Etykiety

piątek, 15 lutego 2019

Jan Zielonka "Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie"


Jan Zielonka, Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie, tł. Joanna Bednarek, Warszawa „PWN” 2018

Reżimy kończą się rewolucjami. Później następuje trudna codzienność, konieczność uporządkowania wcześniejszego bałaganu, ustanowienia nowego porządku, przekazania władzy ludziom, spośród których wyłaniają się nowe rządzące elity popełniające wiele błędów, nadużywających swojej pozycji oraz wiedzy, co oczywiście prędzej czy później staje się podstawą do krytyki. Problem rewolucjonistów nie polegał na tym, że nie mieli możliwości oraz narzędzi do kierowania państwem, ale na tym, że nie wyciągali wniosków z wytkniętych im wad. Jan Zielonka podkreśla: „Rządzące elity zbyt pospiesznie nazywają każdą krytykę populizmem”. W ten sposób odbierają sobie możliwość autorefleksji i otwierając furtkę kontrrewolucji, czyli możliwości nastania kolejnego reżimu. Właśnie o takim kryzysie liberałów i ostrej walce z nimi totalitarystów jest książka Jana Zielonki, profesora Studiów Europejskich na uniwersytecie w Oksfordzie oraz Ralf Dachendorf Professional Fellow w St Antony’s College. Ten uznany ekspert w dziedzinie Unii Europejskiej prowadzi nas krok po kroku po zawiłych ścieżkach zachodzących zmian oraz problemów, z jakimi ma do czynienia Unia Europejska, jako z jednej twór bez władzy, a z drugiej coś, co zyskało taką siłę, że może egzekwować odpowiednie zachowania w jej obrębie. Autor w swojej stylizowanej na list do Ralfa Dachendorfa publikacji dostrzega potrzebę zmian. Bezlitośnie rozlicza się ze złem, które prowadzi do nadużywania władzy, okradania podatników, nadużywania ich zaufania i manipulowania nimi. Pokazuje, w jaki sposób zarówno rewolucjoniści, jak i kontrrewolucjoniści kierują ludzkim strachem, aby uzyskać ich poparcie. Dostrzega, że populizm to bolączka wszystkich polityków.

„Populiści często używają bardzo mocnego języka, odwołującego się do mroczniejszych ludzkich instynktów, lekceważą istniejące normy moralne i polityczne. Jest to często ich celowa strategia. Kwestionowanie istniejącego pojęcia normalności zakłada konieczność przekraczania granic politycznej poprawności. Liberałowie mogą postrzegać to jako moralnie haniebne i estetycznie rażące”.

Walka na populistyczne hasła z jednej strony na pozwolić na trwanie niedobrej sytuacji, a z drugiej obalenie tego porządku. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że kontrrewolucjoniści ograniczają się jedynie do przeciwstawienia się temu, co jest bez jakiejkolwiek wizji tego czym można by było zastąpić obecną sytuację.

„Zniszczenie istniejącego porządku to jedna sprawa, a stworzenie nowego – inna. Współczesne siły kontrrewolucyjne wiedzą lepiej, przeciwko czemu walczą, niż o co walczą. Szczegóły ich programów nie składają się w spójną całość i są dość ogólnikowe”.

Jan Zielonka z wprawą wymienia i analizuje ważne bolączki naszych czasów bez opowiadania się po którejkolwiek ze stron, ponieważ dostrzega, że obu można wiele zarzucić. Poniżej znajdziecie tylko niektóre kwestie poruszone w jego książce. Jak widać zakres jest bardzo szeroki. Obejmuje rządy wąskiej grupki osób, manipulację mediami, fałszowanie faktów, składanie obietnic bez pokrycia, uchodźcy, terroryzm, kryzys, zagrożenie wojną i wiele innych, bardzo ważnych w naszym życiu społecznym.

„Liberalizm nie broni już mniejszości przed większością; stanowi rządy mniejszości – zawodowych polityków, dziennikarzy, bankierów i ekspertów – mówiących większości, co jest dla niej najlepsze”.

„Algorytmy Facebooka zaprojektowane zostały tak, by nowe posty pojawiające się na tablicy użytkownika przypominały te, które poprzednio polubił lub udostępnił. Dzięki takim ‘bańkom informacyjnym’ osoby ksenofobiczne widzą rasistowskie posty i prawdopodobnie sądzą, że ich poglądy są popularne czy wręcz prawomocne”.

„Głupotą byłoby oskarżanie liberałów o porażkę w cenzurowaniu fałszywych wiadomości i powstrzymaniu procesu rozpowszechniania się nowych technologii komunikacyjnych, a jednak pewnego rodzaju krytyka ich stanowiska jest słuszna. Gdyby dawali dobry przykład i powstrzymali się od wytwarzania własnych półprawd, byliby na silniejszej pozycji, jeśli chodzi o przeciwstawienie się fali fałszywych faktów i innych form manipulacji rzeczywistością dokonywanych przez obóz przeciwny. Gdyby konstruowali instytucje pilnujące dokładności wiadomości medialnych i zapobiegające niewłaściwym użyciom danych statystycznych zamiast je rozmontowywać, politycznym demagogom trudniej byłoby wpływać na ludzi. W sytuacji, gdy nie ma instytucji, które by je kontrolowały, wytwórcy fałszywych wiadomości i wirtualnych prawd mogą tylko rozkwitać. Gdyby liberałowie powstrzymali się od mieszania ideologicznych mitów z faktami, siły kontrrewolucyjne miałyby trudności z propagowaniem własnych mitów”.

„Politycy mają tendencję do składania obietnic bez pokrycia, zwłaszcza przed wyborami, ale nie należy, że wyborcy bezmyślnie wierzą wszystkim tym ‘nierealistycznym’ zapewnieniom i dlatego potrzebują ‘niezależnych’ i ‘obiektywnych’ sędziów, bankierów, regulatorów i innych ekspertów, którzy mogą wkroczyć i ‘skorygować’ suwerena”.

„Większość pieniędzy, które otrzymały banki w postaci bezpośredniej pomocy finansowej, ubezpieczeń czy taniego finansowania pochodzi przecież z kieszeni podatników. Pomaganie bankom oznacza, że mniej pieniędzy przeznaczonych zostaje na politykę społeczną i rosnący dług publiczny, co może prowadzić do kolejnego poważnego kryzysu”.

„Współcześni neoliberałowie są przerażeni, gdy państwo pomaga emerytom i bezrobotnym, ale cieszą się, gdy wspiera upadające banki i nierentowne fabryki samochodów. Sprzeciwiają się wspieraniu publicznych szkół i szpitali. Nieustannie domagają się interwencji państwowych wdrażających neoliberalny model ekonomiczny, a skarżą się, gdy państwo jest zbyt słabe, by spełnić ich wymagania. Innymi słowy, potępienie przez neoliberałów angażowanie się państwa w funkcjonowanie rynków i w redystrybucję ma charakter dość wybiórczy. (…) Podczas gdy elity finansowe mogą liczyć, że państwo ruszy im na ratunek, ci, którzy cierpią z powodu ich chciwości, drżą na wietrze laissez-faire”.

„Bezpieczeństwo jest zawsze kwestią stopnia. Nie ma bezpieczeństwa absolutnego. Pozostaje też funkcją wielu czynników. Głównymi podejrzanymi są zawsze zagraniczni i wewnętrzni wrogowie, ale do braku bezpieczeństwa przyczyniają się także nieefektowny rząd, strategiczna dezinformacja, ambiwalencja moralna i podsycane przez media sensacje. Bezpieczeństwo to również kwestia percepcji. Nie wszystkie przypadki przemocy sprawiają, że ludzie czują się zagrożeni. W ciągu ostatnich lat dużo więcej Europejczyków zginęło w wypadkach samochodowych niż na wojnie czy w skutek zamachów terrorystycznych. A jednak w atmosferze powszechnej paniki, takiej jak ta, która zapanowała we Franci po serii zamachów, zwykli obywatele nie mogą czuć się bezpieczni”.

„Dziś dość łatwo wywołać międzynarodowe niepokoje polityczne przez wymyślanie historii o jakiejś niesprawiedliwości”.

„Dane brytyjskiego urzędu podatkowego pokazują, że migranci, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii z terenu UE po 2011 roku zapłacili o 2,5 miliarda funtów więcej w podatkach i składkach krajowego programu ubezpieczeniowego, niż pobrali w ulgach podatkowych i zasiłkach na dzieci”.

„Głównym celem UE zawsze była skuteczność, nie uczestnictwo polityczne obywateli. Jej projekt opierał się na modernistycznym ujęciu kompetencji i postępu, nie zaś tradycyjnych kategoriach lojalności, zaufania czy pozytywnych uczuć. Państwa narodowe mają, w przeciwieństwie do niej, długą, w dużej mierze mityczną historię, a także mechanizmy demokratyczne wiążące je z obywatelami. Są jednak zbyt małe i słabe, by poradzić sobie z globalnymi wyzwaniami handlowymi, migracyjnymi i związanymi z bezpieczeństwem. Z uwagi na swoją wielkość i skalę UE mogła osiągnąć to, do czego niezdolne były poszczególne państwa. Czy którekolwiek europejskie państwo mogłoby narzucić i wyegzekwować olbrzymią, wynoszącą 1,4 miliarda dolarów karę finansową takiemu gigantowi jak Microsoft za nieprzestrzeganie praktyk sprawiedliwe konkurencji? Udało się to właśnie Unii Europejskiej”.

„Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie” Jana Zielonki to publikacja ważna i potrzebna. Uważam, że powinien po nią sięgnąć każdy polityk pragnący dobra obywateli i własnego kraju, a także świadomi wyborcy, którzy chcą lepiej wiedzieć, na co rządy trwonią ich pieniądze.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz