wtorek, 30 lipca 2019

Piotr Kępiński "Po Rzymie. Szkice włoskie"

Piotr Kępiński, Po Rzymie. Szkice włoskie, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2019
Podróże kształcą, ale też jednocześnie pozwalają na wiele spraw spojrzeć z dystansem, czasami cynizmem i humorem, pomagają dostrzec uroki i wady odwiedzanych miejsc. Zwłaszcza, kiedy wędrówki zamieniają się w kilkuletnie mieszkanie. Do tego w Rzymie, mieście uchodzącym za kolebkę naszej cywilizacji, synonim ładu, zorganizowania, piękna, przepychu, bogactwa zabytków, perfekcji. Z bliska jednak nie wygląda on tak pięknie jak w przewodnikach. Znowu zawaliła się kamienica, znowu w Tybrze płyną śmieci, znowu ulice śmierdzą i drżą i znowu musimy patrzeć na brzydkie kontenery na śmieci oraz ustawione wokół nich śmieci. Wielkie żelazne skrzynie przypominające te, które na polskiej prowincji nie dziwią nikogo. W Rzymie też nie, ale kontrastują z zabytkami.
Zabrudzony, wielokulturowy Rzym wyłania się z każdej strony książki Piotra Kępińskiego. „Rzym to dzisiejszy włoski brudas, który jeszcze długo nie umyje rąk i będzie błądził po omacku w poszukiwaniu lepszych czasów”. Nie jest to miasto znane z opowieści, reportaży zachwyconych podróżnych. Autor to obserwator wnikliwy, zakochany i często rozczarowany, wytykający błędy i bolączki, pokazujący paradoksy życia w tym legendarnym mieście, w którym z jednej strony co jakoś czas odkrywa się kolejne zabytki, a z drugiej tym odkrytym pozwala się na degradację, bo przecież brakuje środków, a do tego zabytków i tak jest dużo, więc kto by dbał o jakiś kolejny. Inną bolączką wydaje się tu samowolka budowlana i moda na lofty. Rzym się wali. I właśnie w kontekście owego brudu i upadku tytuł książki jest wymowny.
„Po Rzymie”, czyli po owej wielkości, o której uczymy się w szkołach, po dobrej organizacji, świetności, solidności. Mityczny obraz upada wraz z wejściem w ulice miasta, przyjrzeniu się mu. „Po Rzymie” to też wędrówka po różnych regionach Włoch, pokazanie jej kontrastów, regionalnych paradoksów. Eseje Piotra Kępińskiego to przede wszystkim jego wewnętrzna wędrówka po miejscach, poszukiwanie analogii, hermeneutyczne spojrzenie połączone z dekonstrukcyjnym spojrzeniem, każącym mu porównać miasta w innych europejskich krajach uchodzących za uosobienie porządku czy pięknych zapachów. Na tle innych Włochy nie wypadają tak źle, bo jak zauważa eseista: „Europa zawsze była brudna i zawszona”. A co zrobić z piętrzącym się kiczem, straganami z chińszczyzną? Nic. O sycylijskich sprzedawcach pisze: „Oni – jak się zdaje – realizują z zapałem zamówienia turystów i dają Niemcom, Anglikom i Francuzom, to co oni chcą widzieć w swoich domach”. A przecież nie zabronimy kupowania tandety, przecież nie nakażemy uważniej przyglądać się zabytkom, kiedy oni potrzebują brudniejszego krajobrazu, by mogli lepiej poczuć się we własnych domach. Włochy są takie, jakie chcą je widzieć inni.
„Po Rzymie. Szkice włoskie” to nie tylko opowieści o Rzymie i Włochach, ale i Europie i jej bolączkach, kompleksach, uprzedzeniach. W tle różnych odczuć przewijają się obcokrajowcy, uchodźcy i propaganda, którą weryfikuje trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Piotr Kępiński jest surowy, brutalny, ale też życzliwy, otwarty. Jego szkice to pewnego rodzaju otwieranie się na inność, poznawanie jej, ciekawość, której efektem jest książka pokazująca zalety i wady miejsca. Nie dostajemy do rąk barwnego przewodnika pełnego zachwytu i wymuskanych zdjęć pięknych zabytków uchwyconych tak, aby nie było widać walających się po ulicy śmieci. Dostajemy opowieść o brudach walających się przed muzeum, bezdomnych śpiących na ulicy, kierowcach rozjeżdżających osoby siedzące na krawężnikach, dążeniach separatystycznych, życiu mitem mafii, której podporządkowanie się bywa sposobem na przetrwanie i ustawienie się.
Obrazy Piotra Kępińskiego są bardzo sugestywne. Czytając wydaje nam się, że wchodzimy we włoskie uliczki i czujemy się jak u siebie. I nawet krajobraz staje się bliski, bo i śmieci u nas sporo, i kolejni politycy nie dość dbają o dziedzictwo, i ruin, które mogłyby być pięknymi zabytkami u nas sporo. W opowieściach autora czułam się jak u siebie, bo Dolny Śląsk usłany jest pałacami, które można by odremontować, ale środków brak, prywatnych inwestorów także. I to co minione niszczeje. Do tego pojawiają się tu opowieści o trzęsieniach ziemi, walących się budynkach, zamierających miastach, ludziach wyrwanych z prowincji. I to też jest bardzo polskie, bo i u nas i tam w małych miastach nie ma pracy dla ludzi wykształconych i dla tych, którzy chcą żyć lepiej. Są też wstrząsy na Śląsku, walące się na prowincji domy. Pozostaje wędrówka do dużych miast, w których kamienice bywają równie niebezpieczne jak we Włoszech, przemycanie regionalnej kultury do wielkich ośrodków miejskich i ciągłe przenoszenie się w dni wolne od pracy na prowincję wolną od turystów i miejskiego zgiełku, zbyt dużej ilości budynków, za małej ilości zieleni. „Dzisiaj beton skruszał, w miejscu przystani – pustka, w rzece puste plastikowe butelki, papiery i bezdomni o śniadych twarzach łowiący ryby”. I chwasty zastępujące wypielęgnowaną miejską zieleń. Codzienność w wielkich miastach bywa hałaśliwa, przepełniona muzyką, tańcem, sztuką obecną na ulicy i – paradoksalnie – przez tę ulicę niszczoną. Zwłaszcza, kiedy nie zawiera pierwiastka włoskiego, jakim może być tylko pochodzenie twórcy dzieła. I to sprawia, że nawet złodzieje działają tu irracjonalnie: chętniej kradną to, co włoskie. Nawet jeśli tanie i kiepskie to i tak ma większe powodzenie, jeśli tylko zostało stworzone przez rodowitego Włocha. A u Piotra Kępińskiego – jako tego obcego – owi obcy właśnie wplątują się w tok jego opowieści, przemyślenia dotyczące miasta i kraju, zmian zachodzących, wyzwaniach, jakie stawia każdemu z nas życie i konieczność radzenia sobie poza granicami oraz we współpracy z obcokrajowcami. Mimo tego obdzierania z mitycznej piękności z esejów wyłania się życzliwość autora do miejsc, które odwiedził i ludzi, których spotkał. Jego spacer po Włoszech to próba zrozumienia innego, jego nawyków i niechęci do świata, przy jednoczesnym dążeniu do otwartości na obcych, którzy przecież zostawiają tu swoje pieniądze i dają ludziom pracę.
„Włoch zawsze jest dumny. Może być biedny jak mysz kościelna, może mieć rozsypującą się chałupę, może mieć emeryturę śmieciową i śmieciowe życie, ale dumny będzie jak król, a jeżeli będzie to Włoch z południa, to jego duma będzie jeszcze większa niż duma Włocha północnego”. Duma jest pomimo wszystko: pomimo ułomności i historii, o których możemy przeczytać w przywołanych przez Piotra Kępińskiego książkach Eleny Ferrante, włoskiej pisarki znanej z powieści z cyklu „Genialna przyjaciółka”. Polski eseista pokazuje jak ta wydająca pod pseudonimem swoje dzieła autorka pokazuje włoskie bolączki. I właśnie dlatego woli się nie ujawniać, bo co innego być docenianą, a co innego piętnowaną przez opisanie przeszłości sąsiadów. Opisy realiów społecznych z drugiej połowy XX wieku zabierają nas w świat refleksji politycznych, mechanizmów historii i przyczynianiu się małych ludzi do wielkiego zła. W tle faszystowska przeszłość z całym jej piekłem, o którym nie można pisać podając konkretne nazwiska, bo poza obrazą nie otrzyma się żadnej refleksji,bo miejscowi i tak już wybaczyli, bo każdy ma inne grzechy a sumieniu i personalne wytykanie mogłoby przynieść inny niż zamierzony efekt, a przecież Ferrante głównie chodzi o zastanowienie się, dostrzeżenie, że dzieci widzą dużo więcej niż myślimy, że chłoną zło, które im podsuwamy. Kępiński podkreśla „Ferrante mówi niemal wprost: za pięknymi choć nadkruszonymi neapolitańskimi fasadami kryją się trupy przeszłości i teraźniejszości”. Tylko od żyjących zależy czy trupy będą pojawiać się nadal, czy mafia będzie miała wielkie znaczenie, czy radykalizacja w prawą stronę rozkapryszonych dzieciaków żyjących z tego, czego dorobili się ich przodkowie w czasie faszyzmu doprowadzi do kolejnego zła.
Poza Rzymem Piotr Kępiński zabierze nas w podróż po Sienie, Neapolu, Wenecji, Florencji, Turynie, Taorminie, Abruzji, Sycylii. Każde z tych miejsc jest kolejnym przystankiem w czasie wędrówki autora po kraju. Zobaczymy tu kontrasty krajobrazów, uświadomimy sobie bogactwo i istniejące od czasów starożytnych różnice, które mimo upływu czasu ciągle są widoczne. Każde z tych miejsc ma nie tylko swój dialekt, ale i wystrój. Nie zabraknie też wątków historycznych, pokazania jak antysystemowa i antyporządkowa postawa ludzi przyczyniła się do skuteczniejszego bombardowania włoskich miast w czasie II wojny światowej.
Piotr Kępiński w swojej książce wydaje się płynąć przez Włochy. Bardzo swobodnie i z wielką wprawą wędruje od miejsca do miejsca, wyszukuje podobieństw, kontrastów, pokazuje bolączki, uświadamia nam, że Włochy nie są w nich odosobnione, a jednocześnie podkreśla, że te konkretne są nierozerwalnie związane państwem kontrastów, do którego wkrada się postęp w postaci światłowodów, ale uliczki nadal są wąskie jak przed trzema- czterema wiekami. Niby powstają nowe budynki, ale ciągle więcej jest tych starych, które wyglądają jak kartonowe makiety, które przy każdym wstrząsie mogą się zawalić. I tylko starożytne budowle wydają się być niezniszczalne. Ale to pozór, bo i one niszczeją ulegając brutalnemu zębowi czasu.
Całość lekka, interesująca i bardzo wakacyjna. Niedługie eseje to kolejne odsłony, na które można spojrzeć jak na kolejne dni wycieczki. Do tego lektura pouczająca, skłaniająca do refleksji. Zdecydowanie polecam.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz