Jeśli ktoś czytał książkę to film będzie rozczarowaniem.
Nijak ma się do książki. Jedyna kwestia obecna w książce i filmie to motyw
samobójstwa i miłości. Zastanawiałam się nad jakimś trafnym porównaniem tej „ekranizacji”
i przyszedł mi na myśl film „Ogniem i mieczem”, który na podstawie książki Sienkiewicza
opowiadałby o wojnie secesyjnej. Więcej tłumaczyć chyba nie trzeba. Wypada
ocenić film, jako film skoro ma się on nijak do książki.
Całość jest monotonna i nudna, ale jeśli weźmiemy pod uwagę
miejsce akcji to można te cechy zrozumieć i nawet mogą być zaletami filmu. Nic
tak nie wlecze się jak czas spędzony w szpitalach. Tu mamy do czynienia ze
szczególnego rodzaju miejscem leczenia: klinika psychiatryczna. Wieczne wakacje
od świata. Czas nie istnieje, nie istnieje świat, a ludzie do niego tęsknią i
nawiązują więzi. Nawet tu istnieje życie społeczne.
Trudno mi cokolwiek napisać o tym filmie, ponieważ jest on
taki jak literatura Paulo Coelho: wyjątkowo prosty język przystrojony w
sztuczny patetyzm. Jeśli tego oczekuje się od filmu to na pewno widz się nie
zawiedzie. Ja miałam nadzieję zobaczyć ekranizację, a zobaczyłam kałużę na
zdjęciu.
W filmie pojawiają się motywy zafascynowania metodami New
Age, o których warto poczytać „Blaskach popiołów” Mirosława Kozłowskiego. Jeśli
chodzi o grę aktorów to robili, co mogli i im się to udało. Najtrudniej
normalnie grać inność, ponieważ można przesadzić, co będzie wywoływało śmiech a
nie refleksję.
Jeden pozytyw filmu: pozwala uświadomić sobie (tym, którzy
tego sobie nie uświadamiają), że każdego dnia umieramy, że każdy dzień może być
ostatni, że musimy żyć tak by cieszyć się z każdej chwili. Dla bliskich to
świadomość docenianie posiadania takiej osoby, bo nie znamy dnia ani godziny,
kiedy może zabraknąć drugiej połówki. Może być to odejście fizyczne przez
śmierć czy rozwód, ale też i odejście emocjonalne, zamknięcie się na
niezadowolenie innych, na monotonię życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz