Etykiety

niedziela, 12 stycznia 2025

Łukasz Wachowski "W imię Ojca"


Wyjaśnianie zagadek kryminalnych nigdy nie jest łatwe. Sprawcę można znaleźć jedynie na podstawie popełnionych przez niego błędów, skojarzeń przypadkowych świadków oraz umiejętności łączenia faktów. Śledztwa są zawiłe i pełne żmudnej pracy. Pisanie książki, której główna akcja toczy się wokół śledztwa wymaga sporej wprawy, aby nie znudzić czytelnika. Znaczenie ma nakreślenie tła społecznego. Uważam, że Łukasz Wachowski w książce "W imię ojca zrobił" to bardzo dobrze.
Pisarz kreując mroczny klimat wokół zabójstw w małomiasteczkowych kościołach wydaje się korzystać z doniesień medialnych o różnorodnych ekscesach na parafiach, których mury skrywają wiele tajemnic. Akcję otwiera wizyta w zwyczajnym domu, którego samotna starsza mieszkanka dostrzega dziwne zachowanie psa. Kilka godzin później w kościele zostaje odkryte ukrzyżowane ciało księdza. Śledztwo zostaje przydzielone Marlenie Podgajnej, która na tle kolegów z pracy wypada bardzo dobrze. Inteligentna i zuchwała inspektorka cechuje się twardym charakterem i ciętym językiem. Razem z nią wchodzimy do zawiłego labiryntu zbrodni, które zaprowadzą nas do odległej przeszłości. Szybko okaże się, że ofiar jest więcej, a wszystkie kończy rok skończenia seminarium. Ofiary nie są przypadkowe. Zbrodnia jest przemyślaną zemstą. Znalezienie powiązań i przyczyny wymaga czasu, a ten niestety pędzi szybko i giną kolejne osoby.
Mamy tu świetnie skonstruowaną i wciągającą akcję, w której z jednej strony policjantka jest też żoną i matką, a z drugiej policjantką, która musi zmierzyć się z małomiasteczkową mentalnością oraz dobrze wykonać swoje obowiązki. Mamy tu bardzo dobrze oddane realia, z jakimi mierzą się kobiety. Nierówność pojawia się w takich subtelnych rzeczach jak rozkład obowiązków opieki nad dzieckiem: policjantka musi zadzwonić do swojego pracującego z domu męża, że ma się zająć po południu dzieckiem, ponieważ ona musi służbowo wyjechać. W przypadku mężczyzn jest to oznajmienie, że nie będzie ich do określonego dnia bez konieczności proszenia o opiekę nad wspólnym potomstwem. Autor te kwiatki dostrzega i pięknie uwypukla. Tak jak te społeczne szczegóły są przez niego dostrzegane tak samo świetnie prowadzi wątek śledztwa i pościgu za mordercą przyjmującego rolę sędziego i kata.
„W imię Ojca” to świetny literacki debiut, w którym mamy wciągającą od pierwszych stron akcję bogatą w dobrze nakreślone sylwetki bardzo różnorodnych, wyrazistych bohaterów mających bogaty wachlarz zalet i wad. Tarcia między nimi nadają tempo akcji. Łukasz Wachowski podsuwa nam historię zbrodni popełnionych w imię religii. Pojawiają się tu kłamstwa i tajemnice zamiatane pod dywan, ekscesy księży, którzy przed odpowiedzialnością chowają się w seminaryjnych i kościelnych murach. Pisarz doskonale oddał tu problem bezkrytycznej wiary w słowa wygłaszane przez księży oraz ufność w ich dobre uczynki oraz intencje. W opowieści poraża realizm i duże prawdopodobieństwo. Polecam osobom lubiącym czytać kryminały.



Dana Hein "Gdzie ten raj?"


Nałóg to podstępna bestia, która zakrada się do rodzin i powoli niszczy relacje między bliskimi osobami czyniąc je chorymi. Nałogowiec, bo nie może uwolnić się od ulegania używkom, bliscy, bo są współuzależnieni, czyli ich życie determinuje nałóg bliskiej osoby . Lekarstwo na to jest jedno: amputowanie chorej części, czyli wykluczenie jej z rodziny. Pokazanie realiów domów dysfunkcyjnych jest niesamowicie trudne, bo często albo zostaje przerysowane albo zbyt idealizowane. Przygniatająca rzeczywistość pozostaje nieuchwytna. Danie Hain w "Gdzie ten raj?" udało się uchwycić problem konsekwencji uzależnienia.
Do historii wchodzimy w Wigilię. Mamy tu rodzinne spotkanie, wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, siadanie do stołu, radość z choinki i prezentów. I niby wydawałoby się, że obserwujemy zwyczajną kochającą się rodzinę w zwyczajnym mieście, w czasie świąt, ale kolejne strony ukazują zawiłość relacji między bohaterami, sympatie, antypatie, uprzedzenia, tajemnice i oddawanie się nałogowi. Życie rodzinne toczy się wokół pracy i szkoły oraz weekendowych wyjazdów matki z nastoletnią córką na wieś do babci. W tym czasie uwięziony w patriarchalno-nacjonalistycznych przekonaniach Zbigniew coraz mniej czasu spędza z żoną i córką, przez co coraz bardziej oddala się od nich. Weekendowe picie z czasem zmienia się w konieczność codziennego zapijania, przez które zadłuża rodzinę, zaniedbuje obowiązki w pracy, szuka odskoczni od relacji z żoną, pogrąża się w przekonaniu o tym, że świat jest zły, a on pokrzywdzony. Jego myślenie o finansach to analizowanie jak dużo alkoholu może sobie za nie kupić przy jednoczesnym odgrywaniu trzeźwości. Świetnie zaprezentowane współuzależnienie, wewnętrzne dylematy oraz ciągłe zastanawianie się czy mąż będzie po pracy trzeźwy.
"Oboje zapaliliśmy papierosa do porannej kawy. Poinformowałam, że w piątek jadę z Sonią do mamy i mam nadzieję, że nie będzie znów pił cały weekend. Jak zwykle się tłumaczył, że mam przestać się czepiać. Burknął pod nosem, że nieważne, czy pije, czy nie, zawsze robię z niego najgorszego. Ot, nasza codzienność".
"Gdzie ten raj?" to opowieść o staczaniu się i zaprzepaszczaniu szans. Jednocześnie mamy tu zderzenie dwóch światów: NRD i PRL. Życie braci Drogomiry we wschodnich Niemczech w porównaniu z polską szarzyzną końcówki komunizmu wydaje się dostatnie, barwne i ciekawe. Przepaść między tymi światami potęguje tracenie pieniędzy na nałóg. Przykra codzienność Drogomiry, Zbigniewa i ich córki Sonii w kamienicy, w której wszystkie rodziny są dysfunkcyjne daje przygnębiający widok. Jednak autorka pokazuje, że i z takiego otoczenia można uciec i dać sobie szansę na nowe życie. Marzyć o odmianie, podróżach, wyzwoleniu z tego małego piekiełka utkanego z piekła dysfunkcji i nałogów.
Dana Hein wprowadza nas do świata problemów społecznych podsuwając obraz przekazywanych z pokolenia na pokolenie traum wojennych, działania używek, przemocy, dyskryminacji. Uświadamia jak niesamowicie ważne jest wsparcie otoczenia, otrzymywanie szansy, podejmowanie odważnych decyzji o rozstaniu czy daniu sobie przestrzeni na miłość. Pisarka świetnie oddaje klimat końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych. Życie rodzinne ze zmianami ustrojowymi, a także obyczajowymi w tle. Widzimy jakie piętno na rodzinie odcisnęły warunki, w których musiała żyć rodzina Malinowskich.
Prowadzona kilkurtorowo pierwszoosobowa narracja pozwala na poznanie świata z perspektywy wszystkich członków rodziny, uświadomienie sobie jak na każdą z osób wpłynął nałóg, w jaki sposób determinuje późniejsze wybory i relacje między bohaterami. Uważam to za bardzo udany zabieg.
Dana Hain napisała świetną książkę. Polecam.


Mila Berg "Mała Jednorożka z Lasu Życzeń. Z wami wszystko jest możliwe" il. Marina Krämer


Podsuwanie pozytywnych wzorców i tematów do dyskusji w lekturach dla dzieci jest niesamowicie ważnym elementem. Pozwala na rozwijanie inteligencji emocjonalnej, podawaniu różnorodnych życiowych przykładów pozwalających na przygotowanie się do wyzwań. Do tego ważnym elementem jest budowanie wiary w siebie oraz pokazywanie znaczenia współpracy. Te wszystkie elementy pojawiają się w ciekawej serii książek Mili Berg "Mała Jednorożka z Lasu Życzeń". Każdy tom wprowadza nas do innej tematyki, pozwala przybliżyć inne aspekty codzienności. Pojawia się w nich problem wiary w siebie, wspierania przez przyjaciół, odczuwania emocji, niesienia pomocy, bezinteresowności, zaangażowania, przyjaźni. Każdy tom to bogactwo tematów do dyskusji, a jednocześnie podróż do świata wyobraźni.
Bohaterzy serii to istoty fantastyczne. Mamy tu jednorożce, trolle, syrenki, skrzaty, upersonifikowane zwierzęta. Każdy jest inny, wyjątkowy. Do tego przyjaźń nie pojawia się wyłącznie w ramach określonego gatunku. Najlepszym przykładem tego jest wspaniałe trio: jednorożka, trollka i nietoperz. Każde z nich wśród przedstawicieli swojego gatunku czymś się wyróżnia. Jednorożka Finya ma krótkie nóżki, jest niezgrabna, nieporadna i nie potrafi wystarczająco dobrze czarować. Na tle swojego gatunku wypada słabo. Porównywanie się do innych sprawia, że czuje się przygnębiona i coraz słabiej wierzy w siebie. Na szczęście ma przyjaciół, na których może liczyć.
Tak jest też właśnie w tomie "Z wami wszystko jest możliwe". Na początku lektury Finya dzieli się z przyjaciółmi swoimi wątpliwościami dotyczącymi urody i umiejętności. Jej słowa świadczą, że nie wierzy w siebie. Jest rozczarowana i przekonana, że nigdy nie osiągnie takich umiejętności jak inne jednorożce. Trixi i Kalle dają jej słowa wsparcia. Ich rozmowę przerywa zaskakujące zachowanie wróżek. Okazuje się, że ratują one osadę leśnych trolli. Trójka przyjaciół też rusza z pomocą. Próbują różnych sposobów. Włączają do akcji jednorożce i doświadczonego czarodzieja, ale okazuje się, że i to niewiele daje, bo nowe fale wody napływają. Przyjaciele postanawiają poszukać przyczyny zjawiska. Dzięki współpracy i nieszablonowemu postępowaniu udaje im się pomoc leśnym trollom i nie tylko.
Mamy tu świetną historię pokazującą dzieciom, że jesteśmy różnorodni i dzięki temu możemy mieć odmienne umiejętności, które przy współpracy przynoszą fantastyczne rezultaty. Wszyscy bohaterzy opowieści wspierają się w trudnych chwilach, ale niektórzy z nich odpuszczają, gdy zauważają, że nie mogą nic więcej zrobić. Trójka przyjaciół nie poddaje się tak łatwo. Kiedy jedna metoda nie działa szukają kolejnych.
Na polskim rynku na razie ukazały się cztery tomy zabierające młodych czytelników do innej pory roku oraz podsuwające różne problemy. Ważnym przesłaniem jest tu umiejętność dzielenia się z innymi, dbanie o przyjaciół, wspieranie się w trudnych chwilach oraz realizowanie marzeń, a także poszukiwanie źródła szczęścia.
"Z wami wszystko jest możliwe" to urocza opowieść o umiejętności wspierania się. Taka pomoc może wyglądać bardzo różnorodnie i jest dostosowana do potrzeb określonych osób. Jednorożce pomagają słowa wsparcia, syrence uwolnienie, a trollom znalezienie przyczyny wzbierającej wody. Każdy tom z serii "Mała Jednorożka z Lasu Życzeń" zawiera ciepłą historię wzbogaconą pięknymi i klimatycznymi ilustracjami wprowadzającymi nas do świata magii i podsuwają urocze scenki z bohaterami opowieści. Obejmujące stronę lub całą rozkładówkę rysunki przyciągają uwagę inną scenką, w którą wkomponowano tekst.
W serii znajdziemy: "Twoja magia jest wyjątkowa", "Z wami wszystko jest możliwe", "W poszukiwaniu magii Świąt" oraz "Cudownie, że jesteśmy przyjaciółmi". Każda z tych historii podsuwa cenną lekcję, pokazuje wspaniały świat magii i porusza ważne dla młodych czytelników problemy. Zdecydowanie polecam.









sobota, 11 stycznia 2025

Debata publiczna

 Debata społeczna jest po to, abyśmy znajdowali rozwiązania, które pozwalają znaleźć najlepsze rozwiązania różnorodne problemy. Każdy z nas do takiej dyskusji przychodzi z własnym bagażem doświadczeń, wiedzy i uprzedzeń i to jest cenne. Ważne jest, aby potrafić rozmawiać bez obrażania się, zapowietrzania i narzucania innym swojego punktu widzenia (prezentowanie, a narzucanie to nie to samo). Zadziwia mnie to, co dzieje się wokół WOŚP.
Nie rozumiem tego fanatyzmu z różnych stron, walki o to, czy dawać, czy nie dawać. To wybór każdego czy da czy nie. To jego pieniądze i nic nam do tego. Nie ma, co kłócić i obrażać dających i zbierających.
Ja nie dam. Po prostu. Orkiestrę mamy we własnym domu w postaci dziecka z niepełnosprawnością. Albo będę miała na leki albo na wspieranie czegoś, co powinno zapewnić państwo. Uważam, że spychanie przez państwo odpowiedzialności na obywateli, żeby zebrali pieniądze na cele ważne społecznie (a te WOŚP zawsze ma) jest dokładaniem ludziom kolejnego podatku. Mamy fatalną dystrybucję funduszy w państwie, co sprawia, że tacy rodzice jak ja żyją zarabiając na terapie. Ja już nawet nie pamiętam, kiedy był u mnie jakiś miesiąc, gdy nie wyliczałam kasy na leki i terapię i ot tak sobie pomyślałam, że zarobię i wydam na swoje przyjemności bez myślenia o teraźniejszości i przyszłości dziecka.
Jest całe mnóstwo ludzi, którzy przez niepełnosprawność w rodzinie są skazane na ubóstwo, bo państwo niewystarczająco wspiera, nie ma wystarczającej ilości specjalistów, osób wspierających w opiece. Tym powinny zająć się telewizje, a nie szczuciem na siebie. Powinny ich interesować realne problemy społeczne, a nie namawianiem ludzi na niszczenie innych ludzi. Nie podobają się pro społeczne działania? To nie patrz na nie. Podobają? To nie zmuszaj innych do uczestniczenia w nich. Niech każdy sam oceni, czy dać czy nie. Nikomu nic do tego, na jakie organizacje ludzie przeznaczają pieniądze, jeśli te organizacje nie propagują wykluczania czy prześladowania kogokolwiek.

Przestępcy seksualni

 


Zawsze, kiedy dochodzi do przestępstwa na tle seksualnego automatycznie ze strony jego bliskich pojawiają się stwierdzenia:

-sprawca jest niewinny,
-proszę go/mnie nie prześladować,
-na pewno zostaje wrobiony,
-to na pewno z powodu nienawiści do niego.
Nigdy nie zastanowią się:
-jak się z tym czuje ofiara,
-jak pomóc ofierze.
Sprawcy nigdy nie czują potrzeby przeproszenia. Wszyscy winni (szczególnie ofiara) tylko nie on...
Czego oczekuje ofiara?
Spokoju, niepodważania emocji, niepodważania tego, że zdarzenie miało miejsce, wsparcia specjalistów, nieobwiniania o to, że doszło do zdarzenia.
Ofiary, które przezywają (nie popełniają samobójstw) są superbohaterkami, którym udało się poukładać na nowo wywrócony do góry nogami świat. Ofiary do końca życia będą w sobie nosiły twarz sprawcy i każde zdarzenie w otoczeniu będzie sprawiało, że własne doświadczenia wrócą jak zmiatająca z powierzchni fala tsunami.
Pamiętajcie, że przepisy o przestępstwach seksualnych nigdy nie są skierowane do jednej płci. To przepisy dotyczące wszystkich.
Wielkim problemem jest pomoc sprawcy w zrozumieniu ciężaru czynu oraz wsparcie ofiar w uporaniu się z tym, co je spotkało. Przepisy przewidują więzienie (dla sprawcy), społeczeństwo stygmatyzację (dla ofiary, która odważyła się powiedzieć), a dla obu powinno być leczenie (dla sprawcy przymusowe badania psychiatryczne, terapia i zażywanie leków pozwalających na utemperowanie dysfunkcyjnych zachowań). Każdemu z nas powinno na tym zależeć, bo my -jako społeczeństwo - dźwigamy później ciężar popełnionych przestępstw: utrzymywanie więzień z podatków i brak cennego materiału dla psychiatrów i neurologów (badanie dysfunkcyjnych jednostek pozwala na zdobywanie szerszej wiedzy o mózgu człowieka, a co za tym idzie leczeniu chorób neurologicznych).

Fanatyzm w różnych odsłonach


Powiedzenie w niektórych kręgach "Jem mięso" jest traktowane jak 'coming out' (wyjście szafy, czyli przyznanie się do preferencji seksualnych) homoseksualistów w prawicowych kręgach.

-A próbowałaś diety vege? (A próbowałeś/aś z płcią przeciwną?)
-Na pewno niewystarczająco urozmaiciłaś dietę (Wiesz, pierwsze razy zawsze są fatalne, trzeba próbować więcej, żeby wiedzieć)
-Konsultowałaś się z lekarzem? (Leczyłeś/aś to?)
-A może po prostu nie próbowałaś vege? (Może nigdy nie byłeś/aś z płcią przeciwną, więc nie wiesz, co tracisz)
I nikogo nie interesuje, że próbowało się (było z dziewczyną/chłopakiem), że bardziej myślało się o tym, żeby zjeść coś innego (lepszym obiektem seksualnym wydawał się jej brat czy jego siostra niż dziewczyna czy chłopak).
Kiedy ktoś mi mówi "Jestem homo"/ "Jestem vege" przechodzę do porządku dziennego. Nie uważam, że powinnam prowadzić jakąkolwiek batalie w postaci uświadamiania, że trzeba spróbować czegoś innego, bo zakładam, że próbowali, ale zwyczajnie nie wyszło.
Życie byłoby dużo prostsze, gdyby ludzie nie zaglądali innym do łóżek, talerzy i portfeli.
Tolerujecie upodobania innych?

piątek, 10 stycznia 2025

Mathilda Masters i Angelique Van Ombergen "321 pasjonujących faktów naukowych" il. Louize Perdieus

Jestem wielka fanka książek popularnonaukowych, w których przed objaśnieniem każdego zagadnienia pojawia się pytanie. Ciekawe sformułowanie go podsyca ciekawość i uczy też, w jaki sposób stawiać pytania. Wyjaśnienie pod każdym zagadnieniem zachęca do poszerzania wiedzy, wchodzenia w obszar nauki, uświadamiania jak bardzo świat jest ciekawy i ile rzeczy czeka jeszcze na wyjaśnienie. Poszerzanie wiedzy pomaga w stawianiu kolejnych pytań. Właśnie z tego powodu bardzo chętnie sięgamy po książki Mathildy Masters podsuwające wiedzę w przystępny sposób.
„321 pasjonujących faktów naukowych” to kolejna publikacja pozwalająca dzieciom i młodzieży zdobyć wiedzę, uświadomić jak niesamowicie zaskakujący jest nasz świat. Mathilda Masters zabierając nas w podróż po wszystkich kontynentach, morzach, oceanach, a nawet wyprawiając się w kosmos odpowiada na pytania dotyczące zaskakujących kształtów komet, tego gdzie nie ma komarów, co dzieje się ze śladami stóp na Księżycu, dlaczego koniuszki palców marszczą się w wodzie, jakiego koloru tak naprawdę jest sierść niedźwiedzia polarnego, jakim ciałem jest szkło, dlaczego owady tańczą i co to ma wspólnego z fizyką, w jaki sposób sól wpływa na kolory fajerwerków, co chroni mózg, czy niektóre organy wewnętrzne mogą odrosnąć i wiele innych ciekawostek. W książce znajdziemy całe mnóstwo wiedzy z astronomii, fizyki, biologii, chemii, nauk społecznych. Wiedza podsuwana jest tu w prostej formie. Na każdej stronie obok tekstu pojawiają się ilustracje pozwalające na lepsze zrozumienie przekazywanych treści. 
Po raz kolejny Mathilda Masters oddała w ręce czytelników świetną publikację będącą rzetelnym źródłem wiedzy, z profesjonalnym językiem, pozbawioną tabu kulturowego. Mamy tu nacisk na poszerzanie wiedzy i poznawanie świata, dostrzegania jak zadziwiający i fascynujący jest.. Bardzo podoba mi się forma, w jakiej podsuwana jest wiedza. Pytania i odpowiedzi pozwalają na wyszukiwanie informacji, ale uczą też ważnej rzeczy: w jaki sposób stawiać pytania. I tak jest we wszystkich publikacjach autorki. Do tej pory polecałam Wam: "321 superciekawych faktów", "321 intrygujących faktów o zwierzętach", "321 fascynujących faktów historycznych", "123 superciekawe fakty o klimacie", "123 superważne fakty o miłości i seksie". Każda z nich była dla nas fantastyczna przygodą. 
Ciekawostki lub książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, ponieważ jest bardzo ciekawa otoczenia. Brak umiejętności mówienia sprawia, że sama nie może postawić pytań. Książki z pytaniami jej pomagają. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań, ponieważ komunikacja alternatywna w jej przypadku opiera się na prostych komunikatach. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci też, ponieważ ciągle chce mieć czytane nowe książki, poznawać nowe rzeczy. Do przeczytanych wraca tylko w przypadku, kiedy jest w nich sporo faktów. I właśnie z tego powodu do książek napisanych przez Mathildę Masters ciągle wracamy, przeszukujemy, co chciałybyśmy przeczytać ponownie. Pierwsze czytanie tych publikacji zawsze jest od strony do strony, czyli tak jak zamieszczono informacje w publikacjach autorki. Kolejne to już wertowanie, wskazywanie, co konkretnie mam przeczytać. Z tego powodu do niektórych haseł nie wracałyśmy, a inne przeczytałyśmy po kilka razy. A wszystko po to, aby wiedzę utrwalić i poukładać w głowie. I właśnie za to uwielbiam takie książki, bo pozwalają mi skuteczniej pracować z córką, dostarczać informacji, które właśnie ją interesują, podsuwać jej tematy do poszerzania zainteresowań. Z tego powodu wyczekiwałyśmy kolejnej publikacji autorki. Opowiadając o nowej książce nie sposób nie wspomnieć o jej wcześniejszych, dlatego bardzo krótko opowiem Wam, dlaczego są to lektury, które powinny się znaleźć w bibliotece Waszych pociech.
Mathilda Masters w swoich książkach zabiera nas w gąszcz ciekawostek, o których czasami nie wiedzą nawet dorośli czytelnicy. Z tego powodu chętnie z córką po raz kolejny czytałam i odkrywałam tajniki naszej przyrody, ludzkich wynalazków, eksperymentów, dokonań. Autorka, dzięki podsuwanej wiedzy, pozwala nam na wiele rzeczy popatrzeć z innej perspektywy. Zupełnie inaczej będziemy patrzeć na dobrodziejstwo istnienia różnych elementów naszego otoczenia, o których dowiemy się, że zostały stworzone przez człowieka lub pod wpływem fizyki.
Za każdym razem całość dopełnia solidna oprawa, estetyczne i oryginalne ilustracje, bardzo dobrze zszyte strony i dobry papier oraz duży format. Dzięki temu książka jest estetyczna i trwała. Plusem jest przekazywanie naprawdę wielu informacji w lekki i zabawny sposób, sprawiający, że całe otoczenie zaczyna wydawać nam się jeszcze ciekawsze niż do tej pory. Zdecydowanie polecam wszystkie książki Mathildy Masters! Jeśli Wasze dzieci poczują naukowego bakcyla to na końcu książki znajdą spis lektur, które pomogą im poszerzyć swoje zainteresowania i ułatwią obserwacje. Zapewniam, że wszystkie pięknie wprowadzą Was w świat przyrody, nauki i kultury.















czwartek, 9 stycznia 2025

Gra: Justyna Kesler "Ekipa rzeczownika. Nieprzypadkowa gra o przypadkach" il. Agnieszka Dymek




Wydawnictwo Nasza Księgarnia wydaje nową serię gier edukacyjnych wspierających uczniów, rodziców i nauczycieli w procesie edukacji. Opierają się one na metodzie 3xZ i nie jest to zapisz-zakuj-zapomnij tylko dużo przyjemniejsza i efektywniejsza metoda: Zagraj–Zrozum–Zapamiętaj. Gry są tak przemyślane, że każda pomaga w  opanowaniu jednego zagadnienie z określonego przedmiotu w szkole. Mogą one być wykorzystywane w placówkach oświatowych, poradniach, edukacji domowej i w czasie wspólnej zabawy z rodzicami lub rówieśnikami. Dzięki nim możemy poćwiczyć naukę liczenia i odmianę przez przypadki. Przez serię prowadzi nas Spryciula jego ekspercki zwierzyniec dzielący się wiedzą bez konieczności sięgania po podręczniki. Tak jest też w "Ekipie rzeczownika", w której Spryciula z psem Gramatyńczykiem zajadają orzeszki i poznają nieprzypadkową ekipę rzeczownika. Mamy tu nie tylko odmianę przez przypadki, ale i ciekawą, pełną wyzwań grę pozwalającą oswoić dzieci z gramatyką i jednocześnie dobrze się bawić. Wielkim plusem jest tu możliwość dostosowania gry do poziomu wiedzy i umiejętności dziecka. "Ekipa rzeczownika" skierowana jest do uczniów szkoły podstawowej, ale przyda się również uczniom szkoły średniej i można w nią grać też z młodszymi dziećmi.
Całość jest estetyczna, ciekawa, estetyczna, a elementy są trwałe. Mamy tu 200 elementów i możliwość grania na dwóch poziomach trudności.
Autorką "Ekipy rzeczownika" jest Justyna Kesler, która w świat wiedzy wprowadza młodszych graczy w serii "Feluś i Gucio" oraz w matematycznej grze dla uczniów nauczania początkowego "Plus i minus" (też z serii "Zagraj-Zrozum-Zapamiętaj").
Zdecydowanie warto sięgnąć po "Ekipę rzeczownika".













Gra: Justyna Kesler "Feluś i Gucio grają w kolory" il. Marianna Schoett


"Feluś i Gucio grają w kolory" Justyny Kesler i Marianny Schoett to karcianka z ciekawą, sensoryczną kolorową kostką. Zestaw może mieć szerokie zastosowanie i w prostej formie można wprowadzić go już dzieciom siedzącym (samą fantastyczną kostkę), aby z trzylatkami przejść do właściwej gry. Uwielbiam, kiedy proponowane pomoce edukacyjne rosną z dziećmi. Zabawę na pierwszym etapie możemy zacząć przez rzucanie kostkę i wyszukiwanie w otoczeniu przedmiotów o tym samym kolorze. Na początku sami nazywamy, kolor, wskazujemy przedmiot o tym kolorze i go powtarzamy. Później (już chodzące dziecko) może wędrować i szukać. Kolory opanowane to sięgamy po instrukcje gry, która ma dwa poziomy trudności. pierwszy dla 3-4 latków, a drugi dla nauczania początkowego (0-3, ale też i starszych)
Pierwsze, co przykuwa w tej grze uwagę to duża materialna kostka bardzo miła w dotyku. Każda ściana ma inny kolor, a jedna jest kolorowa. W opakowaniu znajdziemy 70 kart z ilustracjami rzeczy i czynności. Bohaterami są Feluś i Gucio. Do tego mamy prosta instrukcję doskonale wprowadzającą w zasady pracy, inspiracjami, sposobami zabawy z zestawem. Cała zabawa polega na rzutach kostką, wybieraniu kart i wykonywaniu zadań na kartach. Sporo tu otwartych zadań, w których ważna jest pomysłowość i ćwiczenie umiejętności mówienia. Polecenia dotyczą emocji, uroczystości, zagadnienia ze znajomości świata lub wykonania prostego ćwiczenia. Zostały skonstuowane w taki sposób, że określonemu kolorowi odpowiada dany obszar rozwoju:
rozwój społeczny – kolor żółty,
rozwój emocjonalny – kolor czerwony,
rozwój językowy – kolor niebieski,
rozwój ruchowy – kolor zielony,
rozwój poznawczy oraz naśladownictwo – kolor pomarańczowy,
rozwój poznawczy i myślenie twórcze – kolor fioletowy.
To czy dziecko poradzi sobie z zadaniami zależy od indywidualnego poziomu rozwoju dziecka. Pracę należy zacząć od prostych kart z wizerunkiem Gucia, a później rozbudowywać. "Feluś i Gucio grają w kolory" dla nas to kolejny świetny zestaw do rozwijania umiejętności.
Feluś i Gucio to duet, który na dobre zawitał w naszym domu. W serii książek o tych bohaterach znajdziemy opowieść oswajającą dzieci z koniecznością pójścia do przedszkola i emocjami pokazującą, w jaki sposób należy się zachowywać, wprowadzającą w świat zawodów, świąt, nudy, emocji. Feluś i Gucio w grach zabierają też dzieci w świat sylab i liter, kolorów oraz opowieści, dzięki czemu można wprowadzać najmłodszych w świat czytania. Cała seria krąży wokół przedszkola, relacji z rówieśnikami, doświadczania różnorodnych rzeczy. Pomaga zrozumieć otaczający świat, swoje reakcje i przygotować się na edukację przedszkolną. Wielkim plusem jest tu zrobienie wszystkiego w formie zabawy, dzięki czemu nie jest dla dzieci nudne i pozwala zrozumieć znaczenie określonych elementów otoczenia. Z tej serii polecałam Wam wszystkie książki. Do wielu z nich możemy znaleźć gry np. „Feluś i Gucio grają w emocje” i „Feluś i Gucio poznają emocje”. Po każdy element serii można sięgać bez znajomości pozostałych. Każda gra oferuje inny rodzaj zabawy. Mamy wśród nich memo, rozmowy, pokazywanie liter, układanie słów, sylab, kalambury.