Joanna
Wachowiak, Ja chyba śnię, il. Jola
Richter – Magnuszewska, Warszawa „bis” 2014
„Ja chyba śnię”
to książka dość sprytnie skonstruowana przy pomocy wykorzystania motywu snu.
Nie wszystko da się dzieciom wyjaśnić w prosty sposób, a sny są jak bajki z
udziałem przedszkolaka Bartka (czasami innych osób) i pomagają mu lepiej zrozumieć
świat. Zastanawiałam się, która z opowieści – snów jest najlepsza, aby Wam ją
opowiedzieć i po długim zastanowieniu się nad plusami wszystkich doszłam do
wniosku, że u mnie wygrała „Fioletowa owca”.
Bartek, jak
każdy przedszkolak, chce być lubiany. Co robią dzieci, aby przypodobać się
rówieśnikom? Nagle zmieniają wszelkie upodobania, albo ukrywają własne, a
wszystko po to, by inni ich lubili. Jak kilka dzieci ma „super” sprzęt czy
zabawkę to opowiadają o nich takie bajki, że inni też koniecznie chcą posiadać
tą niezwykłą rzecz. W większości przypadków nie są one ani ładne, ani pożyteczne,
ani takie wymarzone, jak się dzieciom wydaje, a rodzice muszą być cierpliwi i
ciągle od nowa tłumaczyć, dlaczego nie kupią nowej konsoli do gier, kiedy stara
działa, albo super figurki, którą dziecko pobawi się chwilę i rzuci w kąt, czy „super
paskudniaka”, który stał się hitem wśród kolegów i koleżanek Bartka. Przez zachciankę
chłopca i jego konieczność małpowania tata nazywa przedszkolaka „stadną owcą”.
Później przychodzi czas na długie tłumaczenie, dlaczego Bartek wcale tego
paskudniaka nie potrzebuje. Oczywiście dziecko potwierdza, że już rozumie, ale
w gruncie rzeczy chodzi o zakończenie rozmowy, aby rodzice „już nie nudzili”.
Idzie spać i śni mu się, że jest…OWCĄ! Musi jeść obrzydliwą trawę, stado nie
daje mu spokoju i budzi się przerażony, że nie może być inny niż wszyscy, że
cokolwiek zrobi zawsze będzie podobny do wszystkich członków stada. Bartek
przestaje chcieć naśladować swoje przedszkolne stado. Stwierdza, że może, a
nawet chce być inny. Odkrywa, że inność jest wspaniała.
Wszystkie
opowiadania są bardzo ciekawe i pomagają rodzicom znaleźć dobre rozwiązania z
wielu trudnych sytuacji. Książka pozwoli dziecku nauczyć się dystansu do świata
oraz zrozumieć, że każdy ma obowiązki.
Książkę polecam
dzieciom do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Przygody przedszkolaka są napisane
interesującym językiem, a i Jola Richter –Magnuszewska wzbogaciła je
interesującymi ilustracjami. Duże litery pomogą w nauce czytania, a krótkie
opowiadania staną się doskonałym materiałem do czytania nawet małym dzieciom.
Ponadto książka posiada twardą okładkę, sztywny papier, co uchroni ją przez
szybkim zniszczeniem. Jeśli miałabym tę książkę do tego, co znam (oczywiście
nie znam wszystkich książek, jakie napisano mimo skończonej filologii) to mogę
stwierdzić, że troszkę przypomina „Przygody Mikołajka”, ale Mikołajek był
uczniem, do tego jego przygody i wyjaśnienia ważnych spraw nie pojawiały się w
snach.
Książka została
przekazana przez wydawnictwo bis w celu wykorzystania w konkursie z okazji Dnia Dziecka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz