Wszyscy w świętego Mikołaja wierzą. I dobrze, bo w postacie, których nie było wierzy się najłatwiej. Według średniowiecznych przekazów święty Mikołaj żył na przełomie III i IV wieku. Był biskupem Miry w Licji i uczestniczył w soborze nicejskim z 325 roku. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że historycy nie odnaleźli żadnego zapisu potwierdzającego istnienie takiej postaci. Nawet wśród uczestników soboru jego imię nie widnieje. Nie wspomina o nim też Atanazy z Aleksandrii, który upamiętnił sobór w swoich wspomnieniach. Wzmianki o świętym Mikołaju pojawiają się dopiero VI wieku, czyli ponad 200 lat po jego domniemanym istnieniu. Była to opowieść o Mikołaju ratującym życie sześciu żołnierzom cesarza Konstantyna (wiadomo, że wymienianie nazwisk prawdziwych władców sprawia, że mamy poczucie autentyczności postaci). W VII wieku opowieść stała się bardzo popularna. Lud lubił ją sobie opowiadać i pewnie przyczynili się do tego duchowni. Inna opowieść to historia o wędrownym mnichu wędrowcy, który zginął męczeńską śmiercią.
Paradoksalnie święty Mikołaj wyłonił się z niebytu w czasie kolejnego soboru
nicejskiego (zwanego drugim, w 787 roku), kiedy to odnotowano, że jednemu z
archidiakonów śnił się święty Mikołaj (skąd on to wiedział, że to akurat Mikołaj?).
W IX wieku święty Mikołaj był już postacią popularną i czczoną, a przez to coraz
chętniej utrwalaną przez artystów na obrazach i w opowieściach, które obrastały
w nowe epizody i przygody. Jak widzicie tworzenie opowieści przez fanów postaci
to nie jest współczesny wynalazek. I zdecydowanie też nie chrześcijański, bo
dodawanie przygód bohaterom istnieje od początków kultury przekazywania
opowieści.
Jak na średniowieczną postać przystało był świętym w duchu Akwinaty, czyli
wyzbył się kobiet, rozrywek, polityki i bogactw, a poświęcił pobożności. Po
śmierci rodziców rozdał cały odziedziczony majątek. Jak większość świętych stawał
w obronie pokrzywdzonych, wspomagał biednych. Zabawne, że w tym samym czasie
chłop był własnością pana. A jakim sposobem stał się biskupem, którego
istnienia nie odnotowano? Zdano się na los Boga: ustalono, że urząd obejmie
ten, kto pierwszy wejdzie do kościoła, aby się pomodlić. Dzięki interwencji
Boga był to Mikołaj. Jako biskup wspierał naukę o Trójcy Świętej i oczywiście
zwalczał pogaństwo, bo wiadomo, że dobry chrześcijanin zwalcza wszystko, co
niechrześcijańskie. Jemu ponoć zawdzięczamy zburzenie świątyni Artemidy w
Mirze. Aby nikogo nie korciło szukanie śladów tej budowli na jej miejscu zbudowano
kościół.
W IX wieku żywot urozmaicono opowieścią o uwięzieniu Mikołaja. Oczywiście w
czasach cesarzy Diokleccjana i Maksymiana, którzy zwalczali sabotowanie tradycyjnego
rzymskiego kultu. Agresorzy byli więzieni. Spokojni chrześcijanie uniknęli
wówczas więzienia. Z tego okresu pochodzą opowieści o wielu męczennikach,
którzy w opowieściach ginęli, a w rzeczywistości byli uwalniani przez
Konstantyna Wielkiego. Nawet ci nieistniejący. I właśnie w ten sposób upiekło
się też Mikołajowi prześladowanemu przez złych, pogańskich cesarzy. W IX wieku
Mikołaj z wybawcy żołnierzy stał się też wybawcą niewiast bez posagów, które z
powodu biedy ojciec chciał sprzedać do domu publicznego (wiadomo, że bez posagu
kobiety brać się nie opłacało). Podrzucane trzem biednym siostrom pieniądze pozwoliły
na wydanie ich za mąż.
Kolejny epizod, który przybył w IX wieku to opowieść o wyłowieniu przez Mikołaja
tonącego statku oraz uciszenie burzy. Pojawił się nagle i zniknął nagle oraz
nakazał żeglarzom milczenie o całych wydarzeniach, czyli jak na świętego
przystało był skromny.
Jeszcze inna opowieść dotyczy czasów wielkiego głodu w Andriake. Śniący się
kapitanowi statku Mikołaj nakazał wyładować zboże w porcie i uratować
głodujących mieszkańców Miry. Kiedy statek wypłynął w morze okazało się, że
mimo rozładowania korców niczego nie brakuje. Opowieść o tym ostatnim cudzie
cieszy się największym powodzeniem i ma najwięcej wariantów w hagiografii.
Najstarszy o tym przekaz o święcie obchodzonym 6 grudnia pochodzi z akt synodów
w Neapolu z lat 821 i 842, nasynodzie w Oksfordzie z 1222 roku nadano świętu
najwyższą rangę, a w 1087 na pamiątkę przeniesienia „ciała” Mikołaja do Bari
drugim świętem Mikołaja stał się 9 maja. W XVI wieku był tak popularny, że 6
grudnia w kalendarzu był „Dniem Mikołaja”.
Sobór watykański II zarządził rewizję kultu świętych w Kościele katolickim.
Miano usunąć święta tych osób, których istnienia nie sposób udowodnić, bo nie
ma żadnych źródeł. I tym sposobem święty Mikołaj miał zniknąć z kościelnego kalendarza,
ale przyzwyczajenia wiernych były tak silne, że wybrano rozwiązanie
kompromisowe i od 1969 roku jest to dzień wspomnienia dobrowolnego. Usunięto
też średniowiecze opowieści jako niewiarygodne.
W ikonografii św. Mikołaj przedstawiany jest z brodą, w szatach
biskupa kościoła łacińskiego lub greckiego (w czasach, kiedy ponoć żył Mikołaj
nie istniał taki podział), z mitrą i pastorałem. Najczęściej w
jednej ręce trzyma księgę a drugą wykonuje gest błogosławieństwa. Do jego
atrybutów należą trzy złote kule, trzy jabłka, trzy sakiewki, troje dzieci lub
młodzieńców w cebrzyku, kotwica czy okręt.
A teraz najlepsze: Mikołaj był (już nie jest) uważany za świętego, który
udziela pomocy i był przywoływany w rytuałach egzorcystycznych. Tej
nieistniejącej postaci poświęcono wiele kościołów, kaplic, ołtarzy, hospicjów.
Od XII wieku w tym dniu wręczane są dzieciom podarki. W polskich źródłach ten
zwyczaj udokumentowano w XV wieku.
Do popkultury trafił jako postać w czerwonym stroju mieszkająca z elfami i
rozwożąca prezenty saniami ciągniętymi przez zaprzęg unoszących się reniferów. Wykreowany
w 1930 roku wizerunek na potrzeby reklamy Coca Coli amerykański artysta, Fred
Mizena. Od tamtej pory powstaje wiele alternatywnych opowieści o tej postaci.
Łącznie ze znalezieniem żony, bo wiadomo, że całą wieczność nie można żyć
samotnie. Nie można też mieszkać w jednym miejscu. Dawniej przypływał z
prezentami z ciepłych krajów, a obecnie przybywa z zimnej północy. W końcu
Mikołaj też ma prawo do przeprowadzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz