Bycie Tatą Oli nauczyło mnie bardzo dużo o życiu. Wśród wielu
pozytywnych nauk i umiejętności, które nabyłem dzięki Oli do jednych z
bardziej wartościowych zaliczam naukę czerpania radości z każdej chwili i
z każdego nawet najmniejszego sukcesu... i właśnie o takiej chwili
chciałbym Wam opowiedzieć...
Otóż kilka-kilkanaście miesięcy
temu, za każdym razem kiedy miałem możliwość odprowadzić Olę do
przedszkola, wprowadziłem pewnego rodzaju rytuał pożegnania się z nią
przed wejście Oli do sali przedszkolnej.
Kucam przed nią (mam prawie 2 metry wzrostu) i patrzę w oczy. Następnie
całuję w policzek, Ola odwzajemnia buziaka, przytulam i robiąc dłońmi
znak serduszka na wysokości jej wzroku mówię:
- "Tata kocha Olę. Baw się dobrze!".
Ola także robi znak serduszka dłońmi i mówi:
- "Kocha" (więcej na razie nie jest w stanie powiedzieć). A potem wchodzi do sali...
- "Tata kocha Olę. Baw się dobrze!".
Ola także robi znak serduszka dłońmi i mówi:
- "Kocha" (więcej na razie nie jest w stanie powiedzieć). A potem wchodzi do sali...
Wczoraj wydarzyło się coś pięknego... Odbierając Olę z przedszkola jak
zwykle podszedłem pod jej salę. Gdy ją przyprowadzono to Ola wybiegając z
sali pełna radości i uśmiechu zawołała:
- "Tatusiu! Tatusiu! Tatusiu!" i rzuciła mi się w ramiona. To była jedna z najpiękniejszych chwil ostatnich tygodni. Jedno słowo, a tyle radości dla niej i dla mnie.
- "Tatusiu! Tatusiu! Tatusiu!" i rzuciła mi się w ramiona. To była jedna z najpiękniejszych chwil ostatnich tygodni. Jedno słowo, a tyle radości dla niej i dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz