Bożena Kraczkowska to kobieta twórcza i pracowita
(poetka, pisarka, fotografik, dziennikarz), a przy tym niesamowicie skromna.
Niedawno pisałam o jej znakomitej książce - „Purpurowym Gnieździe” - którą uznałam za najlepszą
książkę dla dzieci w rachunku sumienia z kwietnia. Rozpoczyna ona
3-częściowy cykl opowieści, których wspólnym ogniwem jest Marcysia. Kolejne
tytuły, “Turkusowe wiśnie” i “Tajemnica studni babci Augusty”, czekają na
wydanie. Dziś zapraszam Was na wywiad oraz na stronę autorki.
AS: Kiedy pani
zdaniem zaczyna się intensywne życie kobiety?
Bożena Kraczkowska: To bardzo indywidualna
sprawa. Poza tym, co znaczy słowo „intensywne”? Dla jednego człowieka
intensywne życie to czytanie książek, dla innego – bieg w maratonie. Czasem
też odnoszę wrażenie, że ta intensywność życia nie zawsze zależy ode mnie.
Zdarza się, że moje życie zaczyna biec torem, którego w ogóle nie miałam w
planach. Nie zawsze, więc mam wpływ na to, co się wokół mnie dzieje, ale staram
się w tym uczestniczyć.
Fot. Beata Szymańska |
AS: „Typowa kobieta po pięćdziesiątce siedzi w domu i narzeka na męża oraz
dzieci” – kiedyś usłyszałam takie zdanie od kolegi z pracy. Pani jednak ciągle
jest aktywna. Mało tego będzie pani uczestniczyć w wyborach miss, czyli konkursie,
który zwykle kojarzy się z kobiecym wybiegiem, jak dla koni. Jak wyglądają
konkursy miss po pięćdziesiątce?
Bożena Kraczkowska: W Polsce po raz pierwszy
organizowane są wybory „Miss po50ce”. To pomysł warszawskiej artystki Katarzyny
Czajka. Używając pani określenia, po wybiegu chodzić będzie raczej kreatywność
kandydatek, ich inteligencja, zaangażowanie w działalność społeczną,
uzdolnienia, a nie powierzchowne piękno fizyczne. Kobiety „po50ce” też są
aktywne, doświadczyły porażek i sukcesów, mają ogromną wiedzę i piękne wnętrze.
Warto to pokazać. A że przy okazji zrobimy sobie wystrzałowe makijaże, fryzury
czy kreacje? Dlaczego nie!
AS: Często słyszę opinie, że albo pisarz pisze albo tworzy wizerunek w
mediach. Jak pani udaje się godzić te dwie rzeczy?
Bożena Kraczkowska: Nie godzę ich, bo nie
tworzę wizerunku w mediach. Piszę i staram się, aby moje książki, wiersze,
opowiadania docierały do innych osób. Aby ludzie znajdowali w nich siebie tak,
jak ja siebie w nich zapisuję. Dzisiaj mnóstwo osób pisze, jeszcze więcej
fotografuje, maluje czy śpiewa. Artyści przez duże „A” zostali zepchnięci przez
ten szum i krzyk gdzieś na obrzeża mediów. To dowód na to, że Sztuka była, jest
i będzie elitarna. Prawdziwej sztuki nie można wyklikać czy zalajkować. Aby z
nią obcować, trzeba do niej wyjść, wziąć udział w pewnej ceremonii.
AS: Czy pisarz jest tylko pisarzem, czy raczej zawsze towarzyszy mu zainteresowanie różnorodną twórczością?
Bożena Kraczkowska: Talent nie jest
ograniczeniem. Dobrym przykładem są właśnie pisarze - Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Stanisław Lem, Bruno Schulz, Zelda Fitzgerald czy Victor Hugo,
Günter Grass – wszyscy, oprócz dobrych książek, tworzyli także świetne obrazy.
Ograniczeniem bywa geniusz. Ja nie maluję (śmiech).
AS: Jakie możliwości dają pisarzom nowe media?
Bożena Kraczkowska: To przede wszystkim
fantastyczne narzędzia. Trzeba tylko umieć i wiedzieć, jak z nich skutecznie
korzystać. Nowe media z jednej strony znoszą ograniczenia dostępu, z drugiej
zaś bardzo ten dostęp zawężają. Pamiętajmy, że to co pojawia się w sieci, nie
będzie w niej tkwić w nieskończoność. Trwalsze są jednak wydania papierowe czy
obrazy na płótnie.
AS: Gdyby „Purpurowe Gniazdo” miało być filmem to jaka wersja pani by
odpowiadała (animowana czy nie)? Czyja stylistyka filmowa odpowiadałaby pani?
Bożena Kraczkowska: I fabularna i animowana,
teatralna i każda. Lubię poetykę obrazów Jana Jakuba Kolskiego i myślę, że
zrobiłby świetną baśń. Agnieszka Holland, Andrew Adamson, Tim Burton… uwielbiam
ten stan umysłu. Myślę, że „Purpurowe Gniazdo” w wersji wymienionych reżyserów,
stało by się czymś więcej, niż jest obecnie.
AS: Jest pani autorką tekstu piosenki śpiewanej przez Marylę Rodowicz "Furtki
trzy". Od kiedy zaczęła się miłość do jej twórczości? Jaką jej piosenkę pani
najbardziej lubi?
Bożena Kraczkowska: Maryli słucham od
momentu, kiedy zaczęłam rozumieć o czym śpiewa. A zaczęłam rozumieć, gdy byłam
w podstawówce. Wtedy też zachwyciłam się Janis Joplin. Twórczość tych dwóch
artystek miała na mnie ogromny wpływ. W szkole średniej byłam w klasie
biologiczno – chemicznym. Miałam zostać chemikiem. Wybrałam jednak studia
muzyczne. Jestem wielką fanką bluesa. W Maryli piosenkach dużo jest bluesa.
„Kochaniem, pragnieniem”, „Z tobą w górach”, „Przyjdzie chmura, chmur”, a z
nowszych „Tonę”, „Drugi but” – to są dobrze napisane i świetnie zaśpiewane
bluesy.
AS: Skąd wzięła Pani inspirację do "Furtek trzech" śpiewanych
przez Marylę Rodowicz?
Bożena Kraczkowska: „Zatrzasnęłam w sobie
drzwi” to wiersz, na podstawie którego powstał tekst tej piosenki. Wiersz mówi
o tym, że gdy poniesiemy klęskę, gdy odejdzie od nas facet, nie należy się nad
sobą użalać czy topić smutku w alkoholu. Trzeba wstać i iść. Pisałam dużo
wierszy i wiele z nich wysyłałam Maryli. Kiedy więc rozpoczęły się prace
nad płytą, pojawił się pomysł, abym spróbowała coś napisać. Dostałam demo i
napisałam chyba z dziesięć tekstów, m.in. ten wspomniany. W czasie pracy
zmienił się tytuł na „Do raju furtki trzy”. Piosenka z moim tekstem nie od razu
weszła na płytę. Producent wybrał tekst innej autorki. Poprosiłam więc Marylę,
aby nagrała mój tekst na pamiątkę naszej współpracy. Maryla zgodziła się, a
dalej było jak w filmie – producent usłyszał wersję z moim tekstem i w ostatnim
momencie zdecydował, że właśnie Furtki wejdą na płytę. To było jak lot w
kosmos!
Wiersz „Zatrzasnęłam w
sobie drzwi”
Zatrzasnęłam furtki trzy
do mojego raju.
Zatrzasnęłam wszystkie
drzwi.
Zatrzasnęłam w maju.
I choć fiołki kwitły
ech!, jak tylko potrafią.
Zatrzasnęłam wszystkie
drzwi i zaparłam szafą.
Nie ma ciebie.
Nie ma mnie.
Szyszki pospadały.
Nie pozostał nawet cień
po tobie mój mały.
Nie pozostał tępy nóż,
ani pół łyżeczki.
Szybko
zajął blady kurz miejsce twojej teczki.
Nie ma ciebie.
Nie ma mnie.
Niech mnie nikt nie
budzi.
O miłości ptak się drze w
parku pełnym ludzi.
Na motyle przyszły dni,
lecz one umarły...
Zatrzasnęłam w sobie
drzwi.
Żeby się nie darły.
AS: Co powinien robić młody człowiek, który chce tworzyć?
Bożena Kraczkowska: Powinien tworzyć!
Powinien pracować. Dobrze, jeśli mamy odrobinę szczęścia, ale zazwyczaj
musi nam wystarczyć cierpliwość, upór i ciężka praca. Na pewno nie warto
czekać, że ktoś nas bezinteresownie wypromuje, popchnie, pomoże. Jeśli tak się
zdarzy, to super. Talent, mimo że nie ogranicza nas w tworzeniu, bywa
depresyjny, a czasem umiera. Trzeb więc go rozwijać, pracować.
AS: Dla kogo powstały pani książki? Były tworzone z myślą o bliskich?
Bożena Kraczkowska: Książki, wiersze, bajki
piszę dla wszystkich – dla dzieci i dorosłych. Kiedy zaczynam pisać nie
zastanawiam się kto będzie odbiorcą. Robię to przede wszystkim dla siebie.
Jestem dorosłym dzieciakiem, więc moje książki są dla dorosłych i dla dzieci.
Takie jest właśnie „Purpurowe Gniazdo”. Na portalu PolakPotrafi.pl zbieramy
obecnie pieniądze na realizację projektu „Mały człowiek z wielkim psem”.
Projekt składa się m.in. z opowiadania pod tym samym tytułem. Za kilka miesięcy
będę, więc miała propozycję dla nieco starszych Czytelników.
AS: Co pani tworzy? Dlaczego takie formy wypowiedzi?
Bożena Kraczkowska: Piszę powieści,
opowiadania, wiersze, bajki, bajki wierszowane, piosenki, fotografuję... Kiedyś
robiłam filmy. Zdawałam też na reżyserię do łódzkiej „Filmówki”. Dlaczego to
robię? Bo lubię. Mam ogromną satysfakcję, kiedy Czarek Makiewicz śpiewa na
koncercie piosenki z moimi tekstami. Widzę ludzi, którzy przy tych piosenkach
się bawią, fajnie spędzają czas, wpadają w zadumę, słuchają. Przyjemnie jest,
gdy nasza praca jest potrzebna.
AS: Kiedy zrodziła się miłość do fotografowania? Jakim aparatem robi pani
zdjęcia?
Bożena Kraczkowska: W szkole podstawowej w
Mrągowie zapisałam się na kółko fotograficzne. Robiliśmy zdjęcia i sami je
wywoływaliśmy. Wszystko ręcznie, samodzielnie, w ciemni. Do dziś pamiętam
zapach odczynników. Zabrakło mi jednak cierpliwości i precyzji. Do fotografii
wróciłam, kiedy zaczęłam pisać. Pierwszym moim aparatem był Olimpus. Świetny. Robił
to, co chciałam. Kiedy się popsuł, kupiłam lustrzankę. I to był błąd.
Lustrzanka szybko mi udowodniła, że nadal jestem niecierpliwa i
chaotyczna. A ja nie lubię, jak mi się wytyka wady (śmiech). Początkowo
fotografowałam przyrodę. Moje wystawy np. „Śnieg biały, śnieg granatowy” czy
„Baletnice i tancerze, bo maki nie są jedynie kwiatami” to fotografia koloru,
zachowań roślin, słońca, deszczu, rosy. Trzy lata chodziłam na bagno, żeby
sfotografować bzyka w locie. Trzy lata! Uporu nie można mi odmówić (śmiech).
Jeśli chodzi o zdjęcia ludzi, to fotografuję raczej ich stan umysłu, a nie
fizyczność.
AS: Przeczytałam tekst pani piosenki „Gość” kilkakrotnie, a później
posłuchałam i muszę przyznać, że tekst znakomity. Czym pani się kierowała w tworzeniu
muzyki do tekstu?
Bożena Kraczkowska: Niczym. Kiedy piszę
tekst, to go sobie od razu śpiewam i zdarza się, że ta pierwsza melodia staje
się muzyką do tego tekstu. Tak było z „Gościem”, z „Bluesem na drugą stronę”, z
„Malachitowym lasem” i z wieloma innymi piosenkami. Nie zastanawiam się, nie
kombinuje. Nucę. Nie jestem specjalnie skomplikowaną osobą, więc i muzyka,
którą w sobie mam jest prosta.
AS: Jest pani osobą bardzo aktywną, piszącą świetnie, a mimo tego wydawnictwa
nie rzucają się do walki o pani teksty. Dlaczego tak jest na polskim rynku
wydawniczym, że polscy pisarze przechodzą bez echa, że się o nich nie walczy,
nie mówi? Co powinno zmienić się w mentalności wydawnictw, które czekają na
książki z olśnieniem religijnym lub zagranicznych autorów, a najlepiej 2w1?
Bożena Kraczkowska: Wydawnictwo jest firmą.
Zatrudnia ludzi. Musi więc wypracować zysk, aby tym ludziom wypłacić
wynagrodzenie. Ot i cała tajemnica. Co z tego, że może i dobrze piszę? Co z
tego, że może i mądrze? Żeby książka nieznanego autora, a ja jestem taką
autorką, dobrze się sprzedała musi być dobrze wypromowana. Wydanie książki to
koszt ok. 20 tysięcy złotych, kampania reklamowa kosztuje dużo więcej. Które
wydawnictwo zainwestuje takie pieniądze w nieznanego autora, w promocję jego
intelektu? Jeśli chcę osiągnąć cel, a przecież chcę, muszę zrobić to sama. I
nie wystarczy moje wewnętrzne przekonanie, że to napisałam jest dobre, nie
wystarczy moje dobre samopoczucie czy buta. To jest ciężka, mozolna robota. Nie
ustaję, więc w wysiłkach, aby dotrzeć do rodziców, do dzieci. Pracuję zawodowo
i nie mogę całego swojego czasu poświęć na promowanie książki. Wykorzystuję,
więc każdą wolną chwilę. Prowadzę bloga, jestem w necie, spotykam się z
Czytelnikami. Staram się też, aby moje książki czy płyty miały rekomendacje
osób, które są wykształcone, znają się literaturze czy muzyce. „Purpurowe
Gniazdo” ma rekomendacje Iwony Pavlović i Wojciecha Malajkata. Moja płyta
„Wystarczy mnie lubić” ma rekomendacje Marka Niedźwieckiego. Nie boję się złych
ocen, a na dobre jestem przygotowana (śmiech). Moimi książkami z dzieciństwa są
m.in. „Mały książę” i „Ania z Zielonego Wzgórza”. Marzę o tym, aby i moja
książka stała się dla kogoś książką z dzieciństwa, drogowskazem.
AS: Pani przepis na szczęśliwe życie?
Bożena Kraczkowska: Mój przepis? Robić to,
co się lubi. Nie ograniczać ani siebie, ani innych. Pamiętać, że stając
nad przepaścią, nie musimy w nią skakać. Zawsze istnieje inna droga, trzeba się
tylko rozejrzeć. Warto też siebie polubić, mieć do siebie dystans, nie nadymać
się.
AS: Jaka jest pani największa gafa?
Bożena Kraczkowska: Z zawodu jestem
dziennikarzem. Niedawno zrobiłam wywiad ze znaną polską artystką. Myślę, że ten
wywiad był gafą (śmiech).
AS: Co pani najbardziej lubi w spotkaniach autorskich z dziećmi?
Bożena Kraczkowska: Lubię, kiedy dzieci
przychodzą, bo wtedy właśnie mam szansę przekonać je do mojej książki. I nie
jest ważna liczba dzieci. Na jedno z moich spotkań przyszło tylko dwoje dzieci
z rodzicami. Usiedliśmy na podłodze, rozmawialiśmy, czytaliśmy „Purpurowe
Gniazdo”, oglądaliśmy piękne ilustracje Kamili Stankiewicz. To był dobry czas.
AS: Często słyszę od rodziców dzieci lub samych dzieci, że one nie lubią
książek. Jak to zmienić? Czy to jest nawyk przejmowany od rodziców? Ja mam 2,5
letnią córkę, która na „dzień dobry” pakuje mi się do łóżka z książką.
Bożena Kraczkowska: Tak jak roślina wyrasta
z ziemi, tak dziecko wyrasta z domu. Karmi się tym, co ma w domu. Oczywiście,
że są wyjątki, ale generalnie jeśli czytają rodzice, czytać będzie także ich
dziecko. Dziecko zazwyczaj nie lubi robić tego, czego nie lubią robić rodzice.
Drugim źródłem jest szkoła. Szczęście ma więc ten, kto trafi na dobrego i
mądrego nauczyciela.
AS: Czy za kryzys polskiej literatury można winić komunizm?
Bożena Kraczkowska: No chyba raczej
kapitalizm (śmiech). Jesteśmy wolni, ale za to zależni od pieniądza. To
pieniądz dyktuje warunki. W telewizji najlepszy czas antenowy ma reklama, a nie
teatr. Teatr za to ma zdecydowanie lepszą oglądalność (śmiech). Wszystko
traktujemy jak towar, a przecież nie wszystko nim jest!
AS: Po jakie książki pani sięga?
Bożena Kraczkowska: Po takie, które mieszczą
się między „Małym Księciem” Antoine'a de Saint-Exupéry’ego a „Obłędem” Jerzego
Krzysztonia.
Twórczość:
“Turkusowe wiśnie”
“Tajemnica studni
babci Augusty”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz