Etykiety

sobota, 18 marca 2023

Małgorzata Garkowska "Most pomiędzy słowami"


Nasze życie toczy się wokół przekonań i związanych z tymi emocji. Wmawiamy sobie, że jak minie jedna trudność to już będzie lepiej. Niestety życie to ciąg prób, które inni i my sami sobie serwujemy budując mury, odcinając się od innych i przyczyniając się do budowania murów niezrozumienia. Im więcej mamy do ukrycia, im bardziej musimy pilnować wypowiadanych przez siebie słów tym trudniej się żyje. Czasy reżimów to nie tylko ta kontrola, ale i ciągłe zastraszanie, szukanie wrogów i prewencja. Wszystko w imię wspólnego dobra, wyjaśniania niepowodzeń i szukania wrogów ojczyzny. Do tego dochodzi budowanie grup uprzywilejowanych na zasadzie przynależności do partii. W takich realiach hasło: „Kto nie z nami ten nasz wróg” nabiera nowego znaczenia i staje się siłą napędową tworzenia zależności między ludźmi. W takich trudnych warunkach żyją bohaterzy książki Małgorzaty Garkowskiej „Most pomiędzy słowami” przenoszącej nas do powojennej Polski, w której umacniany jest komunizm. Nowy układ sił sprawia, że los ludzi zależny jest od jednej jedynej właściwej partii, jednego niepodważalnego ustroju wykorzystującego obywateli do tropienia i donoszenia na tych, którzy nie popierają władzy. Niby pierwszy chaos po odzyskaniu niepodległości minął. Nastał jednak drugi wynikający z potrzeby tresury tłumów.
„Każdy ma swoje wyzwania i swoją drogę. Jeszcze znajdziesz tę właściwą dla siebie. Teraz masz wrażenie, że to koniec, że ta ścieżka prowadzi do przepaści, ale może się okazać, że to kolejny zakręt, za którym czeka coś nowego”.
Lata 50. XX wieku to czas, kiedy pierwszy powojenny chaos mamy już za sobą. Ludzie wrócili do swoich domów lub znaleźli inne miejsca, stali się częścią świetnie funkcjonującej machiny odbudowującej kraj. Mają w miarę stałe prace, stałe miejsce pobytu, przyglądają się zmianom zachodzącym w otoczeniu, czytają prasę zachwalającą wspólny wysiłek ludzi pracy i przekonujących, że dzięki nowemu ustrojowi wszyscy są bardziej zaangażowani w wykonywane obowiązki. Miasta są odbudowane i zaskakują swoją architekturą. W takim otoczeniu nie trudno o zachłyśnięcie się hasłami głoszonymi przez propagandzistą. Łatwo też dołączyć do szeregów komunistycznych organizacji. Niektórzy dołączają do nich, aby uniknąć konsekwencji działań wojennych. Każdy powód jest dobry i pozwala nowym siłom zapanować nad krajem.
Do powieści wprowadza nas tajemniczy list kobiety, która samotnie wychowuje dziecko. Dopiero później przechodzimy do właściwej akcji, w której Michalina i Piotr z córką czekają na dworcu na przyjazd Marysi (przyjaciółki) i jej córki. Obserwujemy tłumy, ruchliwość społeczeństwa, dostrzegamy trudności podróżowania, duże opóźnienia pociągów, co niecierpliwi dziecko. Już tu pojawia się temat propagandy, bo mała Julia prosi o wyjaśnienie niezrozumiałych słów, które przeczytała w gazecie. Powoli wchodzimy w zderzenie światów, w których jedni mają więcej, dostęp do lepszych towarów, a inni muszą borykać się z biedą. Życie młodego małżeństwa po przejściach nie jest łatwe. Niby należą do elity, ale są biedni, bo nie zapisali się do partii, co zamyka im drogę do awansu. Coraz częściej dostrzegają na jak niewiele mogą sobie pozwolić. Ich codzienności nie ułatwia też przeniesienie Piotra do prowincjonalnego szpitala, do którego musi dojeżdżać. Po zrezygnowaniu z samochodu czekają go długie godziny docierania do pracy. Do tego dochodzi ciągłe namawianie wstąpienia do partii. Jednocześnie w domu matki Michaliny widzimy nastolatka zafascynowanego nowym ustrojem, możliwościami, jakie daje, równością, w którą wierzy. Światy doświadczonych przez wojnę ludzi ścierają się z wiarą młodych, którym trudno wyjaśnić, że wszystko to pozory.
„Jesteśmy ogniwami w łańcuchu pamięci, gdy zabraknie jednego, posypie się całość i pokolenia, które przyjdą po nas zostaną pozbawione świadomości, że nie mogą powtórzyć tego okrucieństwa”.
Michalina z Piotrem czują się coraz bardziej osamotnieni w swoim spojrzeniu na świat. Znane i bliskie im osoby uległy złudzeniu lepszego jutra, wygody i bezpieczeństwa. Do tego widzimy zachwyt nad odbudowywanym krajem. W stolicy znikają kolejne ruiny, a z nich wyłaniają się piękne kamienice, powstają blokowiska, w których robotnicy mają swoje mieszkania. W tych realiach bohaterzy przeżywają rozczarowania, mierzą się ze strachem, poczuciem osaczenia, ale i cieszą z rozwijających uczuć. To właśnie zwyczajne doświadczenia pozwalają wielu z nich lepiej poznać nowy system i odrzucić wcześniejsze przekonania.
„Milczenie niczego nie rozwiązuje. Jest jak rzeka, która im dalej od źródła, tym szerzej się rozlewa. I jak będziemy iść po obu jej brzegach, tylko coraz bardziej się oddalimy. To rozmowa buduje mosty. Pomaga podejść bliżej…”.
Małgorzata Garkowska snuje ciekawą opowieść o zmieniających się pod wpływem doświadczeń bohaterach. Poza codziennymi wyzwaniami muszą zmierzyć się też z przemilczanymi sprawami, które prędzej czy później wyjdą na jaw. Brak rozmów przyczynia się do rozpadów relacji międzyludzkich, ale czy w świecie, w którym trzeba uważać na każde słowo trzeba uważać można komukolwiek zaufać czy tylko pozostanie oddalanie się, budowanie murów, nieufność i samotność.
W powieści płockiej pisarki spodobało mi się, że umiejętnie w tekst wplotła najważniejsze wydarzenia z lat 50. XX wieku. Mamy tu pokazany zapał młodych i zniechęcenie osób starczych, strach przed ujawnieniem wojennej działalności oraz dołączenie do partii, aby nie ponieść konsekwencji walki z okupantem. Pojawia się zaangażowanie w harcerstwo, wiara w hasła, śmierć Stalina, działalność ZMP, braki w sklepach, odbudowa stolicy, organizowanie ludzi w różnorodną działalność na rzecz państwa i ustroju. Nie zabraknie też tematu strajków studentów. Małgorzata Garkowska też wielokrotnie puszcza oko do czytelników podsuwając tematu, które pojawiały się w prasie lub literaturze. Z takich oczywistych jest nawiązanie do przemówień działaczy chcących naprawić komunizm, ale też pojawia się wzmianka o nauczycielce, która w naszej pamięci przetrwała jako bohaterka wiersza Wisławy Szymborskiej „Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej” z pobrzmiewającym hasłem: „Tyle wiemy o sobie,/ ile nas sprawdzono”, które doskonale podsumowuje zachowania bohaterów. To ich doświadczenia sprawiają, że zaczynają rozumieć innych, patrzeć na nich bardziej wyrozumiale i bardziej się wspierać.
Takich nawiązań w książce „Most pomiędzy słowami” jest więcej. One pozwalają na lepsze osadzenie postaci w czasie i przestrzeni. Pojawiają się tu tematy, którymi wówczas ludzie żyli. W te realia wplecione są losy kilku bohaterów, ich codzienność, w której nie brakuje miejsca ma miłość, zdradę, naukę, nowe wyzwania, poczucie straty, uzależnień, depresji, chorób, wyniszczenia, przemocy społecznej, mierzenia się z prześladowaniami i pomówieniami. Pisarka świetnie pokazuje tu ważną rzecz: ludzie zawsze byli dobrzy i okrutni. Zmieniają się tylko czasy i narzędzia, które wykorzystywali do pomagania lub prześladowania. Do tego nie ma osób jednoznacznie dobrych i złych. Każdy ma coś na swoim sumieniu, każdy też potrafi wyciągnąć pomocną dłoń, jeśli tylko jest przekonany, że warto.
„Most pomiędzy słowami” to świetna, pouczająca lektura, ale nie ma w niej moralizatorstwa. Jest pokazywanie zwyczajności w czasach, które minęły i które mogą nadejść, jeśli nie będziemy wystarczająco czujni. Historia Piotra i Michaliny oraz ich bliskich zawarta w tym tomie jest kontynuacją „Wyboru matki”, ale zdecydowanie można ją czytać bez znajomości wcześniejszego tomu. Jeśli jednak chcecie poznać losy wszystkich bohaterów to zdecydowanie polecam także dwa tomy „Dzwonów po zmierzchu”.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz