„Nowy początek ma sens tylko wtedy, gdy zamknie
się stare sprawy”.
Dziecięce przysięgi to nie żarty. One potrafią
łączyć ludzi na całe życie. Oczywiście pod warunkiem, że pomagamy tym
zobowiązaniom i pielęgnujemy wypowiedziane i zapisane słowa. Ania, Gosia i
Matylda nocą w tajemnicy przed rodzicami obiecują sobie, że będą jak
muszkieterowie: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Życie jednak czasami
bywa przewrotne i zamiast pomagać sobie w utrzymaniu więzi bezmyślność i brak
refleksji może doprowadzić do ich rozpadu. Z rokiem na rok kobiety oddalają się
od siebie. Pomaga temu coraz większa ilość przemilczanych tematów. Każda ma własne
życie, swoje problemy i rozterki oraz emocje, którymi nie dzieli się z
siostrami.
„Całe życie coś przed sobą ukrywamy”.
Trzydzieści lat później w marcu Ania dzwoni do
Matyldy, że Gosia zniknęła. Siostry rzucają swoje codzienne obowiązki i
przyjeżdżają do Chełmna, aby wędrować zaułkami zabytkowego miasta w
poszukiwaniu bliskiej im osoby. Kolejne spędzone razem dni, duże zaangażowanie
w poszukiwania sprawiają, że odkrywają nie tylko tajemnice zaginionej siostry,
ale też i własne sekrety oraz związane z tym emocje. Wyjaśnianie tajemnic z
przeszłości oraz wchodzenie w świat ekscentrycznej i stanowczej malarki, która
okazuje się inną osobą niż im się zdawało, niż pokazała siebie siostrom staje
się drogą ku wzajemnemu poznaniu oraz dobudowywaniu więzi, a także odnajdywaniu
własnej drogi. Kolejne dni to zrzucanie masek i łączenie w całość obrazów,
które dostają od znajomych Gosi. Kolejne odkryte tajemnice wiodą je do
kolejnych miejsc. W końcu poszukiwania przeradzają się w wyścig z czasem, a
stawką jest tu życie Gosi.
„Myślałem, że milczenie będzie lekarstwem (…).
Ale myliłem się (…). W milczeniu przeszłość pączkowała… niczym drożdże… (…) A
teraz to wszystko się przelało i obrzydliwie kapało na stół…”.
Poszukiwania z czasem stają się pretekstem do
autorefleksji oraz szczerych rozmów. Niedoskonała Gosia ze swoim skomplikowanym i bujnym życiem
artystki staje się dla sióstr natchnieniem, aby naprawiać własne życie na tyle,
na ile się da, aby być ze sobą szczerym i szukać pomocy, kiedy jeszcze nie jest
na nią za późno. Poszukiwania to przede wszystkim czas zawieszenia od
codzienności, odkrycia, że dawało się za mało siebie, po macoszemu traktowało
relacje z innymi ludźmi i skupiało na własnej codzienności bez zachowania
zdrowego umiaru, doceniania różnych odcieni w życiu, sztucznego demonstrowania
radości. Gra przed ludźmi i sobą, zasłanianie uczuć aktywnością sprawiają, że
pewnego dnia na zaginiona bohaterka nie daje sobie rady ze zwykłymi sprawami,
wszystko ją przytłacza.
„Umiar jest potrzebny. Gdy cierpię, to płaczę.
Gdy jestem szczęśliwa, to się śmieję. Pozwólmy sobie na słabości. Myślę też, że
nie należy ludziom wmawiać, że wszystko zależy od nich, bo to gówno prawda.
Jaki ja mam wpływ na to, że wymarło mi pół rodziny, jeżeli nie dosypałam im
arszeniku do obiadu? Żaden. A że nie mogę znaleźć pracy, bo mieszkam w małej
dziurze zabitej dechami, opiekuję się chorymi rodzicami i nie mogę sobie pozwolić
na wyjazd? To los wydaje wyroki, a my albo je akceptujemy, albo nie. Rozumiesz,
o co mi chodzi? I można sobie wmawiać, że jest super, bo moja matka ma tylko
Alzheimera, raka albo Parkinsona, bo zawsze mogło być gorzej, a to, że jestem
więźniem własnego domu, bo muszę się nią opiekować , nic nie znaczy. Mam
doceniać to, co mam, choćby była to para dziurawych butów”.
Anna Sakowicz jest mistrzynią poruszania
ważnych spraw w lekki sposób. Każda jej książka naszpikowana jest problemami
etycznymi: od prostych dziecięcych zachowań przez młodzieńcze fascynacje i
tajemnice, po dorosłe zakładanie masek i niedzielenie się własnymi odczuciami oraz
doświadczeniami, chorobami, rozterkami. Anna Sakowicz nie oddała czytelnikom do
rąk cukierkowej opowieści o leżeniu w łóżku i przeżywaniu depresji, ale bardzo
realistyczną historię pokazującą przygniatanie bohaterki przez myśli. Dowiadujemy
się też, w jaki sposób możemy pomóc chorym. Rady typu „weź się w garść” czy „idź
na spacer” są tu wyśmiane i wskazane pomocne działania: bycie przy potrzebującym
wsparcia oraz zachęcenie go do poddania się leczeniu.
Dziecięca przysięga trzymania się razem,
zapewnienie, że zawsze będzie się razem jest w życiu każdego z nas ważna, dlatego
trzeba je każdego dnia pielęgnować, aby móc dać lub otrzymać wsparcie.
Najważniejszą wartością jest życie wśród bliskich i szczerość wobec nich.
Wszystko, co ważne w nauce zostało
zapoczątkowane w starożytności. Miejsce człowieka jest tu szczególną daną do
badań, ponieważ zwykle polega ono na obserwacji siebie i swojego otoczenia,
funkcjonowania organizmu, a także umiejętności tworzenia relacji
międzyludzkich. Wokół zachowania równowagi ciała i duszy toczy się wiele
rozpraw starożytnych filozofów. Na czoło wysuwają się tu najważniejsze
spojrzenia: człowieka jako zwierzęcia społecznego i człowieka jako istoty
potrzebującej do życia radości, posiadającej umiejętność cieszenia się z
drobiazgów i nieprzepracowującej się, traktującej rozwój jako zabawę,
odkrywanie istotę rzeczy. Pęd, nadmierne wymagania wobec siebie to nie tylko
przypadłość naszych czasów, ale ciągnąca się za ludźmi już od wieków. Zmiany w
gospodarce przyłożyły się do rozpadu więzi społecznych. Do tego tworzenie się
prekariatu nasiliło rozluźnianie się relacji. Być może to jest skutkiem tego,
że coraz więcej osób choruje na depresję. A może zwyczajnie chodzi o naszą
większą świadomość i umiejętność przyznawania się przed sobą oraz bliskimi, że
ma się problemy, osobiste przyzwolenie na bycie niedoskonałym i umiejętność
rozpoznania symptomów u bliskich. A poznać wcale nie jest łatwo. Trzeba ma to
mieć czas, wiedzę i ochotę, a przede wszystkim być z kimś bardzo blisko.
Inaczej można wszystko przeoczyć. Pamiętajcie, że na zmiany relacji
międzyludzkich nigdy nie jest za późno. O tych ważnych sprawach jest właśnie
powieść Anny Sakowicz „Niebieskie motyle”. Zdecydowanie polecam.