wykształcona na mistrzynię walk Merida po latach zaczyna szukać alternatywnych sposobów zarabiania. Wie, że ze względu na wiek jej bokserska kariera może niedługo dobiec końca. Kontuzjowana coraz bardziej uświadamia sobie, że już długo nie popracuje w zawodzie. Szybko okazuje się, że zmiana zajęcia nie będzie łatwe. Do tego powracają problemy z przeszłości. Poznanie Brunona wprowadza do jej życia sporo zamieszania, ale też da szansę na wyjście obronna ręką z całej sytuacji. Zobaczymy tu łączenie sił dwóch mafii w starciu z potężniejszym wrogiem.
Mamy tu historię o kobiecie, która wykorzystuje daną jej szansę. Dzięki jej umiejętnością już nikt nie będzie mógł jej skrzywdzić fizycznie. Coraz lepiej radzi sobie też z traumą oraz umiejętnością stawiania granic. To właśnie dzięki buntowi i spędzeniu czasu w innym klubie ma okazję poznać osoby, które będą miały wielki wpływ na dalsze jej życie.
Merida jest osobą wiodącą życie zależne od układów mafijnych. Praca w klubie kształtuje jej osobowość tak jak innych dziewczyn. Sporo tu przemocy i alkoholizmu. Wchodzimy do świata wykorzystywania fizycznych atrybutów kobiet, co może kojarzyć się z niewolniczą pracą w klubach. Tu pokazane jest jako świadoma decyzja bohaterek zdających sobie sprawę z tego, że ze swoimi umiejętnościami zarabiałyby w innych zawodach mało, co uzależniałoby je od innych osób.
Klimat „Zakazanej prawda” Agaty Żbikowskiej nie należy do takich, które leżą w kręgu moich upodobań czytelniczych. Zdecydowanie nie sięgam po historie zabierające mnie do światków mafijnych, pokazywania pracę w nocnych klubach i zapijanie się bohaterów. Mimo tego historia spodobała mi się. Szczególnie ważny okazał się wątek manipulacji ojczyma, to jak jego „uśmiercenie” Dagmary wpłynęło na jej los. Z tego powodu znajduje się ona poza systemem nauczania (bo kto o martwą się upomni).
Agata Żbikowska pokazuje w swojej książce świat układów i układzików, różnorodnych zależności, tego jak osoba wpływowa może zniszczyć innej życie.
Zapraszam na stronę wydawcy



Paweł Malicki "O chłopcu, który szukał siebie"


Sploty okoliczności sprawiają że nasze życie wygląda tak, a nie inaczej. Napotkane przypadkowo osoby często wywracają naszą codzienność do góry nogami wprowadzają nieco zamieszania i tak jest właśnie w książce Pawła Malickiego „O chłopcu, który szukał siebie”.
Jest to opowieść o podróżnych, którzy nieszczęśliwym splotem okoliczności zostali uwięzieni w szczerym polu, daleko od głównych traktów podróży, daleko od jakiejkolwiek możliwości dostania się do cywilizacji i jednocześnie uwięzieni między jednym, a drugim remontowanym mostem. To sprawia, że przymusowo muszą spędzić z sobą więcej czasu niż planowali. Do tego nie mogą dotrzeć do celu w wyznaczonym czasie. A wszystko przez awarię lokomotywy, po której odjeździe zostają same wagony z pasażerami, którzy nie mogą liczyć na szybką dalszą podróż. Pracownicy kolei mający naprawić wiadukty, dokonać modernizacji torów. Przystępują do prac od razu po przejeździe lokomotywy o wyznaczonym czasie. Po rozmontowaniu torów przez najbliższą dobę nikt nie może podjechać do wagonów, aby pasażerowie mogli dotrzeć na miejsce w wyznaczonym czasie.
Początkowo ta sytuacja wywołuje niepokój, a nawet złość. Podróżni są zdezorientowani i bywają agresywni. Pierwsze impulsy po wytrąceniu ich z codziennej rutyny bywają skrajne i obnażają ich prawdziwe oblicza. Jest to dla nich sytuacja nowa, wydająca się w pewien sposób zagrożenie wprowadzające zamieszanie do poukładanej codzienności. Później następuje pewnego rodzaju otępienie, zniechęcenie, a następnie ludzie pięknie zaczynają się organizować. Mamy miłośników grzybobrania, leśnych spacerów, poziomek i innych darów lasu. W pobliżu znajduje się też stary opuszczony i zaniedbany sad. Razem z żywnością z wagonu restauracyjnego mają zapewnione posiłki. Pozostaje pogodzenie się z sytuacją i spędzenie czasu wśród przypadkowych podróżnych w optymalnie miło. Rozpalane są ogniska, ludzie tworzą mniejsze grupki, w ramach których bawią się. Przymusowy urlop na łonie natury staje się pretekstem do dzielenia się własnymi doświadczeniami. Niczym w „Dekameronie” Giovannineigo Boccaccia zabawiają się opowiadanymi historiami i dzięki temu mamy możliwość szerokiego poznania osób pochodzących z różnych kręgów kulturowych.
Każdy z bohaterów wprowadza nas do historii ze swojego lub bliskiej osoby życia. Pojawiają się tematy zachowań społecznych, zwyczajów, niezwykłych wydarzeń wyzwań, prób, z jakimi musieli się zmierzyć i skrywanych tajemnic. Te opowieści opowiadane innym pozwalają współpasażerom spojrzeć na opowiadających z nieco innej perspektywy. Do tego sami opowiadający mają okazję zmierzyć się ze sposobem postrzegania ich przygód przez innych.
Cała gromada bohaterów jest niesamowicie różnorodna zarówno pod kątem wiekowym jak i majątkowym oraz kulturowym i narodowościowym: od kilkuletniego chłopca zadającego dorosłym kłopotliwe pytania przez Cyganów, młodą parę, nadwrażliwą matkę, po poważnego księdza, który doświadczył w życiu wiele, przez co lepiej potrafi zrozumieć ludzi i łatwiej nawiązuje z nimi kontakt. To on tu jest głównym bohaterem, który nie ukrywa swojej profesji. Podróżujący w sutannie kapłan wywołuje konsternacje i przywodzi na myśl dewocję. Nic bardziej mylnego. Mamy tu człowieka, obytego, oczytanego. Jego erudycja przyciąga uwagę i pozwala na inne spojrzenie na różne aspekty przyrody, ale też różnorodnych zjawisk i relacji międzyludzkich. To on wychodzi z inicjatywą zabawiania innych podróżników historiami z życia.
Pobyt w szczerym polu i snute opowieści wydają się tu czymś w rodzaju spowiedzi ujawniających pragnienia, żale, trudne doświadczenia. Każdy z bohaterów ma jakąś tajemnicę. Nawet kilkulatek potrafi zaskoczyć swoją mamę. Wchodząc do świata ich doświadczeń dochodzimy do wniosku, że pozory potrafią bardzo mylić, a samo życie z kimś nie sprawia, że znamy go bardzo dobrze. Każdy z nas doświadcza sytuacji, o których rodzina i przyjaciele nie mają pojęcia.
Wśród tematów pojawiają się szczęśliwe i nieszczęśliwe zbiegi okoliczności, wojenne doświadczenia, wakacyjne wypadki, porwania, wielkie miłości, reakcje różnych grup na obcych i zmiany oraz problem ulegania władzy, zastraszanie i wszystko, co może składać się na nasze codzienne życie.
„O chłopcu, który szukał siebie” to tom opasły i niesamowicie różnorodny niczym „Dekameron”. Główna akcja staje się pretekstem do wplecenia w nią różnorodnych historii, pochyleniem się nad różnymi aspektami życia społecznego.
Książka napisana bardzo ciekawie, bardzo szybko się ją czyta, zawiera niesamowicie interesujące historie. Głównym bohaterem jest tu ksiądz i o ile zwykle powieści z kapłanami są nieco patetyczne to tutaj postać ta jest pokazana jako bardzo ludzka, czyli doświadczająca różnych emocji, ciekawa świata, napotkanych ludzi. To sprawia, że jest on elokwentny i może zaintrygować rozmówców zarówno o świecie przyrody jak i ludzi, a także o swoich błędach próbach różnorodnych wyzwaniach, jakim się poddaje. Top pomaga współpodróżnym popatrzeć na wiele spraw z nieco innej perspektywy. Całość bardzo ciekawa, świetnie się czyta. Polecam
Zapraszam na stronę wydawcy



piątek, 4 października 2024

Łukasz Stach "Jubileusz"


Kiedy uczymy się historii naszego kraju bardzo często powraca temat złych Moskali. Wspólnocie losów poświęcono niewiele miejsca. Zwykle przedstawiana w ciemnych barwach. Brakuje przypominania o chwilach wspólnych interesów, wykorzystanych szansach współpracy lub ich zaniedbaniu. Samo skupianie się na zaborach wypacza obraz relacji. Nasza wspólna historia z Rosją to nie tylko Księstwo Warszawskie i PRL, ale też walka z Krzyżakami. O tym przypomina w swojej książce „Jubileusz” Łukasz Stach.
Do historii wprowadzają nas relacje z posiedzenia rady miejskiej przygotowującej Warszawę do obchodów rocznicy panowania Romanowów. Królestwo Polskie jest częścią Imperium Rosyjskiego. Po roku 1905 robotnicy krótko cieszyli się lepszą sytuacją, miasta rozbudowywały, powstawały liczne organizacje. Rok 1912 to czas, kiedy chwilowa poprawa bytu mija. Ludzie coraz częściej tracą pracę, są słabo wynagradzani. Biednych wszystkich narodowości łączy wyzysk. Nie ma tu lepszych (Rosjan) i gorszych (Polaków). Te określenia pojawiają się w kontekście klas społecznych. Powoli odchodząca w zapomnienie szlachta walczy o utrzymanie pozycji. Wydawałoby się, że mieszczanie będą bardziej jednolitą warstwą społeczną. Rozwarstwienie obecne jest i tu. Niemający nadziei zapijają się, pracują za głodowe stawki, żyją w niebezpiecznych dzielnicach, ciasnych izbach służących jako mieszkanie dla całych rodzin.
W takich realiach dorasta Edward Krzemiński, który ma nadzieję na odmianę losu. Wierzy, że uda mu się dobrze ożenić. Jednocześnie dba o własną edukację. Jego rozmiłowanie w książkach zjednuje mu przyjaciół. Z kolei Ela Hartman jest córką zlaicyzowanego żyda mającego szerokie kontakty w świecie. Jej ojciec jest tu pokazany jako polski patriota, który zamiast snuć marzenia o Syjonie pracuje na lepszy los kolejnych pokoleń w Warszawie. Mamy też panienkę z wyższych sfer, Basię Kalinowską, która dba o to, aby dobrze wyjść za mąż. Wszystkie te światy spotykają się w gimnazjalnej klasie. Śledzenie życia maturzystów pozwala nam uświadomić sobie jak wiele łączyło ich z każdym pokoleniem młodych ludzi. Przy okazji obserwowania szkolnego życia zobaczymy, w jaki sposób nauczyciele podsuwają ciekawostki ze świata nauki, dzielę się wiedzą, która dla nas jest oczywista. To przypomnienie, że nie zawsze tak było jest ciekawe.
Poza losami nastolatków nie brakuje tu spojrzenia na dorosłych mieszkańców Warszawy oraz okolic. Zobaczymy jak bardzo uwłaszczenie chłopów zmieniło ich sytuację, a jednocześnie przekonamy się, że nadal pozostawali grupą społeczną będącą na przegranej pozycji, stanowiącą tanią siłę roboczą. Sporo tu ciekawostek o nowych ruchach społecznych, fermentach, a także jak wielka była wówczas przestępczość.
„Jubileusz” Łukasza Stacha to świetnie napisana powieść historyczna. Akcja wciąga od pierwszych stron. Autor wprawnie buduje napięcie oraz podsuwa ważne problemy społeczne. Nie brakuje tu też obnażania bolączek idealizowanej przeszłości, pokazania różnych grup społecznych.
Zapraszam na stronę wydawcy




Michał Pasicki "Próba"


Inność bywa niepokojąca sprawia ona że często czujemy się zagubieni w kontakcie z osobami reprezentującymi odmienne kultury lub subkultury. Takie zagubienie sprawia, że takie osoby postrzegane są jako zagrożenie. Snuje się różnorodne historie lub legendy miejskie o tym, w jaki sposób mogą nam takie jednostki zagrażać. Z taką sytuacją mamy właśnie do czynienia w książce Michała Pasickiego „Próba”.
Do książki wprowadza nas scena grozy. Widzimy Ignacego Sławę przychodzącego za swoim nastoletnim sąsiadem do kaplicy, ponieważ chce mu pomóc wyzwolić się od wpływów szatana. Składaniu hołdu towarzyszą różnorodne odczucia, przejmowanie władzy nad ciałem. Satanizm jest zniewoleniem. Michał Pasicki przekonuje, że tylko modlitwa może nas wyzwolić, uchronić przed złem.  Irek uwikłany jest w zależności od zła przez odprawianie rytuałów oddania się szatanowi. Zabieg wyzwolenia jest bardzo prosty i dzięki temu starszemu mężczyźnie udaje się uratować chłopaka. Wie, że jest to tymczasowe, a samo zagrożenie będzie ciągle powracało.
Później przeskakujemy do kolejnych scen. Opisują one kilka ostatnich dni mających wielki wpływ na życie bohaterów. Do Irka przychodzi Krystian który usłyszał o jego kulcie do szatana i pragnie naśladować go. Zaskoczony nastolatek bardzo szybko decyduje się wciągnąć w rytuał swojego rówieśnika. Razem udają się na miejsce odprawiania czarnej mszy, czy może raczej rytuału pozwalającego nawiązać kontakt z siłami zła. Kolejnym scenom towarzyszy napięcie, poczucie zagrożenia, ale też i fascynacji. W czasie rytuału dochodzi do tajemniczego zespolenia światów. Widzimy wydarzenia, które wydają się być nieco naiwne opisane. Mamy tutaj pewnego rodzaju taką katolicką tendencje do wyolbrzymiania różnorodnych spojrzeń i na odejście od wiary. Wszystko, co jest inne wydaje się być złem czyhającym na wiernych. Wszelkie wydarzenia w mieście sprawia wrażenie bycia pewnego rodzaju działaniem zła czyhającego na ludzi w każdym momencie, a nawet w każdym zakamarku. Można byłoby powiedzieć, że jest tuż przy biurze parafialnym.
W tych trudnych realiach dobrzy katolicy i kapłani muszą uchronić wszystkich mieszkańców przed wpływem złych mocy. Nie będzie to łatwe, bo szatan ukazany jest tu jako siła podstępna. Za jego przyczyną dochodzi do wielu tajemniczych zdarzeń, pojawiają się wypadki, a okoliczności śmierci ludzi wydają się zwyczajne, banalne i nieumyślne.
Młodzi bohaterzy podążają tu różnymi dziwnymi ścieżkami, które prowadzą ich do Warszawy na spotkanie z guru z satanizmu. Po drodze jednak poznają dwie piękności, dzięki którym mogą doświadczyć innego rodzaju wtajemniczenia: poznać tatuaże i ich moc. Mamy tu przy okazji zabobonne pokazanie wiary w moc symboli, przeświadczenie, że tylko źli ludzie się tatuują, a samo poprawianie ciała to wymysł szatana. Nowopoznane osoby pomogą im zrozumieć swoją drogę i powołanie.
W książce nie zabraknie tematu romansu, nawiązywania znajomości, poszukiwania wspólnoty, w której można się odnaleźć. Młodzi ludzie to osoby zagubione z powodu różnorodnych problemów, z którymi rodzice sobie nie radzą. Pojawia się alkoholizm rozwody samotne macierzyństwo lub ojcostwo, brak umiejętności zmotywowania nastoletniego dziecka do samodzielności. To wszystko sprzyja wypaczeniu sytuacji, ma negatywny wpływ na wiarę, sprzyja odejściu od boga ukazywanego jako ten, który daje wolność. Z takim nieco naiwnym spojrzeniem na wiarę mamy do czynienia właśnie w książce Michała Pasikowskiego
Cała historia jest czymś w rodzaju kryminału, bo dochodzi do różnego rodzaju śmierci i likwidowania przeciwników, ale nie ma tu śledztwa prowadzonego wokół zbrodni. Jest to historia niejednoznaczna. Sporo w niej manipulacji czytelnikiem, który ma wyznawać jedną i tylko jedną właściwą ideologie. Jeśli nie zgadza się z nią to jest właśnie w kręgu tych osób, które podlegają szatanowi i będą zabiegały o to, aby mający nad nimi władzę szatan był silny, miał duży wpływ na otoczenie. Nie ma tutaj czegoś takiego jak znajdowanie się pomiędzy różnymi światami, nie ma możliwości istnienia różnorodnych religii, bo każda inna jest zła. Wszystko, co dobre jest związane właśnie z Kościołem katolickim. Kapłani dzielnie stawiają czoło swoim słabościom, a mówienie o ich cielesnych potrzebach jest ukazane jako wypaczenie mające namówić do grzechu. Nie ma spojrzenia na to że może istnieć wiara poza Kościołem. Jest to w pewien pewnym rodzaju takie troszeczkę naiwne spojrzenie na życie i kulturę oraz kształtowanie postaw etycznych.
W książce nie zabraknie subkultur, przeciwstawiania ich wierze. Michał Pasikowski kreuje świat w którym przynależność kulturowa ma zły wpływ na młodych ludzi. Podobnie jest z uciekaniem kapłanów w alkoholizm. Pojawiają się też nawiązania do św. Augustyna („Kochaj i rób, co chcesz”) w wersji uwspółcześnionej „Róbta, co chceta”. Kapłan jest tu zdecydowanym przeciwnikiem Jurka Owsiaka, czyli mamy tu taki troszkę prowincjonalny katolicyzm, w którym dużo miejsca jest na wiarę w złe moce czyhające na ludzi na każdym kroku i prowadzi do wypaczenia ról społecznych, zagubienia młodych ludzi.
Sam pomysł na książkę uważam za ciekawy. Realizacja nieco mnie irytowała ze względu na zabobonnego narratora, który próbuje pokazać kapłanów jako wojowników o ludzkie dusze, ale de facto serwuje nam sylwetki osób posługujących się modlitwą jak czarami.
Zapraszam na stronę wydawcy



Jarosław Wojciechowski "Włocławskie przesilenie"


Niektóre sytuacje i myśli wywołują w nas niepokój, sprawiają, że nie możemy przestać myśleć o nich. Śnią nam się, przeszkadzają w pracy i wydają się wisieć nad nami niczym fatum. Bronimy się przed nimi zamiast pokierować się zasadą, że skoro nikogo nie krzywdzimy to możemy pójść za głosem serca. Może się okazać, że takie podążanie pozwoli dopełnić się różnym zdarzeniom. Takich przeżyć doświadczył bohater książki „Włocławskie przesilenie” Jarosława Wojciechowskiego.
Opowieść otwiera wizyta dorosłych dzieci w mieszkaniu Mariana i Teresy. Widzimy typowe patriarchalne podziały i seksizm, bo wiadomo, że tylko żona najlepiej zrobi kawę, herbatę i przygotuje posiłek. Syn zostaje z ojcem i ma z nim różne tematy do omówienia, w które nie wtajemnicza się kobiet. Niby jest zapowiedź tego, że kiedyś to nastąpi, ale czy to nie do zagłuszenia pytań? I co wynika s tej męskiej rozmowy ojca z synek, a później jeszcze kuzynem? Marian powinien zrealizować swoje pragnienia. Poznajemy historię początku niepokojów i tu znowu mamy typowo szowinistyczne spojrzenie: mężczyzna się rozpił, bo żona z dziećmi go opuściła, a opuściła, bo pił, ale jak ona mogła go tak warunkowo kochać. Irracjonalnie patrzący na własne życie, wybielający siebie alkoholik ma jednak przebłyski trzeźwości. Te dotyczą zjawisk gospodarczych. Widzimy, że o ile na siebie nie potrafimy spojrzeć krytycznie to na czyny innych już tak. Pochylający się nad losem biednego bezdomnego, za którego nieszczęścia w życiu odpowiada była żona w Marianie powstaje pragnienie pójścia do kawiarni. Wzbrania się przed tym uczuciem, spycha na dalszy plan. Jednak za radą syna postanawia zrealizować pragnienie. Odwiedzając lokal zaczyna zauważać i doświadczać różne tajemnicze rzeczy. Jego umysł podąża za kolejnymi fascynacjami, zmusza do nietypowych zachowań oraz śledzić niezwykłe wydarzenia. Główną atrakcją przykuwającą uwagę tłumów jest tajemnicza dziura. To przy niej spotykają się kolejne postaci, przyglądamy się im oczami Mariana.
Opowieść napisana prostym językiem jest tu pierwszoosobową relacją głównego bohatera opowiadającego o niezwykłych wydarzeniach. Uczestnikiem jest przeciętny emeryt posiadający sporą ilość czasu, ale troszkę zagubiony w świecie, w którym nic już nie każe mu robić. Pewnego rodzaju zastój, zagubienie i jednocześnie tkwienie w dawnych nawykach sprawiają, że nie potrafi w żaden sposób urozmaicić sobie życie, więc łapie się każdej umożliwiającej mu to okazji. Jest przy tym bierny, bo jedynie przez kontakt z innymi może wprowadzić do swojej codzienności nutę zaskoczenia. Tkwiący na co dzień w fotelu umieszczonym przed telewizorem popychany jest do aktywności przez innych. A to córka wyciąga go tradycyjnie na wspólne bieganie, a to syn zachęca do zrealizowania pragnienia pójścia do kawiarni. Zastygły w codzienności nie podejmuje samodzienych decyzji. Nawet wysłuchanie bezdomnego nie zależy od niego tylko od gawędziarstwa napotkanego.
„Włocławskie przesilenie” wydaje się być opowieścią o skrywanych lękach, zagubieniu w świecie. Mamy tu bohaterów, którzy niczym w „Procesie” Franza Kafki podążają przez różne zaułki, spotykają różne osoby. Nie brakuje tu też realizmu magicznego przywodzącego na myśl „Sklepy cynamonowe” Bruna Schulza: niezwykłe wydarzenia stają się elementem życia bohaterów. Do tego kolejne postaci wydają się tu różne wielkości w zależności od pełnionych przez nie  roli społecznej.
Opowieść stylizowana jest na prostą relację ustną. Mamy tu dużo powtórzeń, relacje z wydarzeń, obserwacji i odczuć oraz myśli. Pominięto tu opisy miejsc, do których bohater idzie. Można pokusić się o stwierdzenie, że Włocławek jest tu miejscem nieistotnym, bo zdarzenia mogły rozegrać się, w jakimkolwiek innym miejscu, średniej wielkości mieście naznaczonym powojennymi sowieckimi wpływami. Marian uczestniczy w wydarzeniach uzmysławiających, że te komunistyczne pozostałości ciągle wyłażą w najbardziej niespodziewanych miejscach. Spotkanie tłumów pod pomnikiem upamiętniającym „wyzwolenie”, tajemnicza czeluść przyciągająca tłumy i różnorodne irracjonalne zachowania ludzi – z takim nurtem wydarzeń płynie Marian. Nie zabraknie tu też tematu podążania za sensacją i manipulowanie mas. Główny bohater jest tu przeciętnym mężczyzną niezadającym krytycznych pytań. Przyjmuje do wiadomości wszystko to, co inni mu podsuwają. I to sprawia, że jak wielu laików widząc lecący samolot stwierdza, że czymś muszą ich znowu pryskać. Jako dowód przyjmuje własne coraz gorsze samopoczucie. Takie typowe anegdotyczne przykłady wydają się napędzać życie emeryta przekonanego, że wszelkie informacje znalezione w internecie są prawdziwe.
Marian jest tu uosobieniem przeciętnego Polaka dowartościowującego się powodzeniem dzieci, ich zaradnością, aktywnością, ale sam zbyt wiele nie osiągnął. Od lat mija te same twarze, a na spotkanie z niektórymi czeka od skończenia szkoły. Nie ma tu utrzymywania ściślejszych więzi poza najbliższą rodziną.
„Włocławskie przesilenie” to obraz naszych bolączek, błędów. Pokazywanie, że życie możemy zmienić od siebie. Trzeba porzucić bierność i wykazać zaangażowanie. Taka aktywność może budzić niepokój w otoczeniu, dziwić, wywoływać negatywne nastawienie. Autor pokazuje, w jaki sposób przeczucie może kształtować nasze życie. Jarosław Wojciechowski opisując nasze realia posługuje się absurdem, groteską, pokazuje wady, które poznajemy z relacji pierwszoosobowego bohatera. Jego słowotok to relacja z tajemniczych zdarzeń, podsumowanie tego, co doświadczył, spowiedź osoby, która przyczyniła się do dopełnienie się przesilenia. Nie ma tu większych zwrotów akcji. Ot relacja z codzienności okraszona spotkaniami, niezwykłymi wydarzeniami. Samo zakończenie historii jest tu mniej ważne od środka, czyli wszelkich doświadczeń.
Zapraszam na stronę wydawcy



środa, 2 października 2024

Kit Frick "I killed Zoe Spanos"


Zapijanie to gwarancja urwanego filmu, braku świadomości tego, w czym się uczestniczyło, zaburzenia w rozróżnieniu prawdy od kłamstwa. W takich warunkach nie trudno o popełnienie wielu błędów. Niektóre mogą kosztować nas życie. I tak jest właśnie w przypadku Anny Ciccioni, bohaterki książki Kit Frick „I killed Zoe Spanos”.
Do historii wprowadza nas przesłuchanie młodej kobiety. Po wielu godzinach rozmowy z policją przyznaje się do morderstwa. Wyjaśnia też, dlaczego w określonym miejscu oraz w jaki sposób ukryła zwłoki, w jaki sposób ofiara zginęła. Jest świadoma tego, że niewiele pamięta, jej relacje mają wiele luk, ale mózg sam potrafi wypełnić miejsca puste. To sprawia, że o wydarzeniach opowiada ze szczegółami. I wszystko byłoby w porządku, gdyby one nie pokrywały się z faktami. Jak było naprawdę? Co stało się w sylwestrową noc? W jaki sposób zginęła Zoe Spanos? Co łączyło Anny Ciccioni z ofiarą?
Śledzimy, w jaki sposób zaczęła się cała historia podejrzanej z morderstwem. Anny jest przeciętną nastolatką z Brooklynu: imprezuje, pije, nie myśli za bardzo o przyszłości. W pewnym momencie postanawia zmienić swoje życie. Uważa, że zły wpływ ma na nią ma przyjaciółka Kaylee, z którą spędza dużo czasu. Wakacje mają pomóc jej w odcięciu się od niej. Wyjazd do ekskluzywnego Hamptonson w charakterze niani ma być dla niej sposobem na zdobycie pieniędzy, nabycie nowych nawyków, wyciszenie i znalezienie zainteresowań, rozwinięcie talentów. Opieka nad inteligentną, dobrze wychowaną i bardzo samodzielną Paisley ma dać jej taką możliwość. Szybko zostaje porównana do młodej kobiety, która zaginęła w sylwestrową noc. Anny zaczyna interesować się sprawą. Zwłaszcza, że niesamowite podobieństwo do Zoe nie przysparza jej sympatyków, sprawia, że mieszkańcy częściej myślą o zimowych wydarzeniach. Okazuje się też, że Paisley celowo wybrała ją na swoją opiekunkę. Wakacje w Hamptons zaczynają toczyć się wokół zdobywania wiedzy o ofierze. Poznaje jej przyjaciół, a nawet narzeczonego. Na jaw wychodzi coraz więcej tajemnic i zaskakujących wydarzeń. Poza tym sama podopieczna wydaje się wiedzieć więcej niż mówi.
Przy okazji snucia opowieści o śledztwie poznajemy mieszkańców położonej nad morzem miejscowości. Na piękne, kurortowe miasto składają się domy z olbrzymimi ogrodami i specyficzną architekturą. Widzimy też inne podejście do zawierania znajomości. Nowe osoby są tu ciekawe, wprowadzane do społeczności i rozpoznawalne. Zwłaszcza, kiedy ich praca polega na dopilnowaniu młodszych mieszkańców. Jednocześnie Anny zaczyna odkrywać, że coś ją łączy z Zoe. Nie do końca potrafi to zrozumieć. Z każdym dniem jest coraz bardziej pewna, że znała ofiarę. Prowadzone przez lokalną „dziennikarkę” śledztwo pozwala jej lepiej poznać bliskich zaginionej oraz mieszkańców małej miejscowości. Na jaw wychodzi wiele tajemnic. Te wprowadzające nas do przeszłości rozdziały przeplatają relacje z teraźniejszości, w której śledzimy kolejne etapy śledztwa oraz przygotowania do procesu. Widzimy, że dla Anny nie ma nadziei. Za swój czyn poniesie konsekwencje. Mimo jej przyznania się do winy wiele rzeczy okazuje się niejasne. Czy to wystarczy do łagodnego potraktowania morderczyni? A może to nie ona stoi za zaginięciem Zoe Spanos? Komu mogło zależeć na jej śmierci? Jakie tajemnice skrywają jej bliscy?
„I killed Zoe Spanos” to historia, w której nic nie jest pewne. Autorka wodzi czytelnika za nos, podsuwa różne rozwiązania. Kolejne wydarzenia niczym puzzle pozwalają nam na odkrycie całego obrazu. Jaką rolę odgrywały różne osoby w ostatnich chwilach życia ofiary?
Kit Frick podsuwa nam bardzo realistyczną rodzinną tragedię, w której zdesperowani bliscy gotowi są na wiele, aby znaleźć ukochaną córkę. Nie mogą jednak liczyć na pomoc policji. Mamy tu tendencyjne potraktowanie zniknięcia jako ucieczki z domu, lekceważenie próśb rodziców dziewczyny, niepoważne traktowanie wskazówek świadczących, że Zoe miała plany, angażowała się w projekty i jej zniknięcie nie jest kaprysem nieradzącej sobie z życiem osoby. Odcięcie się od bliskich i porzucenie rzeczy, którym poświęciła wiele uwagi i energii nie jest logiczne, a mimo tego temat ukrywania się ciągle powraca w czasie tłumaczenia braku efektów w śledztwie.
„I killed Zoe Spanos”  to świetnie napisany thriller, którego bohaterkami są nastolatki, ale poruszane sprawy, pokazane problemy są bardzo poważne. Mamy tu wytężoną pracę nad przyszłością, zawierane przyjaźnie, zabawę, odpowiedzialność, zagubienie, niepokój. Postacie są różnorodne i mają swoje tajemnice. To sprawia, że wydaje się, że każdy mógł być winny śmierci Zoe. Poznawanie kolejnych szczegółów z wydarzeń i życia ofiary sprawia, że Anny jest coraz bardziej zaniepokojona. Wydaje jej się, że wie, że znała Zoe, że być może wie o niej dużo więcej, że potrafi wskazać miejsce, w którym znajdują się jej zwłoki…
Zapraszam na stronę wydawcy



wtorek, 1 października 2024

Marta Wiktoria Trojanowska "Z pamiętnika jeża Emeryka" il. Michał Bogdański


Na pewnym etapie każde dziecko chce mieć swojego kochanego pupila, który będzie kochał je bezwarunkowo, poświęcał czas i uwagę, a przede wszystkim bawić się i przytulać. Pragnienie to podsycają opowieści rówieśników, lektury oraz tematy w szkole. Może nam się wydawać, że posiadanie akwarium z rybką rozwiąże problem. Marta Wiktoria Trojanowska w książce „Z pamiętnika jeża Emeryka” przekonuje nas, że nie zawsze.
Powieść otwiera opowieść Poli dzielącej się swoimi pragnieniami i marzeniami. Dziewczynka chciałaby tak jak inni w szkole mieć własnego pupila. Najlepiej psa lub kota. Rodzice niestety wynajdują całe mnóstwo argumentów przeciwko obecności zwierzaka w domu. Co prawda ma rybkę pływającą w akwarium, ale jej nie da się przytulić. Można jedynie popatrzeć. A gdyby tak znaleźć zwierzaka, którego nie trzeba wyprowadzać na spacery, nie uczula, nie jest absorbujący i jest uroczy? W internecie trafia na jeża pigmejskiego, który na filmach i zdjęciach wygląda uroczo. Zdobywanie o nim wiedzy pozwala Poli w przekonaniu rodziców do kupienia małej, kolczastej kulki. Przygotowania na przybycie nowego domownika wymagają budowy odpowiedniego terrarium, zorganizowanie przestrzeni, zdobycie informacji o jeżach. Wydawałoby się, że nic nie może rodziny zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. Czeka ich całe mnóstwo niespodzianek, które otwiera jego wcześniejsze niż przewidywali przebycie, nocne hałasy, fukanie, prychanie i jeżenie się, a nawet gryzienie. Emeryk w niczym nie przypomina uroczych zwierzaków z internetowych filmików. Sprawia same problemy. Do tego rodzina musi zmienić sporo swoich nawyków. Początki okażą się wielkim wyzwaniem.
Marta Wiktoria Trojanowska wprowadza nas do świata jeża Emeryka wykorzystując narrację pierwszoosobową, ale jest to spojrzenie z trzech stron: Poli, mamy i jeża. Każdy z bohaterów ma swoje rozterki i doświadczenia, dla wszystkich nowa sytuacja jest stresująca i frustrująca. Pola chciałaby, aby zwierzak już był oswojony, potrafił korzystać z kuwety, nie fukał, nie jeżył się i spał w nocy, a dnie spędzał z nią. Mama boi się obecności nowego zwierzaka, stara się łagodzić konflikty domowników ze zwierzakiem, dba o jego bezpieczeństwo i dobre samopoczucie. Z kolei jeż opowiada o zagubieniu i strachu w nowym miejscu, ciekawości nowym miejscem, zapachami, wrażeniami, dziwnych zachowaniach ludzi. Takie spojrzenie z trzech perspektyw pozwala na poznanie odczuć każdego z bohaterów, zrozumieć ich pragnienia oraz rozterki.
„Emeryk pokazał nam, że nawet tak maleńkie zwierzątko wnosi do ludzkiego świata wiele radości i przemyśleń. Ale wnosi też swoje zasady, które należy szanować”.
„Z pamiętnika jeża Emeryka” to historia skierowana do młodych czytelników. Nie ma tu idealizowania obecności pupila w domu. Adaptacja nie jest landrynkowa i nie daje wyłącznie radości. Wymaga wiele energii i emocji ze strony każdego z bohaterów. Przekonujemy się, że mieszkanie ze zwierzakiem może być problematyczne. Niewinnie wyglądający mały jeż może zrobić w domu sporo zamieszania. Pokazanie trudności uwrażliwia czytelników na zwrócenie uwagi na wyzwania, jakie muszą wziąć pod uwagę, bo pupile nigdy nie zachowują się jak w reklamach. Mają potrzeby fizjologiczne oraz nawyki związane z aktywnością. Do tego czują się zagubione w nowym miejscu, tęsknią za mamami. Rozstanie zawsze jest gwałtowne i zaskakujące, a to wywołuje stres. Biorąc jakiegokolwiek zwierzaka do domu musimy liczyć się z kosztami. Pupile potrzebują odpowiedniej przestrzeni, jedzenia, miejsca, w którym będą mogły zaspokoić wszelkie swoje potrzeby. Do tego trzeba je dobrze poznać, aby wiedzieć, kiedy wymagają wizyty u weterynarzy, a kiedy to, co się z nimi dzieje jest zwyczajne.
Na przykładzie Poli i ich bliskich przekonamy się, że samo czytanie w internecie i oglądanie filmików nie pomoże w przekonaniu się, co nas czeka. Zwłaszcza, kiedy jest to egzotyczny zwierzak prowadzący nocny tryb życia.
Opowieść uzupełniają subtelne ilustracje Michała Bogdańskiego pokazującego jeża w odcieniach szarości. Zwierzak pokazany w różnych sytuacjach jest na pierwszym planie. Czasami baraszkuje w zakamarkach, innym razem zwinięty w kuleczkę śpi, pędzi, zwija się w kuleczkę. Nie zabraknie też ilustracji jego specyficznych przysmaków.
„Z pamiętnika jeża Emeryka” Marty Wiktorii Trojanowskiej to książka, która pomoże dzieciom pokazać punkt widzenia dorosłych, uświadomi, z czym wiąże się obecność pupila w domu i że początki nie są łatwe. To lektura uświadamiająca, że cierpliwość popłaca.
Zapraszam na stronę wydawcy









poniedziałek, 30 września 2024

Zbigniew Meger "Habilitant.pl"


„Po znajomości” – to jedna z patologii objawiających się w całej historii ludzkości. Nie jesteśmy w tym ani lepsi, ani gorsi. Uprzywilejowane klasy zawsze wykorzystywały władzę i płynące z niej profity. Zmiany były możliwe tylko dlatego, że dostrzegano owe wypaczenia, wprowadzono przewroty mające obalić zastane układziki prowadzące do upadku różnych dziedzin życia. Bękarty władzy to kolejne pokolenia, które korzystają z profitów poprzedników, wykorzystują wcześniejszą przynależność swoich krewnych i przyjaciół do struktur rządzących. Chciałoby się zmian w tym skostniałym systemie, ale trudno o nie w świecie , w którym likwidacja sieci zależności jest trudna, bo często nie widzimy powiązań, nie zdajemy sobie sprawę z funkcjonowania mechanizmów „załatwiania” z wykorzystaniem znajomości. Jeśli czasami wydaje Wam się, że walicie głową w ścianę i nie możecie wprowadzić zmian, rozszerzyć własnych działalności z powodu idiotycznych opinii „specjalistów” wydających zgody, ciągle zostajecie gdzieś z tyłu mimo międzynarodowego uznania to jesteście jednymi z ofiar nieodnajdującymi się w układach, jeśli nie wiecie jak one działają to jesteście poza resortem. Ten temat pojawia się w książce Zbigniewa Megera „Habilitant.pl”.
Na pierwszych stronach Andrzeja Negana poznajemy z wpisu na jego blogu. Znajduje się w rajskim otoczeniu Tajlandii. Te wpisy pozwolą nam na śledzenie aktualnych wydarzeń, czyli prowadzonego przez bohatera śledztwa, jego próbę zrozumienia tego, co się stało. Cała historia zaczyna się kilka lat wcześniej, kiedy mając już bardzo duży dorobek naukowy w końcu uzyskuje zgodę uczelni na otwarcie kosztownego przewodu habilitacyjnego, którego i tak będzie musiał sfinansować przez obniżenie wynagrodzenia. Jest pełen zapału i nadziei na szybkie zakończenie sprawy. Pochlebne opinie środowiska, zachęty, słowa uznania – to wszystko sprawia, że dostarczenie dokumentów wydaje się tylko formalnością. Zwłaszcza, że na stołecznym uniwersytecie dowiaduje się jak bardzo duży ma dorobek w porównaniu z innymi habilitantami. W drodze powrotnej do domu w pociągu poznaje Patrycję Zaleską, mikrobiolożkę zainteresowaną jego dziedziną, czyli badaniami nad optymalnym wykorzystaniem e-learningu w nauce na wszystkich szczeblach nauczania oraz dbania o rozwój tej formy edukacji na wypadek zagrożenia epidemiologicznego. Jej zainteresowanie jego powiązaniami z naukowym establishmentem, uświadomienie jak wyglądają układziki wśród naukowców, w jaki sposób nadawane są stopnie, przyznawany awans oraz nadawana władza i pierwsza negatywna recenzja dorobku wywołują niepokój. Zaczyna dokładniej śledzić to, co dzieje się wokół jego habilitacji, zadaje sobie pytania dotyczące sposobów oceny, a także pokazuje funkcjonowanie pełnego absurdów naukowego światka
Andrzej Negal jest naukowcem światowej klasy. Doktorat na Uniwersytecie Humboldta, liczne artykuły opisujące jego innowacyjne badania i wysokie wskaźniki publikacji i cytowalności świadczą o tym, że jest osobą cenioną. Jednocześnie uświadamia czytelnikom, że nie to jest ważne w środowisku naukowym. Tu znaczenie mają pieniądze. Im więcej kraj może dać na naukę tym większe możliwości mają pracownicy naukowi. I nie chodzi o ślepe ładowanie finansów w „gwiazdy nauki”, czy dosadniej resortowych naukowców, ale finansowanie badań, publikacji ich wyników, wyjazdów zagranicznych, stypendiów dla najlepszych, międzynarodowych konferencji połączonych z komercyjnymi rozwiązaniami. W kraju, w którym nauka traktowana jest po macoszemu walka o środki jest bezwzględna. To ona napędza wyścig o wpływy i władzę, której profesorowie z poprzedniego ustroju nie chcą oddać. Zależności są tu zadziwiające. Przewrót, jaki miała zapewnić Solidarność okazuje się złudny, demokracja w różnych środowiskach jest pozorna. To dotyczy także uniwersytetów. W tym światku albo jesteś w układach i potrafisz się podporządkować albo mając duży dorobek nadal pracujesz za najniższą pensję adiunkta. Wszelkie wychylanie się jest surowo karane. Zemsty można spodziewać się w najbardziej zaskakującym momencie i nawet po latach.
„Habilitan.pl” to bardzo realistyczna opowieść o naukowym światku. Autor doskonale posługuje się słownictwem, bardzo dobrze opisuje realia, znane biblioteki, sposoby zdobywania finansowania, zależności w światku naukowym oraz wymogi awansu zawodowego, opowiada o patologiach osób na kierowniczych stanowiskach. Historia Andrzeja Negana i Patrycji Zaleskiej to doświadczenia wielu znajdujących się poza układzikami polskich naukowców, którzy mimo dorobku większego niż recenzenci zmierzyli się z negatywnymi ocenami całokształtu dorobku naukowego poza Polską. Autor świetnie pokazuje jak duże znaczenie mają tu układy i układziki, zbieranie punkcików, klepanie po pleckach, bezwzględne posłuszeństwo wobec resortu bogacącego się na przekrętach, grantach i dofinansowaniach dla śmietanki nazywanej przez kolejnych rządzących nazywanej „specjalistami”.
Zbigniew Meger w swojej książce opowiada o światku naukowy, ale też tym jak wygląda demokracja i kapitalizm w naszym kraju. O ile jego demoniczny obraz z lat osiemdziesiątych nieco stracił na ostrości to nadal w zakamuflowanej postaci ma się dobrze.
W książce pojawia się też wątek teczek, sposobu rozliczenia naukowców w różnych krajów z działalności komunistycznej, kamuflowanie się przez przynależność do różnych wpływowych organizacji i katolickich uczelni osób z komunistycznego resortu. Brak jednoznacznych kryteriów oceny daje duże pole do manipulacji i wynaturzeń. Stawką może być tu nawet życie. Jak wiele będą w stanie poświęcić bohaterzy w imię walki o awans zawodowy? Czy zadowolą się byciem światowej klasy naukowcami ze stopniem doktora? Czy brak awansu nie będzie zagrażał ich zatrudnieniu?
W książce „Habilitant.pl” Zbigniewa Megera nie zabraknie też morderstw niewygodnych osób, zastraszania, tworzenia sieci zależności. Historia zaczyna się kilka lat przed pandemią, a słowa mikrobiolożki w tym kontekście wydają się być profetyczne. Pokazanie manipulacji ludźmi, wykorzystywania strachu wywołanego zagrożeniem to narzędzia zarządzania tłumem, dla którego kolejne władze wynajdują ciągle nowe wizje zagłady. Świetna, wciągająca powieść.
Zapraszam na stronę wydawcy


Lucy O'Neill "Otchłań"


Dla miłości jesteśmy gotowi na bardzo wiele. Poświęcamy się, zabiegamy o uwagę i nie zawsze dostajemy to, czego chcemy albo pojawia się w formie, która nas przytłacza. Szczególnie dotkliwe jest to w czasie naszego dorastania, czyli wtedy, kiedy potrzebujemy dużej ilości pozytywnych kontaktów z innymi ludźmi. Patologiczne relacje tworzą jednostkę zagubioną i niezdolną do samodzielnego życia. Taki problem w swojej powieści „Otchłań” podsuwa nam Lucy O’Neill.
Historię otwiera pokazanie majętnej klasy. Margaret Corcoran rodzi kolejne dziecko. Jest to trzeci syn. Oczekiwanie na córkę rozczarowuje ojca rodu, Malcolma III, który już na dwóch następców fortuny. Córka miała być dopełnieniem i ozdobą. Przy okazji narodzin poznajemy historie małżeństwa kojarzonego, dowiadujemy się o wychowaniu Margaret w katolickiej szkole, w której tłumiono wszelkie jej zainteresowanie seksualnością, pokazywano jako coś wstrętnego. Takie podejście w małżeństwie utrudnia dobre pożycie małżeństwie. Kontakt seksualny z jej strony ogranicza się do dążenia do zajścia w kolejną ciążę. Jej los naznaczony jest stratą jednego dziecka. Kolejne ze względu na płeć oraz okoliczności spłodzenia jest rozczarowaniem. Odrzucony przez rodziców Feargal staje się ofiarą przemocy nastoletnich braci. Jedyne oparcie ma w mamce. Przez moment wydaje się, że miłość znajdzie w domu dziadka, ale ten organizuje twarde wychowanie mające zrobić z chłopaka „prawdziwego mężczyznę”. Zainteresowanie elektroniką nie jest mile widziane, bo kojarzy się z pracami plebsu. Mimo tego Feargal stara się rozwijać swoje zainteresowania. Samotniczy tryb życia, oddawanie się lekturze książek uniemożliwia nawiązywanie relacji z rówieśnikami. To przyczynia się do coraz większego rozłamu powstającego między nim, a innymi nastolatkami. Nieumiejętność wejścia w relacje połączona z olbrzymim pragnieniem miłości sprawia, że z desperacją chwyta się każdego objawu życzliwości. Ta pojawia się, kiedy po śmierci ojca matka poznaje mężczyznę. Przemianie Margaret, jej seksualnemu rozkwitowi towarzyszy też zmiana życia jej synów. Oto zyskują ojczyma. Piękny, delikatny i łaknący miłości Feargal przykuwa uwagę mężczyzny. Więź zacieśnia się coraz mocniej. Chłopak może w końcu bez wyśmiewania rozwijać swoją pasję, otrzymuje wsparcie w postaci podręczników i sprzętu. I wszystko byłoby pięknie i sielankowo, gdyby ta historia nie miała drugiego dna: Feargal jest ofiarą molestowania. Nie dostrzega tego, że dorosła osoba wykorzystuje jego pragnienie miłości i stopniowo przesuwa granice.
„Otchłań” to poruszająca opowieść o tragicznym życiu zdolnego chłopaka, którego bliscy odrzucili, rówieśnicy prześladowali. Widzimy bohatera, którego nikt nie akceptuje i nie kocha. To sprawia, że dla małych gestów miłości jest w stanie się zatracić. Obserwujemy jego zachowanie z niepokojem, widzimy jak coraz bardziej osaczany jest przez przemocową osobę. Wykorzystywaniu seksualnemu zaczynają towarzyszyć kolejne etapy przemocy: izolowanie od świata, wyzwiska, przemoc fizyczna. Bity i poniewierany nie może przestać kochać. Uzależniony od przemocowca, niewierzący we własne siły, własną samodzielność, przyzwyczajony do lekkiego, luksusowego życia, w którym nie trzeba martwić się o finanse tylko, w jaki sposób zagospodarować sobie czas. Dopiero na samym końcu jesteśmy w stanie zrozumieć jego problemy dotyczące kontaktów z rówieśnikami.
Feargal jest postacią tragiczną. Odrzucony przez rodzinę wpada w pułapkę. Jego zamknięcie się na rówieśników, nieumiejętność nawiązywania relacji, uciekanie w naukę, książki, rozwijanie umiejętności nie przysparzają mu przychylności rówieśników. Jego chęć niesienia pomocy innym uczniom, dzielenie się wiedzą nie pomaga w budowaniu znajomości. Przyjaźnie w nastoletnim świecie budowane są na błędach i wygłupach, a nie uciekaniu w świat zainteresowań. Wychowany pod kloszem, odizolowany od świata, uzależniony od kaprysów jednej osoby staje się bezbronny w świecie dorosłych. Feargal bardzo chętnie daje innym siebie, nie stawia granic. Wszystko w imię uwagi, jakiejkolwiek więzi z innymi ludźmi.
„Otchłań” jest bardzo poruszającą opowieścią o łaknieniu miłości i ciągłym poczuciu odrzucenia. Brak ciepła w czasie dzieciństwa i dorastania oraz doświadczenie kilkuletniego molestowania sprawia, że bohater nie wie, w jaki sposób tworzyć związki. Napisana z trzech perspektyw historia składa się na fatalistyczny życiorys. Zdecydowanie jest to książka zmuszająca do refleksji, szokująca, pokazująca, z jakimi problemami muszą mierzyć się młodzi ludzie i jak niesamowicie ważne jest umiejętne wprowadzanie ich w świat dorosłości, uczenie samodzielności, a ze strony rodziców uważność i miłość.
Zapraszam na stronę wydawcy




Jakub Krzysztof Nowak "Gorejące śniegi"


Nie od dziś wiadomo, że historię piszą zwycięzcy. To oni zlecają kronikarzom pokazanie ich i ich rodów w określony sposób. Przez pryzmat ich relacji poznajemy przeszłość. A jaka była prawda? Często realia, w których powstawało państwo Polan mogły być całkowicie inne. Coraz częściej historycy i twórcy zastanawiają się jacy mogli być różnorodni wodzowie. Zwłaszcza ci negatywnie przedstawieni w kronikach, pokazywani jako mściwi, żądni władzy i manipulujący oraz krzywdzący. Czy faktycznie działali podstępnie? Czy naprawdę byli zagrożeniem dla plemion słowiańskich? Czy ich działania były próbą sięgnięcia, po coś co im się nie należało? A może to zwyczajna polityczna propaganda na miarę naszych przodków? Nad tym zastanawia się Jakub Krzysztof Nowak w książce „Gorejące śniegi”.
Opowieść otwierają brutalne sceny wykorzystania brata Cyryla jako przynęty w polowaniu na wilki. Lokalne bandy zbójów z powodu braku nadzoru na drogach nękają podróżnych. Dochodzi do grabieży, morderstw, torturowania. Jego wybawcą staje się Nielub poskramiający grupkę bandytów. To on odegra w całej historii znaczącą rolę. Jest tu znawcą ziół, dobrym wojownikiem. Wydaje się mieć bliskie kontakty ze słowiańskimi bogami, przez co uchodzi za powiernika starodawnych mocy.
Autor wprowadza nas do świata Nieluba scenami bohaterstwa przekonującymi czytelników o jego mądrości, zwinności oraz sprycie. Łucznik potrafi doskonale planować działania i nie jest pochopny. Mimo tych cech bywa też zabobonny, oddany słowiańskim bogom, ale jednocześnie niesie pomoc potrzebującym, nawet jeśli są pewnego rodzaju przeciwnicy wprowadzający na ziemie Polan wiarę chrześcijańską, która w 1034 roku jeszcze nie jest ugruntowana, a nawet zaczyna się chwiać. Odgrywa on istotną rolę w kręgach Mazowszan buntujących się przeciwko narzucanej władzy, jedności państwowej. Piastowskiemu dążeniu do podporządkowania sobie wszystkich okolicznych ziem razem z Miecławem przeciwstawiają się Jaćwingowie i Pomorzanie. Sojusz ma uchronić przed władzą monarchów na Mazowszu i Pomorzu. Jak mogły wyglądać realia tego sojuszu? Na ile znaczącym politykiem był Miecław?
„Gorejące śniegi” to powieść bardzo obrazowa, w ciekawy sposób wprowadzająca nas do świata dawnych plemion słowiańskich, uświadamiająca z jak wieloma wyzwaniami musieli mierzyć się ówcześni mieszkańcy obecnej Polski. Historia napisana jest ciekawie, mowa bohaterów stylizowana oraz bogata w nawiązania do bóstw. W interesujący sposób połączono tu wątki historyczne i społeczne z fantastycznymi. Obok polityki nie brakuje mitologii, wierzeń i tradycji Słowian, Prusów, wikingów, Rusów i Chazarów. Pojawiają się postacie Cyryla i Metodego jako krzewicieli wiary, ale nieco inaczej postępujących niż inni krzewiciele wiary. Samo potencjalne męczeństwo pojawiające się na początku opowieści też przybiera tu inny wymiar i nie kończy się śmiercią. Poganin ratuje misjonarza z rąk łotrów, których w czasach zachwiania władzy Piastów pełno na szlakach. Podróżni okazują się bezbronni wobec dobrze przygotowanych napastników czekających w sprzyjających im miejscach. Kolejne zgony przyczyniają się do niepewności, poczucia zagrożenia. Obserwujemy też jak wówczas wyglądało chrześcijaństwo, w jaki sposób zachowywali się kapłani. Jakub Krzysztof Nowak wprowadza nas do świata ówczesnej polityki. Stajemy się świadkami zależności, knucia intryg, wykorzystywania osłabienia władzy, stawiania czoła najeźdźcom, wydarzeń na Mazowszu, Pomorzu i Prusach, a wszystko to w kontekście Europy Środkowo-Wschodniej.
Akcja niby prowadzona jest współczesnym językiem, ale pisanym w specyficzny sposób, przez co narracja przywodzi na myśl dzieła Sienkiewicza i jego zabiegi archaizowania języka. Tyle, że jest to bez sienkiewiczowskiego zadęcia narodowego i mitologizowania jedności narodowej. Tu pokazano rozłam, intrygi mające prowadzić do podporządkowania. Władza Piastów nie jest szansą dla plemion. Zaburza ład.
Trafiamy do czasów tuż przed śmiercią Mieszka II Lamberta uczynionego przez Bolesława Chrobrego swoim następcą (mimo posiadania pierworodnego Bezpryma). Takie zaburzenie kolejności w dziedziczeniu tronu przyczyniło się do ciągłych walk o władzę z Bezprymem i Ottonem, a to odbiło się na potędze rodu. Miecław był jednym z cześników Mieszka II, a po jego śmierci dalej angażował się w politykę przeciwko braciom Lamberta i ich następcom. Po wyganianiu Kazimierza I Odnowiciela objął władzę na Mazowszu. I właśnie w tych okolicach buduje sojusz przeciwko Piastom. Te wydarzenia podsuwane są nam przy okazji śledzenia losów Nieluba będącego spadkobiercą starożytnych mocy. Bohater będzie musiał stawić czoła zarówno żywym jak i staronordyckim potworom.
Jakub Krzysztof Nowak z jednej strony świetnie orientuje się w historii średniowiecznej, a z drugiej daje czytelnikom ciekawy obraz ówczesnych czasów, kreśli sugestywny obraz realiów politycznych z wiarygodnym tłem społecznym, którego ważnym elementem jest religia i to nie narzucone chrześcijaństwo, ale wiara ważna dla Słowian, Prusów czy wikingów. Ten element pokazany jest tu jako nieoderwalny aspekt życia ludzkiego, czyli widzimy, w jaki sposób kształtuje on postawy, wybory, a nawet ma wpływ na wyposażenie osób walczących oraz ich szanse w wygranych (wątki fantastyczne).
Zapraszam na stronę wydawcy



sobota, 28 września 2024

Anna Frankowska "Masz jeszcze czas"


Katastrofa ekologiczna to coś, co jesteśmy sobie wyobrazić. Mamy na tyle zanieczyszczone środowisko, że wybuch paru wulkanów lub bomb atomowych może pogrążyć naszą planetę w chaosie i przyczynić się do kryzysu, który zakończy radykalizm ekologiczny uwieńczony dyktaturą. Te przejawiają się całkowitą kontrolą obywateli i ich rozrodczości oraz rozluźnieniu więzi społecznych. Jakie narzędzia może wykorzystać władza? Nad tym pytaniem pochyla się Anna Frankowska w książce „Masz jeszcze czas”.
Trafiamy do 2521 roku. Osiemnastoletniej Aleks Has został ostatni rok nauki w szkole średniej i w sumie nie było by w tej historii nic zaskakującego, gdyby nie to, że władze całkowicie kontrolują populację. Nie polega to na czynieniu ludzi bezpłodnymi tak jak w wizjach katastrofistów. Tu realia są o wiele bardziej wstrząsające. Ludzie mogą mieć dzieci, ale większość z nich zaprogramowana jest na 19 lat życia. Akurat tyle, żeby ocenić, czy określona jednostka jest najlepsza z danego rocznika w szkole. Tylko wybrani mogą planować dalsze życie. To nakręca wyścig szczurów, bo każdy chce żyć dłużej. Wizja zbliżającej się śmierci motywuje nastolatków do wytężonej pracy oraz uniemożliwia zawieranie jakichkolwiek relacji. Nie ma tu miejsca na przyjaźń czy miłość. Nawet rodzice nie są w stanie pokochać własnych dzieci, bo wiedzą, że przyjdzie im cierpieć. W takim świecie Aleks znajduje przyjaciółkę i miłość. Doświadcza wzlotów i upadków, silnych emocji, nadziei, miłości i rozczarowań. Niby mamy zwyczajną opowieść o nastolatkach, ale umieszczoną w brutalnym świecie, w którym holokaust z wykorzystaniem chipów jest czymś powszechnym. To właśnie ta wizja straty dziecka sprawia, że niewiele osób decyduje się na rodzicielstwo.
Znajomość daty swojej śmierci sprawia, że bohaterka całkowicie przewartościowuje swoje życie, wybiera inną drogę niż rówieśnicy. Postanawia ostatni rok przeżyć jak najlepiej. Jest w jej działaniu pewnego rodzaju desperacja. Razem z przyjaciółką w osiemnaste urodziny otwiera nowy rozdział swojego życia. Obserwujemy ewolucję jej nastawienia, śledzimy dylematy. Nastolatka nie wierzy w to, że może wygrać wyścig o bycia najlepszą, czyli taką osobą, która uniknie „wyłączenia”. Właśnie to skłania ją do realizowania innych planów. Razem z przyjaciółką postanawia się dobrze bawić. I pewnie ten ostatni rok życia upłynąłby jej na beztrosce, gdyby na jej drodze nie stanął Dorian, nieliczny z ocalałych kilka lat wcześniej. Ta znajomość ją zmienia. Aleks coraz więcej czasu poświęca na refleksję i pisanie oraz doświadczanie życia.
„Masz jeszcze czas” to powieść, która podsuwa wiele ważnych problemów. Pokazuje, w jaki sposób ludzie zachowują się w obliczu totalitaryzmu, jak wiele twarzy może on mieć, jak każdy pretekst do całkowitego podporządkowania ludzi, prowadzenia selekcji, legalizacji holokaustu jest wykorzystany. Tu na pierwszym miejscu stawiane jest dobro planety, dbałość o przyrodę. Ludziom towarzyszy ciągły strach i indoktrynacja. Anna Frankowska ciekawie opisała to, co może czuć potencjalna ofiara systemu i pod tym kątem książka jest ciekawa. Mam jednak do niej dużo zastrzeżeń. Dotyczy ona czasu umiejscowienia akcji. Realia w jakich żyją ludzie w 2521 roku powinny być całkowicie inne, wynalazki bardziej nowoczesne. Niby mamy chipy, a ludzie tu nadal posługują się ajfonami i telefonami komórkowymi. To tak jakbyśmy z powozów konnych korzystali w celu dostarczenia poczty, bo tak to wyglądało 500 lat temu… Zabrakło pisarce wizji przyszłości, albo troszkę zagalopowała się z odległą przyszłością. Wystarczyło umieścić akcję, gdzieś za 20 lat i już wszystkie opisane elementy nie raziłyby w fabule. Zwłaszcza, że bohaterzy słuchają XX -XXI wiecznej muzyki, oglądają filmy z tego okresu, sięgają po literaturę z XIX wieku. To tak jakbyśmy my na co dzień zaczytywali się w dziełach średniowiecznych i renesansowych twórców, których z powodu ewolucji języka często mamy problem ze zrozumieniem bez specjalistycznego przygotowania. Potwierdzenie płatności telefonem? Mamy to obecnie. Dyskoteki obsługiwane przez barmanów zamiast przez specjalistyczne roboty. Do tego porównuje ludzi do obecnie znanych gwiazd, których nikt za 500 lat nie będzie pamiętał tak jak my nie kojarzymy trubadurów. Uważam, że pisarka zagalopowała się z czasami, w których umieściła akcję.
„Masz jeszcze czas” Anny Frankowskiej to powieść zmuszająca do refleksji. Zachęca do zastanowienia się, w jakim kierunku podąża polityka, jakie pomysły mają rządzący, jak wyglądałoby nasze życie, gdyby zostało nam niewiele czasu. Czy nadal robilibyśmy rzeczy, które robimy?
Zapraszam na stronę wydawcy






Dagmara Zielant-Woś "Lato drugich szans"


Pozory, tworzenie dobrego wizerunku, odgrywanie swojej roli najlepiej jak się potrafi, wstyd i brak wsparcia w otoczeniu to najczęstsze powody braku poszukiwań wsparcia. One uniemożliwiają podjęcie jakąkolwiek próbę ucieczki od przemocowego partnera. Zrozumienie tego wymaga poznania rozterek, z którymi mierzą się ofiary. Mamy okazję zrobić to sięgając po cykl „Zanim zgaśnie iskra”, w ramach którego powstały dwie autonomiczne książki: „Zanim zgaśnie iskra” oraz „Lato drugich szans”. W obu na pierwszym planie są inne postacie.
Pierwsza zabiera nas do świata Elsy Clearwater, lekarki, która po złych doświadczeniach izoluje się od świata, unika ludzi. Jej samotnicze życie przerywa spotkanie z tajemniczym nieznajomym, którego życie w wyniku nieszczęśliwego wypadku jest zagrożone. Obserwujemy jak poturbowani przez los Elsa i Alex zbliżają się do siebie. Retrospekcje przenoszą nas w przeszłość, pozwalają na przyjrzenie się ich doświadczeniom, zrozumienie zachowania.
Temat krzywdy, przemocy oraz manipulacji powraca w „Lecie drugich szans”. Tym razem jest to historia opowieść o Iris i Scocie. Oboje doświadczeni przez los, nieudane małżeństwa i przemoc.
Do historii wprowadza nas scenka z początku ich znajomości. Jesteśmy przekonani, że ta relacja będzie się pięknie rozwijać. Jednak po latach okazuje się, że związali się oni z innymi osobami. Iris z powodu toksycznej matki została żoną przystojnego i bogatego Antonia, którego kręci stosowanie wobec niej przemocy. Scott z kolei został ojcem samotnie wychowującym córki, które potrzebują bliskości matki, ale jedyne, co im serwuje to ciągłe rozczarowania. Kolejne obietnice kończą się w dniu realizacji i to jemu pozostaje trudne zadanie pocieszania rozczarowanych pociech.
Droga Iris i Scotta przecina się, kiedy ona w końcu postanawia uciec. Ciężko pobita traci przytomność na ulicy, trafia do szpitala, do którego jej brata zawozi jej dawny chłopak. Jej widok przywołuje wspomnienia. Jej spotkanie z nim także porusza emocje. Każde jednak ma swoje życie i problemy, którym musi stawić czoła. Oboje są skrzywdzeni przez bliskich i nie będzie im łatwo zaufać. Coś jednak ich do siebie ciągnie. Czy to wystarczy? Czy można wybaczyć złamane przed laty serce?
„Zanim zgaśnie iskra” to cykl podsuwający historię ludzi uwikłanych, zależnych od bliskich mających skłonności do przemocy. Obserwujemy kolejne krzywdzone osoby. I nie są to wyłącznie postacie pierwszoplanowych. Poszkodowanych i przemocowców jest więcej. Widzimy manipulację i uzależnianie od siebie, a później wyzwalanie się, ucieczkę przed cierpieniem.
„Lato drugich szans” to poruszająca opowieść dająca nadzieję na zmianę losu. Pisarka pokazuje, że szukanie pomocy ma sens. Wyzwalanie się spod wpływów toksycznej matki, przemocowego męża, manipulującej byłej żony. Każdy musi się tu od czegoś uwolnić, aby móc na nowo zacząć życie. Jest to też opowieść o błędach młodości, zbytniej uległości w imię walki o innych. Tylko czy zawsze warto się poświęcać? Jak wysoka może być stawka ochrony najbliższych?
Powieści Dagmary Zielant-Woś to historie wciągające i bardzo życiowe. Dla mnie wielkim minusem jest osadzenie ich w zagranicznych realiach śmietanki towarzyskiej. Cała otoczka jest tylko nieistotnym tłem do relacji międzyludzkich i spokojnie można było usytuować bohaterów w Polsce. Choćby nawet w strefie ludzi wypływowych i bogatych. Lubię, kiedy książki przenoszą mnie w znane mi zakątki miast. Tu tego nie ma, bo świat jest odległy, a akcja mogłaby się dziać gdziekolwiek. Ma to też swój plus, bo nie patrzymy na temat jak na nasze typowo polskie bolączki tylko problem światowy. Jeśli szukacie historii o osobach, które wyzwoliły się z kręgu przemocy to polecam ten cykl.
Zapraszam na stronę wydawcy