Duchy Goi to bardzo sielankowy obraz Hiszpanii przełomu XVIII
i XIX wieku. Reżyser naszym oczom zasugerował wiele okrucieństw, ale wiele
przemilczał, jeszcze więcej traumatycznych wizji ukrył, ponieważ współczesny człowiek nieprzywykły do widoków, które dla żyjących wówczas były normom. Jak bardzo były
one wpisane w codzienność pokazuje rozpacz ojca uwięzionej córki. To właśnie
przez świadomość okrucieństwa posuwa się do bezbożnego torturowania jednego z
członków Świętego Oficjum Inkwizycji.
Film może wiele nauczyć o tamtych czasach i być wielką
przestrogą do zbyt wielkiej ufności w prawdy oświecone dane odgórnie, ale
realizowane przez malutkich i złych ludzi. Dążenie do prawdy staje się
przyczyną znęcania nad ludźmi, więżenia ich, zabijania. Pod wpływem tortur
niewinni przyznają się do winy, aby zakończyć ból. Inkwizycja jednak wierzy, że
„przesłuchanie” to wiarygodne uzyskiwanie prawdy. Jeden z nich odkrywa, że tak
nie jest, ale nie jest w stanie nic zrobić ze swoją wiedzą poza ucieczką i
rozpoczęciem całkowicie odmiennego życia. Życia, które ma zmienić losy
Francuzów i Hiszpanów.
Pogobało mi się bardzo (z punktu
historyka) ukazanie przemarszu wojsk francuskich przez Hiszpanię. Żołnierzy
przekonuje się o przyjaznym nastawieniu i współpracy ludności, a mimo tego
walczący dopuszczają się mordów i gwałtów. Przeciętny, biedny chłowiek wpada w
kolejne sidła wykorzystywania. Na chwilę dano mu się cieszyć kawałkiem ziemi,
którą odebrano klasztorom i jednocześnie bezsensownie zabija się zwykłych
ludzi, kiedy hierarchowie kościelni i przywódcy państwa siedzą w więzieniu
czekając na szczęście. Ono wkrótce przyjdzie i zemści się na najeźdźcach.
Zlikwidowana przez Francuzów Inkwizycja zostaje odrodzona przez Ferdynanda VII,
który będzie próbował na nowo umocnić swoją władzę. Kortezy jednak mu na to nie pozwolą. Przepychanki i siłowania doprowadzą do licznych wojen. Ludzie
zapragną być uwolnieni od widma Inkwizycji, wobec której wszyscy są bezradni.
Dlaczego królowie nie interweniowali
w sprawie więźniów? Przecież mieli wielką władzę i mogli zrobić, co tylko
chcieli. Właśnie, dlatego mogli sobie pozwolić na lekceważenie ludzi.
Inkwizycja po aresztowaniu jednego członka rodziny bardzo szybko aresztowała
pozostałych, więc to, co pokazano w filmie jest nieco śmieszne: ojciec rodu
zaprasza jednego z ważniejszych inkwizytorów na kolację i proponuje łapówkę.
Realia były jednak takie, że w ciągu doby zamykano pozostałych członków
rodziny, jeśli nie zdążyli w tym czasie uciec, a dobra konfiskowano. Inkwizycja
dzieliła się łupem z .. królem! To były czasy, w których „podatki” były
abstrakcją, a król musiał z czegoś żyć. Liczne ziemie, złoto przywożone z
Ameryki nie starczały na wytworne życie. Każda złota moneta się liczyła.
Kolejną śmieszną dla mnie rzeczą
ukazaną w filmie jest wyjście bohaterki na wolność po piętnastu latach. Nikt
nie był w stanie przeżyć w takich warunkach, w jakich trzymała Inkwizycja
dłużej niż rok i zwykle do tego czasu odbywał się sąd, po którym grzeszników
zabijano.
Mimo tych mankamentów film jest
naprawdę bardzo dobry. Pozwala minimalnie poznać czasy, w których żył wielki
malarz. Szkoda, że nie pokazano jak bardzo rewolucja francuska wpłynęła na życie
ludzi po jej upadku. Dziura wywiercona w tamie zaczęła sączyć nowe idee
wolności.
Bardzo podobało mi się w filmie to,
że na podstawie „Delkaracji Praw Człowieka” można było zabić zbrodniarzy.
Obecnie idziemy w nieco dziwnym kierunku, który każe nam wierzyć, że morderca
powinien być traktowany lepiej niż człowiek pracujący całe życie. Brakuje mi
tamtych surowych przepisów, dzięki którym problem seryjnych morderców
zniknąłby, przez eliminację groźnych jednostek. Pozostaje mi mieć nadzieję, że krzykacze
zasłaniający się humanitaryzmem odkryją, jak bardzo niehumanitarne jest
więzienie innego człowieka, a później wypuszczania go, by humanitarnie zabijał
innych. Grecki wynalazek praw niebędących zemstą za uczynione zło stał się
naszym przekleństwem.