Marek
Maj, Obrzeża i skraje, Szczecin,
Bezrzecze „Forma” 2012
„Wiem jak nie jest i
nie wiem jak jest” przywodzi nam na myśl Sokratejskie stwierdzenie: „Jedno
wiem, że nic nie wiem”, ale tu nieświadomość prawdy została ujęta z perspektywy
wiedzy, czym prawda nie jest. Życie poety jest pełne takich rozterek i wiedzy.
Czasami jest to wiedza o sobie, swoich granicach i przemijalności, ale bez
cienia smutku czy pretensji. Czas po prostu płynie, a człowiek ciągle wydaje
się sobie młody i pełen pomysłów. Jedyne, co sygnalizuje owe zmiany to
otaczające nas rzeczy. W „Nad przyszłym winem” o tym zjawisku mówi bardzo
subtelnie:
„Nasze ślubne
garnitury
Poszczuplały w
naszych szafach
Obok ślubnych sukien,
z których
Biel opadła i spełzł
zapach”
Ważna jest tu radość
z chwil, które minęły - i są jak „Przegadane w szklankach fusy”, czyli niosące
wspomnienie dobrego, ale niekoniecznie potrzebne w przyszłości – teraźniejszych
(„Nasze sprawy ciągle w toku) oraz przyszłych, które będzie pachniało spokojnie
dojrzewającym winem. Teraźniejszość daje spokój, dyskusje, szczęście, ale też
świadomość braków, które są nieistotne:
„Mam na imię… na
drugie już nie,
Bo kalendarz miał
braki na wiosnę –
Dwuimienne ze
stworzeń są te,
Co są dumne i te, co
są proste”.
oraz tych od których
zależy egzystencja, ale niekoniecznie życie.
Mam na imię – na prąd
czasem nie;
Trzeba wiedzieć, że
trzeba chcieć więcej
I nie wiedzieć – jak
głaz – o tym, że
Niemożliwy jest
kaktus na ręce”.
Radosny, świadomy
swojej wartości dojrzały mężczyzna tworzący o problemach z podejściem do
finansów jego „pracodawców” pisze w „Przytulonych”
„Może jestem
Łysy wariat,
Ale moje
Honoraria –
Sentymenty pomarły z
ubóstwa.
Wbrew pogłoskom
Też mam żonę,
Żona usta
Ma czerwone,
Więc by chciała
podkreślić te usta”.
Żona i rodzina to nie
tylko obowiązki, ale cieszenie się swoją bliskością bez zamiaru spełniania
społecznej misji przez prokreację. „Tymczasem” to bardzo delikatny wiersz o
własnym spełnieniu, które z patrzeniem na poetę, jak na głosiciela prawdy
(jakiej prawdy, jak on jej nie zna), ale jak na zwykłego człowieka, który nie w
każdym czynie ma wzniosłe cele:
„Wieczorem przez seks
Nie dążę, aby dać
życie,
Próbuję najwyżej
Połapać się w miejscu
i czasie”.
Zbiór wierszy Marka
Maja przepełnia radość i dystans. Język czasami przywodzi na myśl wiersze Adama
Asnyka, innym razem bliżej im do Juliana Tuwima, a także Kamila Ildefonsa
Gałczyńskiego. Poeta o swoim pisaniu mówi:
„Póki jeszcze noc na
dworze
Sam ze sobą
poszymborzę,
Poszymborzę,
pomiłoszę,
Groch zapachnie mi,
jak groszek.
Osobiście potuwinię,
Ulechonię moje imię,
Przypadkowo
pobarańczę,
Poleśmienię i
zatańczę,
Przeherbercę jakiś
cytat
I już o nic nie
zapytam”.
Wiersze znajdują się
na pograniczu wszystkich wymienionych przez niego poetów i jeszcze wielu
innych. Dzięki pozytywnym emocjom przekazywanym przez zagubionego poetę
zachęcają do sięgania po nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz