Dziś zachęcam Was do przeczytania mojej rozmowy z Krzysztofem Maciejewskim, autorem zbiorów opowiadań "Osiem" oraz "Album" oraz licznych opowiadań w zbiorach „City 1. Antologiapolskich opowiadań grozy”, „City 2. Antologia polskich opowiadań grozy',
„Bizarro dla początkujących”, „Śmierć w okopach”, „2011. Antologia
współczesnych polskich opowiadań”, „31.10. Halloween po polsku', „31.10. Wioska
przeklętych”, „31.10. Księga Cieni”, „O! Choinka!”, „Halloween”, „Bizarro
Bazar”, „Dziedzictwo Manitou”, „17 szram”, „Gorefikacje II”, „2014. Antologia
współczesnych polskich opowiadań”
AS: Niedawno oglądałam film „Bez smyczy” o
mężach i ojcach mniej więcej w twoim wieku. Ułożeni mężczyźni nie potrafili już
zachowywać się „samczo”. Podryw, nieprzespane noce, straszenie przeminęły
dawno. Jak ty godzisz bycie ojcem i pisanie czegoś, po co dzieci jeszcze długo
nie sięgną?
Krzysztof Maciejewski: Każdy z nas musi
godzić w swoim życiu różne sprzeczności – nie sądzę, by bycie pisarzem bardzo
odbiegało od tego schematu. Ale w przypadku pisania to tak naprawdę kwestia
tylko i wyłącznie konwencji, w jakiej się poruszamy. Na razie jeszcze dzieci
nie są gotowe, by moją konwencję przyjąć i tyle. Zastanawiając się zaś nad
odpowiedzią na drugie dno Twojego pytania… Myślę, że w pisaniu jest jakiś
element niedojrzałości, jakieś uporczywe pragnienie bycia kimś „nieułożonym”, a
może nawet nieodgadnionym.
AS: Przy usypianiu dzieci tworzysz im własne
bajki lub opowiadasz prawdziwe historie czy raczej wspomagasz się kolegami po
fachu, ale specjalizującymi w dziecięcej literaturze?
Krzysztof Maciejewski: Zdecydowanie
wspieram się – może nie kolegami po fachu, bo takie stwierdzenie świadczyłoby o
jakimś braku skromności, ale przede wszystkim klasykami. Astrid Lindgren, Hugh
Lofting, Tove Jansson… Chyba trochę boję się opowiadać im własne historie, bo
jakoś tak zawsze się dzieje, że nawet z pozoru bezpieczna opowieść ulega w moim
umyśle wykrzywieniu. Zaczynam pisać opowiadanie obyczajowe, science-fiction,
kryminalne, ale w pewnym momencie skądś pojawia się mrok, wszystko ciemnieje i
robi się naprawdę strasznie.
AS: Co ci się podoba w rodzicielstwie, a co
wkurza?
Krzysztof Maciejewski: Już nic mnie w tej
chwili nie wkurza J Oczywiście, zawsze
na samym początku pojawia się spory szok, kiedy życie wywraca się do góry
nogami – ten szok zapewne silniej dotyka mężczyzn. Ale teraz, gdy moje dzieci
mają siedem lat? Wszystko mi się podoba.
Być może zmienię zdanie w czasie nastoletniego buntu…
AS: Jak wyjaśniasz dzieciom swoją pracę? Masz
normowany czas pracy czy raczej siedzisz w domu i stukasz w klawiaturę?
Krzysztof Maciejewski: Jak wiadomo, w
naszym pięknym kraju dość trudno wyżyć z samego pisania. Mam, więc zwykłą,
ośmiogodzinną pracę, a pisanie artykułów i prozy odbywa się w tzw. czasie
wolnym, po godzinach. Dzieci są niestety przyzwyczajone, że ich tatuś dużo
czasu spędza przy komputerze. Ostatnio są to jednak najczęściej płatne
chałtury, a nie opowiadania, czy powieść, do której może uda się niebawem
powrócić…
AS: Na czym polega praca dziennikarza, którego
pasją jest literatura?
Krzysztof Maciejewski: Hmm… Na czytaniu i
pisaniu recenzji. Robię to jednak również kosztem kurczących się godzin, w
pewnym poczuciu winy, że mógłbym ten czas lepiej wykorzystać. Na to nakłada się
także pewne zmęczenie materiału, może nawet wypalenie – po napisaniu kilkuset
recenzji stwierdzasz, że potrzebujesz od tego wytchnienia. Łapiesz się na tym,
że nie czytasz dla przyjemności, ale z recenzenckiego obowiązku. Bo na półce
piętrzą się książki do przeczytania i zaopiniowania.
AS: Od kiedy zaczęła się twoja miłość do
literatury? Jak ten proces ewoluował? Po jakie książki sięgasz najczęściej?
Krzysztof Maciejewski: Owa miłość zaczęła
się bardzo dawno temu – byłem mutantem, który nauczył się czytać w wieku lat
czterech. Pamiętam, że moi koledzy w przedszkolu (sic!) prosili wychowawczynię,
bym to ja czytał im książeczki, a nie ona ;-) Szybko poznałem kanon literatury
dziecięcej i wcześnie sięgnąłem po poważniejsze książki. Pochłonęła mnie w
pewnym momencie fascynacja fantastyką, najpierw oczywiście tą twardą spod znaku
SF, potem fantasy, horrorami. Od początku miałem dość eklektyczny gust, nie
stroniłem od żadnej konwencji literackiej. Na półkach w moim domu stoją również
kryminały, thrillery, poradniki, biografie, tomiki poezji. Gdyby zbadać w jakiś
sposób historię mojej bibliomanii, zapewne okazałoby się jednak, że prym
wiedzie beletrystyka. Przy czym nie byłem i nie jestem czytelnikiem wybrednym –
nie lubię podziałów na tzw. literaturę popularną i wysoką. Książka ma być
źródłem przyjemnych doznań – a to, czy owe doznania związane są z przyjemnością
intelektualną, czy też czystym relaksem stanowi tak naprawdę różnicę bardzo
pozorną. Jako były rolnik stosuję zasadę literackiego płodozmianu – przeplatam
gatunki, czytam pozycje mniej wymagające na przemian z tymi, które wymagają
większego wysiłku. Niezbyt lubię snobowanie się na człowieka literacko
wyrobionego, ale zapewne zawyżam znacznie statystyki czytelnictwa. Mam ponad
cztery tysiące książek w domowej bibliotece, ale ostatnio coraz częściej sięgam
po e-booki.
AS: Jak można uwolnić grozę z kampu? Czy jest
to możliwe?
Krzysztof Maciejewski: Jak najbardziej, bo
jesteśmy świadkami coraz bardziej postępującego rozmywania się granic
gatunkowych. Oczywiście, nadal powstaje groza w stanie czystym, ale – podobnie
jak w przypadku fantastyki – także horror coraz śmielej wkracza na terytoria
niegdyś zarezerwowane dla mainstreamu. Jakiś czas temu Łukasz Orbitowski
nazywany przez różnych niedouczonych dziennikarzy „polskim Stephenem Kingiem”
oświadczył, że przestaje pisać horrory. Książki, które stworzył od tamtej pory
w zasadzie niczym nie różnią się od pozycji wcześniejszych. Jest jednak pewna
różnica – Łukasz został bowiem nominowany do Paszportu „Polityki”, teraz jest
na liście nominacji do „Nike”. Nie chodzi mi wcale o to, że mój znajomy z
Kopenhagi w celach merkantylnych zaprzedał się, by wejść do mainstreamu. To
mainstream właśnie zaczął traktować nagle horrory, jako część literatury
wysokiej. Ale wystarczy trochę pośledzić to, co zaczyna się dziać na polskiej
scenie grozy, by dojść do tego samego wniosku. Granice się zacierają. Czy to
dobrze, czy też źle? Nie ma jedynej słusznej odpowiedzi na to pytanie.
AS: Tworzenie w erze web 2.0 jest twoim
zdaniem trudniejsze czy łatwiejsze? Jak może się promować pisarz?
Krzysztof Maciejewski: Sam akt twórczy
wygląda prawdopodobnie tak samo teraz, jak i w erze przed Internetem, czy nawet
w epoce pary. Różnica leży gdzie indziej – właśnie w promowaniu własnej
twórczości. Trzeba zauważyć, że nie wszyscy pisarze są w stanie się przełamać,
więc dla nich może być teraz paradoksalnie trudniej, niż kiedyś. Nawet z
własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie jest łatwo przestać patrzeć na
swoją książkę jak na dzieło, a zacząć jak na produkt. Wymaga to także
posiadania choćby odrobiny umiejętności sprzedażowych i marketingowych.
Zostawiam zupełnie na boku inną wielką dyskusję toczącą się w środowisku pisarskim
– czy twórca ma się zająć promocją, czy też może jednak powinno to czynić
wydawnictwo.
AS: Można pogodzić pisanie z samodzielnym
promowaniem czy raczej powinno się to zostawić innym?
Krzysztof Maciejewski: Zapewne w jakimś
stopniu można. Postawmy jednak od razu pytanie – na ile skuteczne może być
takie działanie? Osobiście zapewne wolałbym zająć się pisaniem niż dystrybucją,
pozyskiwaniem patronatów, prowadzeniem bloga albo fanpage na Facebooku itp.
Jest jednak na rynku wielu wydawców, którzy nie potrafią tego robić.
AS: Co cenisz w kontakcie z czytelnikami?
Krzysztof Maciejewski: Może to dziwnie
zabrzmi, ale nieprzewidywalność :-) Lubię, gdy zadają mi pytania, z których
wynika, że ich ścieżka interpretacji utworów literackich jest zupełnie inna niż
moja. Dowiaduję się wtedy o swoich opowiadaniach wielu ciekawych rzeczy. Jest
coś w tym, że tak naprawdę to czytelnik kończy pisanie utworu – nakłada na
wizję autora własne doświadczenia, unikalne postrzeganie świata, własną listę
wcześniejszych lektur... Często okazuje się, że odnajduje w moich tekstach coś,
o czym nawet nie wiedziałem, że to tam umieściłem :-)
Opowiadania w
antologiach:
„City 1. Antologiapolskich opowiadań grozy”, „City 2. Antologia polskich opowiadań grozy',
„Bizarro dla początkujących”, „Śmierć w okopach”, „2011. Antologia
współczesnych polskich opowiadań”, „31.10. Halloween po polsku', „31.10. Wioska
przeklętych”, „31.10. Księga Cieni”, „O! Choinka!”, „Halloween”, „Bizarro
Bazar”, „Dziedzictwo Manitou”, „17 szram”, „Gorefikacje II”, „2014. Antologia
współczesnych polskich opowiadań”
Blogi:
Recenzje: