Todd Burpo, Lynn
Vincent, Niebo istnieje… Naprawdę,
tł. Olga Pieńkowska-Kordeczka, Kraków „Rafael” 2011.
Książka adresowana jest dla osób wierzących lub chcących
uwierzyć. Na innych nie zrobi wrażenia ze względu na prostotę i przewidywalność
akcji. Kiedy zobaczyłam tytuł w myślach stwierdziłam, że chłopiec wychował się w
bardzo religijnej rodzinie. Nie myliłam się. Ojciec pastor lubujący się w
podtrzymywaniu relacji rodzinnych (co akurat jest plusem w dzisiejszym
zabieganym i zimnym świecie). Historia zaczyna się banalnie: wyjazd do krewnych
i wspomnienia z dawnego wyjazdu. Rozmowa z chłopcem przekonuje rodziców o jego
prawdomówności.
Ja jestem dość sceptycznie nastawione do tego typu
opowieści, ponieważ doskonale pamiętam jak w dzieciństwie czasami od sąsiadów
słyszałam opowieści o wojnie. Moja babcia nigdy nie opowiadała o dziadku i ich
przekrętach w stosunku do Niemców. Od sąsiadów dowiadywałam się, jak prababcia
spakowała się z dziećmi i uciekała wozem zaprzężonym w krowy, że oprócz kołder
i paru ubrań wzięli zakwas, bo „z czego ona będzie chleb robiła”. Również od
nich wiedziałam, że na pradziadka doniósł Żyd (którego prababcia ukrywała) i
zabito go jako partyzanta, a Żyda kilka lat później wywieziono. Śmiejąc się
opowiadali mi o świniaku w piwnicy, o którym babcia sama nigdy nie wspominała,
ale jak się spytałam, czy to prawda to tylko potwierdziła. Nawet nie wiem czy
jej dzieci wiedzą. Zaskakiwałam ją pytaniami o rzeczy, o których nie mogłam wiedzieć, bo przecież nikt mi tego nie opowiadał. Chłopcu o niebie i Bogu opowiadano od pierwszych chwil życia.
Dla mnie książka jest dziwna. Pisana w
stylu: „przeczytajcie i uwierzcie”. Mimo tego podobała mi się ze względu na
postawę rodziców. Nie stwierdzili, że dziecko kłamie. Ich problemem było nie
to, że dziecko opowiada coś, co im wydaje się dziwne czy niewiarygodne, ale jak dziecku wytłumaczyć
pewne sprawy. Większość dorosłych opowieści dzieci traktuje, jako bajki,
wymysły, kłamstwa. Nie zatrzymują się przy dzieciach z pytaniem skąd mały
człowiek wie to, co wie, nie próbują wyjaśniać tylko karzą. Takie podejście
przyświeca nie tylko rodzicom i nauczycielom, ale też masom ludzi, którzy
rozmawiają z małymi odkrywcami, których świat jest bardziej rozbudowany niż nasz.
W czytaniu bardzo przeszkadzały mi błędy interpunkcyjne, logiczne i
stylistyczne. Być może jest to zbyt „lekkie” podejście tłumacza i korektorów do
książki, która pozornie wydaje się bardzo prosta. Może zachowali oryginalne
błędy (np. kropki w nieodpowiednich miejscach).
Opowieść tę czyta się przyjemnie. Książkę szczególnie polecam
wszystkim tym, którzy uważają, że z innymi ludźmi trzeba walczyć. Może odmienne
spojrzenie pozwoli zmienić im świat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz