Każdy ma swoich kultowych bohaterów książkowych. Moją była Ania Shirley, czyli postać wykreowana przez Lucy Maud Montgomery. Ćwierć wieku temu byłam nią oczarowana, bo miałam bardzo dużo z nią wspólnego: byłam delikatna, z dużą wrażliwością i wielkim przejęciem patrzyłam na otaczający mnie świat i marzyłam o wielkiej romantycznej miłości, która będzie się rozwijać tak jak w książkach.
Sam cykl „Ania z Zielonego Wzgórza” zawiera bardzo wiele elementów
biograficznych oraz ciekawą historię początków. Kiedy Lucy Maud Montgomery miała
dwa lata zmarła jej matka, a ojciec ponownie się ożenił i wyjechał pozostając
dziecko pod opieką dziadków. Wątek sieroctwa i półsieroctwa oraz pozostawienia
przez ojca pojawia się praktycznie w każdym tomie. Do tego widzimy, że takie
dzieci są tak jak ona wychowywane surowo. To sprawiało, że przyszła pisarka
uciekała w świat książek. Tak jest też w przypadku jej bohaterek. Lucy Maud
Montgomery pisze o tym, co jej bliskie o znane. Nawet studia i praca
nauczycielki. Nim jednak jej bohaterka doszła do tego momentu seria musiała
powstać i podbić serca czytelników. Nie było to łatwe. Kiedy wróciła w rodzinne
strony, aby opiekować się schorowaną babcią tworzyła pierwszą część opowieści o
Ani. Niestety bardzo długo książka była odrzucana, ale kiedy już trafiła do
czytelników przyniosła jej sławę, a z czasem doczekała się wielu ekranizacji i
kolejnych części przygód dorosłej rudowłosej marzycielki. Pisanie dla autorki
było odskocznią od codziennych problemów, które często przemyca w książkach. Dolina
Fiołków, Jezioro Lśniących Wód, Aleja Zakochanych, Biała Droga Rozkoszy to miejsca,
których pierwowzory możemy znaleźć w otoczeniu, w którym żyła pisarka. Do tego.
Ania Shirley uwielbia twórczość Alfreda Tennysona, ulubionego poetę Montgomery.
Młodym czytelniczkom pokazuje też jak niesamowicie ważne jest zdobycie wykształcenia
i samodzielność. Wykreowana przez nią Ania jest ciekawa świata, chce się uczyć,
mieć dobre relacje z ludźmi, ale nie zwraca uwagi na negatywne opinie na temat
negatywnych opinii o edukacji kobiet. Tak jak pisarka ceni wiedzę, ciekawość
świata i otwartość.
W pierwszym tomie śledzimy pierwsze lata po przybyciu Anne na Zielone Szczyty, stajemy
się świadkami różnych nieprozumień i zabawnych perypetii. W drugim zobaczymy
jak rozwija się jej relacja z Gilbertem oraz doświadczenia związane z opieką
nad tracącą wzrok Marylą. Pisarka pokazuje, że ten czas wcale nie musi być zmarnowany
i stanąć na drodze życiowym planom bohaterki. W trzecim przyjrzymy się Anne
zaangażowanej w zdobywanie wiedzy oraz kompetencji pozwalających na naukę w
szkole. No i przyszedł czas na kolejne przygody bohaterki, czyli podjęcie
poważnej pracy na stanowisku dyrektorki.
Muszę szczerze przyznać, że lubię sięgać po nowe tłumaczenie. I właśnie to
sprawiło, że kolejny tom w przekładzie Anny Bańkowskiej trafił do moich rąk. To
pozwala mi na nieco inne spojrzenie na znaną mi historię. Zwłaszcza, że nowa
odsłona powstała po ponad trzydziestu latach od wcześniejszej i zawiera nieco
inne spojrzenie tłumaczki, bo nie ma się co oszukiwać, że nie mają oni wkładu w
wartości przekazywane czytelnikom oraz to jak my odbierzemy niektóre historie.
Powrót do książek Lucy Maud Montgomery po latach jest ciekawym doświadczeniem
też pod względem innego odbioru głównej bohaterki. Odmienny bagaż doświadczeń
sprawia, że na wiele spraw patrzę nieco inaczej. Dostrzegam wiele rzeczy, na
które kiedyś nie zwróciłam uwagi, inne mnie drażnią chociaż przed laty wydawały
mi się oczywistością. Do tego doceniam to, w jaki sposób pisarka pokazała
układy i układziki klanów w małych mieścinach. Ku swemu zaskoczeniu mogę
stwierdzić, że mimo upływu lat mam wiele wspólnego z bohaterką. Są to
całkowicie inne rzeczy i należy do nich przyjazd do miasteczka, w którym z
żadnym z mieszkańców nic mnie nie łączy oraz ciągłe odkrywanie rodzinnych powiązań,
zależności tworzonych między mieszkańcami. Do tego dziś dostrzegam jak bardzo
Anne przejmuje się opiniami ludzi, zwraca uwagę na stroje, a także potrafi być
złośliwa i ocenia innych. Szczególnie w czwartej części wychodzi wiele jej wad,
zyskuje zadziorną osobowość, ale też potrafi pochylić się nad bohaterami,
którzy w pewien sposób są do niej podobni.
„Anne z Szumiących Wierzb" to powieść epistolarna, ale tu mamy głównie długie
listy do Gilberta, z których wyłania się ciekawy obraz codzienności oraz
otoczenia widziany oczami bohaterki. Dzięki temu poznajemy mieszkańców Summerside,
w którym Anne została dyrektorką szkoły. Posada w obcym mieście pozwala na
stopniowe wchodzenie w relacje mieszkańców, oglądanie ich z boku. Mamy tu
plejadę bohaterów z zaletami i wadami oraz ukrywanymi przed innymi
zainteresowaniami, grami pozorów. Dużo miejsca poświęcono tu wdowom wynajmującym
pokój młodej kobiecie. Nazywane ciotkami Kate i Chatty bohaterki całkowicie się
różnią. To jednak nie przeszkadza im wspólnie mieszkać oraz zarządzać domem. Poznamy
też małą Elizabeth po porzuceniu przez ojca wychowywaną przez surowe opiekunki
i zdziwaczałą Katherine. Stopniowo przyjrzymy się różnym członkom rodziny
Pringle, ich układom, układzikom oraz współpracy w obliczu poczucia zagrożenia
lub niesprawiedliwości.
Na początku książki widzimy absolwentkę Redmond Collage szukającą odpowiedniej
stancji po otrzymaniu pracy w szkole. Szybko odkrywa, że nie jest to łatwe. Z
jakiegoś powodu wiele osób jej odmawia, a innymi stancjami nie jest
zainteresowana, bo są odpychające. W końcu trafia do Szumiących Wierzb. Sama
nazwa domu już ją przyciąga. Otoczenie oczarowuje i zachęca do pozostania. Bohaterka
szybko wrasta w małą społeczność i jak zawsze jej podejście do wielu spraw
zmienia wiele zachowań społecznych. Anne spędza w nowym miejscu trzy lata próbując
zdobyć sympatię Pringle’ów oraz Katheriny Brooke oraz dzieląc się codziennymi
doświadczeniami w listach do Gilberta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz