poniedziałek, 13 maja 2019

Judith Drews "Berlin - znam to miasto"

Moja córka jest wielką miłośniczką książek posiadających bardzo dużo szczegółów. Wyszukiwanie małych elementów, wędrowanie palcem po labiryntach lub ulicach stało się jej wielką pasją. Ważne, aby na ilustracjach dużo się działo, było mało tekstu, a bohaterowie zachęcali do wielogodzinnego wymyślania niepowtarzalnych historii oraz rozwiązywania zagadek. Wszystkie te cechy mają książka Judith Drews z serii „Znam to miasto”. Już same okładki nęcą i zapraszają do wejścia do niezwykłego miasta, w którym tłok, gwar i zabawa to codzienność. W książce „Sztokholm” na pierwszym planie zobaczymy jacht ze szwedzką banderą (dzięki czemu dzieci poznają narodową flagę), ujrzymy kilka znanych nam postaci: Astrid (Lindgren), Alfred (Nobel), Selma (Lagerlöf) i wielu, wielu innych prawdziwych oraz fikcyjnych, których los związał ze Sztokholmem. Z kolei tom o Berlinie przybliża nam flagę miasta. Na okładce możemy znaleźć wszystko to, co nam się kojarzy z tym miastem. No, może zabrakło niedźwiedzia, ale on jest na fladze. Tym razem łódka na okładce mieści na swoim pokładzie wszystko to, co znajdziemy w książce.
A co w niej znajdziemy? Wszystko zależy od naszej wiedzy o mieście i jego historii, bo tu każdy element jest ważny. Szczerze mówiąc nawet dla mnie nie wszystkie te elementy są jasne, bo o ile wielbłąd może przywodzić na myśl te wykorzystane w czasie walk z nazistami, to już nie mam pojęcia znaczenia wróżki Fanni. Takie detale wymagają wejścia w szeroko pojętą kulturę.
Na pierwszych stronach oczywiście zobaczymy galerię postaci. Pod każdą z nich zamieszczono zadanie, które pomoże rozpocząć piękną przygodę z książką. Na kolejnych wchodzimy już w wir miejskiego życia. Na początek udajemy się do ZOO, w którym spotkamy pelikany, czaple, nosorożce, małpy, lwy, tygrysy, misie, owce, jelenie, słonie i wiele, wiele innych zwierząt. Nie zabraknie też smoka przywodzącego na myśl pomnik św. Jerzego. Wśród odwiedzających dostrzeżemy bogactwo strojów pokazujących ich przynależność kulturową. Są też osoby, których czyny możemy ocenić negatywnie (np. śmiecą), co może stać się pretekstem do rozmów o właściwym postępowaniu, dbaniu o otoczenie.
Na kolejnych stronach wyruszamy na spacer po mieście. Znajdziemy tu najpopularniejsze budynki, całe mnóstwo zwierząt, które spotkaliśmy w ZOO, są ludzie spieszący się do pracy, spacerujący, odpoczywający w kawiarniach, sprzątający, bawiący się. Miasto wrze zwyczajną codziennością wymieszana z niezwykłymi rzeczami takimi jak spacer nosorożca po dachu.
Na kolejnej stronie powędrujemy do muzeum, w którym na planie głównym znajdziemy szkielety dinozaurów i słynne popiersie Nefretete, czyli możemy domyślać się, że jesteśmy w Muzeum Egipskim, do którego powstania przyczynił się Fryderyk Wilhelm III i Alexander von Humboldt (postać wybitna, przyrodnik, podróżnik i brat słynnego językoznawcy).
Dalej mam wrażenie, że autorka zabiera nas do jednego z placów zabaw, z których miasto słynie. Zarówno młodzi odwiedzający jak i nieco starsi będą tu miło spędzać czas bawiąc się i odpoczywając. Nie zabraknie też smoków, zabaw w piaskownicy, reniferów, robotników, policjantów, książąt, pomników, gwiezdnego chłopca, trolli, pingwinów, piłkarzy, królików, kotów, ptaków, kaczuszek, ryb, niedźwiedzi, gigantycznych wiewiórek, szopów praczy, samolotów, wiatraków. Zycie w niemieckiej stolicy jest niesamowicie bogate, przez co można zginąć w labiryncie miasta na wiele godzin.
Kolejna strona zabiera nas w pobliże Hoteli Arlon i Bramy Brandenburskiej, dzięki czemu możemy zobaczyć kilka najbardziej znanych i najpopularniejszych miejsc w mieście. Nasi bohaterowie prowadzą ożywiony tryb życia. Widać, że świętują, odpoczywają, bawią się. Na niebie prawdopodobnie widzimy fajerwerki, a na drzewach kolorowe lampiony.
Książka bardzo dobrze przyciąga uwagę dzieci. Ze względu na grube, solidne strony mogą po nią sięgać już dwulatki. Bogactwo szczegółów, bardzo dobre zagadki i możliwość toczenia własnej opowieści sprawia, że chętnie sięgną po nią również uczniowie, którzy z wykorzystaniem książek i Internetu mogą odkrywać zawarte w książce szczegóły, poznawać legendy, gwiazdy, twórców, władców i naukowców.
Po takie książki warto sięgać z kilku powodów. Pierwszym jest pokazanie naszym pociechom, że zabawy z lekturami to bardzo przyjemna przygoda. Kolejnym trenowanie koncentracji i spostrzegawczości, a także logicznego myślenia pociechy w czasie wyszukiwania szczegółów, wzbogacanie słownictwa, poszerzanie wiedzy. Książki bez tekstu aż proszą się o to, by samodzielnie wymyślić przygody bohaterów, co powoli na wielogodzinne ćwiczenie dziecięcych umiejętności językowych oraz kreatywności. Proste ilustracje wykorzystujące podstawowe kolory oraz nieskomplikowane elementy będą doskonałą inspiracją do tworzenia własnych niepowtarzalnych miast pełnych gwaru. Warto dzieciom zaproponować, aby po takiej lekturze narysowały kawałek swojego miasta, swoje ulubione miejsca.
„Berlin” to również doskonały materiał do terapii. Liczne zwierzęta, niezwykłe postaci, wielość przedmiotów staną się doskonałym pretekstem do uważnej pracy z kolejnymi stronami. Możemy ćwiczyć z dzieckiem wyszukiwanie konkretnych przedmiotów, liczenia ich, określania kierunków i usytuowania, wyszukiwania znanych zabaw.
Książkę polecam wszystkim dzieciom. Solidne strony sprawią, że posłuży im ona bardzo długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz