środa, 29 maja 2019

Paweł Tański "Glinna"


Paweł Tański, Glinna, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2017
Minęły już dwa lata od wydania, a ja ciągle sięgam, czytam, analizuję i ciągle odkrywam coś nowego, co nie pozwala mi napisać o tomiku, co sprawia, że to, co wcześniej napisałam wydaje się banalne. Wiersze o długiej frazie, noszące cechy opowieści fabularnych, porywają obrazami, zderzeniami znaczeń, których jest tu tak wiele, że łatwiej je czytać niż o ich mówić. Już od pierwszego wersu przebija z nich przekonanie, że najcenniejsze są rzeczy bezcenne, że umiejętność cieszenia się drobiazgami pozwala wyzwolić się z materializmu i konsumpcjonizmu. A później wchodzimy w gąszcz znaczeń, symboli, gier słów, labirynty pełne metafor poruszających sprawy nam bliskie i świetnie oddając poszczątkowanie naszego życia, chaos i rozproszenie symboli, napływających doznań, odbieranych informacji. I ten miły w odbiorze natłok, do którego już przywykliśmy, bo towarzyszy nam na co dzień sprawia, że tak trudno uchwycić te wielotematyczne wiersze i ich zestawienie w tomiku. I jeszcze ten tytuł. „Glinna”, które z rozpędu można przeczytać „glina” i skojarzyć z łatwym do obróbki i niepozornym materiałem. A z drugiej strony przywodzi na myśl nazwę miejscowości słynącej z ogrodu dendrologicznego w Puszczy Bukowej, z którym tomik ma sporo wspólnego: łączy je różnorodność tego, co możemy w nich dostrzec, przemieszanie gatunków, szybko następujące po sobie zmiany, nagromadzenie obiektów do badania, podziwiania. Niezwykła plątanina pobudzająca wyobraźnię i wytężający umysł, który musi za nimi nadążyć, zachęcający zmysły do delektowania się bogactwem.
W „Glinnie” Pawła Tańskiego przemieszczamy się między obrazami, pojęciami, kształtami, odczuciami, liniami, barwami, kontrastami i nawarstwiającymi widokami bogatymi w dźwięki i zapachy. Mamy tu radość z chwili, której nie da się kupić, zawołania do elementów przyrody zestawionej z towarami, elementami miasta, ludzkim światem. Jeszcze jedna cecha utrudniająca opowiadanie o nich to ich tomikowa interseksualność: są plątaniną prowadzącą od jednego do drugiego, nawiązującą do wcześniejszych motywów i obrazów, którym towarzyszy bogactwo dźwięków: od śpiewów ptaków, przez miejski gwar, odgłosy tłuczonego szkła, obijających się rur, buchającej pary, tłuczonych garnków. Wszystko to z przesuwającymi się obrazami zmienia się i narasta, przemija. Szybkie przechodzenie od konkretnych znaczeń do ulotnych sprawia, że stajemy się odbiorcami tego wszystkiego, co Paweł Tański uchwycił z naszego szybkiego życia, pędzącej codzienności, ale gdy mamy o niej opowiedzieć czujemy, że jest to zadanie bardzo trudne, bo tego, co znajdziemy w „Glinnie” nie da się streścić. Można jedynie opowiedzieć o własnych emocjach, odczuciach, które pozostawia nam ta bardzo konkretna i mocno osadzona w naszym życiu poezja przemycająca nam wycinki konkretnych wydarzeń czy widoków, namacalnej rzeczywistości bogatej w kontrasty bardzo szybko następujące po sobie, co sprawia wrażenie, że w życiu czas nie jest tak ważny jak wrażenia i przeżycia, że to za czym często pędzimy jest bardzo nieuchwytne i niewarte naszej uwagi, bo jest wiele rzeczy, które mogą dać nam więcej szczęścia i doznań.
W tomiku znajdziemy to, co w innych: swoisty sposób szafowania nawiązaniami do innych twórców, wierszy, wydarzeń tworzących płynący strumień teraźniejszości, w której rozgraniczenia za pomocą dat nie są istotne. Ważny jest całokształt, uogólnienie codziennych zachowań, bogactwo doznań, których odkrywanie przez strumień świadomości sprawia wrażenie chaotycznego i jednocześnie zaczarowanego czy zaklętego sprawiającego, że teraźniejszość staje się tu jeszcze mniej uchwytna. Całość sprawia wrażenie swoistej autobiografii, w której każdy element jest niezbędnym składnikiem całości kształtującej podmiot liryczny żyjący pomiędzy przyrodą, przedmiotami i bliskimi, którzy obdarzają go cząstką siebie jak marynarkami noszonymi z powodu różnych okazji i przemijające jak kolejne telefony komórkowe, lakiery do włosów, ciasteczka, o których pamięć wiedzie do innych wspomnień i odczuć.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz