W czasach moich studiów pani profesor od literatury współczesnej promująca
powieści i opowiadania pewnego wrocławskiego pisarza, który pisania się nie
uczył na studiach (skończył politechnikę) powiedziała, że pisarzy dzielimy na:
zawodowych i amatorów. Po czym stwierdziła, że amatorzy wkładają w książki
więcej serca, dlatego czyta się je lepiej. „Zawodowcy udziwniają, a to szkodzi
książkom”. Po dziesięciu latach, setkach przeczytanych książek ciągle zgadzam
się z nią. Do pisarzy amatorów mogę śmiało zaliczyć Michała Krupę, o którego
książce "Cześć, mam na imię Michał" pisałam i polecałam ją w miesięcznym podsumowaniu.
Dziś zapraszam Was na naszą rozmowę wokół życia i książki.
AS: Skąd pomysł
na książkę o właśnie takiej tematyce? Uzależnienie od gier raczej nie jest
poruszane w literaturze, a na pewno nie tak opisowo, jak u ciebie. Skąd
czerpałeś inspiracje?
Michał Krupa: Pomysł na książkę wziął się właściwie z mojego życia i tego, przez co
przeszedłem. W pewnym sensie dojrzałem do tego, by spojrzeć na to w sposób
najbardziej obiektywny. Hazardzista ma tendencję do mataczenia, by całość
wyglądała mniej tragicznie. Może akurat moja historia nie była jakaś bardzo
nietypowa, ale również stresująca w dość znacznym stopniu. Aby zwiększyć
dramaturgie wprowadziłem do książki historie zasłyszane od innych
uzależnionych. Ta książka jest dla mnie czymś więcej niż tylko książką. To w
pewnym sensie nowy etap w moim życiu. Generalnie jestem wesołym człowiekiem ze
specyficznym poczuciem humoru. Po co babrać się w historii jeżeli można
odkreślić ją grubą kreską i być po prostu sobą? Ja właśnie tak zrobiłem i
napisałem już następną książkę bliższą mojej naturze: „ Łosoś norwesko –
chiński”. Jeśli chcesz to mogę ci ją przesłać.
AS: Bardzo
chętnie przeczytam. Przez pierwszą książkę stałeś się jakby moim ulubieńcem.
Zaczynanie fabuły od końca jest bardzo trudne i tobie się to udało. Jeśli
chodzi o treść książki i reakcje ludzi na nią, czy nie bałeś się, że ludzie
spojrzą na książkę jak na uzewnętrznianie? A co ze wstydem? Tym, co ludzie mogą
powiedzieć?
Michał Krupa: Wstyd oczywiście pojawia się i daje o sobie znać
bardzo często. Zdrowienie jednak nie polega jedynie na zaprzestaniu robieniu
czegoś np. grania. To jest proces złożony z wielu czynników. Egoizm.
W uzależnieniach bardzo ważny jest egoizm, czyli myślenie o sobie i swoim
zdrowiu. Polska jest niestety krajem bardzo nietolerancyjnym. Wszystko, co
odbiega od normy jest piętnowane. Począwszy od samotnej matki z dzieckiem,
poprzez inny kolor skóry i wyznania do także osób chorych. I nie mam tutaj na
myśli uzależnionych. Powiedz tak szczerze czy nie zaobserwowałaś np. jak ludzie
się gapią na łysych po chemioterapii? Albo wózkowiczów? Co oni za to mogą, że
są chorzy?! W naszym społeczeństwie
ludzie często stają się wyrzutkami TYLKO, dlatego że są inni i to nie z
własnego wyboru. Uzależnienie to też choroba. I dochodzę tym krótkim
wstępem do konsensusu. To, co ludzie o tym powiedzą mam najzwyczajniej w
czterech literach. Kiedyś bardzo się przejmowałem, ale teraz mogę z każdym o
tym rozmawiać otwarcie patrząc mu w oczy. Wyrazem tego jest właśnie ta książka.
Czy się w niej uzewnętrzniam? Możliwe. Nigdy sie nad tym nie zastanawiałem i
nigdy nie traktowałem tego tekstu jak pewnego rodzaju spowiedzi. Dla mnie
osobiście stanowi ona pewien rachunek sumienia: na ile jestem wstanie
powiedzieć prawdę o sobie przed sobą. Myślę, że wyszło nieźle i potrafiłem
udźwignąć ten ciężar. Teraz, po jej wydaniu czuję sie o wiele lepiej. Zero
tajemnic, pełna otwartość. Mam nadzieję, że trochę pomogłem nią innym.
AS: Z czym było
najtrudniej? Co w terapii sprawiało największe problemy? W jaki sposób na nowo
odbudowałeś życie? Udało ci się poukładać to, co "rozwaliłeś"?
Michał Krupa: Najtrudniej było ze spojrzeniem osobom skrzywdzonym
przeze mnie w oczy. Ta pierwsza rozmowa, przyznanie się. Potem chyba problemem
była pustka. Nie pieniądze stały na pierwszym miejscu. Gdy zaprzestałem grania
to właśnie ta pustka i zaburzone emocje. Często popadałem w złość, obrażałem
się, ale także w euforię i samozadowolenie, pychę. To wszystko trzeba było
ustawić na nowo. Musiałem na nowo nauczyć się panować nad własnymi emocjami.
Byłem jak dwulatek w dorosłym ciele. Bardzo ważne było dla mnie znalezienie
stabilnej regularnej pracy. Bez niepotrzebnego stresu. Starałem się – i robię
to nadal – planować dzień i tydzień w miarę dokładnie tak by zawsze znalazło
się miejsce na pracę, obowiązki i odpoczynek. Każdy czynnik jest ważny i nie
może go zabraknąć. Pustkę po hazardzie powoli zapełniałem czymś innym. Teraz
jest to w dużej mierze sport. Biegam regularnie i startuję w maratonach.
Ostatnio także pisanie, ale jest to raczej odskocznia od kanapy i telewizora.
Mam również inne pasje, którymi się zajmuję i właściwie to nie myślę już o
graniu, ale wiem też, że nigdy nie uwolnię się od bycia uzależnionym i trzeba,
jak to się mówi, „czuć klimat”. Rozumiem to w ten sposób, że gdy pojawiają się
objawy nawrotu to znaczy, że gdzieś po drodze nawaliłem, lub zbyt byłem pewny
siebie i przegiąłem.
Jeśli chodzi o naprawianie „rozwalonego to wiele rzeczy, utraconych ludzi
już nie da się naprawić i odzyskać. Z różnych powodów. Choćby, dlatego że nie
mam pojęcia, gdzie obecnie się znajdują. Myślę jednak, że wiele udało mi się
ocalić i odzyskać. Ten temat jednak nadal jest otwarty i chyba nigdy go nie
zamknę. Szczególnie teraz po napisaniu książki.
Czasami żałuję, że ją napisałem, mówiąc tak między nami. Rozgrzebałem stare
rany wielu ludziom, ale wierzę, że te świeże szybciej i lepiej się zabliźnią.
Jednak poczucie krzywdy pozostaje, nawet tłumacząc sobie, że to nie byłem ja,
tylko ten chory Michał. Czasami jednak – tak jak już mówiłem – żałuję, że ją
napisałem i nie zacząłem mojego pisania właśnie od „Łososia
norwesko-chińskiego”.
AS: Patrzyłeś
na książkę, jako swego rodzaju spowiedź, by uzyskać rozgrzeszenie?
Michał Krupa: Nie o żadnej spowiedzi nie ma mowy. Odbyłem parę
rozmów w cztery oczy i to mógłbym uznać za pewnego rodzaju spowiedź. A z
rozgrzeszeniem to różnie bywało. Byli tacy, którzy go nie dali, ale tak to już
jest w życiu. Wydaje mi się, że w stosunku do tych osób zrobiłem wszystko co
mogłem, by mi przebaczyli. Z tej strony czuję się dobrze, choć z małą nutką
niedosytu. Jeszcze raz powtórzę. Ta książka jest czymś w rodzaju zamknięcia dla
mnie pewnego etapu w życiu. Coś w tym stylu, ponieważ hazardzistą będę do końca
życia, mam nadzieję, że niegrającym. Pod koniec pisania książki uzmysłowiłem
sobie, że jest to świetna lektura, dla rodzin uzależnionych, jak i dla tych,
których problem dotyczy. Czyli książka stała się dla mnie mniej osobista, mniej
prywatna, ponieważ chciałem uzmysłowić jak największej ilości osób, jakie
spustoszenie niesie szeroko rozumiane uzależnienie.
AS: Jak teraz
wygląda twoje życie?
Michał Krupa: Może to nie jest modne wśród Polaków, ale powiem,
że jestem zadowolony ze swojego życia. Jestem bardzo aktywnym człowiekiem i to
nie tylko fizycznie.
Pragnę jednak nadmienić, że stan ten, cała moja przemiana oraz nowa energia
do pozytywnego myślenia, nie byłaby możliwa gdyby nie bardzo bliska mi osoba.
Był ona ze mną od początku. Zmagała się ze mną grającym, potem niegrającym i
tak wytrwała przy mnie aż do dzisiaj. Mówię tutaj o mojej żonie. Sam nie wiem
jakby to wszystko skończyło się bez niej. Raczej nie na pisaniu książek. Mam
nadzieję, że choć w minimalnym stopniu zrekompensowałem jej to co przeze mnie
przeszła. Mam także nadzieję, że jest obecnie ze mną szczęśliwa.
Pracuję, rozwijam się i stawiam sobie cały czas nowe wyzwania. Ot nowy
maraton albo książki, których nigdy nie miałem czasu przeczytać. Robię rzeczy,
które sprawiają mi przyjemność. Oczywiście wszystko z umiarem, bo najważniejsze
dla mnie jest by zachować abstynencję. By tego dokonać bezwzględnie muszę
zachować umiar we wszystkim, co robię. Ale da się z tym żyć. Nie za dużo pracy
i nie za dużo wolnego czasu. Oczywiście nie sprawdzam mojej odporności na hazard.
Omijam wszelkie gralnie i kasyna. Totolotek, bukmacherka to są tematy zakazane
dla mnie, ale tak jak kiedyś traktowałem to wszystko jak zakazane jabłko, no
wiesz masz ochotę, ale nie możesz, to nie dla ciebie, tak teraz sam w głębi
siebie tego – czyli hazardu – nie chcę. Dobrze mi z tym, a pustkę po graniu już
dawno zapełniłem czymś o wiele bardziej przyjemnym i nie chcę tego stracić.
AS: Wydajesz
kolejną książkę. Czym tym razem nas zaskoczysz?
Michał Krupa: Tak, czekam na wydanie mojej nowej książki. Podobno
jest już w drukarni a następna czeka w kolejce. „Łosoś norwesko-chiński”
jest komedią. Od początku do końca ma ona śmieszyć i bawić. Nie ma w niej jakiś
ukrytych przesłań. Po prostu lekka lektura na mroźna letnie dni. Nowa książka
jest prawdziwym odzwierciedleniem mnie i mojego nastawienia do życia. Czyli
trochę wyluzować, nie brać wszystkiego na serio i przede wszystkim potrafić się
uśmiechnąć w zwykły dzień a nie tylko przy specjalnych okazjach.
AS: W takim
razie z niecierpliwością czekam na nią.
Twórczość Michała Krupy:
„Łosoś norwesko-chiński” (przybliżona data premiery 2014)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń