Etykiety

wtorek, 30 lipca 2024

Magdalena Zarębska "Nadchodzi słoniątko" il. Katarzyna Krakowiak


Nie ma nic piękniejszego od cudu narodzin. To on napędzę napędzają koło życia, pozwalają na ciągłość gatunków. Niewiele osób potrafi dobrze go opisać i przybliżyć problem dzieciom. Magdalena Zarębska w „Nadchodzi słoniątko” zrobiła to w fantastyczny sposób.
Opowieść otwierają opisy doznań słoniątka znajdującego się w brzuchu Słonicy. Śledzimy sposoby odbierania przez nie otoczenia, widzimy jak ważne są tu zmysły dotyku i słuchu. Świat małego zwierzaka toczy się wokół drzemek, nasłuchiwania, próby zrozumienia świata, uczenia się rozpoznawania członków stada po sposobie dotykania i wydawanych odgłosach. Słonika budzi przypadkowe otarcie jego rodzeństwa o brzuch mamy. Rozbudzony nasłuchuje oddechu, bicia serca, codziennych czynności. Jest tu miejsce na jedzenie, picie, chłodzenie się wodą, zabezpieczanie skóry przed palącym słońcem i pogryzieniami owadów. Bardzo pięknie pokazano też cud narodzin: pewnego dnia słonik doświadcza więcej, inaczej odczuwa ciało, zauważa różnice temperatur w otoczeniu, skóra odbiera chłodny podmuch wiatru i różnorodne dotyki trąb członków stara. Śledzimy, w jaki sposób mama nakierowuje go, aby napił się mleka, jak posiłek wywołuje senność.
„Nadchodzi słoniątko” to piękna i ciepła opowieść o bliskości dziecka z matką, znaczeniu stada, kontaktach z bliskimi, różnorodnością. Nie ma tu dwóch takich samych słoni. Każdy jest inny i przez to w odmienny sposób okazuje swoją obecność w życiu słoniątka.
Opowieść dopełniają piękne i jednocześnie bardzo proste ilustracje Katarzyny Krakowiak. Widzimy na nich słoniątko na różowym mięciutkim tle, jest Słonica pijąca wodę z wodopoju, widzimy trąbę sięgającą po pojedyncze gałązki, gromadka młodych słoni bawiąca się niczym dzieci. Takie przedstawienie zwierząt pozwala na utożsamianie się z nimi.
„Nadchodzi słoniątko” jest publikacją pozwalającą wyjaśnić dzieciom skąd się biorą ssaki, czyli będzie doskonałym wstępem do opowiadaniu o narodzinach. Jako czytanka do słuchania doskonale sprawdzi się w przypadku przedszkolaków. Dla uczniów nauczania początkowego będzie ciekawą opowieścią pozwalającą na ćwiczenie umiejętności czytania. Książka ta należy do pierwszego poziomu serii „Czytamy bez mamy” wydawanej przez Wydawnictwo Debit. Duża czcionka, duże odstępy między wierszami i ciekawe, barwne ilustracje sprawią, że rozwijanie umiejętności czytania będzie łatwiejsze i przyjemniejsze.
Wspólne czytanie z dzieckiem jest doskonałym sposobem na rozwijanie i pielęgnowanie bliskości. Opowieść o odczuciach słonika z czasów, kiedy był w brzuchu swojej mamy i kontraście doznań po narodzinach pomoże uświadomić dzieciom jak różne mogą być wrażenia, jak niesamowicie wiele zależy od naszego otoczenia.








Magdalena Zarębska "Kraina Nieczytania" il. Karolina Kucharska


Umiejętność czytania jest niesamowicie ważna. Pozwala na rozwijanie koncentracji, umiejętności abstrakcyjnego myślenia, otwiera dostęp do wiedzy. Co zrobić, kiedy dziecko nie jest zainteresowane słuchaniem opowieści, samodzielnym czytaniem? Gdzie udać się po pomoc? Magdalena Zarębska w „Krainie Nieczytania” podpowiada, że można kontaktować się ze skrzatem Literką.

Do opowieści wprowadza nas opis codziennych zajęć dwójki braci. Jeden jest przedszkolakiem, a drugi uczniem nauczania początkowego. Oboje uwielbiają się bawić. W tym zajęciu są bardzo pomysłowi. Tworzą różnorodne krainy, budują miasta, zamki z fosami, wykorzystują książki do tworzenia różnych konstrukcji. Ich pokój bogaty jest w zabawki, z których można stworzyć mnóstwo rzeczy. Wydają się dziećmi, które mają bogatą wyobraźnię. Z codziennych zajęć, zaangażowania we wspólne aktywności widzimy bardzo zżyte ze sobą rodzeństwo mające duże możliwości wspólnych zabaw i świetnie współpracujące. Niestety także w kwestii niechęci do książek są zgodni. Podsuwane im przez bliskich publikacje do dzieci trafiają na regały i są wykorzystywane jako podjazdy do samochodzików. Jedyna rozrywka kulturalna, na którą się godzą to oglądanie bajek w telewizji. Taka postawa martwi rodziców, którzy nie ustają w próbach przybliżenia synom fantastycznego świata baśni. Niestety im to nie wychodzi.
Pewnego dnia w czasie zabawy pojawia się mały ludzik, który wywraca życie chłopaków do góry nogami. Chłopcy odkrywają moc słów. Dzięki skrzatowi Literce doświadczą jak wspaniałe może być czytanie. Dzięki pokazaniu mocy słów udaje mu się przekonać braci do czytania i udawania się do krainy wyobraźni. Nim jednak zaczną prawdziwą przygodę muszą zacząć od podstaw, czyli czytania pojedynczych słów, doświadczania ich. Zmiany zachodzące w pokoju chłopców są zaskakujące, pełne magii i związanej z tym mocy.

Opowieść Magdaleny Zarębskiej o Stasiu i Kacprze w ciekawy sposób przemyca młodym czytelnikom starożytne spojrzenie na język. Mamy tu pokazaną wiarę w moc słów. Bohaterzy na własnej skórze doświadczają ich działania. Jest to świat niczym wyjęty z pierwotnych wierzeń bogatych w językowe tabu i szukania wyrazów zastępczych, aby pierwotne nie przywoływały istot z nimi powiązanymi. W świecie książkowych bohaterów wyrazy mogą przywoływać zjawiska, odczucia, wrażenia i miejsca. Są niczym zaklęcia zaczarowujące otoczenie, co przywodzi mi na myśl „Kratylosa” Platona”.

„Kraina Nieczytania” to publikacja skierowana do przedszkolaków i dzieci stawiających pierwsze kroki w nauce czytania. Należąca do drugiego poziomu serii „Czytamy bez mamy” wydawanego przez Wydawnictwo Debit. Świetnie sprawdza się jako opowieść do słuchania. W przypadku starszych czytelników znaczenie ma tu duża czcionka i odpowiednie odstępy między wierszami.

Całość dopełniają ciekawe i proste ilustracje, w których dzieci znajdą nawiązanie z jednej strony do zwykłych zabaw i codzienności, a z drugiej znanych im bajek (np. bohaterzy oglądają w telewizji Pingwiny z Madagaskaru). Całość lekka, przystępna i miła w odbiorze dla dzieci.
W serii „Czytamy bez mamy” znajdziemy też uroczą opowieść o słoniątku („Nadchodzi słoniątko”) i spojrzeniu na ludzi przez pryzmat przedmiotów „Leonard w domu”. Wszystkie pięknie wprowadzają młodych czytelników do świata wyobraźni, pomagają w rozwijaniu umiejętności czytania. Historia należąca do poziomu pierwszego ma bardzo dużą czcionkę oraz bogata jest w ilustracje. Opowieści z drugiego poziomu są bardziej rozbudowane i więcej miejsca poświęcono tu dzieciom, ich sposobom postrzegania świata, zachowaniom.
Zapraszam na stronę wydawcy











poniedziałek, 29 lipca 2024

Magdalena Zarębska "Kaktus na parapecie, czyli podróż w przeszłość"


Polska Rzeczpospolita Ludowa dla sporej grupy ludzi to czasy, które pamiętają i chcą się tą pamięcią podzielić z dziećmi oraz wnukami, aby przestrzec przed totalitaryzmem, pokazać czym kończy się fundamentalizm różnorodnych ideologii, uświadomić, że nawet piękne idee wtłoczone w życie mogą skończyć się fatalnie. Zwłaszcza, kiedy większość osób została wychowana na podziałach i funkcjonowaniu społeczeństwa na zasadzie różnego poziomu uprzywilejowania lub odcięcia od możliwości. Opowieści o przeszłości to cenna lekcja historii. Po takie narzędzie sięga Magdalena Zarębska w książce „Kaktus na parapecie, czyli podróż w przeszłość”.

Mikołaj jest przeciętnym nastolatkiem mającym całe mnóstwo zajęć pozaszkolnych. Do tego czas umila mu korzystanie z technologii. Dzięki rodzicom ma dostęp do wielu ciekawych narzędzi, może szlifować języki obce, rozwijać pasje. Jego codzienność toczy się między szkołą i pasjami. Rodzice wspierają go, otaczają opieką, dbają o bezpieczeństwo, co nie zawsze jest przez chłopaka doceniane. Rozpieszczony 4-klasista z powodu fatalnej pogody rozchorowuje się. W tym czasie tata testuje kolejną stworzoną przez siebie grę. Z powodu błędu oprogramowania zostaje przeniesiony do 1979 r., czyli 30 lat wstecz. W tym czasie do przyszłości trafia bardzo podobny do niego Mikołaj z przeszłości. Zamiana miejsc sprawia, że chłopak na własnej skórze doświadcza tego jak dawniej wyglądało życie nastolatków. Bardzo szybko odkryje, że mierzenie się z PRL-owską rzeczywistością nie jest łatwe.

Magdalena Zarębska fantastycznie oddała realia Wrocławia z końca lat 70. Widzimy tu niemal puste ulice wielkiego miasta ponieważ niewiele osób miało wówczas samochód. Podróże komunikacją miejską są jedynym sposobem przemieszczania się. Jedyny pojazd w rodzinie traktowany jest z namaszczeniem i używany tylko w wyjątkowych sytuacjach. Szybko okaże się, że jest bardziej rodzinną ozdobą niż samochodem, którym można podróżować poza miasto.
Pod pretekstem snucia opowieści o Mikołaju pisarka uświadamia młodym czytelnikom jak dawniej wyglądała samodzielność dzieci, w jaki sposób spędzały czas, jak wielkim wyzwaniem były zakupy. Każdy element rzeczywistości, której musi stawić czoła bohater wprawia go w zdziwienie i przerażenie. Ilość czasu wolnego po lekcjach, możliwość zabaw i samodzielnych wyjść z kolegą, konieczność picia wody ze szklanki, z której piło kilkanaście osób. Szybko zauważa jak bardzo inaczej wygląda miasto niż to z przyszłości. Wrocław bez billboardów, barów z fast foodami jest miejscem całkowicie innym niż to, które zna. Długaśne kolejki, czarno-białe telewizory, ekscytacja każdą nowinką, bardziej społeczne życie, brak telefonów komórkowych i mleko przynoszone przez mleczarza – to tylko niektóre elementy, które podsuwa czytelnikom Magdalena Zarębska, uświadamiająca czytelników jak bardzo żyjemy w pędzie, a czas przelatuje nam przez palce. Nie mogło też zabraknąć takich problemów jak deficyt towarów. Pokazuje młodym czytelnikom, w jaki sposób młodzież urozmaicała sobie czas wolny. Mamy tu popularne gry oraz uświadamianie jak cenną zdobyczą były kapsle.

Razem z Mikołajem krok po kroku zdobywamy kolejne wtajemniczenia w grze „życie w PRL-u”. I wszystko byłoby łatwe, gdyby nie to, że uczestniczy on w prawdziwych wydarzeniach, doświadcza na własnej skórze różne ograniczenia. Z każdym dniem pobytu w przeszłości coraz bardziej docenia czasy, w których żył. Marzy o powrocie do dobrze znanego 2009 roku. Czy będzie to możliwe?
"Kaktus na parapecie" to ciekawa i zabawna lektura dla młodych czytelników. Dla dorosłych pamiętających tamte czasy będzie to sentymentalna podróż w czasie. Dla mnie dwie rzeczy pokazane w książce są bliskie: miasto, w którym dzieje się akcja, czyli Wrocław oraz końcówka PRL-u z całym mnóstwem uroków z nim związanych. Pokazanie kontrastu między teraźniejszością i przeszłością pozwala na uzmysłowienie sobie jak wiele zmian zaszło w naszym kraju.
Zapraszam na stronę wydawcy

Autor: ZASTI FOTO

Autor: ZASTI FOTO

Autor: ZASTI FOTO



Magdalena Zarębska "Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali" il. Dorota Rewerenda-Młynarczyk


Nic tak skutecznie nie buduje tożsamości narodowej, patriotyzmu, dumy z kraju jak możliwość kształtowania więzi ze swoją małą ojczyzną, przeżywania w jej obszarze różnorodnych przygód. Spacery po okolicy, wycieczki do dziadków i z dziadkami to okazja na poznanie własnych korzeni oraz rozwijania poczucia wielkiego znaczenia różnych miejsc. Z takim kształtowaniem tożsamości mamy do czynienia w książce Magdaleny Zarębskiej „Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali” z ilustracjami Doroty Rewerendo-Młynarczyk i z przekładem na śląski Bernarda Kurzawy.

Opowieść zaczyna się od podróży z mamą do dziadków mieszkającymi na Śląsku, a konkretnie w Nikiszowcu, czyli jednej z dzielnic Katowic. Babcia Truda i dziadek Alojzy wyczekują wnuka. Do ich mieszkania prowadzą stare drewniane schody. Pomieszczenia wydają się wyjęte z przeszłości. Akcja toczy się wokół wspólnego spaceru z dziadkiem, który w tajemnicy przed babcią rusza z wnukiem na spacer. Taki spisek podsyca ekscytację i tworzy wrażenie uczestniczenia w wielkiej przygodzie. Niby nic niezwykłego, ale mamy tu mężczyznę w górniczym ludowym stroju, wielkie i małe misje. Młody bohater jest przekonany, że robią babci psikusa spacerując bez jej wiedzy. Mamy tu klimat intrygi, podekscytowania wyprawą i otoczeniem. Wędrowcy mijają ważne w okolicy miejsca. Do tego ilustracje przypominające prace w nurcie prymitywizmu Nikifora pomagają młodym czytelnikom na zobrazowanie sobie wydarzeń, wyglądu bohaterów. Mamy tu babcię o pełnych kształtach, budynki o wyraziście zaznaczonej cegle, kostka brukowa z kocimi łbami, w kuchni kredens pamiętający czasy młodości dziadków, w sypialni wielkie łoże. Dziadek jest tu mężczyzną szczupłym, zaczesującym pojedyncze paska włosów do tyłu, aby ukryć łysinę. Wystrój domu dopełnia cerata w kratkę, piec kaflowym, dzięki któremu babcia może wyczarować smakołyki dla wnuka. W przestrzeni publicznej mamy ludzi siedzących na ławkach, wszędobylskie gołębie, różnego rodzaju murki, specyficzne bramy.
Spacer Maćka z dziadkiem w stroju górnika staje się pretekstem do zobaczenia ważnych miejsc w Nikiszowcu oraz poznania ciężkiej pracy górników. Magdalena Zarębska z wprawą wplata w te historie lokalne opowieści, legendy, zwyczaje Ślązaków, a także zamiłowanie do gołębi. Poznajemy też najbardziej znane śląskie potrawach, dowiemy się jak wygląda tradycyjny strój. W akcję wpleciono historię legendarnego Skarbnika ratującego górników, dbającego o ich bezpieczeństwo. Dziadek jest tu twórcą opowieści o okolicy, włącza napotkane osoby do przybliżania wnukowi codzienności ludzi mieszkającej w Nikiszowcu. Czytelnikom ukazuje się specyficzna sceneria zaczarowanej przestrzeni, w której budynki wyglądają inaczej, ulice są specyficzna i czas wydaje się płynąć jakoś inaczej. Dzięki dokładnym wskazówkom łatwo prześledzić trasę, którą wędrowali bohaterzy. Z powodzeniem można zabrać tę publikację w czasie wycieczki do Nikiszowca i porównać własne odczucia z opisami pisarki.
„Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali” to opowieść dwujęzyczna: po polsku i śląsku ("Ô tym, kiej Maciek Szpyrka cuzamen ze starzikiem wondrowoli pō Nikiszu"). Dzięki temu czytelnicy mają okazję zobaczyć i zrozumieć język śląski (niektórzy językoznawcy traktują go jak język, a inni jak gwarę), poznać jego pisownię oraz specyfikę. Na początku lektury znajdziemy wskazówki tłumacza, w jaki sposób czytać śląski tekst. Bardzo podoba mi się to, że opowieść po śląsku podsuwana jest równolegle do tej polskiej, dzięki czemu możemy łatwo porównać oba teksty, zobaczyć jak te języki się różnią, jakie mają elementy wspólne.
Nikiszowiec pokazany tu oczami dziecka wydaje się niemal magiczną krainą pełną tajemnic i zakamarków oraz nawiedzaną przez legendarne postaci. Przeszłość splata się tu z teraźniejszością i pozostawia po sobie bogactwo specyficznej kolorystyki oraz zapachów. Popołudniowa wycieczka pozwala na lepsze poznanie okolicy, powstanie miłych skojarzeń. Budowanie wspomnień to świetny sposób na tworzenie więzi z bliskimi oraz miejscem.
Zapraszam na stronę wydawcy






Magdalena Zarębska "Stajnia pod Lipami"


Wakacje to czas odpoczynku, ale też kształtowania ważnych umiejętności społecznych. Młodzi ludzie mają wówczas wystarczającą ilość energii oraz mentalnej przestrzeni, aby rozwiązać nawarstwiające się przez cały rok sprawy. Ważne jest, aby w takich momentach mogli liczyć na swoich bliskich. Niestety bardzo często dorośli są zabiegani, skupieni na karierze, wywierają presję na dzieci, nie wsłuchują się w ich potrzeby i możliwości. Z takimi problemami mierzą się bohaterzy książki Magdaleny Zarębskiej „Stajnia pod Lipami”.
Powieść otwiera spore, ciągle narastające napięcie. Bohaterka jest tykającą bombom, którą wszystko drażni. Początkowo zastanawiałam się, skąd u niej te nerwowe reakcje, ale z każdą stroną coraz bardziej rozumiałam jej zachowanie. Jej codzienność pełna jest wyzwań, przepływających tłumów, oczekiwań. Poprzeczka postawiona jest wysoko, a przecież nie da się być doskonałym we wszystkim. Zwłaszcza, kiedy nie otrzymuje się żadnego wsparcia. Na pierwszych stronach do domu Marty mieszkającej przy ośrodku jeździeckim ktoś się dobija. Okazuje się, że to koleżanka z klasy, która właśnie zaczęła uczyć się jazdy. Śledzimy negatywne nastawienie bohaterki do relacji z ludźmi, nerwowe reakcje na próby nawiązania kontaktów. Sprawy nie ułatwia niesprzyjające dobrym emocjom otoczenie. Z domu słyszy przyjaciółki siostry obgadujące początkujących jeźdźców, co ją bardzo irytuje. Do tego nie może dogadać się z bliskimi. Siostra ma do niej żal o to, że rodzice nie pozwalają jej trenować jeździectwa. Nastolatka ma pretensje do otoczenia, że nikt nie dostrzega i nie docenia jak ciężko pracuje. Wszyscy każą jej być obowiązkową i odpowiedzialność, co nie jest łatwe. Zwłaszcza, że w czasie treningów nie słyszy pochwał tylko ciągłe krzyki i karcenia. To źle na nią wpływa. Nawet koń jest w jej towarzystwie nerwowy, przez co treningi nie idą tak jak powinny, co pogarsza sytuację, ponieważ trener wytyka każde potknięcie. Wrażliwy Cyrion wyczuwa też każdy nastrój ludzi wokół. Napięta atmosfera nie sprzyja dobrej więzi z ujeżdżającą go nastolatką. Zajęcia okraszone nerwową atmosferą z krzykami zniechęcają Martę do treningów. Problemy początkujących jeźdźców wydają jej się błahe. Ci jednak też mają sporo wyzwań.

Sylwia musi mierzyć się nie tylko z własnym lękiem, ale też humorami toksycznego chłopaka. Kilka lat starszy od niej partner wydaje się spełnieniem marzeń: jest miły i troskliwy, ale regularnie pokazuje swoje prawdziwe oblicze, karci swoją dziewczynę, traktuje ją jak własność, która ma być całkowicie posłuszna. Robi wszystko, aby Sylwia zrezygnowała z jeździectwa, wyśmiewa jej zainteresowanie, ma pretensje o brak czasu dla niej, a na imprezach ze znajomymi.
Na horyzoncie pojawia się też Basia z niekonwencjonalnym sposobem pracy ze zwierzakami. Kładzie nacisk na przepracowanie lęków i budowanie więzi ze zwierzęciem, dzięki czemu stara i schorowana klacz jest świetną towarzyszką nie tylko dla jej niepełnosprawnej siostry.
Życie nastolatków toczy się tu wokół codzienności, w której mają sporo zajęć. Muszą pogodzić szkolenia ze szkołą. Do tego nie zabraknie tu zmagania się z emocjami. Jest gniew, frustracja, ale też i pierwsze miłości, próba zrozumienia siebie, odkrywania swoich pragnień, nauka asertywności. Przez pryzmat młodych bohaterów widzimy też zachowanie dorosłych. Pojawiają się tu rodzice wspierający, dający ciepło, przemeblowujący całe życie pod kątem potrzeb niepełnosprawnej córki, która z powodu wypadku porusza się na wózku. Mamy też samotne matki mierzące się z problemami finansowymi i marzące o lepszej przyszłości dla własnych dzieci. Na pierwszym planie są też rodzice Marty i Ewy, czyli przedsiębiorczy i zabiegani ludzie biznesu. Nie mają czasu na głupoty i słuchanie żali córek. Wiedzą, że sukces można osiągnąć ciężką pracą i tego oczekują od dzieci. Ich postawa nasuwa myśl o trudnym dzieciństwie, problemach ekonomicznych, z jakimi mierzyli się w młodości. To sprawia, że jedyne, na czym potrafią się skupić to pomnażanie majątku, ciągłe dążenie do większego zarabiania.
„Stajnie pod Lipami” to świetna powieść dla młodzieży. Uważam, że zdecydowanie powinni po nią sięgnąć też rodzice nastolatków. Zdecydowanie wspólne czytanie może stać się punktem wyjścia do budowania bliskości i zachęcania dziecka do dzielenia się swoimi problemami, dzięki czemu łatwiej będzie razem stawać czoło wyzwaniom, pozwoli na danie dzieciom wsparcia, ukształtuje wiarę w siebie. Świat wykreowany przez Magdalenę Zarębską nie jest lukrowy. Ma wiele cieni i goryczy. Każdy bohater ma wady i zalety. Bardzo podobało mi się podsunięcie tematu przemocy oraz uzależnienia. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy

Autor: ZASTI FOTO

Autor: ZASTI FOTO

Autor: ZASTI FOTO




niedziela, 28 lipca 2024

Magdalena Zarębska "Gloria, wakacje i ja"


Rozstania, nowe związki, nowi członkowie rodziny, konieczność dzielenia się rodzicami z innymi, mierzenie się z wszędobylskim młodszyum rodzeństwem zawsze przyczyniają się do nawarstwiających się napięć, buntu, poczucia krzywdy. Nacisk bliskich na samodzielność, zrozumienie tego, że nie ma czasu dla starszych dzieci wywołuje złość. Obserwacja młodszego rodzeństwa, któremu bliscy poświęcają więcej uwagi łączy się z żalem. Połączenie tych emocji staje się mieszanką wybuchową tworzącą zbuntowanego nastolatka. I właśnie to determinuje zachowanie Dominiki z książki „Gloria, wakacje i ja” Magdaleny Zarębskiej.
Autor: ZASTI FOTO

Do opowieści wchodzimy w chwili rodzinnej awantury. Nastoletnia bohaterka jest zła na mamę, że nowy partner i małe przyrodnie rodzeństwo są dla niej ważniejsi niż ona. Z drugiej strony nie chce spędzać z rodziną wakacji, bo ma dość maluchów i czas spędzony z nimi nad morzem kojarzy jej się z koszmarem. Wie, że będzie musiała liczyć tylko na siebie, bo mama i ojczym zajmą się braćmi. Woli jechać do taty, z którym ma słaby kontakt. Jednocześnie jest zła, że musi pojechać tam samodzielnie. Włączający się w jej wychowanie ojczym tylko dolewa oliwy do ognia. Dominika z poczuciem zawodu i złości jedzie na prowincję, gdzie ma nadzieję być ważniejsza, bardziej doceniana. Tam też za bardzo nikt nie wyczekuje jej z otwartymi rękami. Dorośli pochłonięci są swoimi sprawami, co Dominikę bardzo frustruje. Każda propozycja czy podjęta decyzja wywołuje w niej złość. Tata ma niewiele wolnego czasu, który może jej poświęcić. Z nudów zagląda do stadniny koni, w której może poznać uroki i cienie pracy z końmi. Zobaczy osoby potrafiące postępować z empatią, ale nie zabraknie też tych złośliwych, rywalizujących, wrogo do siebie nastawionych. Bohaterka staje się świadkiem zaciętej rywalizacji i przedmiotowego traktowania koni, które stają się narzędziem do zdobywania nagród. Dominika w tym różnorodnym środowisku zostaje wciągnięta do pracy w prowadzeniu półkolonii, w czasie których często ma kontakt z przystojnym i sympatycznym Dawidem, na którego tle humorzasty chłopak wypada blado. Nastolatka natomiast otwiera się na świat, uczy panowania nad emocjami, poznaje uroki pracy na prowincji, wyzwania, jakie niesie ze sobą kontakt ze zwierzętami. Ma okazję uczestniczyć w ważnych misjach ratunkowych, doświadczyć bliskości dzikiej przyrody. Każdy dzień w nowym otoczeniu pomaga jej w uwalnianiu się od dawnego życia i rozwijaniu dobrego nastawienia.

„Gloria, wakacje i ja” to opowieść o przemianie, poszerzaniu zainteresowań, otwieraniu się na świat i ludzi. Wakacje stają się tu ciekawym i pouczającym doświadczeniem. Młoda bohaterka odkryje jak bardzo nasze samopoczucie i relacje zależą od nastawienia do ludzi. Dorośli też wyciągną tu cenną lekcję. Nauczą się jak ważna jest rozmowa, poświęcanie dzieciom – także tym nastoletnim – czasu, dawanie im przestrzeni oraz ciepła, a także wciąganie w swoje codzienne zajęcia. Wspólne małe i duże rytuały mogą pomóc w budowaniu więzi.

Powieść Magdaleny Zarębskiej pozornie jest o zbuntowanej nastolatce, ale – jak każda książka pisarki – ma też głębsze przesłanie. Autorka kładzie duży nacisk na zwolnienie, umiejętność słuchania i akceptowania potrzeb dorastających pociech. Do tego uświadomimy sobie, że czasami niewiele trzeba, żeby wpaść w machinę wzajemnego przepychania się na rację, traktowania relacji z innymi ludźmi jak rywalizacji o uwagę. Zobaczymy też jak bardzo dużo młodzi ludzie uczą się od swoich rówieśników. Poza tym odkryjemy jak niesamowicie ważna jest rozmowa, a nie samo wydawanie poleceń, słuchanie, a nie narzucanie. Umiejętne podejście do nastolatków może wyzwolić z nich potencjał, poszerzyć zainteresowania, kształtowane umiejętności, a także uwolnić od samookaleczania.
Magdalena Zarębska wprawnie kreśli fabułę, w której pierwsze skrzypce grają relacje między nastolatkami, a drugie zachowania dorosłych uświadamiające jak niesamowicie ważny jest poświęcana dzieciom uwaga. Powieść Magdaleny Zarębskiej jest wspaniałą lekcją uważności na drugiego człowieka, pokazania jak bardzo ważne jest wzajemne wspieranie się, możliwość dzielenia się troskami, wyzwaniami. Historia wciąga od pierwszych stron. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy





środa, 24 lipca 2024

Magdalena Zarębska "Projekt Breslau"


Podróże kształcą – przekonuje nas popularne powiedzenie i uważam, że sporo w tym prawdy. Oczywiście pod warunkiem, że ruszymy w świat bez uprzedzeń, chłonni wiedzy, otwarci na doświadczenia oraz będziemy potrafili wyciągać wnioski. Wracamy do swojej codzienności z szerszym spojrzeniem na świat. A co by było, gdybyśmy mogli podróżować w czasie? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Magdalena Zarębska w książce „Projekt Breslau”.

Do historii wprowadza nas zwykły pochmurny i senny dzień. Jesień nie sprzyja nauce. Do tego zachęca młodych ludzi do wyszukiwania miejsc, w których będą mogli się spotykać. I tak jest też z grupką przyjaciół szukających schronienia przed wilgocią i chłodem. Przez przypadek Leon trafia na tajemnicze drzwi znajdujące się w bryle szkolnego budynku. Taki schowek może wiele ułatwić: nie będzie trzeba wielu rzeczy dźwigać ze szkoły do domu, z domu do szkoły. Trzeba tylko go wysprzątać, sprawić, że będzie tam przyjemnie i przytulnie. Grupka uczniów zabiera się za porządkowanie i przy okazji odkrywa wiele ciekawych rzeczy, a wśród nich zapiski chłopaka, który żył sto lat wcześniej.
Autor: ZASTI FOTO

Bohaterami „Projektu Breslau” jest grupka zaprzyjaźnionych gimnazjalistów mieszkających we Wrocławiu. To w tym mieście w ciągu kilkunastu dziesięcioleci doszło do wielu ważnych zmian, które bardzo wpłynęły na losy ludzi. Niemieckie miasto po wojnie stało się polskim. Ślady dawnych mieszkańców jednak istnieją do dziś. I tak właśnie jest w przypadku tajemniczego, wyłączonego z użytku przedsionka, który z niewyjaśnionych powodów jest zamknięty. Oczywiście do czasu, kiedy przyjaciele zdobywają do niego klucz.
Natalia, Olga, Ada, Adam, Maks i Leon w ten sposób zyskują dostęp do azylu, który pozwala im na spędzenie wspólnie czasu poza czujnym wzrokiem dorosłych. Mają też przestrzeń na rozmowy, rozwijanie zainteresowań, dostrzegania sensu w nauce przedmiotów znienawidzonych. Do tych należy niemiecki będący trudnym językiem. Ale czy na pewno taki jest? A może problemy z przyswajaniem go wynikają z braku motywacji i dobrych skojarzeń? Jedno jest pewne: tajemnicze zapiski sprzed dziesiątek lat zdecydowanie zachęcą ich do poszerzania wiedzy o tym języku, pomogą dostrzec jak bardzo języki się zmieniają. Razem z bohaterami zajrzymy do biblioteki, przejrzymy internet w poszukiwaniu informacji. Równolegle z poznawaniem pamiętników Huga, młodego Niemca mieszkającego w Breslau, który stał się Wrocławiem bohaterzy doświadczają dziwnych przygód, o których opowiadają przyjaciołom. Każde z nich zostaje wciągnięte w wir historii i przeniesione do innych czasów. Dzięki zapiskom poznajemy przedwojenne, wojenne i powojenne realia. Podróże w czasie pozwalają na doświadczenie przeszłości na własnej skórze, zrozumienie, że przeszłość była burzliwa. W dziejowej zawierusze najbardziej cierpieli najsłabsi, bo to oni byli wykorzystywani do najcięższych, niebezpiecznych prac i często głodowali, stawali się ofiarami wielkiej polityki.
Autor: ZASTI FOTO

Główną bohaterką jest tu rozsądna i obowiązkowa Natalia, która staje się siłą napędową w poznawaniu historii oraz przyswajaniu sobie języka obcego. Jest to postać odpowiedzialna, motywująca innych oraz asertywna. Wykreowane przez Magdalenę Zarębską nastolatki to grupa bardzo różnorodna. Mają inne temperamenty, odmienne nastawienie do nauki, różne podejście do obowiązków, inny stopień asertywności. Każde z nich trafia też w inny moment historii i ma okazję doświadczyć innych przygód.
Magicznym przedmiotem pozwalającym na przenoszenie w czasie jest stary kufer, którego nie da się otworzyć. Kiedy jednak on to robi rzuca bohaterów w różne miejsca we Wrocławiu i pozwala nie tyle na obserwacje ważnych wydarzeń, ale ich doświadczanie. Każdy z przyjaciół staje się uczestnikiem zdarzeń, poznaje trud pracy, grozę wokół ucieczek z pościgów. Mimo tych niebezpiecznych doświadczeń chcą poznawać przeszłość.
Historia Hugona pozwala na pokazanie powojennych realiów, uświadomienie jak bardzo podróże w czasie mogą być wybawieniem od dramatycznej sytuacji, w której znaleźli się niemieccy cywile, jak niesprawiedliwie traktowani są wszyscy ze względu na narodowość. Dowiemy się, w jaki sposób Niemcy musieli się oznaczać, z jakimi zagrożeniami musieli się mierzyć z powodu złości Polaków po wojennych przeżyciach. Wspólnota doświadczeń sprawi, że młodzi ludzie będą chcieli poznać Hugona. Czy im się to uda?
Magdalena Zarębska wprawnie kreśli fabułę, w której pierwsze skrzypce grają relacje między nastolatkami, a drugie historia uświadamiająca jak wspaniałych czasów doczekaliśmy oraz uwrażliwiająca na przejawy totalitaryzmu, który upokarza, niewoli, sprawia, że ludzie doświadczają przemocy oraz biedy. Złe warunki, w jakich żyją odwiedzeni w przeszłości ludzi skłaniają ich do złych czynów. Z drugiej strony dostatek pozwala na rozwinięcie skrzydeł, przedsiębiorczości, dawanie wsparcie. „Projekt Breslau” to powieść skłaniająca do poznawania przeszłości i stawiania sobie ważnych pytań etycznych, zastanawiania się nad tym, jakie społeczeństwo daje największe szanse na szczęście, dostatek i bezpieczeństwo oraz dbanie o najsłabszych. Pisarka sprytnie przemyca tu też temat niepełnosprawności.
Powieść Magdaleny Zarębskiej jest wspaniałą lekcją o przeszłości jednego z miast Polski. Historia wciąga od pierwszych stron. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy










Zofia Stanecka "Basia. Wielka księga zwierząt" il. Marianna Oklejak


Mamy kilka ukochanych serii, obok których nie możemy przejść obojętnie. Są to zwykle książki o zwierzętach. Szczególnie te z leśne, bo moja córka jest wielką miłośniczką spacerów po lesie. Im większymi wertepami wędrujemy tym lepiej. Do tego im więcej zwierząt możemy podejrzeć tym cudowniej. Poza tym kocha się w tym lesie brudzić, dotykać wszystkiego, wspinać, poznawać nowe zakamarki. Do takich ciekawskich bohaterek należy też wykreowana przez Zofię Stanecką Basia, z którą można odbyć małe i duże podróże, przyjrzeć się przyrodzie, zadać małe i duże pytania, poruszyć ważne i mniej ważne sprawy. Na ilustracjach Marianny Oklejak jest to zwyczajna dziewczynka z prostymi włosami, pyzatą buzią, czasami niesforna i brudna. Ot tak normalnie przeżywająca dzieciństwo. I pewnie to sprawiło, że moja córka tak bardzo pokochała serię, w której może zobaczyć bohaterkę doświadczającą różnych emocji, muszącą zmierzyć się z różnymi wyzwaniami oraz kochającą zwierzęta.

Sama seria przez piętnaście lat istnienia pięknie się rozrosła i dzięki temu znajdziemy w niej publikacje dla najmłodszych, przedszkolaków, a nawet uczniów. Są tam zarówno przygody rezolutnej dziewczynki w wieku przedszkolnym, jak i jej młodszego brata Franka, przyjaciół, a nawet powieści dla uczniów, a także wielkie księgi wprowadzające do świata przyrody. Każda podsuwa młodym czytelnikom inną problematykę. W historiach o Franku zobaczymy, w jaki sposób Basia uczy swojego młodszego brata różnych rzeczy. Będziemy razem z nim uczyć się kolorów, liczenia, zwierząt, kształtów, samodzielności. Z kolei w opowieściach z bohaterką serii znajdziemy problem zakazów i nakazów. Pojawi się też przygotowanie do świąt, wyprawimy się do lasu czy na piknik, a nawet do szpitala, muzeum i w wiele innych miejsc. Z kolei podseria o przyjaciołach będzie pretekstem do opowiedzenia o różnorodności, tolerancji, miłości, tęsknocie, stracie i wielu innych ważnych problemach. Wielkie księgi z kolei są pretekstem do przyglądania się różnym zjawiskom wokół nas, poznawania przyrody, rozumienia zachowań zwierząt. Jeśli nie znacie tej serii i macie dzieci sięgające po kartonowe czytanki lub w wieku przedszkolnym to sięgnijcie. Czeka Was wspaniała i pouczająca przygoda.

Dzięki tym książkom łatwiej Wam będzie wyjaśnić dzieciom wiele spraw i rozbudzić ciekawość świata, przygotować na trudne doświadczenia. Dziś przychodzę do Was z kolejnym tomem poświęconym zwierzętom. Niedawno królowała u nas „Basia. Wielka księga psów i kotów”, a teraz przyszedł czas na zwierzęta znajdujące się w obejściu czy gospodarstwie. O ile w pierwszej publikacji autorka skupiała się na przeglądzie pupili znajdujących się w najbliższym otoczeniu małej bohaterki to „Basia. Wielka księga zwierząt” pozwala nam na wędrówkę na wieś i zaglądanie do obórek, kurników, ogrodów, budynków gospodarskich. Podobnie jak we wcześniejszej publikacji każda z postaci opowiada o innym zwierzęciu, opisuje różne jego cechy, przeżywanych z nim przygodach, pochodzeniu. Do tego młodzi czytelnicy dowiedzą się, w jaki sposób stworzyć kochający i bezpieczny dom dla zwierząt oraz ludzi, w jaki sposób karmić, opiekować się, jakie są rasy zwierząt, w jaki sposób wyglądało oswojenie i gdzie obecnie zwierzęta pomagają codziennie ludziom, na jakie pasożyty oraz choroby zwracać uwagę i dlaczego zwierzęta muszą mieć swoich lekarzy. Do tego poruszono tu temat niechcianych gości, problemów związanych z ich pojawieniem się, zabawnych sytuacji. Zobaczymy tu krowy, kozy, świnie, kaczki, kury, perliczki, osły,. konie, a nawet pegazy i jednorożce. Zobaczymy jak żarłoczne mogą być mole i korniki, w jaki sposób zauważyć, że mamy takich niechcianych gości, jak myszy radzą sobie z przeszkodami i dlaczego szukają w naszych domach schronienia. Wiedza przemycana jest przy okazji snucia ciekawych historii z dużą dawką humoru. Mamy tu opowieści o zmianie podejścia do zwierząt, podsuwany jest problem przemocy oraz zapewnienia żywym istotom dobrych warunków. Poza tym nie zabraknie podkreślenia, że każda z nich ma swój charakter, inne potrzeby. Każdy z członków rodziny Basi ma okazję opowiedzieć o swoich przygodach ze zwierzakami.

Książki Zofii Staneckiej zawsze poruszają ważne dla dzieci tematy. Jest w nich coś swojskiego, sprawiającego, że mamy wrażenie, że bohaterzy powołani przez nią do istnienia są realni i namacalni. A wszystko przez to, że możemy popatrzeć na świat z ich punktu widzenia chociaż sami nie są narratorami. Seria książek „Basia” zabiera młodych czytelników w świat bliskich im tematów, codziennych sytuacji. Wykreowana przez pisarkę bohaterka staje się pretekstem do snucia wielu historii. Każda z nich jest wartościowa, pouczająca i można z powodzeniem wykorzystać w terapii, rozmów o odczuciach, mogą zachęcić do dzielenia się doświadczeniami dzieci. Świat małej bohaterki nie jest idealny, wymuskany i wspaniały. Jednak mali bohaterzy są kochani przez swoich rodziców, którzy pomagają im się zmierzyć z brutalnością otoczenia, a czasami z męczącą codziennością. Wokół kilkuletniej Basi znajdziemy całe mnóstwo przyjaciół, bliskich. Świat jest w tych opowieściach pięknie różnorodny i przez to interesujący. Mali bohaterzy są wrażliwi na sztukę, historię, otoczenie, napotykanych ludzi oraz zwierzęta, a także mikroby. Każdy element otoczenia to pretekst do pokazania wyzwań oraz świata dziecięcych emocji. Bohaterzy bywają nowymi sytuacjami początkowo są zszokowani, później przerażeni, zaciekawieni, aż w końcu zaczynają rozumieć zjawiska, z którymi się zderzają. Zofia Stanecka w swoich książkach pokazuje zwyczajny świat dzieci. Każdy wycinek codzienności to ciekawa i pouczająca historia wprowadzająca w świat pozytywnych wzorców, Nie ma tu obojętności. Za to czasami wręcz nadmierna ciekawość i opiekuńczość, której w świecie dorosłych już nie spotkamy. Do tego pokazanie świata z dziecięcej perspektywy sprawia, że mamy do czynienia z lekturami bardzo życiowymi, poruszającymi sprawy bliskie dzieciom, wyzwania, którym muszą stawić czoła. Kolejną wspaniałą rzeczą jest pokazanie, że cała rodzina uczestniczy w wychowaniu dzieci, a nie tylko rodzice. Nie ma tu egoistycznej postawy „zrobili se dzieciaki to niech teraz se je chowają”. Dzieci są tu częścią społeczności. Mniej wiedzą, wymagają opieki i uczenia, ale trzeba ich potrzeby szanować i do ich wątpliwości podchodzić z powagą.
Solidna oprawa, estetyczna szata graficzna, prosty żywy język – wszystko to sprawia, że młodzi czytelnicy bardzo chętnie sięgają po kolejne książki Zofii Staneckiej. Wielkim plusem prozy pisarki jest zachęcanie dzieci do przemyśleń oraz dyskusji. Każda przygoda kryje przesłanie. Bardzo podobają nam się też proste, ale jednocześnie fantastyczne ilustracje Marianny Oklejak. To właśnie one skutecznie przyciągnęły uwagę córki, kiedy osiem lat temu po raz pierwszy sięgnęła po książki z serii. Od tamtego czasu nadal zachwycamy się i tekstem i dopełniającymi go scenami z życia bohaterów. Na prostych rysunkach widzimy żywiołową akcję i całą masę emocji towarzyszących bohaterom. Zdecydowanie polecam.
Zapraszam na stronę wydawcy