wtorek, 5 marca 2019

Cezary Harasimowicz "Mirabelka" il. Marta Kurczewska


Cezary Harasimowicz, Mirabelka, il. Marta Kurczewska, Warszawa „Zielona Sowa” 2018
Dzieci widzą i słyszą więcej. A drzewa jeszcze więcej. Zwłaszcza na warszawskim Muranowie słynącym z dziwnych zjawisk. Wiele lat temu miałam okazję poznać klimat tego miejsca, czytałam książki Hanny Krall, które stały się punktem wyjścia do snucia przez Cezarego Harasimowicza historii Polski z perspektywy drzewa dającego słoneczne owoce. Mirabelka. Kto z nas nie zna smaku jej owoców, zaklętego w słoiki lata? Drzewo, które jest dzikie, nie wymaga troski i łączy różne stany staje się w opowieści głównym bohaterem. Może nieco biernym, ale za to spostrzegawczym, nawiązującym kontakt z dziećmi, oceniające świat ich oczami, przesypiające zimę, zdziwione tym, co przynoszą kolejne pory roku.
Cezary Harasimowicz przenosi nas w lata 30 XX wieku. Młodziutkie drzewo przeżyło i powoli roście coraz większe i większe tuż obok swoje matki. Rodzeństwu Mirabelki nie było dane przetrwać. Ne wiemy dokładnie, co się stało, ale możemy się domyślić, że albo je skoszono albo ptaki zjadły pestki. Pozostała ona z mamą na skrzyżowaniu przecinających się szlaków. To tu może rozmawiać z małą Dorką i Chaimem, może wiedzieć, co dzieje się w kamienicy Friedmana i fabryce Alfusów, obserwować zmieniające się mody, tygodniowe zwyczaje ludzi, dostrzegać ich dorastanie, kariery, wyciąganie pomocnych dłoni, bezinteresowność.
Mirabelka jest tu czymś w rodzaju baśniowego, zaklętego drzewa, które potrafi rozmawiać i słuchać, która przeżywa z ludźmi ich radości i smutki. Bywa też bardzo ludzka i potrafi się niecierpliwić, że jeszcze sama nie rodzi owoców, okazywać uczucia takie jak strach przed złamaniem. Odkrywa jednak, że jej giętkie gałęzie są silne. Tak silne, że mogą udźwignąć historię ludzi mieszkających w pobliżu. Dzięki temu dowiadujemy się jak żyli żydzi w Warszawie przed wojną, jakie istniały wśród nich podziały, jakie zawody były dla nich zakazane czy niedostępne, w jaki sposób wchodzili w relację z ludźmi innych wyznań, jakie mieli święta, po czym można było poznać czyjąś majętność, widzimy ich zaangażowanie w wojnę, poznajemy Irenę Sendlerową ratującą żydowskie dzieci przed śmiercią w getcie, stajemy się świadkami powstania w getcie, walk o Warszawę, przemieniania się pięknego miast w góry ruin i stopniową odbudowę, stajemy się świadkami prześladowań politycznych, ciężkiej pracy, wiary w to, że przyszłość może być lepsza, stajemy się świadkami emigracji, uświadamiamy sobie, że przez uprzedzenia kraj stracił wielu cenionych ludzi.
Mirabelka to drzewo z bogatą historią. Nie własną, ale tą zaobserwowaną i zasłyszaną, od otaczających ją ludzi, którzy bardzo szybko się zmieniają, dorośleją i przez to jej nie słyszą. Mimo tego ona nadal może im pomagać. Może nie osobiście, ale za pomocą innych ludzi, których ścieżki prowadzą pod jej gałęzie.
Powieść Cezarego Harasimowicza z jednej strony wymaga sporej wiedzy historycznej albo omówienia jej w czasie lektury. Z drugiej jednak jest to historia opowiedziana w taki sposób, aby było widać zachodzące zmiany kulturowe, przemiany emocji, poszukiwania lepszej przyszłości, to jak poglądy potrafią krzywdzić innych ludzi. „Mirabelka” to lektura zmuszająca do dyskusji i refleksji, na którą nie każdego będzie stać.
Całość dopełnia piękna, solidna oprawa z bajeczną ilustracją jesiennej mirabelki okrytej żółtymi liśćmi. W środku znajdziemy ilustracje o podobnej stylistyce. Zawarte na nic postacie mają w sobie wiele smutku. Z ilustracji przebija to jak bardzo ludzie muszą mierzyć się z trudami życia tworzonymi nie przez nienamacalny los, ale przez innych ludzi, którzy mogą też wyciągać pomocną dłoń. Bardzo dobrze zszyte strony sprawiają, że lektura jest trwała. Myślę, że książka powinna spodobać się dzieciom młodzieży ze szkoły podstawowej.
Polecam również:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz