Etykiety

poniedziałek, 15 lipca 2019

Seria książek "Nierozłączki"


Annie Barrows należy do tych pisarzy, których życie od dzieciństwa było związane z książkami. Spędzanie wiele godzin w tygodniu bibliotece dla dzieci, a w gimnazjum praca, jako osoba odpowiadająca za ład na półkach było wynikiem jej wielkiego zamiłowania do literatury i wiedzy, co później przełożyło się na studia. Pisarką stała się w 2008 roku, kiedy razem z ciotką wydała powieść historyczną. Kolejne publikacje pojawiały się jak grzyby po deszczu. Wśród nich jest również seria książek „Evy and Bean” (Bluszcz i Fasolka), którą spolszczono na „Nierozłączki”. Polski tytuł jest trafny, ponieważ bardzo dobrze oddaje relacje miedzy bohaterkami o całkowicie odmiennych charakterach. Ivy - czyli polska Lilka – to spokojna, pozornie nudna bohaterka. Bean (w polskim przekładzie Pesta) to prawdziwy wulkan energii. Dziewczynki mieszkają przy tym samym podmiejskim Naleśnikowym Zaułku (albo raczej okrągłym placu będącym ślepą uliczką w oryginale nazywaną Pancake Court). Jak widzicie nazwy pięknie spolszczono, dzięki czemu opowieści czyta się łatwiej, przyjemniej i lepiej wpisują się w znane dzieciom środowisko. W każdej książce bohaterki przeżywają niezwykłe przygody. Ja miałam to szczęście, że jeszcze w swoich czasach przedblogerskich pisałam o tej serii (wówczas tylko w oryginale) i jej walorach edukacyjnych oraz wychowawczych (czyli takie tam naukowe nudy na temat przekazywania wzorców postaw etycznych), dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po polskie tłumaczenie, ponieważ byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób Emilia Kiereś poradziła sobie z szeregiem dziwnych dla młodego polskiego czytelnika nazw. Uważam, że zrobiła kawał dobrej roboty. Wiem, że istnieje u nas trend nadawania dzieciom coraz dziwniejszych imion, ale tu mamy inaczej i pojawiają się takie proste jak Kuba, Ania, Adam, a także nazwiska jak pani Wesoła. Na razie seria w oryginale ma jedenaście tomów (właśnie ukazał się nowy). Na naszym rynku wydawniczym wydaniem tłumaczenia tych interesujących historii zajęło się Wydawnictwo Egmont. Polskie wydanie wygląda tak samo pięknie i subtelnie jak amerykańskie, a wszystko za sprawą ilustratorki Sophie Blackall, która dzięki swoim ilustracjom nadała opowieściom klimat prostoty i minimalizmu, a jednocześnie świetnie urozmaiciła akcję. Jeśli ten przydługi wstęp o twórczyniach Was nie uśpił to teraz w końcu opowiem o akcji w pierwszych dwóch (chociaż pojawiły się już cztery tomy), aby Was nie zanudzić.
Pesta to prawdziwy wulkan energii. Wszędzie jej pełno. Do tego ma wiele zwariowanych pomysłów i ciągle kłóci się z nastoletnią siostrą będącą w trudnym okresie (dojrzewa). Odmienne zainteresowania oraz ciągła rywalizacja, a także potrzeba pouczania młodszej siostry oraz ucierania nosa starszej prowadzi do zatargów. Niewielka różnica wieku wydaje się tu być przepaścią, nad którą od czasu do czasu dziewczyny przerzucają kładkę zgody w postaci podarowania sobie drobiazgów. Takie gesty szczególnie pojawiają się ze strony starszej. One jednak nie są w stanie przełożyć się na przyjaźń między dziewczynami, ponieważ różnią je zainteresowania. Dziecinna Pestka chce się bawić, psocić, a jej siostra Anka chce się stroić. Mama ma idealne rozwiązanie na zajęcie młodszej dziewczynki: powinna pobawić się z sąsiadką w swoim wieku. Ale jak bawić się z kimś bardzo spokojnym i niesamowicie nudnym? Pestka za każdym razem stanowczo odmawia. Jednak nadchodzi taki dzień, kiedy odkrywa, że Lilka wcale nie jest taka jak jej się wydawało, a pozory mogą bardzo zwieść. Chadzająca spokojnie z książką dziewczynka okazuje się czarownicą. No, może nie taką prawdziwą, ale ma szansę nią zostać, ponieważ odziedziczyła po ciotce księgę czarów i mikstur, dzięki czemu w kolejnych tomach będą mogły wyczarować wiele zaskakujących rzeczy. 
Ta „magiczna” wiedza oraz bujna wyobraźnia Lilki będzie napędzała akcję tomu drugiego, w którym dziwne zjawiska związane z dziewczęcą toaletą dla młodszych dzieci sprawią, że wśród uczniów zacznie krążyć opowieść o duchu. Tej niezwykłej istoty będzie mogła pozbyć się tylko posiadaczka księgi pełnej mikstur. Co z tego wyniknie musicie przekonać się sami. Mogę Was zapewnić, że Wasze pociechy nie będą nudziły się w czasie lektury. Do tego psoty dzieci pokazano tu przez racjonalizowanie ich, pokazanie dziecięcego punktu widzenia, który czasami nie jest w stanie przyjąć do wiadomości, że pewne zjawiska nie istnieją. Staniemy się świadkami zaskakującej twórczości dziecięcej wyobraźni. Do tego będziemy odkrywać, w jaki sposób czasami działa empatia u dzieci.
Książki Annie Barrows pełne są bohaterów o dziwnych zachowaniach. Każdy jest inny, ale to nie znaczy, że gorszy, ale to, że może wnieść coś ciekawego do zabawy. Mamy tu też obraz dorosłych uczących dzieci samodzielności, zachęcających do podejmowania decyzji oraz ponoszenia ich konsekwencji. Pojawiają się tu też zapracowani rodzice, dorośli nielubiący nikogo, otwarci i sympatyczni sąsiedzi, podejrzliwe woźne i nauczycielki, sympatyczna wychowawczyni, której tłumaczenia nie zawsze odnoszą oczekiwany skutek, a wszystko przez to, że dziecięca wyobraźnia jest jednak nieposkromiona.
Prosty język, ciekawa, trzymająca w napięciu opowieść wzbogacona subtelnymi ilustracjami i cała masa niezwykłych pomysłów na zabawy bez konieczności tkwienia cały dzień przed komputerem. A do tego piękne przesłanie: inne może być inspirujące i ciekawe oraz pouczające.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz