Zenon
Rogala, Ene. Opowiadania tom 1, Gdynia „novae res” 2014
Najważniejsza w życiu bohatera data, 17 sierpnia
1941 roku (data z opowiadania "Numer") lub 17 stycznia 1944 roku ("O mnie"), dzień jego przyjścia na świat, jako szóstego dziecka w biednej rodzinie
podczas wojny. Jego dzieciństwo przypada na czasy bardzo ciężkie, ponieważ
podczas okupacji brakuje wszystkiego, a w czasach wolnej Polski wszyscy
odczuwają dawną klęskę. Ludzie żyją na skraju ubóstwa, walczą o lepsze jutro i
dużo pracują, aby utrzymać rodzinę. Zimy są czasami najtrudniejszymi. Brakuje
wszystkiego: opału, jedzenia i ubrań. Dzieci marzą nie o pięknych zabawkach,
ale węglu do pieca, aby ogrzać dom… Łza sama kręci się w oku tym bardziej, że
opowiadania, stanowiące dobrze zgraną całość, są pisane bardzo prosto z
dziecięcą naiwnością i niewinnością.
Wszystkie łączy postać chłopaka, który opowiada
swoją historię od urodzin. Ma swoich kolegów, poważne starsze rodzeństwo i
ludzi, którzy tworzą społeczność katolików, którzy mimo swej zabobonnej
religijności są również zabobonnie komunistyczni. Inne religie są niemile
widziane, mimo obecności świątyni ewangelickiej, która regularnie w każdą
niedzielę jest dewastowana przez dziecięco łobuzerskich chłopców, którzy może i
zdają sobie sprawę ze swego złego postępowania, ale wstyd im wychylić się z
grupy. Tradycje społeczności są silniejsze od jednostek.
Mieszkańcy małej miejscowości stawiają na honor. Zadanie
do wykonania w harcerstwie są nie do sprawdzenie. Jedynie słowo dane przez
druha jest jego gwarancją. Podobnie postępują starsi, którzy nie pozwalają dzieciom
handlować ważnymi symbolami i zapobiegają nieuczciwości. To sprawia, że nawet
jeśli chłopcy mają pomysły na psoty to w ostatniej chwili wycofują się, przez
co często ponoszą szkodę.
Opowiadania są bardzo krótkie, napisane z
niesamowitym wyczuciem, które polega na umiejętnym zwrocie akcji, zaskakującej
poincie i zawieszeniu, przez które czujemy niedosyt. Czytamy dalej i dalej, a każde
opowiadanie przynosi nam nowy wycinek świata chłopca, który staje się
młodzieńcem, a później dorosłym człowiekiem, który dorobił się auta. Nawet
złodzieje są tu bardzo delikatni, subtelni. Nie ma tu kradzieży, która nie
byłaby rekompensowana.
Zbiór opowiadań jest interesującą podróżą w czasy
młodości naszych dziadków (moi byli kilkulatkami, jak rozpoczęła się wojna),
ich codziennych trudów i dla nas dziwnych marzeń, w których węgiel i cukier
były towarami burżujskimi. Mimo tej szarości i walki codzienność pełna jest
uśmiechu (czasami przez łzy). Narrator przekonuje nas, że to nie ci biedni
ludzie są nieszczęśliwi, ponieważ oni mają bliskich, którzy są z nimi nie tylko
w każdej ważnej chwili życia, ale każdego dnia, kiedy potrzebuje się obecności
i bliskości ludzi.
Książkę polecam wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz