Sobota to dzień przepełnionych marketów, ale też dzień zaskakujących spotkań. Dziś miałam dwa takie miłe, zaskakujące spotkania. W jednym z marketów śledząca nas na fb pani zdeklarowała, że na Oli bazarek przekaże książki, więc niedługo wypatrujcie kolejnych stosików. W drugim markecie zostałam zaskoczona przez pana, który powiedział "Śledzę panią". Samo "Śledzę panią" jakoś tak dziwnie zabrzmiało i na pewno miałam spanikowaną minę, bo jak mi obcy mężczyzna deklaruje, że mnie śledzi, no to jednak tak troszkę dziwnie. "Śledzę panią na fejsbuku. Fajne rzeczy pani pisze"- powiedział i od razu mi się tak miło i cieplutko na serduchu zrobiło.
Okazuje się, że nawet jeśli się nas nie zna to łatwo nas rozpoznać, bo duże dziecko zakokonione w wózku, słabo komunikujące się, matka z irokezem wyjętym spod czapki (sezon na "czapka moją fryzjerkę otwarty"). W przedsionku marketu młodzież głaszcząca psa: "My tu, proszę pani, na terapię do psa".
Z nami to nawet bociany chodzą po śniegu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz