Etykiety

sobota, 31 maja 2014

Krzysztof Maciejewski

Dziś zachęcam Was do przeczytania mojej rozmowy z Krzysztofem Maciejewskim, autorem zbiorów opowiadań "Osiem" oraz "Album" oraz licznych opowiadań w zbiorach „City 1. Antologiapolskich opowiadań grozy”, „City 2. Antologia polskich opowiadań grozy', „Bizarro dla początkujących”, „Śmierć w okopach”, „2011. Antologia współczesnych polskich opowiadań”, „31.10. Halloween po polsku', „31.10. Wioska przeklętych”, „31.10. Księga Cieni”, „O! Choinka!”, „Halloween”, „Bizarro Bazar”, „Dziedzictwo Manitou”, „17 szram”, „Gorefikacje II”, „2014. Antologia współczesnych polskich opowiadań”

AS: Niedawno oglądałam film „Bez smyczy” o mężach i ojcach mniej więcej w twoim wieku. Ułożeni mężczyźni nie potrafili już zachowywać się „samczo”. Podryw, nieprzespane noce, straszenie przeminęły dawno. Jak ty godzisz bycie ojcem i pisanie czegoś, po co dzieci jeszcze długo nie sięgną?
Krzysztof Maciejewski: Każdy z nas musi godzić w swoim życiu różne sprzeczności – nie sądzę, by bycie pisarzem bardzo odbiegało od tego schematu. Ale w przypadku pisania to tak naprawdę kwestia tylko i wyłącznie konwencji, w jakiej się poruszamy. Na razie jeszcze dzieci nie są gotowe, by moją konwencję przyjąć i tyle. Zastanawiając się zaś nad odpowiedzią na drugie dno Twojego pytania… Myślę, że w pisaniu jest jakiś element niedojrzałości, jakieś uporczywe pragnienie bycia kimś „nieułożonym”, a może nawet nieodgadnionym.
AS: Przy usypianiu dzieci tworzysz im własne bajki lub opowiadasz prawdziwe historie czy raczej wspomagasz się kolegami po fachu, ale specjalizującymi w dziecięcej literaturze?
Krzysztof Maciejewski: Zdecydowanie wspieram się – może nie kolegami po fachu, bo takie stwierdzenie świadczyłoby o jakimś braku skromności, ale przede wszystkim klasykami. Astrid Lindgren, Hugh Lofting, Tove Jansson… Chyba trochę boję się opowiadać im własne historie, bo jakoś tak zawsze się dzieje, że nawet z pozoru bezpieczna opowieść ulega w moim umyśle wykrzywieniu. Zaczynam pisać opowiadanie obyczajowe, science-fiction, kryminalne, ale w pewnym momencie skądś pojawia się mrok, wszystko ciemnieje i robi się naprawdę strasznie.
AS: Co ci się podoba w rodzicielstwie, a co wkurza?
Krzysztof Maciejewski: Już nic mnie w tej chwili nie wkurza J Oczywiście, zawsze na samym początku pojawia się spory szok, kiedy życie wywraca się do góry nogami – ten szok zapewne silniej dotyka mężczyzn. Ale teraz, gdy moje dzieci mają siedem lat? Wszystko mi się podoba. Być może zmienię zdanie w czasie nastoletniego buntu…
AS: Jak wyjaśniasz dzieciom swoją pracę? Masz normowany czas pracy czy raczej siedzisz w domu i stukasz w klawiaturę?
Krzysztof Maciejewski: Jak wiadomo, w naszym pięknym kraju dość trudno wyżyć z samego pisania. Mam, więc zwykłą, ośmiogodzinną pracę, a pisanie artykułów i prozy odbywa się w tzw. czasie wolnym, po godzinach. Dzieci są niestety przyzwyczajone, że ich tatuś dużo czasu spędza przy komputerze. Ostatnio są to jednak najczęściej płatne chałtury, a nie opowiadania, czy powieść, do której może uda się niebawem powrócić…
AS: Na czym polega praca dziennikarza, którego pasją jest literatura?
Krzysztof Maciejewski: Hmm… Na czytaniu i pisaniu recenzji. Robię to jednak również kosztem kurczących się godzin, w pewnym poczuciu winy, że mógłbym ten czas lepiej wykorzystać. Na to nakłada się także pewne zmęczenie materiału, może nawet wypalenie – po napisaniu kilkuset recenzji stwierdzasz, że potrzebujesz od tego wytchnienia. Łapiesz się na tym, że nie czytasz dla przyjemności, ale z recenzenckiego obowiązku. Bo na półce piętrzą się książki do przeczytania i zaopiniowania.
AS: Od kiedy zaczęła się twoja miłość do literatury? Jak ten proces ewoluował? Po jakie książki sięgasz najczęściej?
Krzysztof Maciejewski: Owa miłość zaczęła się bardzo dawno temu – byłem mutantem, który nauczył się czytać w wieku lat czterech. Pamiętam, że moi koledzy w przedszkolu (sic!) prosili wychowawczynię, bym to ja czytał im książeczki, a nie ona ;-) Szybko poznałem kanon literatury dziecięcej i wcześnie sięgnąłem po poważniejsze książki. Pochłonęła mnie w pewnym momencie fascynacja fantastyką, najpierw oczywiście tą twardą spod znaku SF, potem fantasy, horrorami. Od początku miałem dość eklektyczny gust, nie stroniłem od żadnej konwencji literackiej. Na półkach w moim domu stoją również kryminały, thrillery, poradniki, biografie, tomiki poezji. Gdyby zbadać w jakiś sposób historię mojej bibliomanii, zapewne okazałoby się jednak, że prym wiedzie beletrystyka. Przy czym nie byłem i nie jestem czytelnikiem wybrednym – nie lubię podziałów na tzw. literaturę popularną i wysoką. Książka ma być źródłem przyjemnych doznań – a to, czy owe doznania związane są z przyjemnością intelektualną, czy też czystym relaksem stanowi tak naprawdę różnicę bardzo pozorną. Jako były rolnik stosuję zasadę literackiego płodozmianu – przeplatam gatunki, czytam pozycje mniej wymagające na przemian z tymi, które wymagają większego wysiłku. Niezbyt lubię snobowanie się na człowieka literacko wyrobionego, ale zapewne zawyżam znacznie statystyki czytelnictwa. Mam ponad cztery tysiące książek w domowej bibliotece, ale ostatnio coraz częściej sięgam po e-booki.
AS: Jak można uwolnić grozę z kampu? Czy jest to możliwe?
Krzysztof Maciejewski: Jak najbardziej, bo jesteśmy świadkami coraz bardziej postępującego rozmywania się granic gatunkowych. Oczywiście, nadal powstaje groza w stanie czystym, ale – podobnie jak w przypadku fantastyki – także horror coraz śmielej wkracza na terytoria niegdyś zarezerwowane dla mainstreamu. Jakiś czas temu Łukasz Orbitowski nazywany przez różnych niedouczonych dziennikarzy „polskim Stephenem Kingiem” oświadczył, że przestaje pisać horrory. Książki, które stworzył od tamtej pory w zasadzie niczym nie różnią się od pozycji wcześniejszych. Jest jednak pewna różnica – Łukasz został bowiem nominowany do Paszportu „Polityki”, teraz jest na liście nominacji do „Nike”. Nie chodzi mi wcale o to, że mój znajomy z Kopenhagi w celach merkantylnych zaprzedał się, by wejść do mainstreamu. To mainstream właśnie zaczął traktować nagle horrory, jako część literatury wysokiej. Ale wystarczy trochę pośledzić to, co zaczyna się dziać na polskiej scenie grozy, by dojść do tego samego wniosku. Granice się zacierają. Czy to dobrze, czy też źle? Nie ma jedynej słusznej odpowiedzi na to pytanie.
AS: Tworzenie w erze web 2.0 jest twoim zdaniem trudniejsze czy łatwiejsze? Jak może się promować pisarz?
Krzysztof Maciejewski: Sam akt twórczy wygląda prawdopodobnie tak samo teraz, jak i w erze przed Internetem, czy nawet w epoce pary. Różnica leży gdzie indziej – właśnie w promowaniu własnej twórczości. Trzeba zauważyć, że nie wszyscy pisarze są w stanie się przełamać, więc dla nich może być teraz paradoksalnie trudniej, niż kiedyś. Nawet z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie jest łatwo przestać patrzeć na swoją książkę jak na dzieło, a zacząć jak na produkt. Wymaga to także posiadania choćby odrobiny umiejętności sprzedażowych i marketingowych. Zostawiam zupełnie na boku inną wielką dyskusję toczącą się w środowisku pisarskim – czy twórca ma się zająć promocją, czy też może jednak powinno to czynić wydawnictwo.
AS: Można pogodzić pisanie z samodzielnym promowaniem czy raczej powinno się to zostawić innym?
Krzysztof Maciejewski: Zapewne w jakimś stopniu można. Postawmy jednak od razu pytanie – na ile skuteczne może być takie działanie? Osobiście zapewne wolałbym zająć się pisaniem niż dystrybucją, pozyskiwaniem patronatów, prowadzeniem bloga albo fanpage na Facebooku itp. Jest jednak na rynku wielu wydawców, którzy nie potrafią tego robić.
AS: Co cenisz w kontakcie z czytelnikami?
Krzysztof Maciejewski: Może to dziwnie zabrzmi, ale nieprzewidywalność :-) Lubię, gdy zadają mi pytania, z których wynika, że ich ścieżka interpretacji utworów literackich jest zupełnie inna niż moja. Dowiaduję się wtedy o swoich opowiadaniach wielu ciekawych rzeczy. Jest coś w tym, że tak naprawdę to czytelnik kończy pisanie utworu – nakłada na wizję autora własne doświadczenia, unikalne postrzeganie świata, własną listę wcześniejszych lektur... Często okazuje się, że odnajduje w moich tekstach coś, o czym nawet nie wiedziałem, że to tam umieściłem :-)
Twórczość:
Opowiadania w antologiach:
„City 1. Antologiapolskich opowiadań grozy”, „City 2. Antologia polskich opowiadań grozy', „Bizarro dla początkujących”, „Śmierć w okopach”, „2011. Antologia współczesnych polskich opowiadań”, „31.10. Halloween po polsku', „31.10. Wioska przeklętych”, „31.10. Księga Cieni”, „O! Choinka!”, „Halloween”, „Bizarro Bazar”, „Dziedzictwo Manitou”, „17 szram”, „Gorefikacje II”, „2014. Antologia współczesnych polskich opowiadań”
Blogi:
Recenzje:

1 komentarz:

  1. Widzę, że autor prezentuje bardzo ciekawe spojrzenie na opisywany
    temat.

    Pisanie-prac.net.pl

    OdpowiedzUsuń