Liz Carlyle, Panna młoda w blasku księżyca, Warszawa „bis”
2014
„Panna
młoda w blasku księżyca” jest typowym brytyjskim dziełkiem: miksem z Jane
Austen, Conana Doyle’a i Daniele Steel. Jest to czwarta część z serii romansów
związanych z istnieniem Towarzystwa Świętego Jakuba. Jak we wszystkich
częściach i tym razem nie zabraknie aury skandalu, niedopowiedzeń, zagadek i
trupów. Wszystko zaczyna się niewinnie od wizyty młodej, ponętnej kobiety,
Elizabeth Colburne, u Roydena Napiera, komisarza, który jej zdaniem jest
odpowiedzialny za wypuszczenie bandyty na wolność. Zdesperowana i żądna zemsty
niewiasta jest w stanie zaoferować swoje wdzięki i sporą ilość pieniędzy. Może
tego drugiego łatwo się wyrzec, ale kobiece ciało kusi.
Po
dwóch latach spotykają się ponownie. Okoliczności są już nieco inne i zawiłe:
morderstwo, próba morderstwa i trzech świadków, którzy równie dobrze mogą być
podejrzanymi i utrudniać rozwiązanie zagadki nie tylko morderstwa, ale wielu
tajemnic, które przy okazji „pojawienia się trupa” wyłaniają się z przeszłości.
Całość komplikują jeszcze uczucia Napiera do panny Colburne, do których poważny
komisarz nie może się przyznać nawet przed sobą, ponieważ to postawiłoby jego
reputację doskonałego śledczego pod znakiem zapytania.
Książkę
polecam miłośnikom brytyjskiej literatury osadzanej w XIX wieku ubarwionej
niebezpieczną miłością, zagrożeniem, prześladowaniami (również tymi
wewnętrznymi), zagadkami, których rozwiązanie rodzi więcej pytań niż odpowiedzi
i wymaga szperania głębiej i dalej niż wokół zbrodni.
Liz Carlyle (informacja
ze strony wydawnictwa)
Liz Carlyle - amerykańska
autorka romansów historycznych. Pisze od 1996 roku do chwili obecnej. Wszystkie
jej powieści są powiązane osobami bohaterów, którzy się znają, bądź są
spokrewnieni. W 2006 roku została laureatką konkursu RITA na najlepszy romans
historyczny za ,,The Devil to Pay" (Diabelskie sztuczki). Ze strony
internetowej AUTORKI: "Drodzy czytelnicy, Okropna prawda o
powieściopisarzach jest taka, że w większości są oni ponurymi introwertycznymi
domownikami, którzy piszą, by żyć zastępczo swoją fantazją. Zaczęłam pisać
dosyć późno i wciąż mnie zdumiewa, że dostaję pieniądze i przywilej pozostania
w domu za robienie czegoś, co kocham. Mój ulubiony aktor Steve Martin
powiedział kiedyś: ,,Wierzę, że rozrywka może aspirować do miana sztuki i może
stać się sztuką. Jeśli jednak świadomie postanawiasz stworzyć dzieło sztuki, to
jesteś idiotą". Nigdy nie usiłowałam tworzyć sztuki, chciałam tylko
opowiedzieć dobrą historię. Tak, kuję żelazo póki gorące, póki jest we mnie
płomień opowieści. I zawsze próbuję zabawić swoich czytelników."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz