Grzegorz Kozera, Droga do Tarvisio, Słupsk „Dobra
Literatura” 2012
Czterdziestolatek
to mężczyzna z wieloma – często wyolbrzymionymi – problemami. Jakby tego było mało
jest humanistą, który za dużo się naczytał książek i wierzy (mimo
wcześniejszego rozwodu) w ideały, miłość bez formalności i romantyczne
uniesienie do końca życia. Mimo tego pozostaje cyniczny wobec kobiet. Ma za
sobą kilka mniej lub bardziej długich i zaawansowanych związków, ale z czasem
wszystko się kończyło. Jednak do tej pory rozstania były mu obojętne. Może z
wiekiem i chorobami oraz problemami ze współżyciem z ludźmi zaczął
przyzwyczajać się do jednej osoby?
Grzegorz
K. to bohater bardzo przypominający wszystkich filmowych frustratów z Adasiem
Miałczyńskim (bohater wielu filmów Marka Koterskiego) na czele: ma fobie,
związku porządnego stworzyć nie potrafi, na rynku pracy odnajduje się średnio,
przez co ciągle się stresuje, wspólnoty z rodakami – katolikami nie czuje, a
nawet patrzy na nich jak na kosmitów, którzy urwali się z choinki i odprawiają
swoje dziwne czary na parkingu w Republice Czeskiej.
Bohaterem
książki jednak nie koniecznie musi być ten sfrustrowany 40 –sto kilkulatek, ale
każdy, kto nie potrafi odnaleźć się w życiu i obserwuje otoczenie z dystansu
oraz sam sobie tworzy problemy. Dla Grzegorza K. obsesją jest kobieta, która
się z nim rozstała. Był w kilkuletnim, niesformalizowanym związku, który
odpowiada większości mężczyzn i łudził się, że sielanka będzie trwała po grób,
a jego święta partnerka każdego dnia będzie podawała mu lekarstwa na różne
dolegliwości, zapisywała do specjalistów, masowała obolałe od niezdrowego trybu
życia ciało i zajmowała się domem, a do tego lepiej zarabiała, ponieważ ludzie
po skończeniu szkoły zawodowej (mający pewny fach w ręku) mają pensje lepsze od
przepracowanych absolwentów studiów humanistycznych. Mimo swego narzekactwa na
szefa, ludzi, pracę, warunki stać go jeszcze na auto i wyjazdy (fakt, że od wielkiego
święta) za granicę, aby uczcić piątą rocznicę związku. Przeszkodą w cieszeniu
się jest niedobra kobieta, która bez serca porzuciła go. Sam fakt rozstania
emocjonalnie nie jest dla niego bolesny. Bardziej obawia się o swoje schorowane
ciało i jest zazdrosny o ciała innych mężczyzn, którzy mogą być z nią.
Mijani
ludzie i miejsca przynoszą wiele refleksji i wspomnień oraz cynicznego
spojrzenia na świat oraz cel podróży, który zostanie przedłużony w miejsce,
którego po tym bohaterze byśmy się nie spodziewali. Wszystko w imię walki o
przeszłość, której może nie uda się odzyskać. Podróż staje się tu pretekstem do
podsumowania życia, refleksji nad sobą i ludźmi, spojrzenia z dystansu na nasze
„narodowe cechy”, na zabobonnych ateistów.
Opowieść
o Grzegorzu K. przypomina wiele amerykańskich filmów i książek drogi: bohater
wybiera się z bliżej nieokreśloną misję lub wycieczkę napotkani ludzie oraz
miejsca zmuszają go do refleksji. Bardzo przypominało mi to „Niezawinione
śmierci” Williama Whartona (takie moje osobiste skojarzenie), w którym bohater
udaje się w podróż i wspomina córkę z jej rodziną, którzy zginęli w wypadku
przez wypalanie traw. Utrata jest tu motywem głównym. Ona zmusza do analizy
życia. Książka Grzegorza Kozery jest czymś w rodzaju współczesnej „Podróży
sentymentalnej” Laurence Sterne'a, która pokazuje odmienne spojrzenia na świat
w zależności od wychowania i wyznawanych poglądów.
Książka
spodoba się osobom, które lubią powieści z akcją ukrytą. Tu prawie nic się nie
dzieje (podwozy milczących nieznajomych, obiad na posterunku policji w Czechach
czy przemarsz wojsk w Krakowie to prawnie brak akcji w sensie tempa, rozwoju i
rosnącego napięcia). Bohater jedzie i myśli, analizuje, przypomina sobie.
Prawdziwa akcja rozgrywa się w jego głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz