poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Maciej Kur "Lil i Put. Zawodowi bumelanci" il. Piotr Bednarczyk

Maciej Kur, Lil i Put. Zawodowi bumelanci, il. Piotr Bednarczyk, Warszawa „Egmont” 2019
Dwójka Małoludów dających wkręcić się w zaskakujące i niebezpieczne przygody to rozpoznawali bohaterzy serii „Lil i Put” autorstwa Macieja Kura i Piotra Bednarczyka. Pierwszy odcinek zyskał nagrodę za komiks w duchu Janusza Christy w marcu 2014 roku. Od tamtej poty pojawiły się już cztery tomy przygód. Wszystkie w Wydawnictwie Egmont słynącym z dobrych publikacji tego typu. Ponad to od 2017 roku kolejne odcinki można przeczytać w „Nowej Fantastyce”.
Twórcom udało się wykreować niepowtarzalny świat pełen tego, co znamy z fantasy. Dzięki specyficznemu poczuciu humoru jest to jednak nieco inne uniwersum od tych kojarzących nam się z klasyką gatunku, a wszystko przez wzbogacenie tych stylizowanych na antyczno-średniowieczne klimaty czasach znajdziemy pełno postmodernictycznych elementów, przez co już w pierwszym tomie centaury grały w piłkę kopytną. Drugi tom porusza kwestie ewolucjonizmu (powiew Jaredem Diamondem) oraz zła wynikającego z bycia zbyt skrupulatnym „urzędnikiem” (lekkie nawiązanie do Hannah Arndt). W „Czarującej pannie młodej” znajdziemy gospodę „Matczyna kukułka” przypominającą ośrodek z „Lotu nad kukułczym gniazdem”, a jeden z pacjentów świadomy jest swojej komiksowości. Taki komiksowy Hilary Putnam. Całość dopełniają świetnie wykreowane postacie drugoplanowe z dobrze zarysowanymi osobowościami, wśród których wiodą prym Miksja i Iskier.
W najnowszym tomie sporo jest nawiązań to literatury średniowiecznej, motywu dance macabre i pokazanie go z nieco innej - oczywiście humorystycznej, ociekającej o Disney’owskie paradoksy – perspektywy. Do tego komiksy o Lilu i Pucie zawierają rysunki i opisy fantastycznych stworów, dzięki czemu będą bardzo dobrym wprowadzeniem do tego typu gatunku. Pojawią się w nim takie istoty jak bazyliszki, śmierć, utopce, minotaury, mumie, chochliki, trolle, elfy i wiele innych.
Tom „Zawodowi bumelanci” otwiera nawiązanie do Karola Marksa i ruchu, który powstał pod jego wpływem. Świętopełk to prawdziwy rewolucjonista pragnący zmian, ale jest nierozumiany. Aby przeżyć trzeba kombinować. I bohaterzy robią to z wprawą. Czasami jednak dają się naciągnąć jak dzieci i obiecują opiekować się tajemniczą portmonetką z trzynastoma potępionymi duszami. Jak się domyślacie nie obędzie się bez pościgu. Bohaterzy zahaczą o dom późnej starości, spróbują schować się na polu.
Nie zabraknie tu też opowieści o konfliktach krasnoludów z elfami oraz transporcie. Do tego bohaterzy odkryją, że życie bywa zaskakujące i ze zbrodniarza można stać się bohaterem. Małoludy doświadczą też jak się kończy mieszanie w czyjeś uczucia. Miksja natomiast będzie musiała powstrzymać Morbinkę przed zrobieniem sobie tatuażu. A na zakończenie poznamy małomiasteczkową mentalność i chęć promocji osady kosztem złodziejaszka.
Główna akcja toczy się tu wokół tytułowych bohaterów, których wymówienie imion powoduje skojarzenie z postaciami z „Podróży Guliwera” Jonathana Swifta będącej połączeniem satyry na ludzką naturę z parodią popularnych w tamtym okresie „powieści podróżniczych”. W „Lilu i Picie” znajdziemy te same elementy doprawione współczesnymi motywami, przetworzonymi symbolami.
Przewijającym się problem Lila i Puta jest ich wieczne nieposiadanie pieniędzy, przez co zmuszeni są do ciągłego targowania się, pakowania w tarapaty i szukania możliwości szybkiego zarobienia dużych pieniędzy. Z tego powodu próbują różnych sposobów zarobku. Niestety każda próba wzbogacenia sprowadza na nich kłopoty.
Komiks pełen jest takiego alegorycznego uchwycenia naszych codziennych paradoksów, z których możemy uwolnić się tylko dzięki świadomości ich istnienia i dobrej woli. Tej niestety często brakuje, tak jak bohaterom.
„Lil i Put. Zawodowi bumelanci” to świetny komiks dla dzieci i młodzieży. Doskonały materiał do wykorzystania na lekcjach etyki.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz