Dziś zachęcam Was do przeczytania mojego wywiadu z Renatą
Diaków, autorką „Artysty zmartwychwstałego”, wieloletnią organizatorką
rodzinnego teatru „Pinokio”, kobietą, która uczy siebie i innych oraz nie boi
się żadnych prac i potrafi swoim optymizmem i energią zachęcić ludzi z
otoczenia do działania. Książkę Renaty diaków polecałam w rachunku sumienia z marca.
AS: Pani
Renato, gratuluję książki. Nie bała się pani odwołań do tradycji religijnych?
Ostatnio w Polsce nasilają się skrajności: za i przeciw, przez co książki,
które w jakikolwiek sposób poruszają tematykę religijną, ocierają się o tę
kulturę uchodzą za niebezpieczne, więc unika się wydawania. Jak to było w pani
przypadku?
Renata
Diaków: Z wydaniem książki nie było problemu. Tematyka
religijna pojawia się w mojej książce, ponieważ ja jestem osobą wierzącą, ale
kościół, jako instytucja bardzo mnie razi. Poza tym dostrzegam wiele hipokryzji
w życiu codziennym. Ludzie często deklarują, że są wierzący, że chodzą do
kościoła, a nie znają „Pisma Świętego”, symboliki, nie poszukują samych siebie,
a przecież wiara to szukanie dróg do swego wnętrza, jego głębi. Cieszę się, że
w Polsce w końcu ma miejsce żywa dyskusja na temat kościoła.
Książka…
cóż, moim założeniem było pokazanie drogi, którą główny bohater musiał przejść
docierając do najciemniejszych zakamarków swojej duszy, by odnaleźć sens życia.
Wiara, daje taką możliwość.
Czy
się bałam? Nie. Literatura powinna wzbudzać emocje. Dziś na TVP KULTURA
oglądałam Halę odlotów. Była dyskusja na temat kościoła i ateistów. Padło
bardzo mądre stwierdzenie, że dla kościoła zagrożeniem są ludzie
"letni", a powinni być albo "zimni", albo
"gorący" Ja także chciałam, aby moja książka była w odbiorze
"zimna" albo "gorąca", ale nie "letnia". "Letniość"
daje poczucie bezpieczeństwa, ale sprawia, że drepczemy w miejscu.
AS: Jak
na połączenie komunistycznych realiów i artystę, którego życie zostało ułożone
w "drogę krzyżową" patrzyli wydawcy?
Renata
Diaków: Wszystkie wydawnictwa, do których wysłałam
manuskrypt odpowiadały, że tekst jest interesujący, choć kontrowersyjny, ale
taka powinna być sztuka- powinna pozostawiać odbiorcy przestrzeń do dyskusji.
AS: Skąd
w takim razie bierze się ogrom "czytadeł" i brak zainteresowania
kontrowersyjną literaturą na polskim i światowym rynku wydawniczym?
Renata
Diaków: To raczej pytanie do wydawców i czytelników.
Mnie oburza fakt, że polskie wydawnictwa mają tendencję do wydawania autorów
rodem z USA, których książki bardzo często są relacją z życia konkretnej osoby.
To trochę reality show tylko w wersji papierowej Może sami czytelnicy są mniej
wymagający? Żyjemy w plastikowych czasach, gdzie strofy wierszy cenionych
poetów były nadrukowywane na papierze toaletowym. Może tu jest klucz do
zrozumienia tego, dlaczego na rynku wydawniczym pojawia się mnóstwo
"czytadeł"...
AS: Ile
czasu pani poświęca swojemu rozwojowi intelektualnemu? Jaką rozrywkę intelektualną
pani preferuje?
Renata
Diaków: Trudno mi określić czas ilościowo... Przede
wszystkim czytam, bywam na spotkaniach autorskich, lubię teatr i koncerty w
filharmonii. Od 1999 roku sama współtworzę teatr. Uczestniczyłam dzięki temu w
wielu festiwalach teatralnych Bliskie jest mi też środowisko artystów malarzy i
środowisko naukowe, akademickie związane z filozofią i sztuką. Poza tym rozmowy
z ludźmi nauki i sztuki są bardzo inspirujące. Często przeradzają się w
interesujące projekty.
AS: Z
czego jest pani w swojej twórczości najbardziej dumna?
Renata Diaków: Otrzymuję informacje zwrotne od czytelników, także w formie listów. Ich treść dowodzi, że to, co piszę nie pozostaje dla nich obojętne, ale wywołuje emocje, często bardzo skrajne, a na tym zależy mi najbardziej, bo one poruszają to, co statyczne, wbrew modom, wbrew trendom, dają mi poczucie, że moje pisanie ma sens. Z odczuwaniem dumy jestem ostrożna, bo duma łatwo przeradza się w pychę.
Renata Diaków: Otrzymuję informacje zwrotne od czytelników, także w formie listów. Ich treść dowodzi, że to, co piszę nie pozostaje dla nich obojętne, ale wywołuje emocje, często bardzo skrajne, a na tym zależy mi najbardziej, bo one poruszają to, co statyczne, wbrew modom, wbrew trendom, dają mi poczucie, że moje pisanie ma sens. Z odczuwaniem dumy jestem ostrożna, bo duma łatwo przeradza się w pychę.
AS: W „Artyście
zmartwychwstałym" poruszyła pani temat artysty w zderzeniu z
rzeczywistością. Czy temat artysty, który nie może odnaleźć się w normalnym
życiu nie jest już w literaturze zbyt oklepany?
Renata
Diaków: Czy życie może być "oklepane"?
Jeśli tak to, po co pisać o życiu? Pisząc nie zastanawiam się nad tym, czy
temat jest "oklepany" czy nie. Mam coś do przekazania, pragnę się podzielić
swoimi przemyśleniami, więc piszę. Kto powiedział, że trzeba pisać w sposób
nowatorski, żeby pisać? Piszę tak, jak czuję o tym, co mnie porusza. Ten temat
mnie poruszył, ale o tym może za 30 lat w autobiografii...
AS: Zatem
książki mają być dla ludzi a nie dla eksperymentów ze stylami i słowem?
Renata
Diaków: Czy ci, którzy dokonują krytyki nie są
ludźmi? Poza tym ja lubię bawić się słowem. Słowa mają wielką moc. Są jak
zaklęcia. Wystarczy je pomyśleć, by wprawić w ruch magiczną machinę zdarzeń,
które nastąpią.
AS: „Artysta
zmartwychwstały” jest pani debiutem książkowym? W wielu wydawnictwach starała
się pani wydać tę powieść?
Renata
Diaków: Manuskrypt wysłałam do 16 wydawnictw.
AS: Ile
w ogóle nie było zainteresowanych? Znam rekordzistów, którzy wysyłali do około
stu. Jaki jest problem z polskimi wydawnictwami? Dlaczego niechętnie wydają
polskich pisarzy.
Renata
Diaków: Opinia zawsze była pozytywna, ale odmowę
tłumaczono tym, że wydawnictwo ma już wypełniony plan wydawniczy na cały rok. Poza
tym myślę, że jeśli nie jest się celebrytą, nie prowadzi się skandalicznego
życia, to trudno w Polsce wydać książkę. Proszę zauważyć jak wiele książek dziś
wydają osoby znane z ekranu telewizji...
AS: Artyści
ponoć zawsze prowadzili kontrowersyjne życie. Czy człowiek "ułożony"
niemal jak Kant ma szanse na karierę w małym światku literackim?
Renata
Diaków: Kontrowersyjne tak, moje życie też takie
bywa, ale to nie to samo, co skandal... Mnie nie chodzi o to, by robić szum
wokół mojej osoby z powodu tego, jak żyję... Chcę, by doceniano to, co piszę. Poza
tym uważam, że człowiek ułożony też może być artystą. Bo cóż znaczy "być
ułożonym"? Dla jednego to żyć wg norm wyznaczonych przez społeczeństwo, dla
drugiego, to żyć wg własnych zasad. Ja preferuję ten drugi styl życia. Żyję dla
siebie, piszę dla innych.
AS: Często
czytam wywiady zagranicznych autorów. Przekonują w nich młodych ludzi, że aby
pisać najpierw trzeba bardzo pobłądzić, „żyć na maksa”, być spontanicznym. Czy
w takim podejściu nie ma pewnej monotonii?
Renata
Diaków: Być może jest, ale jeśli tak to wtedy, gdy
jest wyreżyserowana. Prawdą jest to, że doświadczenia i przeżycia artysty
rzutują na jego twórczość. Można więc wysnuć wniosek, że im bogatsze życie
twórcy, tym bogatsza jego twórczość. Mam tu na myśli bogactwo duchowe,
emocjonalne, doświadczanie siebie...
AS: Jak
wygląda pani codzienność?
Renata
Diaków: Moja codzienność jest niecodzienna. Nie
lubię monotonii. Każda sfera mojego życia jest naznaczona niezwykłością.
Pewien
starzec sadził jabłoń w ogrodzie. Obok przechodził młodzieniec i pyta:
- Dziadku,
po co sadzisz to drzewo?
Starzec,
rzekł:
- Sadzę
tę jabłoń, bo kiedyś skosztuję jej jabłek. ( W domyśle - będę żył wiecznie)
- A
ty, dlaczego nie posadzisz jabłoni w swym ogrodzie? – zapytał dziadek
młodzieńca.
- Bo
ja żyję tak, jakby każdy dzień miał być moim ostatnim. Każdego dnia delektuję
się smakiem jabłek.
Nie
chcę czekać, chcę doświadczać. Czasem jabłko ma słodki smak, czasem gorzki...
AS: Czasami
słyszę opinię, że artyści to lenie. Oglądając film dokumentalny z działalności
Grotowskiego doszłam do wniosku, że są pracoholikami, ponieważ całe ich życie
to ciężka praca i ciągłe tworzenie lub odtwarzanie. Istnieje złoty środek?
Renata
Diaków: Nie ma złotego środka. Artysta tworzy
nieustannie. To jest bardzo wyczerpujące. Dlatego po bardzo intensywnych
okresach pracy następują okresy wyciszenia, izolacji, zamykania się we własnym
świecie, ale to bywa niebezpieczne, zwłaszcza dla artystów wiodących samotniczy
tryb życia...
AS: Jest
w tym całym światku miejsce na rodzinę? Dzieci? Jak radzą sobie kobiety
artystki z macierzyństwem?
Renata
Diaków: Tak. Ja mam rodzinę. Dwie córki, już
dorosłe, męża. Mam też psa – bernardyna i kota, przyjaciół, siostry, rodziców,
babcię... Gdy dzieci były małe pisałam mało, ale dużo czytałam dla nich, a gdy
zasnęły dla siebie. Poza tym, w tym czasie, gdy moje córki były małe bardziej
poświęcałam się działalności teatralnej. Razem tworzyliśmy teatr, który działał
od 1999 roku. To teatr rodzinny, więc moje życie codzienne było wówczas
bajkowe.
Kolejna
książka, którą zamierzam wydać to książka dla dzieci. Cykl baśni "Smocze
opowieści". Choć w podtytule jest sugestia, że to opowieści dla małych i
dużych.
Książki:
"Smocze
opowieści"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz