Magdalena Zarębska, Leonard w domu, il. Artur Nowicki, Katowice „Debit” 2018
Nasze przedmioty mogą wiele o nas powiedzieć. Jeszcze
więcej, kiedy nie tyko oceniamy to, czym one są i w jaki sposób się z nimi
obchodzimy, ale kiedy pozwalamy im na personifikację. W takim świecie
funkcjonuje Leonard. Nieświadomego niczego chłopca pokazano z czterech perspektyw:
łazienki, przedpokoju, kuchni i pokoju dziecięcego. Te odsłony pomagają nam
poznać kilkuletniego miłośnika kąpieli i jego relacje z przedmiotami. Wszystkie
rozdziały zaczynają się tak samo:
„W domu nie było nikogo. Cisza i spokój. Rozlegało
się tylko miarowe tykanie zegara. Od czasu do czasu wtórowało mu ciche
burczenie lodówki. Pozostałe sprzęty, pogrążone we śnie, czekały na powrót
domowników”.
Wejście ludzi do świata przedmiotów sprawia, że panująca
w mieszkaniu leniwa cisza zmienia się w muzykę pełną odgłosów krzątaniny.
Leonard bulgocze w kąpieli, nurkuje, pluska się. Mama go pogania, żeby szybciej
kończył pluskanie się. Kiedy nie może się doprosić korek przychodzi jej z
pomocą i… Leonard już siedzi w pustej wannie, przez co musi wyskakiwać,
wycierać się. Nim jednak będzie kąpiel poznamy łazienkowe zwyczaje chłopca
nadmiernie oszczędzającego wodę. Ta dbałość o przyrodę dotyczy tylko i
wyłącznie mycia rąk, przez co cierpi na tym ręcznik. Kiedy tata pilnuje czystości
jego dłoni mydło chudnie jak na rewelacyjnej diecie.
W przedpokoju po powrocie Leonarda do domu panuje
małe zamieszanie: buty przestają stać na swoich miejscach, a kurtki nie mogą sobie
spokojnie wisieć, ponieważ chłopiec ciągle zakłóca im spokój pośpiesznie
wieszając swoje okrycie, które jak na złość ciągle spada, aż do czasu, kiedy
tata podnosi je z podłogi. A wtedy okazuje się, że to wcale nie Leonard jest
taki złośliwy tylko zawieszka się urwała i nawet dobre intencje chłopca i jego
starania nie pomogły w utrzymaniu porządku.
Z przedpokoju przenosimy się do kuchni, w której trwa
trwoga. Po umyciu rąk w łazience Leonard ma pomóc tacie. Chłopiec liczy, że
jeśli nie będzie się spieszy to ominą go obowiązki. Naczynia zresztą mają podobne
oczekiwania. Niestety tata pozostawia Leonardowi kuchnię do posprzątania. Stojące
od rana na stole talerze, kubki i dzbanek są przerażone, ponieważ sprzątanie
nieuważnego chłopca zawsze kończy się dla nich źle: ciągle któreś jest
obtłuczone. Szybkie i nieostrożne sprzątanie kończy się dla niego pokłuciem i
potłuczeniem. Można to jednak zmienić i powoli zająć się bałaganem. Leo
ostrożnie bierze każde naczynie i zanosi naczynia do zmywarki. Wielka
ostrożność i związana z tym cisza ściągają do kuchni tatę, który obserwuje
wszystko z wielkim zaskoczeniem.
W dziecięcym pokoju z niecierpliwością czekają
książki. Kiedy ręce są umyte, kurtka powieszona, a naczynia schowane chłopiec
może iść do swojego pokoju i tam oddać się przyjemnościom spędzania czasu tak
jak lubi: na oglądaniu i czytaniu bajek. Na to właśnie czekają wszystkie
książki. Jedna szczególnie się niecierpliwi, ponieważ jest z biblioteki i musi
zrobić wszystko, aby Leo po nią sięgną. Inaczej będzie musiał zapłacić za nią
karę, a ona nie będzie mogła wrócić do biblioteki i sprawić radość innym
dzieciom. Droga do dziecięcych rąk okaże się dość długa i nieco zaskakująca.
Magdalena Zarębska zabiera nas w świat kilkuletniego
Leonarda, który stara się słuchać rodziców, ale z realizacją ich próśb bywa
różnie: a to kurtka spada z wieszaka, a to rąk nie da się domyć kroplą wody, a
to naczynia same nie chcą wskoczyć do zmywarki, a do tego w dziecięcym pokoju
piętrzą się różne rzeczy, które mają być pod ręką, przez co stos na nocnym
stoliku zaskakująco się powiększa (a któż nie ma w domu takiego stosu książek).
Leo jednak bardzo się stara i to jest ważne. I te starania obserwują wszystkie
przedmioty znajdujące się w jego domu.
Rodzice są tu osobami, które starają się pokazać jak
ważna jest samodzielność: tata nie wyręcza w sprzątaniu, mama nie szuka za syna
ulubionej płyty. Do tego pomagają im znajdujące się w mieszkaniu przedmioty,
które nie tylko obserwują, ale i włączają wszystkie swoje umiejętności, aby Leo
postępował właściwie. Chłopiec o swoje rzeczy musi zadbać sam i nauczyć się
samodzielności oraz odpowiedzialności.
„Leonard w domu” wzbogacono interesującymi i wymownymi
ilustracjami ożywionego świata przedmiotów, które nie tylko obserwują, ale i
potrafią ingerować w ludzki świat. Zobaczymy na nich spokojnie odpoczywające
przedmioty na półce w łazience, kotek buntujący się w wannie, mydło zerkające
niepewnie na chłopca wycierającego brudne ręce w czysty ręcznik, korek, pumeks,
sól do kąpieli i mydło plotkujące na wannie, płyn do kąpieli z przerażeniem
zerkający na lejącą się do wanny wodę, płaszcze obserwujące otoczenie, kalosze zdziwione
leżącą obok nich kurtką, naczynia przerażone obecnością chłopca w kuchni iw
wiele innych doskonale wpisujących się w treść książki. Duża czcionka,
niedługie rozdziały oraz niezwykłe rysunki Artura Nowickiego sprawiają, że lekturę
czyta się bardzo szybko i przyjemnie.
Książka należy do serii „Czytamy bez mamy” i myślę,
że będzie doskonałą lekturą do samodzielnego czytania. Można też z powodzeniem
sięgnąć po nią z przedszkolakiem.
Bardzo dziękuję za piękną recenzję!
OdpowiedzUsuń