Etykiety

środa, 12 listopada 2014

Edward Radziński "Apokalipsa Koby. Wspomnienia przyjaciela Stalina"



http://www.wydawnictwo-magnum.com.pl/showbook.php?id=192
Edward Radziński, Apokalipsa Koby. Wspomnienia przyjaciela Stalina, tł. Władysław Jeżewski, Warszawa „Magnum” 2012
O Stalinie wiemy wiele z książek historycznych. Jedne są mniej, inne bardziej rzetelne. Wszystko przez tworzenie legendy wokół człowieka, który razem z przyjęciem rewolucyjnych poglądów przybrał pseudonim „Kobo”. Mały chłopiec z patologicznej rodziny uodpornił się na razy psychiczne i fizyczne. W jego umyśle powstała wizja przejęcia władzy, która dla wielu mogła być szokująca. Nie wahał się przed używaniem radykalnych środków, czego dowodem było jego zdjęcie z przyjaciółmi, których po skazaniu zamazywał. Ten widoczny retusz rozszerzano na wiele zdjęć, na których „papcio Stalin” był ojcem narodu. Nim doszedł do tego miejsca, nim nadszedł ostatni dzień jego życie było pełne dziwnych splotów okoliczności dzięki wykorzystaniu przez niego niesamowitej inteligencji i wiary we własne siły ze świadomością ograniczeń: „Kiedy astrologowie gadają ludziom o gwiazdach, to kłamią. Gwiazdy nie mają wpływu na losy zwykłych ludzi. Ale losy cezarów mają…”
Koba twierdził, że życie społeczeństwa musi się drastycznie zmienić. Rewolucja w jego odczuciu to nie zabawa. Ma ona zmyć z powierzchni nieodpowiednie jednostki. Zabicie jednego człowieka lub tłumu jest w jego odczuciu tak samo mało znaczące. Ludzie są materiałem dla prawdziwych rewolucjonistów: „Rewolucjonista to człowiek skazany na zgubę. Nie ma własnych spraw, uczuć, a nawet własnego nazwiska. (…) Zerwaliśmy wszelką więź z powszechnie przyjętą moralnością. Moralne jest dla nas tylko to, co sprzyja zwycięstwu rewolucji. Niemoralne, zbrodnicze jest wszystko to, co przeszkadza osiągnięciu tego celu. I dlatego muszą istnieć rewolucjoniści pierwszej i drugiej kategorii. Pierwsi dysponują rewolucjonistami drugiej kategorii jak swoim kapitałem, który mogą wydawać na potrzeby rewolucji. I jeżeli rewolucjonista pierwszej kategorii uzna, że trzeba poświęcić wolność, a nawet życie rewolucjonisty drugiej kategorii, to wolno mu to zrobić. Ten drugi musi godzić się na to i uważać to za szczęście”.
W tej wizji ukazuje nam się bardziej zrozumiały obraz człowieka, który uważał swoich rodaków za niewolników: „Rosja to kraj niewolników. Tu jednemu wystarczy kazać: ‘Ruszaj!’ i idą wszyscy”.
Zdarzały się jednostki niepokorne w odczuciu caratu, które trafiały na zsyłki, na których wielu towarzyszy mogło zawrzeć nowe znajomości. Tam też tworzyli wizję przeszłego państwa. W umyśle Koby powstawał świat, który znamy z podręczników historii: nieludzkiego podejścia do więźniów politycznych, bezwzględne traktowanie towarzyszy (zabijanie i zsyłanie do łagrów). Stalin, jako głowa państwa budził przerażenie, któremu trzeba było stawić czoła. Nikt nie był pewny swojej pozycji.
„Apokalipsa Koby” to książka opisująca prawdopodobne losy Koby urodzonego w biednej i patologicznej rodzinie. Terror, jaki stosowano na nim w domu on przeniósł na całe państwo i marzył o światowej ekspansji agresywnego bolszewizmu, ponieważ rewolucja nie może obyć się bez przelewu krwi i ofiar milionów ludzi, a wszystko po to, by zobaczyć w oczach innych uznanie: „My, Gruzini, jesteśmy narodem próżnym. Musimy być wielcy. Musimy ciągle widzieć swoją wielkość w oczach innego człowieka”.
Często ludzie zachodu zadają sobie pytania dotyczące krwawej dyktatury Stalina. Dlaczego miliony posłusznie szły na śmierć. Edward Radziński wyjaśnia to słowami Koby: „Każdy naród ma takich władców, jakich w swojej tajemnej głębi pragnie jego dusza. Jakich potrzebuje geniusz narodu”. Rosjanie w tej wizji potrzebują wodza stanowczego i takiego dostali. Książka budzi kolejne pytania, ale już wychodzące poza tekst: czy teraźniejszość nie jest kontynuacją tych pragnień? Co nas czeka w starciu z brutalną i nieobliczalną siłą, jaka rządzą wodzowie Rosji?
Edward Radziński opowiada nam losy Stalina ustami przyjaciela głównego bohatera. Opowieść nie jest ciągła i chronologiczna, ale dość poszczątkowana. Mimo tego czyta się bardzo dobrze. Język jest obrazowy, przez co ulegamy tworzeniu wizji człowieka i jego poglądów, a nie jego kolejnych sukcesach. O dziwo bardzo łatwo przebrnąć przez grube tomiszcze, które wyglądem może odstraszać, ale po sięgnięciu po nie zmusi nas do czytania. Wielkim plusem książki jest poruszenie kwestii Katynia. „Apokalipsę Koby” polecam wszystkim zainteresowanym historią w lekkim wydaniu. Fikcja literacka i historia łączą się tu bardzo subtelnie dając nam dobry obraz tyrana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz