Tomasz Jarosz, Zaginiony świat koni, Gdynia „novae res”
2014
Po przeczytaniu książki
przyszła mi myśl, która przez cała książkę mnie prześladowała: „Pomysł świetny.
To byłby super film, wspaniała książka tylko, co z realizacją pomysłu?”. Z tego
powodu przemilczę realizację, ponieważ trudno jest mi ocenić, ponieważ dawno
wyrosłam ze stylu, w jakim ją napisano. To wcale nie znaczy, że książka zła. Nie.
To zdecydowanie książka dla innych odbiorców niż ja. To książka dla mnie jakieś
piętnaście i więcej lat temu. Wtedy pewnie zrobiłaby na mnie miłe wrażenie, a
na styl pisania raczej bym nie zwróciła uwagi. Ze względu na bohaterkę, jej
zamiłowania, doświadczenia „Zaginiony świat koni” urzeknie swoją zawartością
nastolatki kochające konie. Znajdą tam potwierdzenie swoich przekonań na temat
niezwykłości tych zwierząt oraz bezmyślności ludzi, a także przekonanie, że złe
siły trzeba zwalczać dobrem i niewinnością.
Milena jest pilną i zdolną
nastolatką, która nie tylko dobrze się uczy, udziela w szkolnej gazetce, ale
ciągle uważa, że ma misję do spełnienia. Być może to właśnie staje się
przyczyną wciągnięcia ją w misję ratowania świata. Pretekstem do wciągnięcia
dziewczynki w tak ważną misję jest jej miłość do koni, które schowały się na
Ziemi przed Kratami siejącymi zniszczenie we wszechświecie. Ermirowie
(mieszkańcy Zaginionego Królestwa Koni) przez setki pokoleń byli dobrzy i
beztroscy, przez co zatracili umiejętność walki. Atak Kratów powoduje
zniszczenie, a mieszkańcy planety uciekają i zmieniają postać. Ta ucieczka
sprawia, że stają się końmi na Ziemi. Muszą czekać setki tysięcy lat na małą
wybawczynię, której pokażą swój świat. Podzielą się z nią umiejętnościami niezwykłego
sposobu podróżowania, porozumiewania i nauki. Konie są tu pokazane, jako istoty
zdecydowanie na wyższym poziomie ewolucji niż człowiek, który głównie potrafi
ranić i zabijać, bo w końcu jedzą mięso różnych zwierząt.
Książka zdecydowanie jest
adresowana do młodzieży kochającej zwierzęta. Na pewno zakochają się w niej ci,
którzy uważają, że jedzenie innych istot to barbarzyństwo. Ja uważam, że to po
prostu element natury: lwa nie częstujemy sałatą czy trawą, więc i ja nie mam
nic przeciwko jedzeniu jakiegokolwiek zwierzęcia (od wieprzowiny po psinę czy
kocinę).
„Zaginiony świat koni” swoją
stylistyką bardzo przypomina wiele amerykańskich powieści dla młodzieży, ale
akcja została umieszczona w bardziej znanych na realiach (jeśli chodzi te
naśladujące rzeczywistość), ponieważ akcja rozgrywa się w okolicach Wrocławia i Kunic.
Wydawnictwo Novae Res
podarowało książkę w celu wykorzystania podczas Dnia Dziecka 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz