Grzegorz Kozera, Co się zdarzyło w Hotelu Gold, Słupsk „Dobra
Literatura” 2014
Lubię książki autorów
takich, jak Grzegorz Kozera: są lekkie, zaskakujące, wciągające (na tyle, że
można pokusić się o posądzenie o dodanie substancji uzależniających), a do tego
zachowano dbałość o język. Znajdziemy tam humor i tragizm. Nie jest to jednak
humor na poziomie Joanny Chmielewskiej, ale zawsze. Na pewno zdecydowanie
lepszy kryminał niż bestsellery Agaty Christie. Przez osadzenie akcji i wątek miłosny książka Kozery przywoływała w mojej pamięci "Mały światek" Davida Lodge'a. Jedyne, czego należy żałować to
brak natychmiastowego wydania w języku angielskim i odpowiedniego PiaRu. Niech
inne narody widzą, że Polacy nie gęsi, swoje sprytnie skonstruowane kryminały
mają.
Główny bohater cierpi na
typowo polską chorobę objawiającą się przypominaniem sobie złego w
najszczęśliwszych momentach. Przez kilkadziesiąt kart powieści nazbierało się
tego troszkę, a do tego przeszłość i te niedobre, egoistyczne kobiety z
przeszłości. To wraca do niego jak echo. Obsesja na punkcie bycia podejrzanym
(zwykle główny bohater ma tę niemiłą rolę, jeśli nie jest policjantem lub
detektywem) wydaje się wręcz chorobliwa. I do samego końca zagadką pozostaje
to, do kogo skradziony szkic wart sporą sumę trafia.
Autor doskonale
zaprezentował światek nauki. Co prawda naukowcom nie płacą za dojazd na
konferencję czy przebywanie na niej, ale zawiść, intrygi doskonałe. To pierwsze
można uznać za idealizowanie świata, a drugie jako obdarcie świata z zasłon.
„Co się zdarzyło w
Hotelu Gold” zaczyna się od śmierci słynnej gwiazdy filmów dla dorosłych i
wydawałoby się, że ten wątek zostanie pociągnięty. Przez to troszkę czekałam aż ekipa "filmów przyrodniczych z udziałem ludzi" stanie się mafią zabijającą. Od początku zastanawiamy
się, co może i w jaki sposób złączyć bohatera z tą sprawą. To sprawia, że
przestajemy zwracać uwagę na wiele spraw, które prześlizgują nam się przed
oczami. Do tego sam opowiadający nie do końca jest szczery i obiektywny. Świat
widziany jego oczami: rozwodzący się i romansujący naukowiec, który ma problem
ze zrobieniem habilitacji. Mimo tego spotyka go wielkie szczęście zmieszane z
nieszczęściem: wyjazd na kongres do Wiednia. Czy po tej wyprawie wróci do
Polski? Przekonajcie się sami. Ja czytałam ją z zaciekawieniem, a później narkotycznym
uzależnieniem typowym podczas lektury dobrych i napisanych poprawnie
kryminałów.
Książkę polecam
wszystkim miłośnikom kryminałów i romansów, a także powieści psychologicznych.
Każdy znajdzie to coś dla siebie, a zakończenie naprawdę powinno zaskoczyć.
Szczególnie polecam osobom, które nie są przekonane o dobrej zabawie z książką
i wolą spędzać wolny czas bezmyślnie niszcząc szare komórki przed telewizorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz