Wiesław
Szymański, Skrawki, Szczecin,
Bezrzecza „Forma” 2010
„Nie czytajcie recenzji. Czytajcie książki. Bez
listów polecających” – przekonuje nas w „Modlitwie za Andrzeja Wajdę” Wiesław
Szymański. To literackie – a raczej kulturowe – moralizowanie wydaje się przyświecać
całej książce. Wszystko krąży dookoła pisania, tworzenia, produkowania sztuki,
która przez wielu jest traktowana jak rzemiosło. Najlepszym przykładem
obnażenia prostych schematów, szukania zainteresowania wśród widzów jest „Szmatex
stary…”. Utwór nie tylko obnaża sposób produkcji i szukania najprostszych rozwiązań w
dramatyzowaniu akcji, ale i celowego wplatania prostych rozwiązań ocierających się o dylematy
moralne. Jest on swego rodzaju przepisem na znalezienie publiczności i uznania, na zwrócenie uwagi.
Nie przyczynia się on jednak w literaturze do rozwoju, lecz zmusza ludzi do
tworzenia pustych słów, popularnych dla dyktatur. Powstała nowa dyktatura: „bunt
mas”, doskonale znany z Ortegi i okraszony „buntem elit” Lascha (a może odwrotnie?). Postacie
usytuowane wysoko na piedestale, nagradzane ich jedynym dorobkiem są odpowiednie znajomości, dzięki którym wpadli w uprzejmości i przysług. Prawdziwa sztuka powstaje w oderwaniu od
głównego nurtu tworzenia i dyskusji o tworzeniu. Wszystko, czym zachwycają się
media, wszyscy, którzy mają dostęp do mediów przekazujących utarte spojrzenie
na sztukę tworzą nic nieznaczące dzieła, ponieważ wybitna twórczość rodzi się w
sercu tak, jak w przypadku „Notatek ze spotkania z Elą M”.
Wiesław Szymański w „Skrawkach” wielokrotnie stara
się czytelnikowi przekazać mechanizmy funkcjonowania świata, który dla
przeciętnego zjadacza chleba i odbiorcy sztuki podawanej przez media. Daje nam
bardzo wyraźnie odmalowany świat przysług. W tej perspektywie „Skrawki” wydają
się być tym, co zostało odrzucone podczas pisania dłuższych i spójniejszych
utworów, tego, co mogło być niewygodne, niezgrabne i należało wyciąć. Mogą
pochodzić one równie dobrze z jednaj, jak i z dziesiątek książek czy życia.
Czytając „Skrawki” odnosi się wrażenie, że ten
ostatni element jest bardzo ważny, ale jednocześnie doprawiony dystansem, próbą spojrzenia
z boku na siebie, życie i świat, w którym przyszło żyć autorowi. Przez to
spotkamy wiele znanych nazwisk, odwołań do prawdziwych wydarzeń oraz trafne
oceny tendencji społecznych, które nakreślił na tle kultury amerykańskiej, by
ukazać kontrast i całkowicie odmienne podejście do wszystkiego, co spotyka
ludzi w życiu. „Agencje podają dokładnie –orendzie trwało 59 minut i było
przerywane oklaskami 128 razy. Czyli dwa razy w ciągu minuty. Cała Ameryka! Dwa
zdania prezydenta – pięć minut oklasków. Zupełnie inaczej niż u nas – pięć minut
prezydenta, ze dwa klaśnięcia, koniec”. Takie ostrożne podejście do słów jest w
naszej kulturze nadal żywe, lecz Szymański zauważa, że ono zanika przez
używanie wielu słów do opisania niewielu spraw. Coraz powszechniejsze stają się
puste słowa, które ukochali Amerykanie i przed którymi przestrzega nas Postman.
Media serwują nam sztukę zabawy, sztukę pustych słów, sztukę obdartą ze
znaczenia, a jej zła kondycja nie wynika wcale z tego, że nie ma kto pisać, że
ludzie piszą za mało. Za dużo w naszym otoczeniu pustych słów. Z drugiej strony
są one wypełniaczami, które pozwalają nawiązać i utrzymać relacje społeczne,
jak w „Chrystusie w białym skafandrze”. Proste słowa podtrzymujące konwersację
cudownie „rozmnażają” jedzenie.
Z jednej strony „Skrawki” przywołują ważne
wydarzenia z życia w naszym kraju, a z drugiej zostały nasycone skrzętnie
skrywanymi teoriami literackimi, społecznymi. Roi się tam od filozofów,
filologów schowanych za każdym akapitem. Dla znawców przemian w naukach
humanistycznych będzie to cudowny maraton odkrywania, a dla laików przyjemne,
niedługie opowiadania. Napisane lekko, zgrabnie, bez udziwnień językowych mogą
być czytane przez każdego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz