Etykiety

środa, 29 grudnia 2021

Jakie wsparcie dla niepełnosprawnych i potrzebujących?


PiS zrobił niezłą propagandę na pomocy osobom niepełnosprawnym i opiekunom. Ponoć teraz mamy raj mlekiem i miodem płynący, bo mamy 500+ dla dorosłych niepełnosprawnych, których renta nie przekracza 1600 zł, ale tylko tych, którym na ponownej specjalnej komisji uda się dostać zaświadczenie, że są całkowicie niesamodzielni i nie ważne, że ZUS-owska komisja już to orzekła. Nowa komisja wiele osób uzdrawia. Do tego mamy świetne refundacje pieluch, ale trzeba wiedzieć od ilu sztuk jest większa refundacja, a i tak to nie chroni nas przed inflacją, a tu niestety w ciągu roku niepełnosprawni płacą dwa razy więcej za pieluchy niż rok temu. Do tego świadczenie pielęgnacyjne w wysokości najniższej krajowej, ale pod warunkiem, że opiekuni nie dają sobie w MOPSie wmówić, że teraz to im się nie należy i muszą podpisać wniosek o zasiłek pielęgnacyjny, a ten starcza tylko na pampersy. Do tego mamy rewelacyjną ustawę „za życiem”, dzięki której możemy dostać pieniądze, ale pod warunkiem, że diagnoza i orzeczenie niepełnosprawności jest przed ukończeniem roku od narodzin. W innym wypadku mamy kopanie z wpisaniem, aby kolejki do lekarzy były mniejsze, a i tak nie zawsze się to udaje i jeśli potrzebne są częste kontrole to raz idzie się prywatnie (taka przyjemność kosztuje od 200 do nawet 1 000 zł), a raz na NFZ. Do tego cała masa nierefundowanych badań, które trzeba wykonać, aby kontrolować, czy przyjmowane lekarstwa mają w organizmie dawkę terapeutyczną, czy może za niską lub za wysoką (w zależności od choroby taka przyjemność może kosztować od 100- 1 000 zł). Wisienką na torcie rozpieszczania jest opieka wytchnieniowa, której w wielu miejscach zwyczajnie brak. Idzie opiekun do urzędu i dowiaduje się, że mu się nie należy, bo przecież on jest od opieki, bo ma dzieci i niech dzieci zrezygnują z pracy, a własne dzieci oddają gdzieś, bo przecież wg prawa rodzinnego mają obowiązek zająć się niepełnosprawnymi dziadkami. Serio, słyszałam nie raz takie argumenty. A teraz sobie wyobraźcie, że niektórzy młodzi rezygnują z pracy, jadą na prowincję opiekować się dziadkami i tu słyszą w MOPSie, że są pasożytami, bo chcą pomoc, a pomoc się nie należy, kiedy dwoje dziadków żyje, bo małżonkowie mają obowiązek zajmować się sobą wzajemnie, a że oboje niepełnosprawni to już ich problem. Do tego oboje mogą wymagać 24 h opieki innych osób. Na szczęście w pewnym momencie któreś z ich w końcu umiera, a rodzina jest rozgarnięta i wie, że nie wolno dać sobie wcisnąć do podpisania dokumentów o zasiłek pielęgnacyjny tylko walczy o świadczenie. I tu znowu pojawia się problem opieki wytchnieniowej, bo nikt nie jest w stanie pracować cały rok bez urlopów i wizyt u lekarzy. Wtedy znowu pouczenie, że przecież bierze świadczenie i pomoc się nie należy. A przecież się należy. Problem polega na tym, że MOPS-y nie są przygotowane na takie sytuacje, bo nikt ze specjalistów, którzy mogliby zająć się niepełnosprawnym nie chce pracować za kwoty mniejsze niż pracownicy na kasach w marketach. A że nie chcą to prowadzą prywatną praktykę, na którą osoby żyjące wyłącznie ze świadczenia nie stać, bo ledwie im na podstawowe potrzeby starcza. Ale co tam. Przecież mamy raj mlekiem i miodem płynący.
A teraz kilka informacji o tym, o jaką pomoc możecie się starać z organizacji pozarządowych.
Przede wszystkim warto prosić lokalne stowarzyszenia i fundacje o wsparcie. One czasami mają wolontariuszy, którzy są w stanie przyjść na te 2-3 dni, kiedy jesteście w szpitalu i pomóc w opiece. Do tego czasami mogą dać opał na zimę, dać przydział jedzenia. Do takich popularnych organizacji należy Caritas, który jest jedną z organizacji rozdzielających paczki żywnościowe z Programu Operacyjnego Pomoc Żywnościowa współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej. Można się też zgłosić do Banków Żywności, Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, Polskiego Czerwonego Krzyża. Aby dostać taki przydział żywności (raz na rok) trzeba mieć zaświadczenie z MOPS-u, gdzie nie wolno dać sobie wmówić, że się nie należy, bo nie. Należy się każdemu, kto spełnia warunek posiadania dochodów mniejszych niż 1 161,60 zł na osobę w rodzinie lub 1 542,20 zł w przypadku gospodarstwa jednoosobowego. Jeśli macie to szczęście, że mieszkacie w większym mieście to te organizacje prowadzą również jadłodajnie dla potrzebujących (i tu też potrzebne zaświadczenie z MOPS-u, że się kwalifikujecie). Raz do roku działa też Szlachetna Paczka, która może wam wykupić podstawowe produkty, ale musicie wiedzieć do kogo się zgłosić w swojej okolicy lub poprosić kogoś, aby zgłosił Waszą rodzinę do centralnego systemu wsparcia. Warto przełamać wstyd i poprosić o wsparcie. Jeśli znacie osoby potrzebujące to poproście o możliwość zgłoszenia ich do takiego wsparcia. Możecie sami potrzebować pomocy, ale przez dochody nie kwalifikować się do pomocy, ale naprawdę to świetne uczucie, kiedy dowiadujecie się, że mimo Waszej sytuacji mogliście komuś pomóc chociaż przez organizacje pozarządowe.
Jeśli macie dobrą sytuację finansową i potrzebujecie zastępstwa bez tłumaczenia się komukolwiek z powodu to z pomocą przyjdą prywatne domy opieki, które tanie nie są, ale nie musicie kopać się z urzędem.
Jeśli znacie inne możliwości wsparcia potrzebujących piszcie w komentarzach. Ta wiedza przyda się każdemu, kto będzie szukał pomocy.


Niepełnosprawnych można też wspierać przez 1% lub darowizny.
Oli terapię można wesprzeć przekazując 1%:
W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
25068 Sikorska Aleksandra
Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.


Oli terapię można wesprzeć wpłacając darowiznę na konto:
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Alior Bank S.A.
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
25068 Sikorska Aleksandra darowizna na pomoc i ochronę zdrowia


Pieniądze trafiające na subkonta w fundacji zawsze są dokładnie rozliczane, więc zawsze, kiedy tam przekazujecie środki to możecie być pewni, że ta pomoc zostanie zweryfikowana, rozliczona. Do tego zachęcam Was do przekazywania 1% osobom, które o to proszą, ponieważ Was to nic nie kosztuje, a dla niepełnosprawnych to naprawdę duża pomoc. Kilak razy spotkałam się z oburzeniem, kiedy ktoś mi opowiadał, że znajomi chcieli 1% i oni myśleli, że mają komuś dodatkowo dać pieniądze. Nie. Te pieniądze i tak zabiera państwo, więc lepiej, aby trafiły do konkretnej osoby i dzięki temu miała szansę na terapię, wykupienie lekarstw z tych środków

niedziela, 26 grudnia 2021

Anna Ficek "Obiecaj, że mnie kiedyś odnajdziesz"

Wojna zawsze brutalnie dzieli ludzi, każe w innym widzieć wroga, którego trzeba zwalczać. A co jeśli znamy tę drugą osobę? Wielonarodowe przygraniczne społeczności sprawiają, że czasami po dwóch stronach barykady muszą stanąć osoby bliskie sobie. To powoduje wiele dylematów, pytań o słuszność postępowania, sens walki, poszukiwanie dobra i zła, pytania o to, co to znaczy być dobrym Polakiem lub dobrym Niemcem. Tak właśnie jest w debiutanckiej powieści Anny Ficek „Obiecaj, że mnie kiedyś odnajdziesz” zabierająca nas do świata miłości osób, których dzieli wszystko. I to nie tylko w przypadku głównych bohaterów, ale też i tych pobocznych, będących wyznawcami innych religii, bo czy inność to tylko narodowość?
Opowieść otwiera powojenna scena, kiedy Hania przedstawia swojej córce Zosi dziadków. Później przenosimy się do okrutnych czasów, kiedy to w 1943 roku Polacy na zachodzie i południu muszą borykać się z okupacją, czyli ciągłą kontrolą życia przez Niemców. Widzimy jak wielość ograniczeń prowadzi do biedy. Ciągły terror sprawia, że ludzie czują się bezsilni i nieufni. Nawet przyjaciele nie mówią sobie wszystkiego. Jednocześnie istnieje życie podziemne. Akcje partyzantów skutecznie zaskakują wroga, a ten mści się na ludności cywilnej. W tych trudnych czasach rodzina Hani musi postarać się przetrwać. Nie jest to łatwe. Zwłaszcza, że ojciec i brat ukrywają się w lesie. Mieli sporo szczęścia, bo w czasie zatrzymania krakowskiej inteligencji byli poza uczelnią.
Stopniowo poznajemy też wcześniejsze losy rodziny. Odkrywamy, że są tu niedawnymi przybyszami. Górny Śląsk, z którym początkowo byli związani szybko po wybraniu Hitlera zmienił się w miejsce, w którym Polaków traktowano gorzej, zwalczano. Za sprawą Maiera, z którym ojciec się przyjaźnił rodzice podjęli decyzję o wyjeździe. Sprzedali piękny dom i przenieśli się do wiejskiej chaty, gdzie wtopili się w tło. Wydawałoby się, że już nie ma szansy na spotkanie Hani i Hansa, którzy od dzieciństwa pałali do siebie ciepłymi uczuciami. Jednak wojna rzuciła młodego Niemca właśnie w okolice, do których się przeprowadziła. Nowe spotkanie sprawia, że zaczynają czuć coś do siebie. Ale czy to miłość? Czy można kochać wroga? Czy takie uczucie może przetrwać wojnę?
Ich znajomość i kwitnące uczucie powoduje wiele dylematów. Zwłaszcza, że dziewczyna jest piękna i niejeden Polak marzy o niej jako o swojej żonie. Może lepiej wybrać przyjaciela, ale Polaka niż ukochanego Niemca? Życie nie daje tu prostych rozwiązań. Każda decyzja może być zła, każda może doprowadzić do śmierci i to nie tylko z rąk wroga, ale także własnych rodaków karzących za niewłaściwe uczucie, niszczący prawdopodobieństwo kolaboracji. Wybór Hani nie będzie łatwy. Zwłaszcza, że pod pretekstem chronienia kraju straciła siostrę. Czy miłość będzie silniejsza niż rozsądek? Jedno jest pewne (już początek to sugeruje): Hani uda się przetrwać wojnę. A co z Hansem? Czy rozliczenia za wojnę na Niemcach dosięgną go?
Anna Ficek pokazuje nam bardzo różnorodne oblicza ludzi. Dobrzy i źli są po oby stronach barykady. Do tego zarówno dobrzy jak i źli muszą zabijać i imię ratowania ojczyzny.
Cytaty z książki:
„Jak można scharakteryzować największą miłość naszego życia? Ilością wylanych łez czy ilością uśmiechów, które za jej sprawą się pojawiają?”.
„Życie jest jak otwarcie i zamknięcie drzwi. Niepotrzebnie ciągle czegoś oczekujemy. I tak przyjdzie i zakończy się szybciej, niż można sobie wyobrazić”.
„Młody Polak wielokrotnie zastanawiał się, jak naród, obok którego się wychowywał, nacja, którą uważał za niezwykle inteligentną… Jak mogli uwierzyć w te kłamstwa Hitlera?”
„Wiele rzeczy jest piękniejszych w naszych snach”.
„-Nie szukaj usprawiedliwienia swoich błędów, bo go zwyczajnie nie znajdziesz.
-Tato, ludzie cały czas się usprawiedliwiają. – Uśmiechnął się lekko.
-Nie ludzie. To diabeł ich usprawiedliwia. Chce, aby myśleli, że wcale tych błędów nie popełnili, a przecież jesteśmy pełni błędnego myślenia bądź działania. Na tym to polega. Uczymy się na błędach, Alek. Myślisz, że to, że ktoś się zacznie usprawiedliwiać, sprawi, że poczuje się mniej winny?
-Zagłusza tylko swoje sumienie…
-Właśnie tak. Poza tym to, co tobie wydaje się błędem, dla mnie nim nie jest”.
„Wiesz, że granica pomiędzy dobrem a złem jest bardzo cienka. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że nic nie jest stuprocentowo złe bądź dobre. To, co uważamy za dobre, jest po prostu stosowne w danej sytuacji”.
„To, czy ktoś jest wybrańcem, pozostawmy do rozstrzygnięcia Bogu. Potęga nie polega na wybijaniu inteligencji i traktowaniu ludzi, jakby byli warci mniej niż pasożyty”.
„Nie można określać ludzi przez pryzmat ich pochodzenia”.
„Podziały są jedynie w naszych sercach i umysłach”.
„Można wybaczyć bardzo wiele, ale nie zapomnieć. Nie można zapomnieć. Im bardziej chcemy komuś wybaczyć, tym bardziej zapisuje się to w naszej pamięci”.
„Musisz wiedzieć, że nami wszystkimi kieruje władza. Ludzie postawieni gdzieś wysoko. I czasami musimy ich słuchać, a oni wydają polecenia w mgnieniu oka, bo sami nie brudzą sobie rąk. I na tym polega niesprawiedliwość”.
„Czasem nawet nie wiemy, kto albo co dodaje nam skrzydeł”.


Wioletta Piasecka "Przyjdzie pogoda na szczęście"


„Można marzyć, planować, drobiazgowo się przygotowywać, a życie i tak zaskoczy nas swą przewrotnością. Nigdy nie wiemy, co czeka za zakrętem”.
Życie pełne jest niespodzianek. Mogą być momenty, w których czujemy się, jak byśmy chwycili los za nogi i staliśmy się właścicielami rogu obfitości, ale codzienność szybko sprowadzi nas na ziemię i nie pozwoli bujać w obłokach szczęścia. Czasami musi zadziać się źle, aby nas wypróbować i byśmy mogli docenić szczęście. I tak właśnie plotą się losy bohaterów powieści Wioletty Piaseckiej „Przyjdzie pogoda na szczęście”, w której trzy bohaterki to bardzo dobre przyjaciółki wspierające się w każdej sytuacji. Każda ma pomysły na pomoc i rozwijanie skrzydeł. Wzajemna inspiracja, świadomość, że trzeba brać się z życiem za bary sprawia, że kobiety są w stanie pokonać wiele przeciwności i obalić stereotypy narzucane przez otoczenie. Mimo przytrafiającym się im niepowodzeniom starają się nie tracić wiary, że kiedyś i do nich uśmiechnie się los.
„Marzenia nigdy nie spełniają się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Zawsze los musi sobie z nas zażartować”.
Kontynuację książki „Przyjdzie pogoda na miłość” otwiera pasmo nieszczęść. Po chwilowym powodzeniu wszystko im się sypie. Magda, której udało się wymknąć z objęć śmierci i zwalczyć chorobę odkrywa, że warsztat ojca jest tak zadłużony, że może stracić dom, Zuzanna będąca gwiazdą ukrywa się ze względu na wplątanie jej w seksaferę i hejt z powodu romansu ze starszym mężczyzną. Jakby tego było mało jej były menedżer ją okrada i zostaje bez grosza na koncie, a rodzice wyrzekli się córki-ladacznicy. Natomiast Joanna po porzuceniu przez ukochanego leci do USA, aby w końcu poznać matkę, a tam niestety życie dalekie od marzeń, a rodzicielka odbiega od wyśnionego ideału. Każda z kobiet musi liczyć na innych, ale to właśnie otwartość i determinacja sprawiają, że mogą zmienić w swoim życiu wiele. Los nie oszczędza bohaterek. Potrafi nieźle przyłożyć i poturbować. Ważne jest, aby w tej rozgrywce się nie poddać. I tak właśnie jest w przypadku bohaterek. Mają one wiele wątpliwości dotyczących własnych wyborów, ale nie pozwolą, aby one przesłoniły im cel i sparaliżowały. Jedno jest pewne los sprzyja upartym i pracowitym i tak jest też w przypadku bohaterek.
„Życie jest kruche, zbyt kruche, by zamartwiać się nieistotnymi rzeczami, ale wciąż to robimy. Spalamy się w pogoni za pieniądzem, za lepszym życiem, zapominając, że wszystko, co najistotniejsze, mamy w sobie. Dobro, miłość, szacunek. I przede wszystkim tym powinniśmy się dzielić ze światem”.
Każda kobieta to inna historia, odmienna osobowość i wyzwania. Poza przyjaźnią łączą je zawody miłosne, ale czy złe doświadczenia muszą wykluczyć szczęście i szanse na dobry związek? Co muszą zrobić, aby w końcu los pozwolił im wytchnąć i poczuć szczęście? Jedno jest pewne: nie można siedzieć i się nad sobą rozczulać.
"Czasem w życiu przychodzi pogoda na miłość, ale czy wraz z miłością przychodzi pogoda na szczęście?".
Muszę przyznać, że powieść Wioletty Piaseckiej bardzo mnie zaskoczyła. Snuta przez nią opowieść jest wciągająca. Do tego pojawia się tu sporo dylematów etycznych, które nie mają prostych rozwiązań, ale jest piękne przesłanie: nikt nie ma prawa decydować za nas o naszym życiu, bo jakąkolwiek decyzję podejmiemy to my poniesiemy – dobre lub złe – konsekwencje.
„Nie damy dary wymazać niczego z naszego życia. Możemy jedynie z pokorą, nadzieją i wiarą w przyszłość iść dalej. Bez złości i bez żalu życie jest zdecydowanie łatwiejsze, a my stajemy się szlachetniejsi”.
Wioletta Piasecka umiejętnie łączy losy bohaterów, buduje napięcie, tworzy konflikty oraz pozytywne postawy, wśród których lojalność wobec przyjaciółek jest najważniejsza. Właśnie ta świadomość możliwości polegania na innych, ich wsparcia sprawia, że każda z nich śmielej patrzy w przyszłość i podejmuje odważniejsze decyzje pozwalające odwrócić zły los w szansę dla siebie i bliskich. Nieszczęścia, które spotykają młode bohaterki są bardzo życiowe. Znajdziemy tu chorobę i dźwiganie się rodziny po ratowaniu życia, jest zagubienie wywołane operacją, która w pewien sposób okaleczyła, frustracja z powodu społecznego i rodzinnego odrzucenia, dzieciństwo pełne samotności i czekania na matkę. Życie żadnej z bohaterek nie jest piękne i łatwe. Można wręcz powiedzieć, że usłane cierniami, które wbiją się w ciało, jeśli tylko pozwolą sobie na upadek. Wiedzą, że w trójkę łatwiej iść przez życie.
 „Życie będzie się toczyć nawet wtedy, gdy nas już nie będzie. Jesteśmy tylko jego niezauważalną cząstką. Kłócimy się, narzekamy, nienawidzimy, a na koniec odkrywamy, że liczy się tylko miłość”.
Powieść Wioletty Piaseckiej można zaliczyć do grona tych motywujących do działania. Pisarka przekonuje nas, że nigdy nie wolno się poddawać. Każde wyzwanie może nas czegoś nauczyć, dać nam nową szansę na polepszenie życia.
„Rodzinne strony są jak miękka poduszeczka i ciepły kocyk. Nawet gdy się wybijemy w wielkim świecie, to wracamy w te niedoskonałe miejsca z sentymentem, a w miarę upływu lat z baśniową wprost tęsknotą”.
Mamy tu wiele ważnych motywów, wśród których akceptacja, miłość, wsparcie i samoakceptacja są ważnymi tematami. Każdy chce mieć w swoim otoczeniu osoby, na których będzie mógł polegać i okazuje się, że można takie znaleźć. Trzeba tylko otworzyć się na dobrych ludzi, którzy do naszego życia wniosą dużo energii, staną się pewnego rodzaju motorami naszych działań i dla których my także będziemy siłą napędową. Ponad to nie zabraknie tu tematu „ideału piękna”. Zwłaszcza, że poszukiwanie go szczególnie dotyczy dwóch bohaterek: jednej menedżer zmienił wizerunek na taki, który sprawia, że ona czuje się brzydka, a druga jest po usunięciu piersi.
,,- Eh kobiety, jesteście niewolnicami własnych przekonań. Otóż ja ci powiem, czym jest kobiecość. Kobiecość to siła, to mądrość, to pewność siebie i... dobro, uśmiech, wrażliwość, piękna dusza".
Obok siły, wewnętrznej radości i bliskości z przyjaciółmi oraz wspierającą rodziną ważne jest, aby w porę dostrzec szczęście zamiast gonić za nim, bo może się okazać, że to, co kusi za zakrętem wcale nie jest warte naszej uwagi.
„Zazwyczaj nie zauważamy szczęścia, które jest na wyciągnięcie ręki. Szukamy, błądzimy, potykamy się o nie, nie dostrzegając, że wystarczy się rozejrzeć we własnym domu i żyć tu i teraz”.




Anna Ficek "Obiecaj, że mnie kiedyś odnajdziesz" - cytaty


„Życie jest jak otwarcie i zamknięcie drzwi. Niepotrzebnie ciągle czegoś oczekujemy. I tak przyjdzie i zakończy się szybciej, niż można sobie wyobrazić”.
„Młody Polak wielokrotnie zastanawiał się, jak naród, obok którego się wychowywał, nacja, którą uważał za niezwykle inteligentną… Jak mogli uwierzyć w te kłamstwa Hitlera?”
„Wiele rzeczy jest piękniejszych w naszych snach”.
„-Nie szukaj usprawiedliwienia swoich błędów, bo go zwyczajnie nie znajdziesz.
-Tato, ludzie cały czas się usprawiedliwiają. – Uśmiechnął się lekko.
-Nie ludzie. To diabeł ich usprawiedliwia. Chce, aby myśleli, że wcale tych błędów nie popełnili, a przecież jesteśmy pełni błędnego myślenia bądź działania. Na tym to polega. Uczymy się na błędach, Alek. Myślisz, że to, że ktoś się zacznie usprawiedliwiać, sprawi, że poczuje się mniej winny?
-Zagłusza tylko swoje sumienie…
-Właśnie tak. Poza tym to, co tobie wydaje się błędem, dla mnie nim nie jest”.
„Wiesz, że granica pomiędzy dobrem a złem jest bardzo cienka. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że nic nie jest stuprocentowo złe bądź dobre. To, co uważamy za dobre, jest po prostu stosowne w danej sytuacji”.
„To, czy ktoś jest wybrańcem, pozostawmy do rozstrzygnięcia Bogu. Potęga nie polega na wybijaniu inteligencji i traktowaniu ludzi, jakby byli warci mniej niż pasożyty”.
„Nie można określać ludzi przez pryzmat ich pochodzenia”.
„Podziały są jedynie w naszych sercach i umysłach”.
„Można wybaczyć bardzo wiele, ale nie zapomnieć. Nie można zapomnieć. Im bardziej chcemy komuś wybaczyć, tym bardziej zapisuje się to w naszej pamięci”.
„Musisz wiedzieć, że nami wszystkimi kieruje władza. Ludzie postawieni gdzieś wysoko. I czasami musimy ich słuchać, a oni wydają polecenia w mgnieniu oka, bo sami nie brudzą sobie rąk. I na tym polega niesprawiedliwość”.
„Czasem nawet nie wiemy, kto albo co dodaje nam skrzydeł”.




czwartek, 23 grudnia 2021

Wioletta Piasecka "Przyjdzie pogoda na szczęście"-cytaty


„Marzenia nigdy nie spełniają się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Zawsze los musi sobie z nas zażartować”.
„Można marzyć, planować, drobiazgowo się przygotowywać, a życie i tak zaskoczy nas swą przewrotnością. Nigdy nie wiemy, co czeka za zakrętem”.
„Życie jest kruche, zbyt kruche, by zamartwiać się nieistotnymi rzeczami, ale wciąż to robimy. Spalamy się w pogoni za pieniądzem, za lepszym życiem, zapominając, że wszystko, co najistotniejsze, mamy w sobie. Dobro, miłość, szacunek. I przede wszystkim tym powinniśmy się dzielić ze światem”.
„Życie będzie się toczyć nawet wtedy, gdy nas już nie będzie. Jesteśmy tylko jego niezauważalną cząstką. Kłócimy się, narzekamy, nienawidzimy, a na koniec odkrywamy, że liczy się tylko miłość”.
„Nie damy dary wymazać niczego z naszego życia. Możemy jedynie z pokorą, nadzieją i wiarą w przyszłość iść dalej. Bez złości i bez żalu życie jest zdecydowanie łatwiejsze, a my stajemy się szlachetniejsi”.
„Tyle się przez te kilka miesięcy wydarzyło! Dorosłe życie bezwzględnie zaciera nasze młodzieńcze ideały. Trzeba mieć mocny kręgosłup, by realizować pasje wbrew całemu światu”.
„Zazwyczaj nie zauważamy szczęścia, które jest na wyciągnięcie ręki. Szukamy, błądzimy, potykamy się o nie, nie dostrzegając, że wystarczy się rozejrzeć we własnym domu i żyć tu i teraz”.
„Rodzinne strony są jak miękka poduszeczka i ciepły kocyk. Nawet gdy się wybijemy w wielkim świecie, to wracamy w te niedoskonałe miejsca z sentymentem, a w miarę upływu lat z baśniową wprost tęsknotą”.





Anna Rybkowska "Ślady życia. Tom 4: Zapach jesieni" -cytaty


„Po prostu życie stawia przed nami rozmaite zadania, okazje i skróty. Czasem nie sposób z nich nie skorzystać. Poddaje nas wielu próbom. A one nigdy nie są tak dogodne i klarowne, jakbyśmy sobie tego życzyli. Życie nas nie głaszcze, raczej drwi z nas na każdym kroku”.
„Cóż, ja niby jeszcze wszystko widzę, a wielu rzeczy nie zauważyłam, więc przydałby mi się czujnik zaufania. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś znów zechciał zrobić ze mnie idiotkę”.
„Nie można żyć samym lękiem i ustawicznym brakiem zaufania”.
„Mam dość zadręczania się pytaniami o to, jak mogło być, gdybym była inna albo trafiła na odmienne okoliczności. Skoro nie mam większego wpływu na otoczenie, a los gra ze mną w karty, chociaż swoje ma znaczone, to najlepszą rzeczą jest zaakceptować to, co jest, znaleźć odpowiednią niszę i wpasować się w nią najwygodniej, jak to jest możliwe. Wcisnąć się w tę jakąś wyrwę i trwać!”.
„Chcesz, by coś odniosło skutek, stosuj metodę małych kroków, bo jak zaczniesz gnać do przodu, to zgubisz cel”.
„Nie trzeba koniecznie szukać odpowiedzi, bo nie znajdziemy rozwiązania dla wszystkiego. Warto zostawić innym rozkminianie tego świata, nie odkryjemy jego zagadek, ani nie wynajdziemy antidotum na śmierć i cierpienie. Skupić się na tu i teraz, zauważyć i docenić to, co mamy nikłe radości codziennego dnia, śmiech oraz komfort bezpieczeństwa tych, na których nam zależy. I wiemy, że to odwzajemniają. Po prostu machnąć ręką na niejasność, skończyć z podejrzliwością”.
„Schyłek żywota może być taki urokliwy, o ile jest dobrze wyreżyserowany”.
„Mężczyźni cierpią na emocjonalne deficyty, gdyż przesądy i normy kulturowe zabraniają im okazywania uczuć”.




Iga Kowalska "Uwalnianie" - cytaty


„Chcę przeżywać życie tu, teraz. TO nie jest życie, to nie może być życie, chcę doświadczać, chcę się śmiać i się kochać. Dlaczego muszę na to czekać, przeczekać wszystkie te godziny?”
„Nigdy nie jestem naprawdę dość”.
„Musiałam tego chcieć. Zresztą jego ‘chcę’ jest ważniejsze od mojego. Jego ważniejsze od jej. Czy nie tego uczą nas od dzieciństwa, mówiąc ‘nie przesadzaj’?”
„Jedna chwila, jeden plemnik i po mnie”.
„Czy jestem tu po to, by im pomóc, czy po to, by poczuć się lepiej sama ze sobą?”
„Niepewność siebie, niepewność, co dalej. Pragnienie, by nie było świata poza tutaj, codziennie innym, nowym, grzesznym. Strach przed powrotem do życia, tak jakby to tutaj to nie było życie, tylko sen, mary, taki świat nie może istnieć naprawdę”.
„Bierność. Uległość. Ma być miło, ma być przyjemnie, nie można psuć innym humoru, nie można psuć miłej atmosfery, to nie jest moment na złość, na twoje uczucia, Nina, nic nie mów, przeczekaj, twoje uczucia się nie liczą, bo i tak zapewne przesadzasz, reagujesz zbyt emocjonalnie, uśmiechnij się lepiej, przesadzasz. Jakaś nadwrażliwa jesteś, więc siedź tu, spokojnie, a ten wkurw w środku niech ci gnije, niech się odkłada ci w brzuchu, niech się osadza na tkankach, to nie jest ważne, ważne, by wszyscy dookoła bawili się cudownie, tak działa świat, uspokój się i siedź tu, kurwa, jakby nic się nie działo. (…) Twój ból, Nina, nie ma znaczenia, ponieważ ty nie jesteś ważna, ważny jest on, ważni są oni, mężczyźni, żeby byli zadowoleni, żeby się wyluzowali, ważni są goście, i ona, i jej goście, a ty możesz co najwyżej iść do kuchni zrobić sałatkę”.
„I się wyprowadziłam, a potem pomyślałam, jak łatwo nie zauważyć skurwysyństwa, gdy się w nim jest, w samym jego środku, i przyjmuje go tyle, że na całą dwudziestoosobową klasę spokojnie by starczyło”.
„Lecz ludzie się rodzą nawet w czasie wojny. Wybuchy i strzały nie powstrzymają pożądania. I w całej tej nienawiści, w tym strachu i szumie zła człowiek znajdzie sposób, by kochać się z drugim człowiekiem. Znajdzie sposób, by urodzić drugiego człowieka, gdy inni ludzie do siebie strzelają. Wybuchają miny, ale człowiek i tak chce dotknąć drugiego.
Nawet w Auschwitz, podobno, istniała miłość”.
„Jesteśmy tak młodzi, że świat ma dla nas tysiące możliwości. Setki złudzeń, dziesiątki szans. Stoimy tak, wiedząc, że każde z nas będzie szło oddzielnie, przez te wszystkie nadzieje, przez pułapki i strach”.
„Nasze są te ruiny, meczety, karykatury miast i państw, kartograficzne nisze, lecz świat może spokojnie poradzić sobie bez nas”.
„Nigdy nie było dla mnie jasne, o co chodzi z ‘na zawsze’, z pretensjami: ‘Zmieniłeś się!’. Dlaczego to takie dziwne? Ja przez ostatni tydzień zmieniłam się nie do poznania. Jak można wymagać tego i wierzyć w to, że przez pięćdziesiąt lat ktoś wciąż będzie taki sam? Każda kolejne książka, każdy film, przeżycia, to wszystko mnie zmienia. Jak można nie zmienić się wcale i nie być ze sobą jako c sami ludzie, tacy sami jak w dniu składania przysięgi ‘aż nas śmierć nie rozłączy’?”.
„A może ludzie potrzebują wierzyć w tę bajkę, że ‘zawsze będziemy tacy jak dziś’?”.


Hubert Fryc "Sztuka noszenia masek" - cytaty


„Świat nie może być zbiorem przypadków, bo wówczas byłby nie do zniesienia. Byłby chaosem, workiem pełnym kosmicznych śmieci, dziurą na odpadki, zużyte przedmioty, idee i ludzi; byłby piekłem”.
„Strach jest najgorszym wrogiem człowieka, bo krępuje ruchy”.
„Ciekawe, myślałem, patrząc przez okno toczącego się pociągu, ilu jest na świecie ludzi takich jak mama. Przeżutych, wyżętych z życia. Niby zdrowych, bo serce sprawne i głowa sprawna, i całe ciało w dobrym stanie -ale przecież konwencjonalne badania, wykresy, wymazy, prześwietlenia i rezonanse tak mało mówią o człowieku, więcej zaciemniają. Gdzie indziej przebiega linia dzieląca zdrowego od niezdrowego, silnego od słabego. Można mieć nowotwór i być silnym, a można być okazem zdrowia i żyć jak cień człowieka. I to ojciec tak wyżął matkę, jak szmatę. Popsuł ją na całe życie, zwichrował, rozstroił”.
„Niemiałem wątpliwości, że temu potworowi należy się śmierć. Ale czasami życie jest większą karą, straszniejszą, bo trwa w najgorsze, bo łaje i sprawia, że każdy dzień to biczowanie, niesienie krzyża”.
„Nikt nie dobiera się z powodu koloru oczu albo grupy krwi. Data urodzenia to podobny szczegół, póki nie krępuje żadne ze stron”.
„Ludzie przychodzą i odchodzą, wszystko podług planu, na który nikt nie ma wpływu”.
„Myślę, że jedyne, co tak naprawdę możemy, to być odważnymi. Nic więcej nie zależy od nas”.
„Odwaga to być może jedyne, co zależy od nas. W ostatecznym rachunku jedynie to się liczy. I tylko o jej brak możemy mieć do siebie pretensje”.
„Myślałem o tym, że życia ludzkie bywają do siebie bardzo podobne i układają się w schematy, we wzory i szablony. Jakbyśmy wcale nie przeżywali indywidualnych, pojedynczych losów, ale trwali posortowani, połączeni niewidzialnymi nićmi, zaszufladkowani: grupa ludzi o życiu dobrym albo niedobrym, tragicznym, perfekcyjnym, popsutym, ojciec potwór, matka chora, babka chora, dziadek chory -albo na abarot, ojciec silny i sprawiedliwy, matka silna i ciepła, i babka dobra jak chleb, i dziadek normalny, zwyczajny, siwy i mądry, i poukładany, i służący radą”.
„Nasze losy są pokrewne, łączą się, zapętlają, odgrywamy podobne sceny, jesteśmy bohaterami wtórnych historii, marionetkami w dłoniach tych samych scenarzystów i reżyserów”.
„Czasami trzeba zaryzykować i stracić naprawdę wiele, żeby uratować choć trochę; oddać życie, by uniknąć śmierci”.
„Nasze życia wcale nie są nasze. Łączymy kropki, które ktoś porozmieszczał po całym świecie, od błędu do błędu, od pomyłki do pomyłki, tylko ciało jakby nasze, ale w gruncie rzeczy co najwyżej wzięte na kredyt, rozumiesz?”.
„Niedopatrzenie, rozkojarzenie, życie niepoukładane, zimne, zgrabiałe, jak dłonie bezdomnego. Wtedy tak łatwo popełnić błąd; przez lodowate palce łatwiej przecieka czas. I jakoś mniej wtedy człowiekowi zależy, czy porządek, czy bałagan, gdzie sacrum, gdzie profanum. I codziennych rytuałów się zaniechuje, umyć zębów, sięgnąć po książkę, zapłacić za rachunki, schować pamiętnik”.
„Odwaga to jedyne, co może wprowadzić zmiany do scenariusza. Nieraz drobna korekta mogłaby zmienić bieg wydarzeń, przestawić zwrotnice, zmienić kierunek. Odwaga to gotowość na zmiany. Jest jedyną prawdziwą siłą w całym kosmosie”.
„Nigdy nie wierzyłem w te gadki o lampce wina do kolacji, o dwóch lampkach, o piwku po pracy, o dwóch piwkach, że to rozluźnia, pomaga się zrelaksować, wpływa na metabolizm, pomaga zasnąć. Każda kropla alkoholu to rodzaj słabości. A na to też napatrzyłem się wystarczająco, żeby picia unikać za wszelką cenę. Żeby zawsze być silnym i zdecydowanym. Nie jestem durniem, potrafię odróżnić picie sporadyczne, dla towarzystwa, od alkoholizmu. Wciąż jednak twierdzę, że jedno i drugie jest niedostatkiem woli, co prawda o niejednakowym nasileniu”.
„Wykonując wolny zawód, uzależnić się jest podwójnie łatwo. To pułapka, bo nie musisz codziennie wstawać o szóstej, nie musisz dobrze wyglądać. Możesz cały dzień paradować w gatkach, cały dzień spędzić nad kiblem, żadna Halinka z biura nie wyczuje smrodku kaca, żaden szef Janusz nie dostrzeże niedoprasowanej koszuli, poplamionych spodni, zawalonych terminów. Wstaniesz to wstaniesz, nie to nie. Weźmiesz prysznic to weźmiesz, a nie weźmiesz, dobra twoja, możesz wtedy dłużej leżeć wtopiony w fotel, dłużej półleżeć na stole, nikogo to nie obchodzi”.
„Jeżeli ktoś cię podziwia, wielbi i otacza czymś w rodzaju czci, to nawet stoczyć się w jego oczach porządnie nie możesz. Wtedy nawet twoje dno będzie usłane płatkami róż”.





środa, 22 grudnia 2021

Odporność

 


Moja córka należy do tych dzieci, które na razie są odporne na infekcje. I to nie jest tylko i wyłącznie zasługa jej organizmu tylko też pracy nad zwiększaniem odporności. A tu znaczenie ma wiele czynników, wśród których specjaliści wyliczają stres, ćwiczenia, długość snu, suplementacja witaminy D i dieta. Ja bym do tego jeszcze dodała solenie (i to nie potraw) i „wietrzenie” i nie chodzi mi o otwieranie okien lub spacer w grudniu w ubraniach, w których ubieramy dzieci w maju (a widuję sporo takich dzieciaków). Od wychłodzenia do przeziębienia jest naprawdę niewielki krok.
Ograniczenie stresu
Wiadomo, że uczenie się to po prostu maraton stresu, ale przecież wiele zależy od nastawienia. Zamiast krzyczeć, frustrować się, spinać (dziecko każde spięcie wyczuje) lepiej po prostu z radością i uśmiechem motywować do robienia czegoś. Stres wcale nie sprzyja uczeniu się, ani też odporności. Czasami warto sobie odpuścić, pozwolić na relaks, leniuchowanie, odprężający spacer lub kąpiel.
Codzienna dawka ćwiczeń
Nie musimy od razu zapisywać się na aerobik, basen czy siłownię. Wystarczy codzienny spacer lub jazda rowerem. I to bez względu na pogodę. Ruch pozwala na podniesienie ciśnienia oraz zwiększenia tętna, czyli przyczynia się do się do szybszego przepływu krwi, a to sprawia, że jesteśmy silniejsi. Najlepsze są ćwiczenia na świeżym powietrzu, bo przy okazji możemy się przewietrzyć, czyli odpocząć do pomieszczeń ze zbyt suchym powietrzem, całą masą drobnoustrojów gromadzonych w zamkniętych pomieszczeniach.
Solenie
Po ćwiczeniach warto wziąć kąpiel pozwalającą zmyć pot, oczyścić ciało i posolić. Kilka lat temu jeden ze specjalistów na jesienno-zimowo-wiosenne infekcje poradził mi, aby do kąpieli dorzucać solidną łyżkę soli jodowanej. Nie wiem, na ile to działa, ale po takim oczyszczaniu ma się też wrażenie lepiej nawilżonych śluzówek w nosie.
Zadbaj o sen
Nic tak nie rujnuje zdrowia jak nieodpowiednia długość snu. Im mniej śpimy tym więcej chorujemy. Jeśli mamy zaburzony rytm snu koniecznie powinniśmy skontaktować się z neurologiem. Nim to nastąpi warto sięgnąć po melatoninę i spróbować samodzielnie wyregulować sen i po jakimś czasie nie będziemy musieli sięgać po suplement. Jeśli okaże się, że to nie działa to niestety czekają nas poważne badania, ale o tym zadecyduje lekarz, bo one zależą od tego, jaki jest powód naszych zaburzeń. Mogą być to przyczyny zaburzenia przepływu hormonów w mózgu, ale może okazać się, że w kość daje nam układ trawienny, moczowy czy płciowy (niektóre guzki mogą być niewyczuwalne, ale wpływają na zaburzenia rytmu snu).
Kultywuj bliskość
Każdy człowiek potrzebuje bliskości. Może to być przytulenie, przyjazna rozmowa albo masaż. Jeśli masz kogoś bliskiego, kto może nasmarować ci całe ciało olejkami to zdecydowanie warto z tego korzystać. Wzajemna pielęgnacja pozwala też na dbanie o więź. My korzystamy z olejków poleconych przez specjalistów i są dostępne w drogeriach, więc nie jest tak trudno je zdobyć. Można też wykorzystać oliwkę dla niemowląt. Dzięki temu skóra będzie ładniejsza, a wy będziecie mieli poczucie bliskości. Jeśli chcemy dostarczać różne bodźce, bo wymagają tego zaburzenia SI to możemy sięgnąć po różnorodne masażery. Przerobiliśmy ich wiele i mam do nich sceptyczny stosunek, bo nic nie zastąpi delikatnej dłoni wmasowującej olejek.
Suplementacja
Im mniej promieni słonecznych do nas dociera tym bardziej musimy zastąpić je czymś, co pomoże uchronić się przed niedoborem, bo ten to nie tylko osłabiony organizm, ale też często krzywica i problemy z dziąsłami. Mam tu na myśli witaminę C i D. O ile pierwszą przemycamy w kiszonkach, owocach to o tę drugą trudniej, bo jej śladowe ilości pochodzą z jaj, mleka, olejów roślinnych, wątroby i ryb, ale większość pochodzi z syntezy skórnej, czyli odpowiedniej ilości działania promieni UVB. Niedobory można uzupełnić dzięki suplementacji i tu warto zwarzyć się, podać wiek i przedyskutować dawkowanie z lekarzem lub farmaceutą.
Zadbaj o dietę
Nie od dziś wiadomo, że od tego, co jemy zależy to jak się czujemy. Przede wszystkim trzeba dbać o różnorodność pokarmów, czyli po prostu eksperymentować ze smakami i daniami. Tu szczególnie ważne jest dostarczanie witaminy C i cynku, czyli potrzebne są rośliny strączkowe, ryby, mięso, nabiał, migdały pestki dyni, jajka, a nawet czekolada (najlepiej gorzka), papryka, pietruszka, wszelkie kiszonki (mamy nawet regionalnego producenta takich specjałów). Dobrze też doprawiać potrawy imbirem (nawet do zup można dodawać).
Kontroluj trawienie
Może to zabrzmi dziwnie, ale wydalanie jest niesamowicie ważne i nieprawidłowe może przyczynić się do obniżenia odporności, złego funkcjonowania. O tym w innym wpisie.
Dostosuj strój do pogody
Przegrzane lub wychłodzone ciało da ci się we znaki. Zawsze dobieraj strój do pogody, a nie pory roku. Wydaje ci się, że zimą obowiązkowa jest kurtka zimowa, a za oknem 10 stopni Celcjusza? Zdecydowanie lepiej założyć wiosenno-jesienne ubrania. Chodzisz od jakiegoś czasu w lekkiej kurtce i temperatura znacząco spada? Sięgnij po cieplejszą bez zastanawiania się, czy nie wyglądasz w niej grubiej lub w jakich strojach chodzą inni.
Jak widzicie dbanie o zdrowie to nie tylko suplementacja, ale wiele innych czynników, o których dbanie jest ważne i to nie tylko dla odporności. Niektóre niedobory przekładają się na poważne choroby jak krzywizna czy problemy z układem krwionośnym, oddechowym i trawiennym.

Lepsze funkcjonowanie zaczyna się od dobrze pracujących jelit


Zaburzenia trawienia to częsta przypadłość dzieci i osób z ASD. Zaparcia powodujące ból brzucha są utrapieniem i warto pilnować codziennych wypróżnień, bo bez tego może być życie w ciągłym bólu. I tu ważna jest odpowiednia dieta oraz suplementacja. Przy wybiórczym jedzeniu często trudno o to pierwsze. Do tego czasami potrzebne są środki zmuszające jelita do pracy, a nie tylko wpływające na konsystencję stolca. Często spotykam się z twierdzeniem, że suplementacja nie ma znaczenia. Ja wiem, że ma. I to duże. Zmienia jakość życia. Nie ma krzyków z powodu silnych bólów brzucha, a to naprawdę potrafi mieć duży wpływ na umiejętność uczenia się, bo wymęczone złymi bodźcami ciało sprawia, że mózg nie może prawidłowo pracować.
Przede wszystkim trzeba postawić na błonnik, bo to nie jest preparat jednorazowo poprawiający trawienie tylko długotrwało wpływający na pracę jelit. Po wieloletnim stosowaniu można odłożyć suplementy, bo nasz organizm nauczy się sam pracować. Ważna jest tu systematyczność oraz ilość wypijanych płynów, bo ważne jest to, aby miał on się w czym rozpuścić. Do tego trzeba pamiętać, że minimum godzinę przed i po braniu lekarstw nie podajemy błonnika, ponieważ hamuje on działanie leków i zamiast dobrych efektów możemy mieć tylko częściowe.
Kolejna rzecz to siemię lniane, ale z doświadczenia wiem, że nie każdy jest w stanie je jeść. Na szczęście powstały tabletki do ssania i połykania i w ten sposób można dostarczyć małą dawkę potrzebną do rozruchu jelit.
Korzystaliśmy i eksperymentowaliśmy z wieloma preparatami. Był Travisto zawierający wyciąg z mięty pieprzowej, karczocha, owoców kopru i ostryżu długiego. Był też Dulcobis, który pomógł nam, kiedy przez tydzień nic nie pomagało i córka przez ból brzucha miała problem z chodzeniem. Przerobiliśmy też olej z czarnego kminu, herbatki z mięty i kopru. Obecnie na stałe w codziennym zestawie pozwalającym na kontrolowanie pracy jelit jest kurkuma-piperyna, karczoch, młody jęczmień i błonnik, deburit i probiotyki typu lacidovil lib vivomix. Do tego dochodzi codzienne pilnowanie, aby było dużo owoców, kiszonek (ogórki i kapusta), a jak już wszystko zjedzone to pilnowanie, aby na pewno każdego dnia było wydalone, aby nie doprowadzić do bólów brzucha, bo po kilku dniach może być taki stan, że będzie trudno chodzić. A najzabawniejsze jest to, że niewielu specjalistów wie, że dziecko może stracić umiejętność chodzenia przez nieprawidłowe trawienie. Autyzm to ciągłe eksperymentowanie i poszukiwanie, co może pomóc dziecku.


wtorek, 21 grudnia 2021

Lucy i Stephen Hawking "George i błękitny księżyc"


Uciekanie od technologii nigdy nie może się udać. To udowadnia nam historia rodziców George’a z serii „George i kosmos” Lucy i Stephena Hawkingów. Chronienie dziecka przed uzależnieniem od mediów w pewnym momencie będzie musiało się skończyć. Do tego rodzice chłopca odkryją, że nowe wynalazki można wykorzystać do ratowania planety. Wszystko za sprawą rodziny koleżanki syna. Pięć tomów to już dość długa przyjaźń – zarówno ze strony bohaterów, jak i czytelników. Seria książek o George’u i jego przyjaciółce Annie towarzyszy nam już od kilku lat. Sięgnęłam po nią, ponieważ jako miłośniczka publikacji Stephena Hawkinga nie mogłam przejść obojętnie obok książki „George i tajny klucza do wszechświata”. Pierwszy tom nas wciągnął i bardzo nam się spodobał, dlatego z niecierpliwością wyczekiwałyśmy kolejnych tomów. „George i poszukiwanie kosmicznego skarbu”, „George i Wielki Wybuch”  i „George i niezniszczalny KOD” to kolejne tomy, które mamy już za sobą. Teraz przyszedł czas na „George’a i błękitny księżyc”. Książki te słynny fizyk napisał z córką Lucy, pisarką i dziennikarką, która w książkach zawarła własne odczucia z lotów w kosmos. Słynący z popularyzacji fizyki amerykański fizyk teoretyczny po raz kolejny wykorzystuje pretekst, by zainteresować młodych czytelników wiedzą oraz przemycić wiele ciekawostek. Ze względu na temat będą to informacje dotyczące Kosmosu, obiektów, które możemy zobaczyć na niebie, galaktyk, czarnych dziur, planet wchodzących w skład Układu Słonecznego, początków wszechświata, mgławic, ale też programowania, wykorzystania robotów, możliwości, jakie dałby komputer kwantowy i zagrożeniach płynących przez wykorzystanie technologii przez ludzi mających złe intencje, a także hejtu, bezpieczeństwa w sieci i wielu ważnych dla młodych czytelników tematów. W każdym tomie dzieciaki muszą rozwiązać kolejną zagadkę  w pewnym sensie uratować świat.  Takie podejście pozwala sporą dawkę wiedzy wpleść w akcję, przepleść ją informacjami na określony temat. Połączenie wiedzy i interesującej akcji sprawdza się tu doskonale.
W pierwszym tomie zatytułowanym „George i tajny klucza do wszechświata” przygoda zaczyna się od poznania George’a zastanawiającego się, co stało się z jego świnką. I wcale nie mam tu na myśli jakieś małe zwierzę tylko wielkiego tucznika o imieniu Freddy. „Pupil” George’a trafił do rodziny w Boże Narodzenie i był prezentem, który najbardziej ucieszył chłopca. Jego rodziców już mniej. Mieszkający początkowo w domu prosiak robił wokół siebie wiele zamieszania. A wszystko przez to, że był ciekawski i niechcący wszystko niszczył. Po osiągnięciu dość dużych rozmiarów eksmitowano go do chlewika w ogrodzie, gdzie mógł wieść nudne, ale dostatnie życie, co przekładało się na przyrost masy. To sprawiło, że kiedy tylko udawało mu się uciec z ogrodzenia powodował niesamowite szkody. Kto nie widział nigdy świń na żywo niech sobie znajdzie filmik w Internecie w jaki sposób te zwierzęta przekopują ziemię. Potrafią być wyjątkowo skuteczne w przemeblowaniu ogródków. Zwłaszcza, kiedy rosną w nich smakołyki. Tym razem poza śladami racic prowadzącymi do ogrodu Domu Obok nie ma żadnych śladów. I tu zaczyna się nieco mroczna opowieść: wiele lat temu w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął właściciel tej posesji. Starszy pan zginął bez śladu z własnego domu. I nikt nie jest w stanie wyjaśnić jak to się stało. Od tego czasu jego ogród kusił George’a zakamarkami wśród chaszczy i opuszczonym budynkiem. Jednak rodzice zabronili mu przechodzić przez ogrodzenie, aby mieć miejsce do zabawy. Tym razem nadarza się okazja, by to zrobić, ponieważ trzeba znaleźć Freddy’ego nim rodzice zauważą. Ku zaskoczeniu chłopca dom wcale nie jest pusty. Pali się w nim światło, a do tego w znajdującej się od ogrodu kuchni dziewczynka w dziwnym stroju daje zwierzęciu George’a podejrzanie wyglądający napój. I tak właśnie zaczyna się wielka przygoda naszego bohatera z fizyką: poznaje on Annie, córkę znanego badacza zgłębiającego tajniki wszechświata, mającego niesamowity komputer, dzięki któremu może odbyć niezwykłe podróże. Odmienne podejście sąsiada do wynalazków sprawia, że chłopiec jest podekscytowany możliwością eksperymentowania i korzystania z możliwości jakie daje najlepszy komputer na świecie.
Od poznania badacza codzienność George’a nieco przyspiesza i nabiera posmaku wielkiej przygody: chłopak już nie ma czasu na nudę. Tak bardzo jest zafascynowany i pochłonięty tym, co może zobaczyć w domu naukowca, że nawet nie może się skupić w czasie lekcji, a to niestety sprowadzi kłopoty nie tylko na niego, ale także na ojca Annie.
Kiedy chłopak już się przyzwyczaja do urozmaiconego życia w towarzystwie bardzo pomysłowej i posiadającej sporą wiedzę koleżanki tom drugi „George i poszukiwanie kosmicznego skarbu” zaczyna się od wyprowadzki Annie. Jej tata dostał nową, fascynującą i dającą interesujące możliwości pracę. Rozstanie oraz świadomość, że niezwykły komputer Kosmos już nie działa wpływają na George’a negatywnie: ma mniej energii, mniej pomysłów, ale ciągle kontynuuje swoje poszerzanie wiedzy o wszechświecie i korzysta z nawiązanych kontaktów. Pewnego dnia jego nudną codzienność przerywa zaproszenie na wakacje do Annie. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wielka niechęć rodziców do tego typu wyjazdów. Ale od czego ma się babcię? Ta przyjdzie chłopakowi z pomocą i dzięki temu pozna on geniusza komputerowego oraz niezwykłe plany przyjaciółki. Możecie być pewni, że i tym razem dzieci ruszą na wyprawę w kosmos. A wszystko przez zagadkową wiadomość. Dokąd ona ich zaprowadzi? W jaki sposób ma ona coś wspólnego z początkami pracy badawczej Annie? Czy pozwoli rozwiązać zagadki z przeszłości? Przekonajcie się sami.
W trzecim tomie zatytułowanym „George i Wielki Wybuch” mamy okazję stać się świadkami wielkiego eksperymentu Erica (taty Annie). W Wielkim Zderzaczu Hadronów będą badane początki istnienia Wszechświata. Oczywiście znajdują się przeciwnicy nauki i propagandziści na wzór znanych nam „płaskoziemców”. W imię walki z postępem gotowi są na wiele. Na szczęście Annie i George w porę wykrywają spisek, którego celem jest zniszczenie wszelkich osiągnięć nauki. W tym tomie spotkamy się ze sporą wiedzą matematyczną. Zrozumiemy, dlaczego jej poznawanie i rozumienie pozwala na lepsze zrozumienie Wszechświata.
W czwartym tomie „George i niezniszczalny KOD” dzieci znowu są sąsiadami. Od ostatnich niebezpiecznych przygód związanych z Kosmosem (niezwykłym komputerem taty Annie) dzieci mają szlaban na podróże w kosmos. Jedyny sposób, w jaki mogą odkrywać kosmos to podglądanie ich przez lunetę i czytanie książek oraz artykułów naukowych, oglądanie zdjęć wykonanych przez NASA. Bohaterzy są bardzo zaangażowani w projekty szkolne. Starają się chłonąć wiedzę. Wszystko ich interesuje, wszystko chcą wiedzieć i poznać. Georgowi wydaje się, że przez niechęć jego rodziców do technologii wiele traci. Na szczęście u sąsiadów może znaleźć raj technologiczno-badawczy, w którym nie tylko może pobawić się, poczytać i używać różnorodnych sprzętów, ale też wiele dowiedzieć się od profesora, którego odwiedzają nietypowi goście. Właśnie takie kolejne odwiedziny wprowadzają dzieci w świat kodowania. Młodzi czytelnicy dowiedzą się o Enigmie, wojnie, początkach maszyn szyfrujących, kodach, systemach liczbowych, niezwykłych możliwościach komputerów kwantowych. Annie próbuje napisać swój referat do szkoły, kiedy zaczynają się wokół nich dziać dziwne rzeczy: ludzie zmierzają do centrum, gdzie bankomaty wypluwają pieniądze. Później jest coraz dziwniej. Każdy ma nadmiar pieniędzy i zaczyna brakować jedzenia. Nawet komputer, na którym pracuje dziewczynka zaczyna zachowywać się dziwnie, a George robiąc zdjęcie Saturna utrwala jakiś dziwny obiekt. Kto wprowadził na Ziemi zamęt? W jaki sposób można pokonać armię robotów? Jak można wykorzystać androidy? Dlaczego zdobywanie wiedzy jest ważne? Jak źródła odnawialnej energii mogą uratować nas w przypadku kryzysów? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w kolejnym tomie.
„George i błękitny księżyc” to pretekst do poruszenia problemu zasiedlania kosmosu, poszukiwania nowych miejsc, w których może rozwinąć się życie. Opowieść zaczyna się od planów uczestnictwa w niezwykłym szkoleniu mającym na celu wyłonienie najbardziej inteligentne dzieciaki oraz przygotowanie ich do lotów, które planowane są za kilka lat. Młodzi bohaterzy będą wówczas pełnoletni i będą mogli pracować w wymarzonym miejscu. Z inicjatywy Annie zgłaszają swoje kandydatury do próbnego programu szkoleniowego. Rodzice Georga natomiast dostają zaproszenie na obóz przetrwania, a ojciec Annie traci pracę. Nim wszyscy wyjadą Annie jest przygnębiona. Marzy o dorosłości i szybkiej wyprowadzce gdzieś daleko w kosmos. Nie podoba jej się ziemska codzienność. A wszystko za sprawą dokuczliwych koleżanek w klasie. Stłamszona, z poczuciem, że coś musi być z nią nie tak skoro jest nielubiana nie ma siły walczyć o przyjaźń na Ziemi. Dla niej podróż w kosmos to ucieczka od problemów. Tylko czy od hejtu da się uciec? A może warto stawić mu czoło? Dzięki interwencji przyjaciela, pomocy taty i Kosmosa Annie odzyskuje spokój. Jednak nie tylko ona doznaje przemocy. Jej ojca też dotyka przemoc w pracy. Jest to mobbing, który stopniowo odsuwa go od ważnych zadań, uczestniczenia we wszystkich projektach, czego zwieńczeniem jest zwolnienie słynnego naukowca. Szukający nowych pasji bezrobotny naukowiec z trudem godzi się na kurs córki w jego dawnej pracy. Czas jednak pokaże, że opłacało się ją wysłać na takie szkolenie. Młodzi bohaterzy w trakcie kursu poznają innych pasjonatów i nauczą się współpracować z nimi. Przy okazji odkryją też wiele dziwnych zachowań pracowników, poznają tajny plan zagłady. Każdy z tomów w pewien sposób uzmysławia nam, że zawsze i w każdym miejscu musimy mieć się na baczności i nigdy nie wolno przymykać oczu na przemoc, bo ta może się rozrosnąć.
Przy okazji snucia fabuły młodzi czytelnicy poznają wiele cennych informacji na temat oceanów, lodowego księżyca Jowisza, ciekawostki o największej plancie w Układzie słonecznym, warunkach życia na marsie, wpływie podróży kosmicznych na człowieka, budowie rakiet, ale też o cyberprzemocy, walce z nią, sposobach uzyskania wsparcia
Opowieść od pierwszego tomu obfituje w niezwykłe podróże, pełne niebezpieczeństw wyprawy, a nawet utknięcie w Czarnej Dziurze i porwanie superkomputera. Do tego nie zabraknie tematu prześladowania w szkole, spisków, demonstracji. Znajdziemy tu najnowsze teorie oraz przekonanie, że nauka jest dla wszystkich. Trzeba tylko dbać, aby służyła dobru ludzkości, nie jej szkodziła. W drugim mamy podróż po różnych planetach i ich księżycach. Dzięki temu możemy poznać uroki kosmicznych krajobrazów oraz dowiedzieć się o możliwościach zamieszkania na innej planecie. Nie zabraknie tu też niebezpiecznych sytuacji. W trzecim tomie akcja skupia się wokół technologii i dobrego oraz złego wykorzystania ich w życiu. Wszystkie tomy będą świetnym materiałem wyjściowym do poruszenia ważnych tematów na lekcjach etyki. Do tego zachęcą dzieci do zdobywania wiedzy. Dla mnie lektura jest ważna także ze względu na poruszenie wielu ważnych tematów etycznych. Pojawia się tu problem złego wykorzystania nauki, pokazania, że ważne są intencje badań oraz to, w czyje ręce trafią wyniki, a także szczera wymiana wiedzy, dyskusja i współpraca. Autorzy przekonują, że zabezpieczanie odkryć jest równie ważne, jak ciągłe dążenie do poszerzenia wiedzy, weryfikowania prawdy. Do tego dobry naukowiec nigdy nie jest mściwy. Nawet, kiedy spotyka go krzywda woli zająć się pracą. Ze względu na młodego, bardzo nietypowego bohatera (syn działaczy ekologicznych) pojawia się motyw przemocy w szkole. Widzimy tu jak bardzo nauczyciele są obojętni wobec takich zachowań, a nawet wykorzystują je dla własnych celów. Widzimy jak George z powodu drobnej budowy ciała oraz ekologicznego jedzenia przygotowywanego przez mamę staje się obiektem kpin. Możemy też dostrzec różne modele rodzin: w jednej głównie mama zajmuje się domem, a w drugim astrofizyk poświęca czas badaniom i opiece nad córką, którą próbuje zarazić swoją pasją. I wychodzi mu to całkiem nieźle, ponieważ dziewczynka bardzo chętnie korzysta ze zdobytej w czasie wycieczek z tatą wiedzy. Najważniejsze przesłanie tej książki to przekonanie, że każdą, nawet najtrudniejszą rzecz, można wyjaśnić dziecku. Trzeba po prostu posiadać wiedzę i umieć się nią dzielić. I właśnie do tego zachęcają nas autorzy: zarażania dzieci swoimi pasjami, dzielenia się zainteresowaniami, podsuwania ciekawej wiedzy.
Książki napisane prostym, żywym (strona czynna) językiem, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Spora tu zasługa tłumaczki Joanny Grabarek. Autorzy bardzo dobrze stopniują napięcie, przez co trudno oderwać się od książki. Całość wzbogacono w proste, dowcipne ilustracje Garry'ego Parsonsa oraz interesujące kolorowe zdjęcia obecnych w treści książki ciał niebieskich z ich opisem. Pojawiające się, co jakiś czas wstawki teoretyczne pozwolą na zrozumienie omawianych problemów. Strony bardzo dobrze zszyto, oprawiono w twardą okładkę, dzięki czemu lektura jest trwała. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy












poniedziałek, 20 grudnia 2021

Zuzanna Arczyńska "Mimozowe pole"


Ludzie ciągle odgrywają różne role (Erwing Goffma) i czasami odczytanie ich prawdziwych intencji jest naprawdę niesamowicie trudne (Eric Berne). Samo zakładanie masek nie jest złe. Liczą się intencje, a te w przestępczym światku mogą być tylko jedne: zrobić dobry interes idąc po trupach. Właśnie wokół tych problemów toczy się akcja książki „Mimozowe pole” Zuzanny Arczyńskiej. W wykreowanym przez nią świecie nic nie jest takie, na jakie wygląda. No, może rozkładające się trupy są właśnie trupami, ale dopóki ktoś żyje to niestety gra swoje role. Pół biedy jeśli na celu ma szerzenie dobra. Gorzej, gdy próbuje zapanować nad określonym obszarem wpływów, a ścielące się na jego drodze trupy to tylko środek do osiągnięcia celu. Co wspólnego z wielkim przestępczym światem może mieć prowincjonalna policja, której bliżej do drogówki niż do kryminalnej? Przede wszystkim miejsce znalezienia dwóch trupów dzięki staruszce, która nie chce znaczyć swoim psem przyblokowych trawników i udaje się na spacer aż na mimozowe pole. Jak to się stało, że wcześniej ów zwierzak nie wywęszył ciał? A może wywęszył, ale były w zbyt dobrym stanie, aby pokazać je swojej pani przynosząc kawałek… Niewinny spacer zmienia się w poważną akcję śledczą, która przyniesie wiele momentów zwrotnych, chwil zadumy, będzie targała emocjami czytelnika. Do tego spora ilość otwartych wątków, które zapewne skończą się w kolejnym tomie i z tego powodu mam dylemat, bo nie lubię oceniać książki bez znajomości całości. Znam jednak wcześniejsze powieści pisarki i zdecydowanie polecam, dlatego wierzę, że wszystko ładnie zepnie się w kolejnym tomie. Nawet działalność sekty, bo i po takie tematy sięga autorka.
„Mimozowe pola” są debiutem kryminalnym Zuzanny Arczyńskiej, która zasłynęła z kilku powieści obyczajowych poruszających trudne tematy: domów zastępczych , prostytucji i paru innych, pobocznych, ale bardzo życiowych. I tak jest też w tej najnowszej powieści, która pozornie zaczyna się niewinne: jakieś tam postaci tuż przed wschodem słońca buszują po polu. Porzucamy ten skrawek ziemi i udajemy się pod typowo polskie bloki, gdzie właściciele psów znaczą trawniki, bo przecież duma im nie pozwala na posprzątanie po pupilu. Właśnie taki spacerek, ale jak już wspomniałam nieco dalszy jest początkiem przerzucenia akcji na komisariat, podglądania życia policji, śledzenia postępów w śledztwie, odkrywanie kolejnych przestępstw. Czy będą one jakoś powiązane? Tego jeszcze nie wiemy. Jednego możemy być pewni: nie wszyscy pracownicy policji są prawi. Niektóry pracują tu, aby realizować własne cele.
Wróćmy jednak do znalezienia zwłok: pies przynosi swojej leciwej właścicielki kawałek szczątek. Oczywiste jest to, że to nie było jego pierwsze spotkanie ze zwłokami, więc ciało było nieźle nadgryzione, a pies dobrze wykarmiony mięsem. Ludzkim mięsem. Oczywiście autorka nie wspomina o tym w akcji, ale można się domyślić. Taki początek to zdecydowany argument, aby naprawdę dobrze kontrolować swojego pupila, bo nigdy nie wiemy, co może zjeść…
Po mocnym kryminalnym wstępie mamy sporo akcji, która równie dobrze mogłaby trafić do powieści obyczajowej. Są tu problemy miłosne, traumy, co początkowo wydaje się dziwnym zabiegiem, ale z perspektywy całego tomu ma duże znaczenie, bo Zuzanna Arczyńska nie leje niepotrzebnie wodę. Wręcz przeciwnie: każdy element ma tu znaczenie i każdy zostaje wykorzystany w dalszej części powieści. Do tego nie zabraknie tu wątków erotycznych, ale nie pisanych tak prymitywnie jak w książkach autorów cieszących się sławą i poczytnością tylko z pikanterią i dobrym zarysowywaniem napięcia.
Główni bohaterzy są różnorodni. Ich osobowości są dobrze zarysowani. Do tego każdy ma inne cele i przez to istnieją różne podziały wśród policjantów. Nie zabraknie też rywalizacji, problemu lokalnych układów, zamiatania niewygodnych spraw pod dywan, przymykania oczu na naruszanie przepisów, a nawet wykorzystywanie władzy dla celów osobistych. Głównymi postaciami są tu dwie odmienne osobowości: poważny komendant Cezary Zegar zwany przez współpracowników Czasem, przez co czasami w akcji wykorzystywana jest gra słów. Czasami dorabiał się ksywki Klepsydra. Drugim ważnym bohaterem jest młody, ale bardzo ambitny policjant, aspirant Marek Piątek, który na prowincję trafił w celu wytropienia nieprawidłowości na komisariacie i przyłapania komendanta na przestępstwie. Panowie są w pewnym stopniu pretekstem do opowiedzenia o ich partnerkach i „koleżance” z żandarmerii. Pokazana tu grupa policjantów to postacie silne, brutalne, ale potrafią być też empatyczni, delikatni, wrażliwi. Łączą w sobie siłę brutalną z tą delikatną, dzięki czemu nie są jednowymiarowi.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny to po początkowym ostrym wejściu w niego mamy przystopowanie, a później powolne działania, zmiany kierunków i w pewnego rodzaju przemilczenie pierwszej zagadki. Myślę, że na jej rozwiązanie przyjdzie czas w kolejnym tomie, aby jeszcze bardziej zszokować czytelników. Bardzo rozbudowane wątki miłosne i obyczajowe sprawiają, że akcja toczy się wolniej, ale być może wszystko to połączy się w kolejnej części. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo są to tematy intrygujące i jestem ciekawa, w jaki sposób autorka rozwiąże wiele pojawiających się zagadek.
Jak w każdej książce Zuzanny Arczyńskiej i tu nie zabraknie dużej dawki humoru. Autorka ma talent do lekkiego pisania o sprawach naprawdę bardzo trudnych. Dzięki temu nie jesteśmy przybici nadmiarem zła, którego świadkami się stajemy. Wręcz przeciwnie: przyjmujemy je jako „urodę” relacji międzyludzkich i dopingujemy dobrym policjantom w naprawianiu świata. Tylko kto tu jest naprawdę dobry? Odpowiedź na to pytanie nie będzie prosta.





sobota, 18 grudnia 2021

Magiczna codzienność i magia świąt


Czas przed świętami to taki okres, w którym powinniśmy czuć magię zbliżającej się chwili, cieszyć na prezenty, potrawy, czas spędzony z bliskimi, dekoracjami, zapachami, ale często zapędzamy się w ślepy zaułek powinności, pracy, nadmiernego skupiania się na innych, co powoduje zmęczenie i frustrację zamiast radości. Wiele kobiet zamiast poczucia szczęścia czuje wyczerpanie, a po świętach mają dość całego tego biegania, opiekowania się wszystkimi, dogadzania. Aby było inaczej musimy przypomnieć sobie o rzeczach dla nas najważniejszych. I to nie tylko od święta tylko każdego dnia, bo każdy może być przepełniony magią i radością.
Ważne jest tu klika rzeczy: rytuały, wypoczynek, relacje, rozpieszczanie się, radość i wdzięczność.
Kultywuj
Rytuały mogą być dla każdego czymś innym i mogą nieść inne wartości. Dla mnie jest to czas pisania i czytania. Można powiedzieć, że jest to moment działania schematycznego, dającego wytchnienie, pozwalającego na odprężenie i cieszenie się chwilą. Od nich mały kroczek do wypoczynku.
Odpoczywaj
Każdy z nas odpoczywa inaczej. Jedni wolą spacery, inni spanie, spotkania ze znajomymi, czytanie książki, dzierganie. Dla mnie odpoczynkiem jest długa kąpiel z książką w ręku. Do tego aromatyczna kawka i skupienie się na sobie, potrzebach własnego ciała, pielęgnacja oraz odpowiedniej długości sen. Jeśli jeszcze nie odkryliście, co pomaga Wam odpoczywać eksperymentujcie, próbujcie nowych rzeczy. Może przy okazji odkryjecie nowy talent lub zwyczajnie uda Wam się odpocząć od codziennych obowiązków.
Spotykaj się
Dziś o spotkania dużo łatwiej. Granice i kilometry nie mają aż takiego znaczenia. Ważne jest to, co niesiemy ze sobą, jakie są nasze relacje z innymi niż za pomocą jakich narzędzi je budujemy. Jesteśmy zabiegani, ale na pewno znajdziemy te kilka minut, aby porozmawiać z osobami, które są dla nas ważne. Czasami wystarczy podzielenie się codziennością, inspiracjami. Najważniejsze jest poczucie, że nie jesteśmy sami.
Rozpieszczaj się
W natłoku zajęć zapominamy o zatrzymaniu się i czasami potraktowaniu zwyczajnych rzeczy jako coś, co pomaga nam się rozpieszczać. Możemy z większym skupieniem wcierać w siebie krem, myśleć dobrze o sobie, delektować się tym co lubimy. Ważne jest skupienie się na danej chwili, pozwolenie sobie na zatrzymanie i poczucie uczucia błogości. Dla mnie takim rozpieszczeniem jest wypijanie kawy, zjedzenie kostki czekolady, a czasami kupienie sobie rzeczy, w której czuję się dobrze. Ważne, aby zrobić do z myślą, że jest to dla nas, dla naszego dobrego samopoczucia. Czasami małe gesty wobec siebie pomagają nam odkryć jak wspaniałymi osobami jesteśmy i poczuć się dobrze we własnym towarzystwie.
Pozwól sobie na radość
Bardzo często jesteśmy nauczeni do przyjmowania sukcesów jako czegoś oczywistego, codziennego, nieznaczącego. Ja tak mam. Nie byłam odebrać świadectwa maturalnego na uroczystym rozdaniu, nie odbierałam dyplomów kolejnych skończonych studiów, nie świętowałam wydania książki, nie świętowałam grantów, nie świętowałam innych sukcesów. Po prostu to kolejny stopień w dążeniu do celu. Ale czy to przeszkadza świętowaniu? Zdecydowanie nie. Warto powiedzieć sobie wtedy parę miłych słów. Mało tego: warto sobie każdego dnia mówić jak wiele zrobiłyśmy zamiast czego nie udało nam się zrobić. Wytykanie sobie niepowodzeń wcale nie motywuje, ale mówienie sobie o powodzeniach pozwala na lepsze motywowanie się, naładowanie się.
Pożegnaj się ze stresem
Stres jest dobry, ale tylko wtedy, kiedy motywuje nas do działania. Jeśli z jego powodu czujemy bezradność, dyskomfort do znak, że jest coś nie tak. Bardzo duże znaczenie ma tu zadanie sobie pytania o to, w czyim otoczeniu czujemy się dobrze, czy my mamy wpływ na to, aby mieć inne relacje. Kiedy mimo asertywności nasze granice są naruszane i jesteśmy upokarzani warto pożegnać się z takimi bliskimi, bo zamiast szczęścia będziemy mieli tłamszenie. Może czasami lepiej niektórym ludziom poświęcić mniej czasu, a więcej sobie i osobom, dzięki którym czujemy się dobrze i przy których nie musimy grać lepszych, zdolniejszych, bardziej przedsiębiorczych i ścigać się w osiągnięciach dzieci? A może tak spacer z bliskimi i ważnymi osobami? Może wyprawa do miejsc, które Wam się miło kojarzą? Czasami nie trzeba wiele. Wystarczy z termosami i piernikami udać się do lasu. Zapewniam Was, że po takim spacerze kawa wypita przy leśnym stoliku potrafi pięknie naładować baterie.
Dziękuj
Wdzięczność to bardzo ważna rzecz. Wsparcie innych to przecież nie taka oczywistość jak nam się wydaje. Dopiero, kiedy takich osób brakuje zaczynamy dostrzegać jak wiele nam dawały. Czasami nawet samą obecnością. Bądź też wdzięczna wobec siebie, bo robisz naprawdę wiele rzeczy, aby każdy dzień był dobry. Pomyśl, w jaki sposób pomogłaś sobie, co sobie kupiłaś, czego się nauczyłaś, co sobie ugotowałaś, a może po prostu pozwoliłaś sobie na patrzenie w sufit i nic nierobienie? To też jest ważne. Podziękuj sobie za leniuchowanie.