ZAPADNIA.
Wiwisekcja zbrodni, kary śmierci i próby ucieczki skazanego przed
egzekucją, w dwóch planach przestrzenno-czasowych oraz narracyjnych,
rozgrywanych w strukturze nieco szkatułkowej (powieść w powieści),
opartych na dwuwątkowej próbie rekonstrukcji dramatycznych faktów.
Jednym z dwóch bohaterów jest młody, o bardzo ugruntowanym
światopoglądzie aplikant adwokacki, który dziwnym zrządzeniem losu staje
się posiadaczem testamentu intrygującego anonima, uwikłanego w mroczne,
sensacyjno-obyczajowe (społeczne) i polityczne zdarzenia z przeszłości.
Wątki stricte kryminalne wkomponowane są tu w proces rodzącej się
odpowiedzialności bohaterów za popełnione czyny, podejrzenia i
niebagatelne zaniechania, ale też i ucieczki, zapadania się...
ZAPADNIA od wieków jest rodzajem sprytnej pułapki instalowanej na własnym terenie, zlewającej się z podłożem skrytej zasadzki, zastawianej na intruza, który nieopatrznie postawi w jej obrębie swoje stopy. To nic innego, jak wojenny podstęp, fortel mający pogrążyć przeciwnika. Ale była też niegdyś zapadnia stworzona do innych celów – służąca do straceń.
ZAPADNIA nie jest tu więc wyłącznie miejscem, ani nawet urządzeniem, a raczej stanem i doświadczeniem. O ludziach dobiegających swoich dni oraz o takich, których dotknęło jakieś krańcowe przeżycie, zauważalnie naznaczające ich fizyczność, bardzo często mówimy, że w pewnym określonym momencie jakby zapadli się w sobie. Czy taka słowna zbieżność to tylko przypadkowy trop, czy może wskazówka, która wiedzie do innej interpretacji – do zapadni wiodącej w głąb samego siebie. A nawet osunięcia się, uwięzienia w kolejnych szkatułkach opowieści ciągnącej się latami, od których bohater ucieka, by wreszcie skonstatować niemożność prawdziwej ucieczki nie tylko od zbrodni i kary, ale i od zaniechania.
Marcin Kosiorowski
ZAPADNIA od wieków jest rodzajem sprytnej pułapki instalowanej na własnym terenie, zlewającej się z podłożem skrytej zasadzki, zastawianej na intruza, który nieopatrznie postawi w jej obrębie swoje stopy. To nic innego, jak wojenny podstęp, fortel mający pogrążyć przeciwnika. Ale była też niegdyś zapadnia stworzona do innych celów – służąca do straceń.
ZAPADNIA nie jest tu więc wyłącznie miejscem, ani nawet urządzeniem, a raczej stanem i doświadczeniem. O ludziach dobiegających swoich dni oraz o takich, których dotknęło jakieś krańcowe przeżycie, zauważalnie naznaczające ich fizyczność, bardzo często mówimy, że w pewnym określonym momencie jakby zapadli się w sobie. Czy taka słowna zbieżność to tylko przypadkowy trop, czy może wskazówka, która wiedzie do innej interpretacji – do zapadni wiodącej w głąb samego siebie. A nawet osunięcia się, uwięzienia w kolejnych szkatułkach opowieści ciągnącej się latami, od których bohater ucieka, by wreszcie skonstatować niemożność prawdziwej ucieczki nie tylko od zbrodni i kary, ale i od zaniechania.
Marcin Kosiorowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz