Są na naszej przeludnionej, przerytej, zabetonowanej ziemi miejsca
niewinne, dziewicze. Miejsca, w których słyszy się dzwoniącą ciszę. To ta cisza
uderza nas, jako pierwsza. Przywykła do miejskiego życia, gwaru, pośpiechu
zawsze jestem zdziwiona tym spokojem. W takich miejscach życie toczy się
własnym tempem, zależnym od pór roku. Tu nikt się nie spieszy - chyba, że są
żniwa.
Są na naszej zadymionej, zasmrodzonej, zabrudzonej i
zaasfaltowanej ziemi cuchnącej betonem i smołą, miejsca, w których można poczuć
zapach ziemi i trawy.
Mam to szczęście, że mogę zawsze do tego miejsca wracać.
Tam moje zmysły stają się wyczulone, delikatne na każde doznanie.
Tam czuję ziemię każdą komórką mego ciała i nie sprawia mi to bólu, lecz
powoduje niezwykłą ekstazę.
Są na naszej ziemi miejsca porośnięte roślinnością, w których czuć
zapach każdego drzewa, krzewu...
Mam takie magiczne miejsce na ziemi, do którego wracam regularnie.
Czasami się przed nim bronię, bo życie tam płynie inaczej. Bronię się, bo boję
się, że to powolne tempo stanie się moim tempem, boje się czasami, że to życie
wchłonie mnie jak nurt rzeki. Ale wracam, by je poczuć.
Kiedy po raz pierwszy wyjechałam z domu na studia do wielkiego
miasta nie czułam różnicy w zapachu powietrza. Moja pierwsza podróż do domu
była na Boże Narodzenie. Ziemia pokryta śniegiem nie pachnie. Jest martwa.
Druga podróż- już po poznaniu kilku miast i odkryciu miejskiej
wiosny-była czymś niesamowitym. Poczułam zapach wsi. Odkryłam to, o czym
opowiadali mi starsi znajomi. Powietrze pachniało kwiatami wiśni, brzoskwiń,
gruszy, jabłoni, lasem, trawą, wilgotną ziemię i zwierzęcymi odchodami
wywożonymi na pole.
To pierwsze zderzenie z bogactwem zapachów mojej miejscowości
przywołało wspomnienia dzieciństwa. Zapach powietrza po burzy, moje małe stopy w
ciepłej kałuży dotykające rozmiękłej ziemi, moje małe paluszki ryzujące kółka
na delikatnej mokrej ziemi, żółte osady kwiatowych pyłków, olbrzymie ciepłe
bąble powstałe przez zderzenie kropli deszczu z ziemią, krople uderzające moją
twarz, pierwsze doznanie niezwykłości i magii tęczy, zapach wilgotnej trawy,
przemokłego siana...
Te wszystkie obrazy przesuwały się przed moimi oczami niczym film,
ale były lepsze od filmu. Dawały niesamowite, realne wrażenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz