Halszka Olsińska, Bliskie
spotkania, Szczecin, Bazrzecze „Forma” 2014
Wiersze Halszki Olsińskiej ze zbioru Bliskie
spotkania tchną delikatnością, kobiecym spojrzeniem ożywiającym nawet
szafy, które jej sprzyjają i czuwają nad każdym dniem przepełnionym wzrastaniem
w przekonaniu o ludzkiej niewiedzy, nieświadomości. Instynkt zwierzęcy – wbrew
przyjętym przekonaniom – wie więcej niż ludzka intuicja. Co się dzieje, kiedy
następują bliskie spotkania tych sfer? Wzajemne taktowne ustępowanie. Ale komu?
Sobie? Wbrew sobie? Czy wbrew przyjętym regułom? Przekonaniom starców, którzy nic
nie znaczą, bo z wiekiem człowiek wie jeszcze mniej i jeszcze mniej rozumie?
Przepełnienie, przesączenie,
doprawienie codziennością spotkań ze znajomymi, nieznajomymi, znanym i
nieznanym. Wszystko ma tu swoje życie i naznacza nas swoim spotkaniem, obok którego
nie możemy przejść obojętnie. Spotkania, na które można patrzeć przez pryzmat
„filozofii dialogu” stworzonej przez Rosenzweiga, pielęgnowanej przez Bubera i
Levinasa oraz Tischnera, gdzie "Inny" pozwala poznać "Ja",
ale w wierszach odniesienie się do własnej egzystencji jest możliwe do
„Innego”, który może być upersonifikowanym przedmiotem czy nawet pojęciem,
które pozwala ją naświetlić różne elementy naszego „Ja” obdartego z
Putmanowskiej wizji mózgów w naczyniach, bo przecież kształtowanego przez spotkania,
które są tu bliskie. Dzięki prześwietlonej, zanalizowanej i ożywionej
rzeczywistości możemy poznać siebie, wyznaczyć miejsce swojemu „Ja” w świecie
pełnym „Innego” nakreślonym oszczędnym językiem, by dać szeroki zakres odczytu,
możliwości wepchnięcia siebie w formy zawarte w utworach, do których może
pasować każdy, ponieważ ludzie zostają tu pozbawieni indywidualności.
Zbiór polecam wszystkim, którzy lubią
od czasu do czasu zatrzymać się i podumać nad otoczeniem oraz własnymi z nim
relacjami.
Bilans
kiedy w dallas
zastrzelono prezydenta
w rakowie
padał deszcz
byłam osiemnastolatką
byłam po maturze
byłam jak dziś
nieśmiała
szłam na spotkanie
z adamem b
studentem medycyny
w ortalionie
telewizor był
w miejscowej szkole
niewiele widziałam
jeszcze mniej wiedziałam
dziś na ekranie
widuję w kolorze
na życie przełożone
tragedie antyczne
i jeszcze mniej
rozumiem
i nic nie wiem
Biodegradacja
przynajmniej
z ciałem ostatecznie
nie mamy
problemu
Poetyka stosowana
wiersz
spuszczony z łańcucha
pokarmowego
uśmiech kota
z cheshire
znak wyzwolenia
z przymusu
zachowania twarzy
na twarzy
martwa natura
ust zamkniętych
na otwartość
pod pędzlem języka
rozkwita
w przestrzeni zamysłu
ogrodu i już
z każdego drzewa
jabłkiem złotym
uśmiecha się kot
niekoniecznie z cheshire
Szafa
ona przewiduje
prześwitami materii
sukien oślepiających
szczęściem przyszłym
przepatruje woale
srebrne nocy
gwiaździstych od
cekinów niestosowanych
w szarości dnia
stuka obcaszami
przemierzając
marmurowe posadzki
pewności że
coś wreszcie
musi się zdarzyć więc
przygotowana
rozwiera czeluści
szaf utrzymanych
w porządku tęsknoty
a sukienki i perły
bez ciepła kobiecego
ciała umierają
Autoportret
nie jestem sobą
poprawię się
obiecuję sobie
przed lustrem zasiada
i kontestuje
teorie umiaru
wywabia jedno
dorysowuje drugie
aż się znajdzie w tłumie wcieleń
Bliskie spotkania
mijamy się
codziennie
znajomi z widzenia
ustępliwie dajemy
na drodze pierwszeństwo
kobieta
krok spowolni
zagada
kawka uprzejmie
na krawężnik uskoczy
ku śniadaniu
na trawie
podleci łagodnie
czarne ptactwo i ludzie
oto
jak się toczy
dialog dwóch kultur
we wspólnocie życia
osiedlowego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz