W pierwszych dwóch
latach życia dziecka bardzo ważne jest bezpieczne łóżeczko. Tam na początku
maluch spędza najwięcej czasu i o ile na początku nie zmienia pozycji, w której
go ułożyli rodzica to później zaczyna się wędrówka po jego małym królestwie,
przez co nawet taka mała przestrzeń ograniczona szczebelkami staje się
niebezpieczna, ponieważ dziecko może się uderzyć lub wykręcić nogę lub rękę,
którą włoży między szczebelki i samo nie wyjmie.
Dobrym rozwiązaniem są
ochraniacze na łóżeczka. Montuje się je od wewnątrz, aby maluch ćwiczący swoje
umiejętności nie poobijał się. Zwykłe proste, w misiowe wzory można kupić
wszędzie. Mnie urzekły takie dość nietypowe, ponieważ poza ochroną zapewniają
dodatkowe bodźce w postaci metek czy lusterek. Do tego wyciszająca zieleń,
która doskonale sprawdzi się zarówno u dziewczynek, jak i chłopców. W przypadku
wielu ochraniaczy na łóżeczka trzeba kupować ich aż trzy a nawet cztery, aby
otoczyć całe łóżeczko, co sprawia problemy podczas ich montowania, ponieważ
producenci przewidują, że będą one montowane na najwęższych ściankach i
niewielkim obszarze tych szerszych. Po zamontowaniu dwóch pozostają nam zwykle
dwie około dwudziestocentymetrowe szczeliny po dwóch bokach łóżeczka. Jeśli
ochraniacz przesuniemy to uda nam się przywiązać go sznureczkami do szczebelek,
ale zgięcia już nie będą w swoich miejscach i na narożniku nie będzie żadnej
tasiemki do umocowania go (ja przyszywałam kolejne tasiemki).
Kolejnymi ważnymi cechami
jest wysokość, możliwość prania oraz grubość zabezpieczeń, a także materiał, z którego zostały wykonane. Muszą być na tyle
wysokie by kopiący nóżkami malec nie miał szans uderzyć się powyżej ich
mocowania. Do tego powinny być takie by szczebelki nie były bardzo wyczuwalne, a materiał powinien być delikatny, miły w dotyku.
Ochraniacze firmy BlackPlum spełniają wszystkie wymagania, a do tego można dołączyć do nich
lustra, które będą rozwijały różne bodźce niemowlaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz