Domek na drzewie to obiekt westchnień wielu dzieci, a czasami i ich rodziców. Pozwala na sielską zabawę, beztroskę i rozwijanie wyobraźni. Niektórzy budowali lub budują skomplikowane tunele, szałasy, rysowali zawiłe plany, które nie zawsze można było wprowadzić w życie, ale z nostalgią do nich wracają i mogą to zrobić sięgając po cykl „Domek na drzewie” Andy’ego Griffithsa i Terry’ego Dentona. Jest to miejsce, w którym nie działają prawa fizyki, do którego można uciec przed światem dorosłych i pobujać w obłokach, a do tego wszystko, co tam się dzieje ma posmak przygody, dlatego jest on czymś, o czym marzy niemal każde dziecko. Do tego blisko z niego do chmur, które można jeść jak lody, być bazą startową do dalekich podróży międzygalaktycznych, czy udawać się na niezwykłe biwaki. W takim miejscu można przeżywać wspaniałe chwile, mieć więcej swobody i unikać kontroli rodziców. To taki osobisty dziecięcy raj pozwalający na ucieczkę w świat fantazji, na który nie każdy może sobie pozwolić. Za to każdy może się tam przenieść swoją wyobraźnią i przeżyć niezwykłe przygody z książkowymi bohaterami. Nie zabraknie też wynalazków, dzięki czemu jest to też opowieść wszystkich miłośników techniki (tej we wspaniałym domku książkowych bohaterów nie zabraknie) i ma rozbudzić ich zainteresowanie fantazjowaniem, rozwijaniem wyobraźni, oderwania się od technologii, a jednocześnie do samodzielnego konstruowania wynalazków, bo bohaterzy wcale nie żyją w swoim niezwykłym miejscu w prymitywnych warunkach. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo tu wynalazków, maszyn ułatwiających lub utrudniających życie, a czasami stanowiących zagrożenie.
Do tej pory do czytelników trafiały kolejne odsłony przygód w domku na drzewie
pokazujące jak bardzo jego mieszkańcu go rozbudowali, urozmaicili i jak dużo
niesamowitych rzeczy wprowadzili. Tym razem nieco inna odsłona. W jednym tomie
mamy trzynaście niesamowitych opowieści. Każda bardzo pomysłowa, zaskakująca,
pokazująca zadziwiające pomysły na zabawę, spędzanie wolnego czasu, podróże,
przygody. Akcja jest prosta i bazuje na zasadzie łamania różnorodnych
konwenansów.
„Najgłupsze historyjki” przenoszą nas w świat magicznych przedmiotów,
świętowania zadziwiających świąt, zadziwiających wyzwań, taplania się w błocie,
zabawy, kontaktów z dziwnymi naukowcami, oblepiania śluzem, skoków, konkursów w
krzyczenia, prześwietlania głowy, poszukiwania mózgu, kanapkomatów i studni spełniających
życzenia, pogoni za wężami. Każde spotkanie absurdalne i zabawne, ale też
pouczające, niosące ciekawe przesłanie. Nam najbardziej podobała się opowieść o
różdżce, przez którą jeden z bohaterów jest zmieniony w psa. Mamy tu luźne
spojrzenie na szczęście, zabawę oraz pragnienia.
W każdej opowieści znajdziemy bohaterów, których wcześniej spotkaliśmy w
różnych tomach serii. Takie intertekstualne podejście pozwoli na wyszukiwanie
postaci, obserwowanie zmian i śledzenie ich dalszych losów.
Autorzy z wielką swobodą pozwalają wyobraźni budować kolejne pomysły. Akcja w cyklu jest tu tworzona na zasadzie wzajemnie wprawiających się w ruch trybików
prowadzących do zakończenia, w którym bohaterowie deklarują stworzenie jeszcze
kolejnych 13 pięter. Tym razem temat rozbudowywania pominięty i skupiono się na innych rzeczach.
W naszym domu seria książek Andyego Griffithsa i Terry’ego Dentona o niezwykłym
(bo mającym niesamowicie wiele pięter i atrakcji) domku na drzewie cieszy się
dużym powodzeniem i po przeczytaniu kolejnego tomu wyczekujemy nowych, w
których zostaniemy wrzuceni w wir wydarzeń. Kolejne części pozwoliły nam na
przeżycie niesamowitych przygód i uczestniczenie w niezwykłych, irracjonalnych
pomysłach bohaterów. Od pierwszego tomu książki te stały się jedną z naszych
ulubionych książek dla młodych czytelników. Wszystko przez szybką i
niezobowiązującą, a do tego pokręconą akcję oraz licznym ilustracjom
(zapełniają chyba więcej miejsca niż sam tekst). To sprawia, że początkowi
czytelnicy (7-10 latki) nie nudzą się, czyta im się bardzo szybko, a do tego
porusza tematy bliskie nie tylko dzieciom.
Mam wrażenie, że z każdym tomem autorzy serwują swoim czytelnikom nie tylko
coraz większą dawkę absurdalności i humoru, który pewnie trudno będzie
zrozumieć wielu dorosłym czytelnikom, ale i coraz więcej przemycają systemów
filozoficznych ukrytych pod płaszczykiem zabawnych historii, nauki oraz wątków
z literatury. Tym razem poruszą problem doświadczeń, strachu, uprzedzeń i
pokonywania własnych słabości, a także konwenansów.
Serię polecam uczniom szkoły podstawowej. Szybka akcja, doskonale pasujące do
tego ilustracje sprawiają, że książka staje się doskonałą rozrywka w czasie
podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz