fot. Dagmara
Głodowicz
|
AS:
Kryzys wieku średniego takie skojarzenie nasuwa się jak chcemy ocenić pańskich
bohaterów. Dlaczego akurat mężczyźni nieidealni stali się postaciami
pierwszoplanowymi?
Grzegorz
Kozera: W przypadku bohaterów dwóch moich powieści –
„Drogi do Tarvisio” i „Co się zdarzyło w hotelu Gold” – można powiedzieć, że
przechodzą kryzys wieku średniego. Dla mnie jednak to był pretekst do pokazania
postaci, które nie są jednowymiarowe, a przez to ciekawsze. Jeśli chodzi o Otto
Petersa z „Berlin, późne lato” i bohatera „Białego Kafki”, to ich problemy są
jednak zupełnie inne i nie mają nic wspólnego z ich wiekiem. Tak samo jak w
przypadku bohatera mojej najnowszej, jeszcze nieopublikowanej powieści – jest
nim bowiem dziewiętnastoletni chłopak.
AS: Nie
uważa pan, że kryzys wieku średniego to wyimaginowany problem? Zawsze gdy
specjaliści stworzą konkretne spojrzenie na wymyślony problem, to okazuje się,
że masom ludzi jest on bliski, nawet jeśli wcześniej nie byli tego świadomi i
żyli nieco inaczej niż po zdefiniowaniu zachowań.
Grzegorz
Kozera: Może niekoniecznie wyimaginowany, pewnie się
komuś przydarza, choć ja na szczęście go nie doświadczyłem, przynajmniej na
razie u siebie nie zauważyłem. To jednak prawda, że niektóre problemy są
kreowane sztucznie, by wzbudzić zainteresowanie. Za tym wszystkim zwykle kryją
się pieniądze, chodzi o sprzedanie np. jakiegoś cudownego kosmetyku czy
specyfiku na odchudzanie.
AS: Co
panu podobało się w komunizmie?
Grzegorz
Kozera: Teraz, gdy patrzę z perspektywy czasu, to
nic. Ale wtedy… Pamiętam, gdy jako dziecko piłem pepsi colę, jadłem cytrusy
albo prawdziwą czekoladę, miałem poczucie zadowolenia. Rodzice mieli pracę i
raczej nie martwili się, że mogą ją stracić. Ale to wszystko było złudne, taka
Różewiczowska mała stabilizacja. W tamtej epoce nie było punktu odniesienia,
większość ludzi nie mogła wyjeżdżać na Zachód, który oficjalna propaganda
przedstawiała jako zgniły, niedobry kapitalizm. Najwięcej można się było
dowiedzieć z filmów czy książek, ewentualnie z opowieści tych, którym udało się
wyjechać. Ja pojechałem, do Wiednia, dopiero w 1990 r., a więc już po upadku
komuny. I tak byłem w szoku, gdy zobaczyłem, na jak wysokim poziomie żyją tam
ludzie. Mówię o dobrach materialnych, bo jednak smak wolności poczuliśmy w
Polsce już w 1980 r., gdy wybuchła Solidarność. To było coś niezwykłego.
AS:
Jakie szanse daje kapitalizm z nowymi mediami? Jak pisarz odnajduje się w tych
możliwościach?
Grzegorz
Kozera: Zależy, co rozumiemy pod pojęciem nowe media.
Dla pisarza, a przynajmniej dla mnie, najważniejsze są papierowe wydania
książek. E-booki czy audiobooki są tylko uzupełnieniem. Podobnie publikowanie w
Internecie – owszem bywa interesujące i przydatne, lecz tak naprawdę nic nie
zastąpi papieru. Za to komputer bardzo ułatwia i przyspiesza pisanie.
AS: Jak
pan świętował wolność uzyskaną przez Polskę w ‘89?
Grzegorz
Kozera: Nie pamiętam, może poszedłem na wódkę, bo
wtedy jeszcze spożywałem alkohol? Żartuję. Chyba w ogóle nie świętowałem, to
był raczej stan oszołomienia. Poza tym nie wszystko po 4 czerwca było takie
oczywiste. W Polsce był straszliwy kryzys gospodarczy, nie wiadomo było, jak się
zachowa dotychczasowa władza, czy nie zmieni zdania, i w którą stronę to
wszystko pójdzie. Na szczęście skończyło się dobrze. Ta data – 4 czerwca 1989 –
jest jedną z ważniejszych dla Polski i Europy XX wieku.
AS:
Demokratyzacja mediów sprawiła, że mówi się często wiele i bez sensu. Co pana
drażni w mediach?
Grzegorz
Kozera: O, wiele rzeczy. Przede wszystkim brak
profesjonalizmu, od rzetelności i obiektywizmu ważniejsza jest oglądalność i
sprzedawalność. Liczy się sensacja, wyolbrzymienie tematu. Rzecz jasna, nie
dotyczy to wszystkich dziennikarzy, jednak oglądając telewizję, czytając prasę
i portale internetowe, mam wrażenie, że profesjonaliści znaleźli się w
mniejszości.
AS:
Książek o nałogach powstało wiele. Pan również ma na swoim koncie taką.
Dlaczego wznowiony debiut jest tak ważny?
Grzegorz
Kozera: Nie jestem pewien, czy jest ich znów tak
dużo. A wznowienie jest dla mnie ważne, bo teraz „Biały Kafka” może dotrzeć do
większego grona czytelników. Pierwsze wydanie ukazało się w niewielkim
nakładzie i szybko się rozeszło. Tymczasem problem alkoholizmu wciąż jest w
Polsce aktualny.
AS:
Ludzie lgną do nałogów?
Grzegorz
Kozera: Do samych nałogów nie, natomiast lgną do
alkoholi i używek, które dają im złudzenie ucieczki od codziennych problemów. Nałóg
pojawia się później.
AS:
Abstynenci czy miłośnicy imprez i zapominania siebie? Kto pana zdaniem najczęściej
sięga po pańskie książki?
Grzegorz
Kozera: Z tego, co wiem, to jedni i drudzy. Ja nie
rozdzielam tak swoich czytelników. Piszę dla ludzi, które czytają książki.
AS: W
„Drodze do Tarvisio” ukazuje pan przerażający obraz homofobicznych Polaków, którzy
nie potrafią dostosować się do praw innych państw. W Polsce natomiast oburzają
się, kiedy cudzoziemcy chcą żyć po swojemu. To taka typowo polska cecha czy
ułomność powszechna wszystkim ludziom?
Grzegorz
Kozera: W tej powieści poprzez głównego bohatera,
ale też inne postaci starałem się, często w sposób przerysowany, pokazać negatywne
nasze cechy, homofobia jest tylko jedną z nich. Nie ma idealnych narodów, lecz
według mnie nietolerancja jest jedną z głównych naszych wad. Nie tolerujemy
inności, nie staramy się jej zrozumieć, może się jej boimy? Trochę wyłazi z nas
również to, że uważamy się za lepszych od innych tylko dlatego, że jesteśmy
Polakami.
AS:
Budowanie kolejnej cudownej, kolorowej tęczy za pieniądze podatników ma sens?
Grzegorz
Kozera: Dla mnie warszawska tęcza, gdy powstała,
była wyłącznie elementem ubarwiającym miejski krajobraz. I nadal nim jest.
Tylko, że jakieś chore głowy wymyśliły, że to symbol gejowski i stwierdziły, że
należy ją spalić. Jestem zdania, że ile razy tęcza będzie niszczona, tyle razy
należy ją odbudować. Inaczej będzie to zgoda na to, że bezprawną siłą można
wymusić wszystko.
AS: A
może ukarać środowiska, które do tych czynów nawołują?
Grzegorz
Kozera: Nie można zabronić wyrażania opinii, że
komuś coś się nie podoba, każdy ma do tego prawo. Karać należy za zniszczenie mienia
czy atakowanie ludzi.
AS:
Woli pan targi książek czy spotkania autorskie?
Grzegorz
Kozera: Lubię jedne i drugie, przy czym na tych
pierwszych mam lepszy kontakt z ludźmi z branży pisarsko-wydawniczej, a na
drugich – z czytelnikami.
AS:
Najmilsze wspomnienie z targów książek i spotkań autorskich to?
Grzegorz
Kozera: Chyba sprzed roku na targach w Krakowie,
gdzie oprócz podpisywania książek, spotkań z czytelnikami i znajomymi,
udzielenia wywiadów, podpisałem umowę z Dobrą Literaturą na wydanie kolejnej powieści
„Co się zdarzyło w hotelu Gold”. Ta książka już wyszła, teraz czekam na
publikację najnowszej, ale to dopiero w 2015 roku.
AS:
Dziękuje bardzo za poświęcony mi czas i czekam na kolejną książkę.
Grzegorz
Kozera: Również dziękuję
Grzegorz
Kozera – ur. 1963. Prozaik, poeta, dziennikarz. Mieszka w Kielcach.
Jako poeta debiutował w 1989 r. tomikiem
„Upadek”, a jako prozaik w 2004 r. powieścią „Biały Kafka” (wznowioną w 2014 r.).
Jest autorem powieści „Droga do Tarvisio”
(2012), „Berlin, późne lato” (2013), „Co się zdarzyło w hotelu Gold” (2014)
oraz zbioru opowiadań „Kuracja” (2008).
W dorobku ma także sześć tomików poetyckich –
oprócz wspomnianego „Upadku”, m.in. „Sierżant Garcia nie żyje” (1998) i „Data”
(2011). Jego wiersze tłumaczone były na język angielski i czeski.
Jego twórczość uzupełniają dwie sztuki
teatralne: „Karnawał” (1998) oraz „Klub morderców” (1999).
W prasie, portalach internetowych i na swoim
blogu opublikował ok. tysiąca recenzji książkowych i teatralnych.
W 2013 za swoją twórczość literacką otrzymał
Świętokrzyską Nagrodę Kulturalną I stopnia przyznawaną przez marszałka województwa
świętokrzyskiego.
Więcej informacji na stronie wydawcy
Więcej informacji na stronie wydawcy
Przyznam, że nie znam książek tego autora, ale wywiad mnie zachęcił. :)
OdpowiedzUsuńPolecam „Co się zdarzyło w hotelu Gold”. Lekki kryminał z ciekawym zakończeniem.
Usuń