Elizabeth Hand, Długa noc zimowa, Poznań 2000.
Czasami żałuję swojej upartości w czytaniu. Zawsze daje
książce wielką szanse i nawet po przeczytaniu stu kiepskich stron mam nadzieję,
że jeszcze zachwyci. Nie zachwyca. Ponure wizje, kiepski język (może to wina
tłumacza), jeszcze gorsza fabuła. Czytałam na trzeźwo – było kiepskie, czytałam
pod wpływem alkoholu – było kiepskie. Są książki, którym procenty służą. Tej nic
nie służyło.
Jedyne, co może być wartościowe w tej książce to przestroga
przed czekającą nas przyszłością, jeśli za łatwo będziemy wykorzystywali do
złych celów siły drzemiące w odkryciach.
Na pewno spodoba się osobom, które z upodobaniem czytają "Starego człowieka i morze" i wyobrażają sobie, że temu opowiadaniu zabrakło czterystu stron, ponieważ jest zdecydowanie za krótkie, jak na walkę z tuńczykiem.
Zadaję sobie pytanie: za co te pochlebne opinie w amerykańskich czasopismach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz