Jolanta Kwiatkowska, Przewrotność dobra, Słupsk „Dobra Literatura”
2012
„Przewrotność
dobra” to doskonała analiza działań społeczeństw, w których kobiety mogą
pracować, ale ciągle są wykluczane społecznie. Proces ten nie zaczyna się po
osiągnięciu pełnoletniości, ale od razu po narodzinach dziewczynki. Normalność
patologii zostaje ciągle podkreślana przez jej opis i podsumowanie „przeciętna
bogobojna rodzina”, czy „typowa katolicka rodzina”. Nie chodzi w tym
podsumowaniu o napiętnowanie wyznawców konkretnej religii czy członków rodziny,
ale pokazanie odchyleń od norm. Większość bohaterów jest ofiarami przemowy w
rodzinie, której działania są usprawiedliwiane wychowaniem dzieci na dobrych
ludzi.
Główna
bohaterka, Dorota, zostaje poddana surowemu wychowaniu, które ma na celu zrobić
z niej dobrą istotę. Brat uczy ją jak powinna postępować i przekonuje, że
kobiety nigdy nie będą mogły być w pełni ludźmi:
„-
Musisz ćwiczyć, tylko tak zrobię z ciebie człowieka – tłumaczył i znów
powtarzał, żebym zapamiętała na całe życie: - to znaczy pół człowieka. Żadna
baba nigdy nie będzie człowiekiem. Tak postanowił Bóg i dlatego Ewę ulepił z
żebra Adama, żeby wiedziała, że jest tylko jego malutką częścią. Najmniej
ważną. Bez niej Adam nadal byłby pełnowartościową istotą ludzką.
-
A mama? Mama nie jest człowiekiem? – odważyłam się zapytać.
-Obserwuj
matkę i jej słuchaj. Ona zna swoje miejsce wśród mężczyzn. Dlatego mnie i ojcu
daje to, co ma najlepszego. Tylko my mamy prawo chcieć, a waszym świętym
obowiązkiem jest spełniać nasze życzenia. Nie będę po próżnicy strzępił języka.
Mówi ci matka, żebyś mnie słuchała, to słuchaj i nie próbuj dyskutować.
Rozumiesz?
Szarpnął
mnie za rękę. Jeden raz odpowiedziałam:
-Nie,
nie rozumiem.
Po
chwili, mając gwiazdy przed oczami, pojęłam. Muszę potakiwać. I to jednym
słowem”.
Odpowiednia
tresura przyczyniła się do wypaczenia obrazu. Normą i dobrą było to, co powinno
zostać uznane za wypaczenie. Nienormalnymi stali się ludzie prawdziwie dążący
do czynienia dla innych dobra bez podszywania go złem. Wykorzystywanie i
zakłamanie oraz przemoc psychiczna i fizyczna nauczyły małą dziewczynkę jak
powinna postępować. Pas się tu doskonale sprawdził: działała jak automat.
„Pomału
zaczęłam pojmować. Nie liczy się, że ja wezmę śmieci. Ja je zaniosę. Ja
wyrzucę. Ważne jest to, że on powiedział, że wyrzuci. Jego pomysł – jego dobry
uczynek. Nie wszystkie trzeba robić własnoręcznie. Trzeba umieć drugiemu
pozwolić je spełniać. Wtedy i on, i ja możemy sobie zapisać dobre uczynki. On
oczywiście podwójnie. Za pomysł i za szansę daną mnie”.
„Wytresowana.
Bez rozkazu pana nie ruszy się z miejsca. A ty, Wojtek, chciałeś ją wołać i
wszystko zepsuć. Ja ją wychowuję, nie wtrącaj się”.
Po
uzyskaniu samodzielności Dorota nadal stosuje się do wieloletnich nauk. Nie
potrafi uwolnić się od widma swojej rodziny, która utwierdzała ją w
przekonaniu, że jest rozhisteryzowane, nieposłuszna, leniwa, mimo że była
jedyna osobą robiącą w domu najwięcej, a wszyscy domownicy sprawiali wrażenie
zastygłych w swoich nie możnościach i słabościach, przez które staczają się
coraz niżej. Wyjście w świat, podjęcie pracy przekonało Dorotkę, że owe
mechanizmy działają wszędzie. Trzeba długiego treningu, by nabrać wprawy w
manipulowaniu ludźmi, wykorzystywaniu ich i pozbywaniu się ich po spełnienia
własnych potrzeb.
„Na
początek warto grać szarą myszkę. Nieumalowaną i kiepsko ubraną. Znajdą się
«specjalistki» chętne do dawania rad. Do uczenia biedactwa. Trzeba dać im
możliwość spełniania dobrych, choć malutkich, uczynków. To najłatwiejszy sposób
zjednywania sympatii. Każdy lubi być mądrzejszy, lepszy, podziwiany,
oklaskiwany”.
Zło
zostaje usprawiedliwiane dobrym celem. Nawet wyrachowane i cyniczna Dorota
swoje czyny usprawiedliwia próbą pomagania, niesienia dobra. To, co powinno
zostać uznane za zły czyn zostaje określone podsumowane „I znowu zrobiłam dobry
uczynek”. Całość można podsumować spostrzeżeniem bohaterki:
„Wszyscy
dla wszystkich robili coś dobrego. Każdy chce być dobry, musi tylko dostać
szansę. Jeśli nie od Boga, to od innego człowieka”.
Mimo
tego ciągłego dążenia do –wypaczonego, ale utwierdzonego w konieczności takiej
formy istnienia – dobra Dorota nie może poradzić sobie ze swoim życiem.
Prześladuje ją widmo rodziny, dla której cięgle chce się starać, doskonalić,
zostać perfekcyjną:
„Ból
to najczęstsze uczucie, które nam towarzyszy od narodzin do śmierci. Ból
somatyczny obezwładnia każdego. Nie potrzeba fizycznej amputacji. Psychiczna
jest wystarczająca, żeby cierpieć na porażający ból głowy, serca, płuc. Nie móc
funkcjonować”.
To
wymyślone prawa ludzkie usprawiedliwione wolą Boga sprawiają, że choroba „normalności”
trwa od wieków. Uda się ją przerwać, kiedy uświadomimy sobie istnienie wielu
niepotrzebnych praw, nakazów i zakazów. Dorota wydaje się osiągać tę dojrzałość
i stara przekazać małej Ali:
„Tłumaczyłam
jej, że dla Boga najważniejsze są uczynki. To, że dwoje ludzi się kocha i żyje
zgodnie z jego przykazaniami. Mają się sobą opiekować, pomagać sobie wzajemnie.
Szanować się. Za to będą rozliczani. To ludzie na ziemi wymyślili dodatkowe
zakazy i nakazy. Często dla innych. Sami ich nie przestrzegając”.
Mimo
tego nie może uwolnić się od zaprogramowania.
Książka
jest napisana doskonale. Trudne tematy, przemoc, wypaczone spojrzenie na świat
nawet nie potrzebuje wulgaryzmów, co wśród młodych pisarzy niestety staje się
tendencją. Opowieść o Dorocie poraża taką niewinnością i naiwnością, jaką
posiada bohaterka, ponieważ świat został nam pokazany z jej perspektywy.
„Iluzja”Barbary Tomaszewskiej nieco przypomina książkę Jolanty Kwiatkowskiej. Obie
bohaterki maja problem z prawidłowym określeniem dobra i zła Ich świat wartości
uległ przewróceniu przez nienormalną codzienność dziecka niechcianego. Warto
przeczytać obie książki, aby porównać oraz przemyśleć kwestie tresury dziecka,
który też jest człowiekiem, więc powinien być tak traktowany. Przemocą nie rozwiążemy
żadnych problemów wychowawczych, a możemy skrzywdzić inną osobę wypaczając jej
obraz świata. To co jest złe w obliczu znęcania się może uznać za dobre. Po
przeczytaniu tych dwóch pozycji polecam sięgnięcie po poradnik „Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko”. Książka Jolanty Kwiatkowskiej zmusza do przemyśleń i
dalszych poszukiwań, wracanie, ponownego myślenia o relacjach społecznych. Na
pewno nie można przejść obok niej obojętnie.
„Przewrotność
dobra” jest książką, która zaparła mi dech w piersiach. Nie mogłam się od niej
oderwać. Delikatnie, ale wprawną ręką zarysowany świat, z jakim większość ludzi
ma do czynienia potwierdza tezę Schopenhauera, że człowiek z natury jest zły.
Jednak tworzenie cywilizacji wymaga odchodzenia od natury. Im wyższy poziom
rozwoju społeczeństwa tym mniej mamy do czynienia z przemocą – przekonywał nas
hiszpański myśliciel Ortega y Gasset.
Dawno
nie byłam tak zachwycona książką. Polecam wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz