Iga Wiśniewska, Pięć minut, Radom „Lucky” 2014
„Pięć minut” to na początku bardzo
prosta historia o nastolatkach z bogatych rodzin przypominająca amerykańskie
romanse dla tych, którzy chcą poczytać o miłości. Nie zabraknie tu wielu
młodzieńczych rozterek, buntu i pierwszych nieodpowiednich miłostek. Całość
jest tak sielankowa, że czytelnik przez większą część książki zadaje sobie
pytanie, o jaka tragedię chodzi bohaterce-narratorce. Już nawet mamy wizje
wypadku podczas brania udziału w nielegalnych wyścigach, kiedy nagle naprawdę
dochodzi do tragedii zmieniającej oblicze całej rodziny. Pozostaje tylko próba
pogodzenia się z sytuacją. Tylko czy się uda?
Bohaterka stwierdza: „Wielu psychologów mówiło, że z biegiem czasu
poczuję się lepiej. Kłamali. Odkryłam, że czas nie leczy ran – on tylko
przyzwyczaja do bólu”.
Samodzielna i
pozostawiona sobie nastolatka na początku jest pogodną dziewczyna marzącą o
bliskości żywej istoty. Nie mogą to być rodzice, których pochłaniają w
obowiązki szpitalne, dlatego marzy o psie. Dużym owczarku niemieckim, którego
będzie mogła mocno przytulać, a nie imitacji psa w postaci „maskotkowych” ras.
Od czasu pojawienia się Aresa w domu jej życie staje się szczęśliwsze przez
świadomość, że po lekcjach zawsze będzie miał, kto na nią czekać. Wytresowany
czworonóg sprawdza się w prawie każdej kryzysowej sytuacji… Chwila nieuwagi,
psi strach przed wodą sprawiają, że beztroskie dzieciństwo kończy się
drastycznie.
„Pięć minut” to
znakomita książka dla nastolatków i rodziców małych dzieci. Ona pozwoli nam
uświadomić sobie bardzo ważną rzecz: to my jesteśmy rodzicami i pewnych
obowiązków nie wolno zrzucać na nastolatków, bo to jeszcze dzieci, a dzieci
często są nieświadome wielu zagrożeń. Próba poradzenia sobie z tragedią śmierci
również budzi wiele kontrowersji. Do tego wcześniejsze skupianie uwagi rodziców, przy
jednoczesnym braku zainteresowania nastolatką, która przechodzi trudny okres
wchodzenia w czas, kiedy dzieci chcą mieć więcej praw, swobody, możliwości
imprezowania i to nie tylko ze soczkami…
Iga Wiśniewska
posłużyła się bardzo łatwym językiem, dzięki czemu będzie to miła i łatwa
lektura, ale też wstrząsająca, pozwalająca doświadczyć tragedii, którą można zakończyć po zamknięciu książki (co nie będzie dane bohaterce). Pozwoli nastolatkom uświadomić sobie, że opieka
nad dzieckiem to nie taka łatwa sprawa jak się wydaje. Nie wystarczy troszkę się
pobawić. Trzeba przez cały czas pozostać czujnym, bo nawet eksperymenty
trzylatka mogą być tragiczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz