Téa
Obreht, Żona tygrysa, tł. Bogna
Piotrowska, Małgorzata Rejmer, Warszawa „Drzewo Babel” 2011
Bałkany to rejon
bardzo egzotyczny dla nas: odmienna kultura i problemy, z jakimi mierzą się
ludzie. Tygiel tak niebezpieczny jak tygrys. Tylko głupcy i szaleńcy są na tyle
odważni, by włożyć ręce między kraty, za którymi czyha niebezpieczeństwo.
Prawdziwe czy prawdopodobne wydarzenia są tu wymieszane z magią tak samo, jak
przeszłość z teraźniejszością. Podróż do klasztoru, w którym zorganizowano
szczepienia dzieci oraz śmierć dziadka stają się pretekstem do opowiedzenia i
nieprawdopodobnych wydarzeniach z życia staruszka, który był dla Natalii bardzo
bliski. Opowieść znajdująca się na pograniczu fantazji i biografii wydaje się
namacalnie prawdziwa, a z drugiej strony odczuwamy, że jest w niej dużo irracjonalnych
wydarzeń, które mogą być tylko próbą zabawienia małej, ciekawej świata
dziewczynki, która chłonęła wszystkie opowieści.
Wojna i ciągłe jej
oczekiwanie sprawiają, że ludzie inaczej patrzą na świat. Życie jest zbyt
ulotne, a otoczenie nieprzyjazne, przez co ludzie bardziej starają się żyć po
swojemu i jednocześnie służyć innym. Idealnie sprawdza się w tym zawód lekarza,
który pozostaje tu wolnym ptakiem szybującym od jednego sierocińca do
kolejnego, a po drodze zderza się z niezrozumiałymi gusłami, które swoje źródła
mają w rodzinnych zwyczajach i obowiązkach.
Religijny folklor
wyłaniający się z cudownych opowieści dziadka sprawia, że przeszłość zostaje
nagięta do granic niemożności sprawia, że zaczynamy zadawać sobie pytanie ile w
tych wspomnieniach opowieści jest prawdy, a ile kreacji staruszka, który
opowieściami bawił wnuczkę. Kiedy echo tej magii przebija do teraźniejszości, z
którą zderza się Natalia zaczynamy się zastanawiać nad naszymi spostrzeżeniami
świata, spojrzeniem na zabobony, uleganiu masowym olśnieniom i wizjom cudownych
widzeń czy uzdrowień. Racjonalna młoda lekarka, która zawodowo poszła w ślady
dziadka, nie podważa magicznej siły przeszłości, a potrafi podważyć sensowność
wiary w szukanie zwłok zmarłego członka rodziny, któremu nie wyprawiono odpowiedniego
pogrzebu.
Téa Obreht płynnie
przenosi nas z przeszłości do teraźniejszości, których granice dobrze zamazuje.
Istnienie jest tu całością, w której nie ma podziałów na obecne i minione.
Legenda dziadka ciągle żyje razem z jego wnuczką, dla której rytuały wspólnych
chwil okażą się bardzo ważnym elementem kształtującym jej dorosłe życie.
Wielowątkowa powieść miejscami
posiada budowę szkatułkową, z którą autorka delikatnie eksperymentuje, by samej
nie zagubić się we wątkach. „Żona tygrysa” to książka na pograniczu tego, co
znamy z Gabriela Garcíi Márqueza, Marcela Prousta, Jana Potockiego i Laurenca
Sterne’a. Książkę polecam miłośnikom wielowątkowych powieści, w której podróż
ta realna i sentymentalna przepleciona zostaje z cudami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz