Jacek
Bielawa, „Święty Antoni” i inne
opowiadania, Szczecin „Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2013
„Święty
Antoni” i inne opowiadania to zbiór utworów od prezentujących
dziecięcą perspektywę nasączoną zabobonnością dorosłych po starczą bezradność i
fascynację życiem. Wspomnienia z czasów zaczarowanej dziecięcej sielanki pełnej
biedy oraz ludzkich nieszczęść, a mimo tego pociągającej, bo obecnej w dalekiej
przeszłości w czasach młodości. Teraźniejszość zawsze staje się dobrym powodem
do wędrówki w przeszłość. Tak jest we wszystkich opowiadaniach ze „Świętym
Antonim” na czele. Mieszkającego w Stanach Zjednoczonych bohatera zagubione
przedmioty zmuszają do wędrówki w odmętach swojej pamięci. „Kto puszcza rzeczy
samopas, ten wodzi je na pokuszenie” przekonuje nas narrator zabierający nas z
długiego mostu do Jabłonki, by płynnie przejść do tematu przemijania rzeczy i
ludzi.
Opowiadania mają w
sobie magię „Sklepów cynamonowych” Bruna Schulza. Rozrastają się,
przekształcają: „Światy, w których żyłem w dzieciństwie były nietrwałe.
Pojawiały się i znikały w najmniej oczekiwanych momentach. Działo się to
zawsze, gdy już zdążyłem nieco przywyknąć, zadomowić się, zainstalować system
kryjówek i wypełnić go kolekcjami dziecięcych skarbów, poznać towarzyszy zabaw,
wydeptać własne ścieżki i skróty, i opanować sposób chodzenia nimi”.
Życie w niepewności
jutra, pełne ciągłych przenosiny związane z nową pracą matki (jak w „Hormonie
odmiany”) albo wojennych i powojennych wędrówek (jak w „Fremd in der Fremde
gehn”). Wszystko to w cieniu bogatych, którzy mogą inwestować w sztukę lub –
bardziej praktycznie – w środki masowego transportu oraz fabryki.
Świat dziecięcych
labiryntów z wiekiem przekształca się w świat zagubionych rzeczy, które
jesienią naszego życia trudno opanować przez ich nieoczekiwany rozrost, jak w „Belle
Isle”. Dzieciństwo i starość leżą tu blisko siebie: „Jednak zdałem sobie
sprawę, że w ówczesnym stanie ciała i umysłu nie byłem dobrym materiałem do
obróbki duchowej, a i pewnie w latach młodości było podobnie (dowodem moje
liczne szkolne wagary i późniejsze błąkanie się po życiu)”.
Sentymentalne
patrzenie na przeszłość i jej braki wyłania się także w opowiadaniu „Buty”,
którym autor uświadamia nam (marudzącym na braki) że żyjemy w niesamowitym
dostatku dóbr materialnych: „Kiedyś to człowiek buty szanował, bo, nie licząc
drewniaków, miało się jedną parę na wszystkie okazje. Rower w Jabłonce miał
tylko ksiądz Śmietana. Było też trochę koni, których z byle powodu nie zaprzęgano.
Błotniste, to znów pokryte pyłem drogi, ścieżki i ścieżyny pokonywało się pieszo,
w butach albo boso. Po wsi biegaliśmy na bosaka, ale idąc gdzieś dalej, do lasu
albo do miasta, trzeba było włożyć buty. A do kościoła obowiązkowo chodziło się
w butach wypastowanych na wysoki połysk w sobotni wieczór”. Świat wspomnień
narratora jest odmienny od naszej codzienności pełnego używania wszystkiego „bez
potrzeby” i obdartego z magii wartości.
Opowiadania bardzo
subtelnie przekazują nam obraz wojny widziany dziecięcym wzrokiem. Po
pokoleniu, które walczy przyszedł czas na głos tych, dla których ciężkie czasy
łączyły się z dzieciństwem. Jest to pokolenie moich dziadków, którzy są
świadomi trudnej sytuacji w tamtym czasie, ale i tak ze sentymentem wracają do
przeszłości, bo teraźniejszość ich przerasta, jak bohatera, który w zamian za
dobrą opiekę oddaje dorobek swego życia. Przez ten powrót do stanu bezradności
i potrzeby opieki życie ludzkie tworzy pętlę, w której dzieci i starcy nie mogą
obyć się bez innych.
Książkę polecam
osobom lubiących sentymentalne podróże w przeszłość. Niedługie opowiadania napisane
lekkim i obrazowym językiem czyta się bardzo przyjemnie. Jacek Bielawa pozwala
nam przenosić się w świat, który przypomina książki wrocławskiego pisarza
Wacława Grabkowskiego i opowiadania Zenona Rogali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz