Etykiety

niedziela, 31 sierpnia 2014

Jacek Ostrowski "Tajemnice tumskiej góry"

http://www.jacekostrowski.eu/index.php/ksiazki
Jacek Ostrowski, Tajemnice tumskiej góry, Płock 2014

„Imię Róży” to kryminał nie tylko osadzony w realiach średniowiecznych, ale doskonale pokazujący zachowanie ludzi przynależnych do różnych grup, dbających albo o swoje dobro, albo instytucji przez zamaskowanie prawdy za pomocą przesądów. Jacek Ostrowski skorzystał z tego bardzo popularnego chwytu pisząc „Tajemnice tumskiej góry”. Mógł to zrobić pisarz-filozof, więc i naszemu pisarzowi wypada zastosować. O ile u Eco mamy do czynienia z masami i elitami wierzącymi w cuda i znaki to współcześni bohaterowie są już zdecydowanie bardziej sceptyczni i szukają bardziej namacalnych dowodów na zbrodnie niż spotkanie z duchem, który okaże się niezwykle prawdziwy. Pogańska wiara zostaje tu wymieszana z chrześcijańską tradycją, co jest bliskie (choć nie są tego świadomi) wielu ludziom wierzącym.

Wszystko zaczyna się od porannych biegów, które mają pozwolić bohaterowi utrzymać dobrą formę (lekarz zalecił inżynierowi w średnim wieku gimnastykę). Przypadkowo spotyka nagiego, obitego i w dodatku oślepionego człowieka na tumskim wzgórzu przy klasztorze Benedyktynów (a to, że takie klasztory od wieków kryją wiele tajemnic nie trzeba przekonywać, bo istnieje wiele powieści z benedyktynami w tle np. wspomniane „Imię Róży”). Wymarzniętemu człowiekowi daje okrycie i biegnie, aby uzyskać pomoc. Zamiast niej trafia do aresztu za brak dokumentów i zostaje przebadany na obecność narkotyków we krwi. Typowo polskie służby porządkowe stanęły na wysokości zadania utrudniając niesienie pomocy.

Sprawa by przycichła, gdyby ci dwaj policjanci, którzy upokorzyli Andrzeja Kulickiego nie zginęli tajemniczą śmiercią trzymając jego kurtkę, którą dał poszkodowanemu. Kolejne tropy wskazują na niego (bo wiadomo, że policja chwyta się najoczywistszych rozwiązań) jako seryjnego mordercę policjantów. Kto jest w stanie uwierzyć w śmiercionośnego ducha? Nieliczni, którzy wiedzą o nim od zmarłych bliskich. Ale Andrzej przeżył, a duch nie zostawia żywych. To zmusza inżyniera do rozpoczęcia poszukiwań. Na szczęście ma on prowadzić prace remontowe klasztoru, kontaktuje się z mężczyzną, który wie dużo o duchach, a o płockim najwięcej, i wspólnie rozpoczynają poszukiwania, które prowadzą ich mentalnie do czasów Piastów, ale zahaczą przy okazji o kilka innych wydarzeń ważnych do Polski.

Dlaczego Płock jest miastem tak ważnym w całej tej historii? Jakie mroczne tajemnice może kryć mało znaczące i mało znane miasto. Większe niż byśmy przypuszczali. Zostało ono przed wiekami wyznaczone na stolicę kraju, tu zginęły insygnia królewskie, tu zniknęły pokłady bogactw ukradzionych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Wszyscy po latach wracają do klasztoru: duch przyciąga tu osobę dla niego ważną, skarby wabią starego Niemca i bandę zbójów, tajemnica klasztoru i pradawne kulty nęcą osoby, które chcą zniszczyć lub wzmocnić działalność podziemnych organizacji. Wszystkie te grupki wchodzą do podziemnych lochów, które nawet nie mają planów, a pełne są pułapek jak we faraońskich piramidach. Wzajemny pościg, próba odkrycia tajemnicy skarbów, insygniów, zachowania tajemnicy kultu i wiele innych sprawią, że kilku bohaterów na pewno straci życie. Jak z całej opresji wyjdzie Andrzej Kulicki? Czego zażąda duch? Przekonajcie się sami.

„Tajemnice Tumskiej Góry” Jacka Ostrowskiego to książka wciągająca zarówno akcją, jak i pomysłowym tworzeniem rzeczywistości. Prawdziwy (realny) świat miesza się z magicznym, a magia z wykorzystaniem niewiedzy. Polecam wszystkim miłośnikom kryminałów oraz legend o różnych regionach Polski. Autor sięga tu po jeszcze jedną legendę, którą można znaleźć w „Kronice wielkopolskiej” i przypomnianą przez prof. Aleksandra Gieysztora o możliwości kontynuacji rodu Piastów z linii Zbigniewa, brata Bolesława Krzywoustego. Dlaczego, jeśli żyli musieli się ukrywać? O tym przeczytacie dowiecie się z książki, która jest warta poświęconego jej czasu.

Jacek Ostrowski jest też autorem książek:

-IPN




-UT





sobota, 30 sierpnia 2014

Teresa Monika Rudzka "Singielka"

http://www.skrzat.com.pl/index.php?p1=pozycja&id=1153&tytul=Singielka
Teresa Monika Rudzka, Singielka, Kraków „skrzat” 2011
Dlaczego niektóre kobiety decydują się na samotne życie? Czy jest ono aż takie złe? A może to przy mężczyznach kobiety gasną, tracą na urodzie i wierze w siebie? Dlaczego młoda kobieta bez stałego utrzymania woli rozstać się z mężczyzną niż tkwić w małżeństwie? Książka Moniki Rudzkiej roi się od mężczyzn alkoholików, hipochondryków, choleryków, dewiantów, dewotek, zdziecinniałych samców, którzy chcą grać twardzieli. Wszystko życiowo zostaje okraszone „kochanymi” teściowymi, które może i chcą dobrze, ale pod warunkiem, że to „dobrze” jest zgodne z ich wyobrażeniami o życiu, czyli: jedne chcą zapędzić synową po porodzie do roboty, a inne chcą zamknąć w domu, aby się broń Boże nie edukowały, nie pracowały, bo niezależne kobiety to zło dla ich kochanych synków, a gdy synowa nie pracuje to też znajdzie się pretekst, żeby na nią ponarzekać. Kobieta może się wyzwolić z biedy nie przez dobre zamążpójście, bo to nie gwarantuje jej szacunku i bogactwa oraz swobody finansowej, ponieważ może się okazać, że mąż pilnuje każdego wydanego grosza. Płeć piękna może znaleźć inną drogę: samotności. Bez zbędnych zobowiązań, wchodzenia w głębsze relacje można zyskać więcej: ma się czas na pracę (czyli można robić karierę) i pieniądze na swoje potrzeby (jak się dobrze pracuje to znalezienie dobrej pracy jest kwestią czasu) oraz kupno mieszkania. Do tego mężczyźni nie są potrzebni, a wręcz zbędni, bo swoją nieudolnością przeszkadzają w próbie poprawy swojej pozycji społecznej.
Jacy są ci nieudolni mężczyźni? Czy tylko młode pokolenie nie potrafi poradzić sobie z życiem, obowiązkami? Roberta wrzuca ich wszystkich do jednego worka. Tylko kobiety rozstawia na różnych półkach społecznych. Starsze, wychowane na posłuszne żony i zahukane przez psychicznie chorych i dziecinnych mężów tkwią z swoich patologicznych związkach, a śmierć najbliższego mężczyzny przyjmują z wielką ulgą (oczywiście pod warunkiem, że same wcześniej nie umrą lub nie zwariują przez swoje kochane połówki). Nieco młodsze są bardziej przebojowe, ale nadal planują życie u boku… Roberta robi podobnie. Los rzuca ją z ramion w ramiona, aż w końcu bierze się z życiem za bary i układa sobie samodzielne życie, które podsumowuje: „Przyjęłam do wiadomości, że nie jest mi pisany związek z mężczyzną. Wszyscy faceci byli siebie warci. Owszem, można i trzeba czasem napić się mleka, ale w tym celu nie warto kupować krowy i stawiać obory. Tym bardziej, że ‘krowę’ cechował umysł dziecka, kapryśność, zakłamanie i niestałość. Zdarzało się, że celowo i z premedytacją podrywałam kogoś wieczorem w barze, aby kazać mu spadać na drzewo następnego ranka”.
Rudzka w „Singielce” doskonale odrysowuje problem kobiet z mężczyznami, a te jej pretensje i patrzenie na płeć brzydką jak na nieco upośledzoną potwierdzają badania (odsyłam do badań antropologicznych przeprowadzonych ostatnio w polskich rodzinach) naukowców z wielu dziedzin. Przechwałki mężczyzn ze starszego pokolenia o swojej niezwykłości utrzymania rodziny razem jest tu wyszydzone. Poglądy singielki nie wzięły się z próżni. Powoli dorastała do samotności, do bycia samodzielną. Jak jej życie potoczy się dalej? Możemy zgadywać, że spotka kiedyś mężczyznę, któremu pozwoli wtargnąć.
W każdym pokoleniu przybywa singielek. Dzięki Rudzkiej mężczyźni będą mogli uświadomić się (jeśli są w stanie), dlaczego kobiety wolą żyć samotnie. Natomiast płeć piękna będzie miała świetną zabawę przez całą książkę. Mogę szczerze powiedzieć, że jest to najlepsza książka tej autorki, a mam już za sobą „Kuzyneczki” i „Bibliotekarki”. Każdy, kto czytał te dwie książki powinien i sięgnąć po „Singielkę”. Historia Roberty to doskonałe studium socjologiczne naszego społeczeństwa. Znajdziemy tam ludzi z różnych warstw społecznych: od sprzątaczek po profesorów.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Pregenzer i Schmidle "Kuchnia świętej Hildegardy"


http://www.mwydawnictwo.pl/p/559/kuchnia-%C5%9Bw-hildegardy
Briditte Pregenzer, Brigitte Schmidle, Kuchnia świętej Hildegardy. 200 przepisów ze zdjęciami, tł. Jacek Jurczyński SDB, Kraków „Wydaeniwtwo M“ 2001

Nie jestem specjalistką od diety. Kucharka ze mnie też kiepska, bo potrafię przypalić jajko na miękko, więc po poradniki z przepisami zwykle nie sięgam, bo i po co? Książka „Kuchnia świętej Hildegardy” zainteresowała mnie ze względów historycznych i walorów literackich. Niestety okazało się, że to nie są przepisy przełożone na polski z oryginału. Książka jest zbiorem przepisów, których autorzy na podstawie pism św. Hildegardy stworzyli poradnik. Dla zainteresowanych tradycyjnymi potrawami jest to wielki plus. Dla mnie – zainteresowanej – walorami literackimi (jeśli przekład takowe może posiadać) pism mniszki. Poszłam drogą poszukiwań dawnej kuchni i w przepisach odkryłam wiele nowości, więc nie są to na pewno te stare przepisy, co z jednej strony jest minusem: załączono do niej produkty Hildegardzie nieznane; a z drugiej wielkim plusem: te przepisy da się wykorzystać w życiu. Każdy znajdzie dla siebie coś dobrego: od potraw warzywnych przez mięsne i desery po nalewki. Autorzy dzielą się z nami również przepisami codziennych produktów jak makaron czy chleb oraz pizzę.

Książka zachęca do eksperymentowania w kuchni, modyfikowania własnych przepisów w oparciu te z książki. Aby coś ugotować wg przepisów z poradnika niezbędne są przyprawy charakterystyczne dla kuchni św. Hildegardy z Bingen takie jak pierściennik, hyzop, kardamon i okrkisz pod każdą postacią. Na szczęście są one powszechnie dostępne w sklepach internetowych ze zdrową żywnością, więc dla chcącego nic trudnego: da się ugotować. Na pewno znajdzie się sporo przepisów, których produkty są w Polsce powszechne, np. zupa cebulowa, bulion warzywny czy pieczone pigwy. Wiele składników można zastąpić tymi dostępnymi w każdym sklepie (np. babkę lancetowatą siemieniem lnianym, a orkisz zwykłą pszenicą). Przyrządzenie potraw wydaje się być bardzo proste i dość krótkie, przez co nawet ja nie powinnam mieć z nimi problemów.

Książka na pewno przyda się osobom na dietach wegetariańskich, ponieważ jest w niej wiele potraw bezmięsnych. Polecam wszystkim zainteresowanym tradycyjną kuchnią francuską i włoską, które są zdecydowanie „lżejsze” od naszej staropolskiej. Poradnik może pomóc nam w urozmaiceniu codziennych posiłków. Liczne zdjęcia przedstawiają propozycję podania potraw. U mnie przepisy będzie testowała moja mama, która jest miłośniczką naturalności (sama piecze sobie chleb i ma ogród pełen warzyw). Jest tam sporo przepisów, na które zwróciła uwagę (sezon dyniowo – pigwowo –cukiniowy się zaczął).

Halszka Olsińska "Bliskie spotkania"



http://www.wforma.eu/bliskie-spotkania.html
Halszka Olsińska, Bliskie spotkania, Szczecin, Bazrzecze „Forma” 2014

Wiersze Halszki Olsińskiej ze zbioru Bliskie spotkania tchną delikatnością, kobiecym spojrzeniem ożywiającym nawet szafy, które jej sprzyjają i czuwają nad każdym dniem przepełnionym wzrastaniem w przekonaniu o ludzkiej niewiedzy, nieświadomości. Instynkt zwierzęcy – wbrew przyjętym przekonaniom – wie więcej niż ludzka intuicja. Co się dzieje, kiedy następują bliskie spotkania tych sfer? Wzajemne taktowne ustępowanie. Ale komu? Sobie? Wbrew sobie? Czy wbrew przyjętym regułom? Przekonaniom starców, którzy nic nie znaczą, bo z wiekiem człowiek wie jeszcze mniej i jeszcze mniej rozumie?
Przepełnienie, przesączenie, doprawienie codziennością spotkań ze znajomymi, nieznajomymi, znanym i nieznanym. Wszystko ma tu swoje życie i naznacza nas swoim spotkaniem, obok którego nie możemy przejść obojętnie. Spotkania, na które można patrzeć przez pryzmat „filozofii dialogu” stworzonej przez Rosenzweiga, pielęgnowanej przez Bubera i Levinasa oraz Tischnera, gdzie "Inny" pozwala poznać "Ja", ale w wierszach odniesienie się do własnej egzystencji jest możliwe do „Innego”, który może być upersonifikowanym przedmiotem czy nawet pojęciem, które pozwala ją naświetlić różne elementy naszego „Ja” obdartego z Putmanowskiej wizji mózgów w naczyniach, bo przecież kształtowanego przez spotkania, które są tu bliskie. Dzięki prześwietlonej, zanalizowanej i ożywionej rzeczywistości możemy poznać siebie, wyznaczyć miejsce swojemu „Ja” w świecie pełnym „Innego” nakreślonym oszczędnym językiem, by dać szeroki zakres odczytu, możliwości wepchnięcia siebie w formy zawarte w utworach, do których może pasować każdy, ponieważ ludzie zostają tu pozbawieni indywidualności.
Zbiór polecam wszystkim, którzy lubią od czasu do czasu zatrzymać się i podumać nad otoczeniem oraz własnymi z nim relacjami.

Bilans
kiedy w dallas
zastrzelono prezydenta
w rakowie
padał deszcz

byłam osiemnastolatką
byłam po maturze
byłam jak dziś
nieśmiała

szłam na spotkanie
z adamem b
studentem medycyny
w ortalionie

telewizor był
w miejscowej szkole
niewiele widziałam
jeszcze mniej wiedziałam

dziś na ekranie
widuję w kolorze
na życie przełożone
tragedie antyczne
i jeszcze mniej
rozumiem
i nic nie wiem

Biodegradacja
przynajmniej
z ciałem ostatecznie
nie mamy
problemu

Poetyka stosowana
wiersz
spuszczony z łańcucha
pokarmowego
uśmiech kota
z cheshire
znak wyzwolenia
z przymusu
zachowania twarzy
na twarzy
martwa natura
ust zamkniętych
na otwartość
pod pędzlem języka
rozkwita
w przestrzeni zamysłu
ogrodu i już
z każdego drzewa
jabłkiem złotym
uśmiecha się kot
niekoniecznie z cheshire

Szafa
ona przewiduje
prześwitami materii
sukien oślepiających
szczęściem przyszłym
przepatruje woale
srebrne nocy
gwiaździstych od
cekinów niestosowanych
w szarości dnia
stuka obcaszami
przemierzając
marmurowe posadzki
pewności że
coś wreszcie
musi się zdarzyć więc
przygotowana
rozwiera czeluści
szaf utrzymanych
w porządku tęsknoty
a sukienki i perły
bez ciepła kobiecego
ciała umierają

Autoportret
nie jestem sobą
poprawię się
obiecuję sobie
przed lustrem zasiada
i kontestuje
teorie umiaru
wywabia jedno
dorysowuje drugie
aż się znajdzie w tłumie wcieleń

Bliskie spotkania
mijamy się
codziennie
znajomi z widzenia
ustępliwie dajemy
na drodze pierwszeństwo

kobieta
krok spowolni
zagada
kawka uprzejmie
na krawężnik uskoczy
ku śniadaniu
na trawie
podleci łagodnie

czarne ptactwo i ludzie
oto
jak się toczy
dialog dwóch kultur
we wspólnocie życia
osiedlowego