Jacek Ostrowski to pisarz świetny, o czym
przekonałam się czytając jego książkę „UT”, którą polecam zarówno w rachunku sumienia z lipca, jak i na pasku bocznym, gdzie trafił między mistrzów polskich
i światowych. Napisał: IPN,
Polskie
pieskie życie, Paradoks,
Szlaki
życia, UT,
Posiadłość
w Portovenere.
Zapraszam również na stronę autora, gdzie
mogą się Państwo więcej dowiedzieć o jego twórczości.
AS:
Lata 60 i 70 były naznaczone walkami o prawa homoseksualistów. Ludzie wówczas
przestali być dzieleni ze względu na płeć czy wiek (chociaż tych podziałów nie
zniesiono), ale ze względu na orientację seksualną. Dziś coraz częściej
homoseksualizm jest postrzegany, jako norma i powoli zaczyna się dyskusje na
temat normalności pedofilii, która przed wiekami ze względu na wczesne śluby i
wielką różnicę wieku między małżonkami często była normą. Coraz częściej
docierają do nas głosy od „biednych, prześladowanych pedofilów”, którzy
domagają się uznania ich „preferencji” seksualnej. Pan w swojej książce „UT”
subtelnie krytykuje wykorzystywanie słabszych do zaspokojenia własnych potrzeb.
Skąd u pana pojawiła się potrzeba mówienia o tym drażniącym i niewygodnym społecznie
temacie? Czy istnieje pańskim zdaniem możliwość rozwiązania tego problemu?
Jacek
Ostrowski:
Lat 60 nie pamiętam, ale 70 tak i to dobrze..
Oczywiście to jest temat rzeka i nie
jestem w stanie omówić wszystkich przypadków, skupię się na najbardziej
charakterystycznych. W latach 70- tych nie zauważyłem walki o prawa
homoseksualistów. Raczej problem ten był jak się to teraz modnie mówi –
zamiatany pod dywan.
Zacznę od pedofilii. Tak jak pani słusznie
zauważyła przed wiekami zawierano małżeństwa w wieku teraz powszechnie uważanym
za karalny. Były to inne czasy, ludzie krócej żyli( wojny, zarazy), więc i cykl
mający na celu przetrwanie(prokreację) musiał być krótszy. Oczywiście, nie
mówimy o skrajnościach. Gorsza sprawa, kiedy dochodziło do kontaktów w obrębie
jednej płci. Tego nie tłumaczy nic, to było typowe zboczenie seksualne, które
powinno być piętnowane i surowo karane. W przypadku pedofilii zawsze jedna
strona działa z pozycji mocniejszego, wykorzystuje swoją siłę, lub inne
instrumenty by oddziaływać na swoją ofiarę, zaspokajać najniższe żądze. To jest
sytuacja, która tworzy ofiarę – młodego nieukształtowanego człowieka doprowadza
go do silnego wstrząsu psychicznego, emocjonalnego. Wtedy ważne jest wsparcie,
bo kiedy go zabraknie, a ofiara jest wciąż narażona na ataki pedofila to nieraz
staje pod przysłowiową ścianą i poddaje się, bo jak tu walczyć z silniejszym,
skąd brać na to siłę, fizyczną i duchową. Zdarza się, że po jakimś czasie ofiara
przeobraża się w takiego samego potwora, któremu kiedyś uległa. To w pewnym
sensie taka odmiana syndromu sztokholmskiego. Ofiara zaczyna darzyć swojego
oprawcę sympatią, a ponieważ jest młoda, w okresie kształtowania swojej
psychiki może go uznać za wzorzec do naśladowania. Wtedy to rodzi się nowa
bestia. W „UT” pokazałem księdza, który stał się taką bestią. Czemu ksiądz? To
jest jeden z zawodów(wolałbym nie używać słowa-powołanie) zaufania społecznego.
Przez nie jest najłatwiej dotrzeć do młodych ludzi nie wzbudzając przy tym
podejrzeń. Teraz kilka słów o homoseksualistach. To zupełnie inna bajka, bo
jest oparta na zupełnie innych relacjach, tu nie ma kata i ofiary, tu jest
partnerski układ. Nie twierdzę, że popieram homoseksualizm, bo bym skłamał,
ale…. Jest pewne ale, które polega na zadaniu sobie jednego prostego pytania. A
gdybym ja się urodził gejem? Tak, to się mogło zdarzyć. Każdy człowiek ma prawo
do godnego życia i to bez względu na preferencje seksualne. Jednak
homoseksualizm nie powinien być normą, choćby dlatego że (mam nadzieję) nie
jest powszechny. Powiem tak, kochajmy się w zaciszu domowymi i nie niszczmy
intymności naszych związków. Czy istnieje możliwość rozwiązania tego problemu? Po
pierwsze, czy to jest naprawdę problem? Czy nie mamy większych zmartwień? Ważny
jest człowiek, a nie jego orientacja. Niech pani wyobrazi sobie taką sytuację.
Ma pani domek i oczywiście sąsiadów przez płot. Jedni to małżeństwo z
dziesiątką wrzeszczących dzieci. On, paskudny gbur wciąż pije i wszystkich
bije, jej zaś buzia się nie zamyka. Zimą palą w piecu starymi oponami,
dzieciaki(wychowywane przez ulicę) psocą się nagminnie. Ich tata przez płot wrzuca
pani śmieci do ogrodu, a raz cisnął zdechłego kota do studni. Co niedzielę cała
ta rozkoszna rodzinka w równym szyku idzie na mszę do kościoła.
Drugimi sąsiadami są dwaj panowie, lub dwie
panie. Są zawsze uśmiechnięci, skorzy do pomocy. Nieraz z przyjemnością utnie
sobie pani z nimi pogawędkę. Ich działka jest zadbana, aż miło spojrzeć. Zimą
palą gazem a nieraz jak śnieg przysypie to i pani odśnieżą dojazd. Czy są
homoseksualistami, tego nie wiemy, może tak, a może tylko bardzo się lubią, te
tajemnice skrywa ich alkowa. Kto jest według pani cenniejszy jako człowiek?
Wrócę do pytania, czy to jest problem?
Homoseksualizm był i będzie, kwestią jest
tylko to, jak często się o nim mówi i czy potrzebnie, zaś pedofilię tępiłbym z
całą surowością prawa i dlatego o niej piszę.
AS:
Kolejną kwestią, jaką pan porusza w książce są eksperymenty koncernów
farmaceutycznych. Obrońcy praw zwierząt regularnie protestują przeciw
testowaniu lekarstw – które służą również ratowaniu zwierząt – na zwierzętach.
Czy testowanie leków na ludziach czy nawet proponowanie takich badań nie jest
niszczeniem naszego gatunku?
Koncerny farmaceutyczne zarabiają wiele
pieniędzy na wprowadzeniu kolejnych nowych lekarstw, które często są
wprowadzane bezmyślnie lub bez wcześniejszych badań na osobach, które mają je
przyjmować. Czy pana zdaniem zachłanność może być jedynym motorem tych działań?
Jacek
Ostrowski:
Każdy kij ma dwa końce. Lek, żeby być
wprowadzonym na rynek wcześniej musi przejść testy. Sprawa jest o tyle
śmieszna, że obrońcy praw zwierząt zanim dorośli i zaczęli protestować to w
swoim życiu byli szczepieni, leczeni lekarstwami. Gdyby nie te lekarstwa część
z nich nie dożyłaby tego wieku lub byłaby kalekami. Niestety, ofiary muszą być.
Odnośnie testów na ludziach to już jest inna
sprawa. To powinni być ochotnicy, którzy zdają sobie sprawę z konsekwencji
swoich decyzji. Jestem wrogiem pokrętnych działań koncernów farmaceutycznych, które
miały miejsce między innymi w Afryce.
Wracając jednak do ochotników, to jestem za
testowaniem. Nowe lekarstwo daje często jedyną nadzieję, szansę ludziom
śmiertelnie chorym. Tonący brzytwy się schwyta, umierający przetestuje nowy specyfik.
Odnośnie niszczenia gatunku to, jeśli nam się
to uda, to czy będzie żal? Nie wiem.
AS:
Polskie archiwa pełne są teczek zbrodniarzy i uczestników represjonowania
społeczeństwa. Nikt nie chce ich jednak ruszać i rozliczać za przestępstwa
dokonane w czasach Polski Ludowej, ponieważ nasi rządzący są dziećmi i wnukami
tych katów. Czy uważa pan, że powinno dojść do rozliczenia również z nimi? Czy
nie powinno być tak jak w powieści, że wnuki muszą udowodnić, że krew, którą
dziadkowie nosili na swych rękach została z nich zmazana, a oni są prawymi
ludźmi?
Jacek
Ostrowski:
Wychodzę z założenia, że dzieci i wnuki nie
odpowiadają za czyny swoich dziadków i rodziców. To byłby absurd!
Owszem, w powieści „UT” Julita musi się
zderzyć z przeszłością swojego dziadka i jakoś sobie z tym radzi. Jednak, czy
cena nie jest za wysoka? Czy zasłużyła na taki psikus od losu? Wracając do
archiwum, jeśli zbrodniarze już nie żyją i nie można ich ukarać to, czemu je
otwierać? Chyba tylko po to, żeby znaleźć kij na ich potomków. Mnie by nie
przeszkadzało sąsiedztwo wnuka kata, bo wiem, że on katem nie jest, ale ja
jestem ja, a ilu jest głupców wśród nas? Ilu jest podatnych na podłe podszepty?
Wyobraźmy sobie sytuację, że pewnego dnia dociera do pani informacja o
paskudnej przeszłości dziadka. Wychodzi pani z domu i idzie do sklepu. Patrzy
po twarzach ludzi w kolejce i zastanawia się – ten już chyba wie, bo tak
dziwnie na mnie patrzy, tamta też, bo unika mojego spojrzenia, muszę się
spieszyć, bo może już mi wybili szyby w oknach, boję się! Dlaczego akurat mnie
to musiało spotkać, przecież jestem uczciwą kobietą, ja nikogo nie zabiłam,
nawet o nikim nigdy źle nie pomyślałam.
AS: Jakie
ma pan skojarzenia z hasłem „Polak katolik”?
Jacek
Ostrowski:
Oglądała pani film „Dzień świra”? Nie chcę za
dużo ludzi obrazić i nie odpowiem na to pytanie.
AS: Jest
pan dość płodnym pisarzem. Kiedy znajduje pan czas na pisanie?
Jacek
Ostrowski:
Pisanie to dość absorbująca czynność. Kiedy
piszę powieść, to mnie nie ma. Moje myśli są skupione tylko i wyłącznie na
fabule i bohaterach. Nigdy nie robię notatek, wszystkie notatki mam w głowie. U
mnie na biurku nie ma karteczek, a na ścianach wiszą tylko obrazy i zegar z
kukułką. To jest ciężki okres dla bliskich, ale jakoś sobie dają radę, bo
jeszcze mnie z rodziny nie wypisali, kluczy do domu nie zabrali. Kiedy się
kocha pisanie, to czas się zawsze znajdzie.
AS:
Czym zajmował się pan zawodowo?
Jacek
Ostrowski:
Łatwiej mi powiedzieć, czego nie robiłem. Nie
spawałem, nie grałem w zespole i nie śpiewałem, nie tańczyłem i nie byłem żołnierzem.
Daleko mi było do szycia i wyszywania. Resztę robiłem. J
AS: Jak zmieniło się pana życia. Jakie miał pan
cele w wieku 20, 30, 40, 50 lat?
Jacek
Ostrowski:
Ponieważ wcześniej bardzo się rozgadałem to
teraz będzie krótko. W wieku 20 lat
marzyłem, żeby zostać pisarzem. W wieku
30 lat chciałem być bogaty. W wieku 40 lat przestałem marzyć. W wieku 50 lat
ponownie chciałem zostać pisarzem.
AS: Czyli
pańskie życie zatoczyło koło. Z jakich dokonań jest pan najbardziej dumny?
Jacek
Ostrowski:
Najbardziej jestem dumny z wychowania córki.
I teraz jestem dumny z jej naukowych dokonań. Jej sukcesy są w pewnej mierze
moimi sukcesami.
AS: W
mediach coraz częściej słyszy się głosy o konieczności odcinania się od dorobku
kulturowego. Można powiedzieć, że z jednej strony jest to tendencja zdrowa,
ponieważ dążymy do rozwoju, a z drugiej niebezpieczna, ponieważ hiperpoprawność
polityczna każe nam dbać o zwierzęta i popędy seksualne jednostek niż trwanie
społeczeństwa. Co pana zdaniem jest najbardziej niebezpieczne w tych dążeniach?
Jacek
Ostrowski:
To nie jest tak. Nie dajmy się zwariować.
Demokracja prócz zalet ma i wady. Dzięki wolności do głosu nieraz dochodzą
dziwni ludzie, a media dodatkowo ich żądania wzmacniają. Dbajmy normalnie o
zwierzęta, nie zaglądajmy do sypialni sąsiada i wyciągnijmy prawidłowe wnioski
z naszej historii, a będzie dobrze. Nasz dorobek kulturowy to nasz skarb i
dbajmy o niego. Niektórzy mylą dorobek kulturowy z kościelnym, a to nie to
samo.
AS: Bardzo
dziękuję za rozmowę i interesujące książki. Wkrótce je przeczytam i napiszę
parę zdań o nich. Mam nadzieję, że będą tak świetne jak „UT”
Jacek
Ostrowski:
Również dziękuję i jestem zainteresowany pani
opiniami. "Posiadłość w Portovenere" coś trochę
klimatycznie zbliżone do UT i "Tajemnice tumskiej góry" typowa lekka
powieść dla młodzieży w wieku do 10 do 100 lat. Staram się pisać powieści
różnego gatunku. "Mężczyzna z tatuażem", którą zapewne otrzyma Pani
od wydawnictwa to typowa powieść sensacyjna. Nie ukrywam, że najbardziej pasują
mi klimaty UT, ale nie było dużo chętnych do czytania. Dlatego staram się
zaistnieć w innych działach, żeby później wrócić do tego co najbardziej lubię i
czuję. Starsze moje książki to zbiory opowiadań, lepszych i gorszych. Taki
trening.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz