poniedziałek, 1 października 2018

Jacek Wojciechowicz, Magdalena Rigamonti "Kulisy warszawskiego ratusza"


Jacek Wojciechowicz, Magdalena Rigamonti, Kulisy warszawskiego ratusza, Warszawa „Od deski do deski” 2018
Mamy XXI wiek i mam niesamowite wrażenie, że w sposobie myślenia ludzi niewiele się zmieniło przez ostatnie sto lat, od kiedy Polska odzyskała niepodległość i w końcu mogła zacząć samodzielnie gospodarować. Szybko okazało się, że zniszczyło nas wodzostwo, podległość autorytetom, czystki polityczne, niszczenie dokonań ludzi tylko dlatego, że należeli do innego układu. A przecież wszyscy chcieli tego samego: wolnej i silnej Polski.
Patrząc na obecną scenę polityczną mam wrażenie, że mamy lekką powtórkę z ówczesnej sytuacji: wodzowie dwóch ugrupowań się ścierają, zasłaniają wybór innych możliwości, a przeciętni ludzie na tym tracą. Pewnie wielu z Was z lekkim uśmiechem przeczyta i powie: „Jacy wodzowie? Dawniej to byli wodzowie”. Siła dawnych wodzów obrosła w legendę, wzmocnił ją kult i zapominanie błędów oraz dopisywanie zasług. Nas też może to czekać. Ale nie musi. Aby tego uniknąć trzeba trzeźwo spojrzeć na naszą scenę polityczną, przeanalizować jej działania, zabiegi, zastanowić się, w jaki sposób politycy korumpują ludzi w regionie, w jaki sposób uzależniają ich od siebie, a później zastanowić jak od owych zależności się uwolnić. Wybory dają kolejną możliwość na takie wyzwolenie. Czy będzie nas na nie stać? Jacek Wojciechowicz o zjawisku uzależniania się pisze w książce „Kulisy warszawskiego ratusza”:
„Ten stan, w którym teoretycznie wolni ludzie poddają się woli liderów partyjnych, jest cofnięciem się do czasów chłopów pańszczyźnianych. To coś niebywałego, że w demokratycznym kraju w XXI wieku partyjne układy potrafią łamać ludziom kręgosłupy. Oni z własnej woli stają się współczesnymi niewolnikami, którzy są gotowi zdradzać przyjaciół, robić różne świństwa, jeśli tylko partia od nich tego wymaga”.
Jacek Wojciechowicz w rozmowie z Magdaleną Rigamonti oprowadza nas po kulisach światka politycznego. Wprowadza nas w ciemnie korytarze gierek politycznych, degradowania ludzi, niszczenia nieposłusznych, budowania zależności, manipulacji, wygrywania wyborów na kłamstwie, niszczeniu pomówieniami. Od byłego członka PO dostajemy wyrazisty obraz machiny politycznej, w której giną wszelkie idee. Cała opowieść jest bardzo żywa, osobista, działania społeczne ocierają się tu o zapewnienia również sobie odpowiednich warunków. Wojciechowicz pokazuje, że nie ma dobre polityki bez myślenia „a co by było, gdybym ja potrzebował określonej pomocy”, bo bardzo szybko może się okazać, że właśnie tej pomocy będzie się potrzebowało tak jak on w przypadku korzystania ze szpitala, który powstał w czasie jego pracy w ratuszu.
Jacek Wojciechowicz w swojej opowieści zderza wizję tego, jak obecnie wygląda rządzenie z tym jak powinno wyglądać i podkreśla to, co wiele inteligentnych osób już dawno zauważyło:
„Polskie życie polityczne jest przesiąknięte kłamstwem. Co gorsze, publiczność już się przyzwyczaiła, że politycy mijają się z prawdą, i przestało jej to przeszkadzać. To świetnie widać w kampaniach wyborczych. Kto więcej nakłamie, ten ma większe szanse. Kampania to święto manipulacji i oszukiwania. Wręcz fiesta.
Liderami w tym świętowaniu są nasze dwie partie – Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Oczywiście, żeby była jasność – w rankingach manipulacji wygrywa PiS. Jednak obie partie są wodzowskie i daleko im do wewnętrznej demokracji. Od wielu lat żyją w pewnej symbiozie, napędzając się wzajemnie, tocząc nieustanne spory, w większości jałowe z punktu widzenia interesu Polski i Polaków. Jałowe też z punktu widzenia interesu Warszawy. Na dodatek dbają o to, by do tego konfliktu nie dopuszczać nikogo innego. Prawej strony mocno pilnuje PiS, a centrum okupuje Platforma.
Hasło ‘zjednoczona opozycja’ tak naprawdę w praktyce oznacza podporządkowanie, a potem wykańczanie potencjalnych sojuszników przez PO. Najlepiej się o tym przekonała Nowoczesna, która już została prawie pożarta przez Platformę. Co zresztą nie przełożyło się na zdecydowaną poprawę sondaży obu tych podmiotów.
Ta partyjna gra jest szczególnie szkodliwa dla samorządów i wyborów samorządowych, bo PiS i PO traktują samorząd jak swój folwark, a ich kandydaci – jak trampolinę do dalszej kariery. Na szczęście Polacy coraz lepiej to rozumieją, o czym świadczy fakt, iż osiemdziesiąt procent prezydentów, burmistrzów i wójtów to osoby bezpartyjne. Bo przecież wybory na prezydenta miasta to wybory dobrego gospodarza, a nie polityka celebryty, który często nie ma bladego pojęcia o problemach miasta. To trochę tak, jakbyśmy lecieli na wakacje samolotem i nagle informacja, że dzisiaj pilotem pędzie pan Zenek, który jest znanym fryzjerem. Nie potrafi co prawda prowadzić samolotu, nigdy nie latał, ale spróbuje. Poza tym jest popularny. Jestem pewien, że po tego typu komunikacie wszyscy przytomni pasażerowie uciekliby z pokładu. Przecież takim właśnie samolotem jest miasto i trzeba podjąć rozsądną decyzję: albo oddajemy stery fachowcom, albo politykierom”.
W tych przemyśleniach nie zabraknie pokazania zabiegów najważniejszych przez skupienie na sobie uwagi przez toczoną od wielu lat wojnę partii. Sporo tu także opowieści o własnych dokonaniach, przez co publikację można odbierać jako autoreklamę zamiast pokazanie, jakie miejsce zajmował współautor, ale trudno tego uniknąć jeśli jest to rozmowa z kimś, kto uczestniczył aktywnie z życiu politycznym, a nie tylko posiada informacje dzięki przeprowadzonemu śledztwu, którego tu ze względu ze względu na rozmowę nie musiało być. Za to mamy podchwytliwe, a czasami usłużne pytania Magdaleny Rigamonti traktującej rozmówcę z uwagą, wsłuchującej się w to, co rozmówca mógłby przemilczeć.
Myślę, że to dobra książka dla każdego, kto zastanawia się jak wygląda polityka na wszystkich szczeblach, jak wygląda praca w korporacjach, firmach i firemkach, jakie piekło my sobie sami gotujemy budując takie, a nie inne drabiny zależności, po których chcemy się wspinać. Jeśli na to, co opowiada Wojciechowicz spojrzymy z globalnej perspektywy niewolnictwa zrozumiemy dużo więcej, dlatego uważam, że jest to książka godna przeczytania i przemyślenia, zastanowienia się, w jaki sposób moglibyśmy wyzwolić się z globanej zależności od 1% najbogatszych, bo przecież te zależności nie różnią się niczym od tych tworzonych przez polityków. Rezultat jest ten sam: zniewalanie i niszczenie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz