Każdy z nas ma czasami zapędy meblowania innym życia: a to radami, a to wskazówkami czy podejmowaniem za innych decyzji. W takim podejściu najważniejsze jest pozostawienie drugiej osobie możliwości decydowania o własnym losie. Manipulowanie kimś nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Sprawia, że wiele dróg się rozchodzi, a inne ze sobą krzyżują. Wszystko w imię takiego życia drugiej osoby, jakiego byśmy sobie dla niej życzyli. Pół biedy, kiedy mamy dobre intencje. A co jeśli są one złe? I czy na pewno dobre intencje gwarantują dobrze podjęte decyzje? Takie pytania pojawią nam się w czasie lektury, bo Jolanta Kosowska w swojej najnowszej książce poruszy bardzo ważne tematy dotyczące ludzkiej wolności, odpowiedzialności, konsekwencji, miłości, ale też tego, w jaki sposób odbieramy świat, co jest prawdą i jak bardzo zmysły potrafią nas zwodzić.
Do książki wchodzimy, kiedy główna bohaterka, Marta, jest w rozsypce. Jej wieloletni partner i narzeczony właśnie po awanturze i niemiłym wieczorze odjechał. Do tego pani Čapek, u której mieszka nie jest zadowolona z takiego zachowania nad ranem. Młodej kobiecie świat wali się na głowę. Stopniowo dociera do niej, że wszystko, na co ciężko pracowała wali jej się na głowę. Musi odzyskać równowagę, wyznaczyć sobie nowe cele.
Mieszkająca w Pradze Marta jest właścicielką biura podróży, które założyła jako
filię firmy prowadzonej w Gdańsku przez jej ukochanego, Huberta. Odległość i
nawał pracy robią swoje. Początkowy żar przygasa. Młodzi oddalają się od
siebie. Są tak skupieni na swoich sprawach, że nawet w czasie randki zamiast
cieszyć się swoim towarzystwem załatwiają sprawy służbowe. Wszystko w imię
nawiązania lepszych kontaktów, wypracowania większych zysków. Niby planują
razem ślub, ale z czasem to wspólne życie się rozmywa w codziennej gonitwie,
braku czasu dla drugiej osoby.
Kiedy pewnego dnia Hubert przyjeżdża do Pragi ze swoją współpracownicą i
otwarcie z nią romansuje na oczach Marty związek się rozpada. Kobieta dostrzega
jak bardzo długo dała się zwodzić, jak bardzo była naiwna. Jeden taniec z
nieznajomym sprawia, że zaczyna ona patrzeć na swoją relację z innej
perspektywy, a on z powodu zazdrości wkurzony odchodzi. Odnalezienie się w
nowej sytuacji jest trudne. Na szczęście Marta ma przy sobie przyjaciół.
Rozmowy z panią Čapek i Aleną sprawiają, że szybko zbiera się po rozstaniu
i rzuca w wir nowych zajęć. A wśród nich pojawi się tajemniczy nieznajomy, który
tamtego przełomowego dnia poruszył jej emocje, sprawił, że czuła się ważna i
wyjątkowa. I wydawałoby się, że jej codzienność będzie już uporządkowana,
spokojna. Niestety los z niej zadrwi. Jedna wiadomość wywróci jej życie do góry
nogami. Marta po raz kolejny straci grunt pod nogami, poczuje się zagrożona i
porzucona. Uświadomienie sobie, że po raz kolejny jest tylko marionetką w
cudzym teatrze nie jest łatwe.
Pisarka zabiera nas w literacką podróż do Pragi. Poznamy jej uroki, kontrasty,
zaskakujące tajemnice, ciekawe postaci. Pod pretekstem zabierania nas na spacer
z Martą będącą przewodniczką po mieście pełnym tajemnic i sprzeczności autorka
przemyca sporą dawkę wiedzy. Wszystko podane lekko, przyjemnie i świetnie
wplecione w fabułę, dzięki czemu nie nuży czytelnika. Do tego mamy tu
rozgrywające się ludzkie dramaty pełne zwrotów akcji, złych decyzji, wyrzutów
sumienia, prób naprawienia błędów. Bohaterzy odkryją, że niektórych krzywd nie
da się cofnąć i za swój egoizm muszą zapłacić wysoką cenę. Widzimy jak każdy
bohater inaczej przeżywa rozstanie.
„Sobie pisani” to historia o miłości i przeznaczeniu. Tak jak w innych
książkach Jolanty Kosowskiej jest to pouczająca lektura uświadamiająca nam, że
pochopne decyzje są złe. Czasami warto stawić czoło prawdzie, podjąć ryzyko, ponieść
konsekwencje własnych czynów. Pisarka porusza też problem innego oceniania tego
samego postępowania kobiet i mężczyzn. Pokazuje jak bardzo takie szufladkowanie
może być krzywdzące. Do tego mamy tu zderzenie z widzeniem świata przez osoby
ze starszego pokolenia z młodymi, żywiołowymi, w których krew buzuje. Bohaterzy
są tu różnorodni. Każdy ma swoje indywidualne cechy i niepowtarzalną historię,
dzięki czemu jest ciekawy, inny od pozostałych.
W opisy pięknych miejsc, realistycznych wydarzeń Jolanta Kosowska wplata ludzkie
dramaty, w których czasami ludzie krzywdzą siebie lub innych odciągając od
przeznaczenia. Pisarka przekonuje nas, że jeśli popłyniemy z tym, co nam
podsuwa codzienność i wykorzystamy pracując nad tym, wykorzystując relacje,
które się pojawiają. Autorka zabierając nas w życiorysy różnych bohaterów,
pokazując patrzenie na ich losy z różnych perspektyw uświadamia nas jak bardzo
mylne może być nasze spojrzenie na cudze życie, bo widzimy tylko jego fragment.
„Sobie pisani” to pozornie historia tylko o przeznaczeniu Marty i jej wielkiej
miłości, ale pojawiają się też losy innych bohaterów, którzy na wiele spraw w
kontekście tej opowieści pozwalają nam spojrzeć z nieco innej perspektywy.
„Odrobina kokieterii, odrobina zazdrości to jak sól i pieprz dodane do potraw
dla podkreślenia smaku. Byle nie przekroczyć pewnej granicy, nie przesadzić,
być z samym sobą w porządku. Bez tego jest mdło, słodko, monotonnie i nudno.
Miłość przestaje smakować, powszednieje”.
„Kłamstwa uwłaczają obu rozmówcom”.
„Monotonia się nudzi, powszednieje. Apetyt spada, jedzenie mniej smakuje. Nawet
kawior jedzony codziennie przestaje smakować i staje się nudny. Szampan,
gdybyśmy pili go każdego dnia do śniadania, też przestałby być czymś odświętnym
i wyjątkowym. Stałby się gazowanym napojem alkoholowym, niczym więcej”.
„Ciekawe, czy na świecie jest dużo takich osób jak ja, które już dawno powinny
wyginąć śmiercią naturalną zgodnie z teorią ewolucji, według której przeżywają
tylko te osobniki, które są najbardziej przystosowane do życia. Jak widać,
prawdy ogólne czasami nie dotyczą jednostek. W każdym razie nie wszystkich. Ja
ze swoją ufnością, łatwowiernością i głupotą, przetrwałam i stałam się żywą skamieliną
niepasującą do naszych czasów”.
„Ludzie wierzą w to, w co jest im wygodniej wierzyć. Robią to odruchowo, chcąc
oszczędzić sobie bólu”.
„Nasza znajomość stawała się coraz bliższa, coraz cieplejsza, coraz bardziej
zażyła, aż pewnego dnia uzmysłowiłam sobie, że go kocham. On mnie też ponoć
kochał. W każdym razie tak mówił i mnie też się tak wydawało. Miałam wrażenie,
że czuję tę naszą miłość wszystkimi zmysłami. Ale przestałam. Praca wtargnęła w
nasze życie i zaczęła coraz bardziej odsuwać nad os siebie”.
„Każdy może się kiedyś pomylić. Nie mylą się tylko ci, którzy nic nie robią”.
„Ludzie potrafią zniszczyć wszystko. Nawet to, co wydaje się niezniszczalne”.
„Każdy człowiek szuka lekarstwa na nieszczęście”.
„Czasami, żeby zachować własną godność, należy unieść się ponad przeciętność.
Zachowaj spokój, wewnętrzną ciszę i pogodną twarz. Nic bardziej nie wkurza w
takich sytuacjach niż obojętność”.
„Ludzie bywają nieprzewidywalni. Potrafią zepsuć wszystko. Czasami trzeba ich
bronić przed nimi samymi”.
„To ludzie są paskudni, zachowują się niemoralnie, przekraczają granice
przyzwoitości, niszczą uczucia, zamieniają miłość w nienawiść, nie szanują
przyjaźni, naginają etyczne normy do swoich potrzeb. Czasami trzeba im w tym
przeszkodzić. Nikt nie ma prawa niszczyć drugiego człowieka”.
„Zawsze mi się wydawało, że w życiu należy się spieszyć, żeby zdążyć przeżyć
wszystko, co jest nam pisane. Nagle pomyślałam, że czasami trzeba zwolnić, żeby
nie przegapić czegoś istotnego”.
„Marzenia są siłą napędową działań. Najpierw są marzenia i cele, potem plany i
ich realizacja”.
„Czasami jakieś wydarzenia postrzegamy fałszywie, nasza wyobraźnia dopowiada
resztę, zaczynamy mylnie interpretować rzeczywistość, unosimy się w emocjach i
idziemy za źle pojętym poczuciem godności, wsłuchujemy się w swoje
nieszczęście, dajemy mu się podporządkować i brniemy w coś, co wszystko
niszczy. Kiedy się opamiętamy, nie ma już nic i na wszystko jest za późno, a
nawet wtedy durnowate , źle pojęte poczucie własnej godności nie pozwala nam już niczego rozpocząć od
nowa. Wokół są tylko ruiny i zgliszcza. Katastrofa”.
„Są rzeczy, które pozornie są jasne i jednoznaczne, a pomimo to nie oddają
rzeczywistości”.
„Czasami w to co widzimy, wkrada się błąd. Coś na krótko zazgrzyta, ale nasza
wyobraźnia zaczyna dopowiadać nieznane szczegóły, wypełniać luki, po swojemu
układać wszystko. Tworzy obraz, który nie jest prawdą”.
„Nasze zmysły tworzą spaczony obraz rzeczywistości. Nasz mózg wierzy zmysłom.
Brniemy coraz bardziej w stworzoną przez nas samych nieprawdę. Wszystko
dopasowujemy do wszystkiego, niepasujące szczegóły odrzucamy i pogrążamy się w
tych bredniach coraz bardziej, cały czas uważając je za prawdę. Wyciągamy
błędne wnioski, podejmujemy niewłaściwe decyzje, które pociągną za sobą
działania mogące kogoś bardzo skrzywdzić”.
„To był tylko taniec, parę utworów zatańczonych z nieznanym mężczyzną, a we
mnie nagle zmieniło się wszystko. Ja - nie ja, taka sama a już zupełnie inna,
odmieniona, odczarowana, albo zaczarowana na nowo, ale zupełnie inaczej. Coś
wyrwało mnie z jakiegoś snu albo nagle zasypiałam z nowymi marzeniami pod
powiekami”.
„Czasami prawda jest po prostu genialna, lepsza od każdego kłamstwa”.
„Każdy człowiek ma prawo żyć po swojemu. Ma prawo przeżywać własne porażki,
niepowodzenia, katastrofy i nieszczęścia. To jest jego życie. On ma je przeżyć.
Nikt nie powinien robić tego za niego”
Sobie pisani miałam okazję przeczytać i muszę przeyznać, że książka mnie zachwyciła. Wielokrotnie łzy kręciły się w moich oczach, ale były i momenty uśmiechu! Nie wspominająć o pięknym opisie Pragi!
OdpowiedzUsuń