Etykiety

niedziela, 30 listopada 2014

rachunek sumienia - listopad 2014



Listopad dla mnie i mojej rodziny był bardzo pracowitym miesiącem. Ola przeczytała dwanaście bardzo interesujących książek oraz słuchała wiele czytanych przez mnie (cenzura pełnoletniości stosowana, więc nie wszystko widziała, nie wszystko czytała). Teraz nadszedł czas na podsumowanie. Obecnie dla mnie bardzo ważne są pozycje naukowe i specjalistyczne, ale nie zabrakło też i powieści oraz publicystyki.
Moim faworytem wśród książek specjalistycznych jest poradnik Macieja Dutko „E-biznes. Poradnik praktyka”, w której otrzymujemy szereg porad dotyczących promowania własnego e-biznesu. Razem z książką Joanny Wryczą-Bekier„Magia słów", którą polecałam w ubiegłym miesiącu stanie się on bardzo dobrym źródłem dla wszystkich, którzy marzą o zarobieniu wielkich pieniędzy przy małym nakładzie środków finansowych. Całość bardzo dobrze uzupełni książka Erica Riesa „Metoda Lean Startup”, która zmusi do innego spojrzenia na własne pomysły i ciągłego modyfikowania ich. Przy okazji odkrywania tajników działania propagandy w mediach warto sięgnąć też po „Wiek propagandy” Anthonego Pratkanisa i Elliota Aronsona, którzy naszą nieco komunistyczną umysłowość otworzą na techniki perswazji stosowane na Zachodzie i subtelnie przenikające do nas.
Kolejny krąg książek specjalistycznych dotyczy dzieci. Znajdą się tu pozycje, które pozwolą rodzicowi cieszyć się przebywaniem w towarzystwie własnych dzieci oraz taka, w której przygotowano rodziców do wdrożenia sześciolatków w szkolne obowiązki. Do pierwszej grupy należą „Wychowawcze czary – mary” Thomasa Phelana pokazujące tajniki dyscyplinowania dzieci bez stosowania kar fizycznych, czyli bicia. Doskonałym uzupełnieniem tej książki jest praca Ginotów oraz Godarda „Między rodzicami i dziećmi”, w której autorzy wyjaśniają, a jaki sposób utrzymać bardzo dobre relacje z pociechami. Do drugiej grupy wchodzi bardzo krótka, ale za to poruszająca wszelkie ważne kwestie, z jakimi może spotkać się rodzic sześciolatka-ucznia. Dorota Smoleń i Karolina Piękoś w „Sześciolatkach w szkole” dzielą się z czytelnikami własnym doświadczeniem i zdobytą wiedzą dotyczącą funkcjonowania tak małych dzieci w edukacji.
Wyjątkową pozycją wśród licznych książek jest album z reprodukcjami El Greca. Praca zbiorowa nie tylko przybliża ważne dzieła greckiego malarza, którego los rzucił do Hiszpanii, ale także klimat ówczesnej twórczości, wpływy malarskie oraz specyfikę obrazów artysty.
Do bardzo przyjemnej części mojego czytelnictwa należą interesujące powieści. Kilka z nich przykuło moją uwagę. „Apokalipsa Koby” Edwarda Radzińskiego to historia Stalina opowiedziana z punktu widzenia jego przyjaciela. Poza obnażeniem paradoksów, niezwykłego zaangażowania w rewolucję dowiemy się sporo o ówczesnych realiach, w jakich żyli ludzie. Historia zostaje tu podana w bardzo przystępnej wersji i nawet ilość stron nie przeszkadza, by ją zgłębiać, bo świat fikcji i prawdy jest tak wymieszany, że zmusza do czytania z zapartym tchem o tym, co znamy z lekcji historii, która zwykle ogranicza się do wielu dat i wydarzeń, których nie potrafimy powiązać.
Książką bardzo zbliżoną do „Apokalipsy Koby” jest „Żona tygrysa”. Owo zbliżenie nie występuje na poziomie podawania nam historii (choć nie uchronimy się przed nią), ale sposobu narracji prowadzonej z punktu widzenia Natalii, młodej lekarki, której dziadek – dzielący się z wnuczka niezwykłymi opowieściami ze swojego życia – umiera. Powieść ta jest mi bardzo bliska, ponieważ sama posiadam takiego dziadka, który przez całe dzieciństwo karmił wszystkie swoje wnuki niezwykłymi opowieściami, ocierającymi się o absurd i magię.
Kolejną pozycją, po którą warto sięgnąć jest książka Krystiana Głuszko „Szukaj mnie wśród szaleńców”. Autobiograficzna opowieść o życiu z „urodą schizofrenika i zespołem Aspergera” pozwala spojrzeć na świat innych ludzi nieco bardziej wyrozumiale. Nasze narodowe podejście do osób z chorą psychiką i korzystających z usług psychiatrów oraz psychologów jest bardzo zabobonne. Głuszko zmusza nas do refleksji i empatii wobec tych, którzy nieco inaczej odczuwają świat. Pozwala nam również pogodzić się z naszymi własnymi „niedoskonałościami”.
Nieco inna i bardziej kobieca jest książka, której akcję autorka osadziła w krajach dla nas egzotycznych. „Panna Młoda” Nike Faridy to ciepła opowieść o przepychu i tragizmie, w jakim żyją kobiety Wschodu. Z jednej strony wśród bogatych przedstawicielek płci pięknej nie brakuje takich, które żyją jak księżniczki (czy te ze zachodnich bogatych domów żyją gorzej?), a z drugiej są traktowane jak niewolnice, które mają słuchać mężów.
Bardzo ważne kwestie pedofilii oraz aborcji porusza książka, w której feminizm zostaje wypaczony. „Ludzie, którzy nie patrzą w oczy” Janusza Beynara to bardzo dobrze napisany kryminał, którego rozwiązanie zależy od wartości prezentowanych przez organy ścigania, które w swojej kampanii wyborczej pragnie wykorzystać feministka namawiająca kobiety do zabijania własnych dzieci.
Książką całkowicie odmienną od poprzednich jest powieść Marii Stępkowskiej – Szwed „Maniusia, Marynia, Maria”, w której dzieli się z czytelnikami losami swojej rodziny. Nie zabraknie tam chwil, które wywołają śmiech, ale jest też tam sporo takich typowo życiowych trudności, które potęguje życie w komunizmie.
Miłośnikom nieco krótszych form polecam opowiadania Jacka Bielawy „„Święty Antonii” i inne opowiadania”, w których magiczny dziecięcy świat miesza się z doświadczeniami dorosłego, którego życie ulega zapętleniu. Brak dziecięcej samodzielności leży bardzo blisko utraty samodzielności w poważnym wieku.
Do bardzo przyjemnych lektur należał zbiór felietonów Jacka Wąsowicza „100 kijów w mrowisko”. Feministyczna i emigracyjna perspektywa uwypukla nasze narodowe wady, a szczypta humoru sprawia, że śmiejemy się razem z autorem.
W tym miesiącu bardzo nietypowo polecam poezję. Wiersze Marka Maja ze zbioru „Obrzeża i skraje” prezentują wycinek życia twórcy, który mierzy się z codziennością. Mimo wielu przeciwności losów, braku szacunku wielu grup społecznych do pracy intelektualnej podmiot liryczny ciągle pozostaje pogodny i z nadzieją czeka na spokojną starość, która ma upłynąć przy winie z winnic, nad którymi pracował całe życie. Brzmi to bardzo Dionizyjsko, a jednocześnie Epikurejsko, gdzie szczęście polega na cieszeniu się z tego, co się ma i zaspokajaniu potrzeb pierwotnych.
Z literatury poważniejszej polecam pracę historyczną Józefa Boróki, w której przybliża losy ziemi łęczyckiej w okresie stalinizmu. Paradoksy i normy wymyślane przez kształtujący się u nas ustrój można rozciągnąć na cały kraj, przez co opracowanie historii regionu może zyskać wymiar uniwersalności lub skłonić innych badaczy do zgłębianie historii swoich małych ojczyzn.
Książką, której tematyka jest bardzo bliska pracy Józefa Borówki jest „Imperium zła” Tadeusza Świętochowicza, z której dowiadujemy się o specyfice polityki dawnej i obecnej Rosji.
Z czasopism polecam 67 numer „Wiadomości ASP w Krakowie”, w którym dowiemy się jak bardzo ważne są studia artystyczne dla przeciętnych użytkowników sprzętów codziennego użytku. Dobre planowanie, wykorzystanie przestrzeni, uwzględnienie przeznaczenia i wiele innych cech sprawia, że nasze otoczenie jest mniej lub bardziej funkcjonalne. Natomiast redaktor naczelny przeniesie nas na piękną hiszpańska wyspę i przybliży bajeczną architekturę.
Poradniki i naukowe dotyczące mediów:
Poradniki dla rodziców:
Album:
Literatura piękna:
Publicystyka:
Naukowe i popularnonaukowe poruszające kwestie polityczne:
Czasopisma:
Wywiady:
Wpis:




 

piątek, 28 listopada 2014

stos Olki - listopad 2014



W tym miesiącu moje maleństwo przeczytało kilka nowości. Jedna z nich są bardziej, inne mniej dostosowane do jej wieku i przez to cieszą się mniejszym zainteresowaniem z jej strony. Znajdzie się też książka, która jest dla starszych czytelników, ale ze względu na reprodukcje przez chwile cieszyła się powodzeniem.
Hitem okazała się książka Guido van Grenechtena „Ale kupa! Co masz w pieluszce?”. Autor zamieścił bardzo piękne ilustracje oraz zastosował przyciągające uwagę maluchów okienka, którymi są pieluszki zwierzątek, które jeszcze nie wiedzą o alternatywnym sposobie załatwiania potrzeb fizjologicznych. Tylko sprytna i ciekawska myszka opanowała trudną sztukę siadania na nocniku. Inne zwierzaki mogą brać z niej przykład, a przy okazji i nasze maluchy, które nie zawsze są skore do nudnego siedzenia…
Kolejną pozycją, która podbiła nasze serca jest zbiór bajek o smokach. „Sceny z życia smoków” Beaty Krupskiej ukazały się w nowej odsłonie i mogą bawić kolejne pokolenie. Przygody tych mitycznych i bajecznych stworzeń są bardzo nietypowe i pokazują te złe stwory w zupełnie innym świetle.
Książkami, po które sięgamy często są pracami zbiorowymi pozwalającymi maluchom rozwijać swoje umiejętności w różnych dziedzinach. „60 eksperymentów” i „60 nowych eksperymentów” to świetne pomysły na zabawy dzieci od czwartego roku życia, ale my już z wielu z nich korzystamy. Te dwie książki pozwalają nam nieco inaczej spojrzeć na wszystkie książki. Do tej pory czytałyśmy, oglądałyśmy, a teraz jeszcze korzystając z ilustracji staramy się odtworzyć eksperymenty.
Bardzo zainteresowały nas przygody kota, który myśli, że jest królem, przez co zachowuje się jak prawdziwy władca opanowujący swoje królestwo, podporządkowujący okoliczne zwierzęta i zmuszających ludzi do służenia mu. Czasami (w przypływie kociej dobroci) nie przeszkadza, a nawet pomaga i jest wyrozumiały dla innych pod warunkiem, że znają oni swoje miejsce. Książka z bardzo nietypowymi ilustracjami, a do tego pełna humoru.
Opowieścią o mojej małej kruszynce jest „Głos” autorstwa Michała Bogdanowicza z ilustracjami Julii Cybis. Historia Małego Wodnika, który urodził się bez swojego „głosu” i musi wyruszyć w świat, aby go poszukać wprowadza maluchy nie tylko w świat mitycznych istot takich jak rusałki i wodniki, ale pozwala spojrzeć z boku na czarodziejów, mędrców i głupców oraz na sens poszukiwań i spełniania własnych marzeń. W przypadku Małego Wodnika jest to odnalezienie własnego głosu, którym będzie mógł się bawić.
Całkowicie zaskoczyło mnie zainteresowanie mojej córki albumem dotyczącym malarstwa „El Greco”. Kilka razy ją oglądała. Nawet pozwoliła sobie poczytać, ale po tygodniu zainteresowanie minęło. Na pewno jest to związane z wiekiem (3 lata), ponieważ jest to książka zdecydowanie dla starszych czytelników interesujących się malarstwem.
Ola w tym miesiącu przeczytała (kolejność wg powodzenia u Olki):


środa, 26 listopada 2014

Dorota Smoleń, Karolina Piękoś "Sześciolatki w szkole"



http://blizejprzedszkola.pl/wydawnictwo/?4,szesciolatki-w-szkole-poradnik-dla-rodzicow-i-nauczycieli-dzieci-szescioletnich
Dorota Smoleń, Karolina Piękoś, Sześciolatki w szkole. Poradnik dla rodziców i nauczycieli dzieci sześcioletnich, Kraków „CEBP” 2013
Wysłanie sześciolatka do szkoły to nie lada wyzwanie – przekonali się o tym rodzice, nauczyciele, pedagodzy i psycholodzy. Nawet zdolne maluchy potrafiące czytać i liczyć w szkolnych ławkach oraz nad zadaniami domowymi nie potrafią usiedzieć. Szkolnictwo czeka na dokształcenie nauczycieli, przestawienie się rodziców oraz szybkie wkroczenie w świat nauki małych odkrywców, którzy może i są skorzy do zdobywania wiedzy, ale nie w takiej formie, w jakiej oferuje większość szkół. Często brakuje miejsca i sprzętu, by dziecko mogło swobodnie odkrywać świat. Ograniczenie się do programu nauczania funkcjonującego od dawna nie jest dobrym rozwiązaniem.
„Sześciolatki w szkole” to książka przybliżająca rodzicom problemy, z jakimi będą się mierzyć razem z pociechami. Poza wprowadzeniem, w którym czytelnik może dowiedzieć się o typowych zachowaniach dzieci w tym wieku nie zabraknie porad dotyczących przygotowania przyszłego ucznia do jego roli. Oswojenie z nową sytuacją i wywołania pozytywnych skojarzeń zachęci nasze pociechy do trenowania samodzielności oraz wchodzenia w relacje rówieśnicze. Autorki podpowiedzą jak organizować dzieciom czas, aby chętnie siadały one do lekcji oraz poruszą bardzo ważną kwestię zajęć dodatkowych czy możliwość funkcjonowania maluchów z dysfunkcjami w szkole.
Dorota Smoleń i Karolina Piękoś to matki, które pozwoliły sobie na eksperyment na własnej skórze i w swojej książce dzielą się doświadczeniami. Są mądrzejsze od przyszłych rodziców uczniów o refleksja nad popełnionymi błędami, do których otwarcie się przyznają. To sprawia, że „Sześciolatki w szkole” nie jest tylko suchą rządową broszurą, ale pozwala na znalezienie rozwiązań wielu problemów (nawet szkolnej przemocy). Jedyną wadą (może to zaleta?) jest idealizowanie podejścia innych rodziców do wychowania własnych dzieci. Autorki wierzą w dobre intencje i nakierowanie agresywnych dzieci. Jak to wygląda w praktyce w naszych szkołach wie każdy, kto miał kiedykolwiek kontakt z rodzicem-roszczeniowcem, który uważa, że dziecko ma prawo do stosowania przemocy na innych dzieciach. Wskazówki podane przez Dorotę Smoleń i Karolinę Piękoś ułatwią rozwiązanie konfliktów oraz pozwolą wcześnie zaobserwować niepokojące zachowania uczniów.
Książka jest dobrym wstępem do poznania realiów, w jakich mają funkcjonować dzieci i ich rodzina, która będzie włączała się w edukację. Wyjaśnienie wielu pojęć sprawi, że rodzic będzie mógł zaplanować zabawy, które rozwiną wszystkie niezbędne umiejętności. Książka zawiera bajkę terapeutyczną „Felek idzie do szkoły”, która pozwoli dziecku zrozumieć nową sytuację i odmienne spojrzenia dorosłych oraz dzieci na czekającą go przygodę z odkrywaniem świata w szkolnych murach.
„Sześciolatki w szkole” Doroty Smoleń i Karoliny Piękoś polecam rodzicom oraz nauczycielom przyszłych i obecnych pierwszoklasistów, którzy rozpoczęli edukację rok wcześniej.